wtorek, 30 maja 2023

Kukułki i pawie ...

 Kończy się maj, na łąkach pojawiają się coraz to inne kwitnące klejnociki. 

Jest takie miejsce na Chwaniowie, gdzie sucha łąka tuż nad droga przechodzi w wilgotną młakę, sączą się strumyki wody, wśród kęp drobnego sitowia pobłyskują lusterka wody . I to miejsce upodobały sobie storczyki kukułki, liście mają nakrapiane bordowymi plamkami, a rozkwitają pomieszanymi kolorami od bordowego do bladego różu. Kwiaty rozkwitają stopniowo, więc sezon na nie jeszcze chwilę potrwa. Nie wiem dlaczego tak mnie zafascynowały te rośliny, lubię oglądać nasze rodzime storczyki w naturze:-)






Byliśmy tu, kiedy w powietrzu unosiła się nad lasami leciutka mgiełka pyłku z kwitnących sosen, a żółty osad można było widzieć wszędzie, na brzegach kałuż, na parapetach okien, na karoserii samochodu. Oto dowód, kiedy mąż potrząsnął zwisającą gałęzią, to uniosła się żółta chmura, zły to czas dla alergików.


Pod tą właśnie sosną znalazłam też inną ciekawostkę, malutką delikatną gruszyczkę. Jej okrągłe, zielone listki widziałam już wcześniej, kiedy sprawdzaliśmy, czy kwitną już storczyki. Teraz jest w pełni kwitnienia, na zdjęciach kwiatuszki ma jeszcze zamknięte. Co ciekawe, pochodzi z rodziny wrzosowatych, bardzo spodobała mi się jej łacińska nazwa - pyrola:-) 





Ostatnie zdjęcie pożyczyłam z wiki, tak wygląda w pełnym rozkwicie. Może znacie te rośliny, mijacie je na swoich wyprawach do lasu czy na łąki. Nie znałam tej gruszyczki, tylko z opowieści Ani i Stefana, a teraz udało mi się odnaleźć ją w naturze, zupełnie przez przypadek:-) Aha, i jeszcze pierwszy grzybek nam się trafił wśród tego towarzystwa, pewnie to maślaczek.

 
I tak snując się powoli i nieśpiesznie wśród urokliwych wioseczek Gór Sanocko-Turczańskich, na jednym z mijanych podwórek chyba w Rakowej pokazało nam się to egzotyczne cudo, w pełnej krasie. Może gdzieś głębiej były i inne ptaki, ludzie lubią hodować różne ciekawostki, jakieś kury futrzaste, grzebieniaste czy inne:-) Tutaj akuratnie paw rozkładał swój przecudny ogon do pantarki czyli perliczki ...










Widać, że chodzą w parze, może te pojedyncze ptaki po prostu lubią swoje towarzystwo. Bardzo widowiskowy spektakl z rozkładaniem i składaniem ogona, potem paw pociągnął za sobą ten wielokolorowy tren i ptaki oddaliły się nad strumyk. I tyle tytułem kukułek i pawi;-)





Odwiedziliśmy jeszcze po drodze cmentarz w Zawadce z cerkwiskiem, chrzcielnicą, która przetrwała czas zniszczeń i z ciekawymi nagrobkami.  Wróciliśmy do siebie, bo już czekała robota przy chatce. Szerokie wejście na taras dostało nowy wystrój, kratki, które zawęziły odrobinę przestrzeń między słupami i przydały przytulności.





Na końcu dodaliśmy nad wejściem deskę z wyciętymi ząbkami w nawiązaniu do okien "widokowych".


W ramach zasiewów i sadzenia różnych roślin miododajnych wreszcie kwitną obficie wielosiły, czytając o nich, nawet nie wiedziałam, że występują w naturze. Jedne białe, inne intensywnie niebieskie, i ładnie pachną.





Kocimiętka też dla pszczół:-)



Za oknem, w plątaninie rdestówki kosy już wyprowadziły młode, tuż nad nimi ma gniazdko jakiś malutki ptaszek, uwijają się rodzice już od świtu po późny zmierzch, żeby nakarmić te rozdziawione głodne dzioby. Zresztą obserwuję przez okno kuchenne, jak drozdy karmią swoje młode, kosy też, pod czereśnią, z której nie zjedliśmy ani jednego owocka. Zwłaszcza po nocy wzmożony ruch, gałęzie tylko ruszają się:-)


To bezpieczne miejsce dla ptaków na gniazdo, drapieżne sójki nie dostaną się tutaj za nic. 
A na koniec upiekłam cynamonowe bułeczki, co za zapach w chatce:-)



Aha, za chatką przy ścieżce wypuścił już pęd jakiś kruszczyk, też storczyk, zabezpieczyłam grubymi patykami, bo mąż tak zamaszyście macha kosą spalinową:-)


Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, wszystkiego dobrego, pa!




poniedziałek, 22 maja 2023

Nowalijki wiosenne ...

Wreszcie minęła groźba nocnych przymrozków, więc zeszłego tygodnia posadziłam w ziemi rozsady papryki i ogórków, a pod folią pomidory. Pomidorowych sadzonek zostało mi sporo, wszystkie nie zmieściły się, więc poupychałam je na grządkach, gdzie się dało, zawsze coś urośnie. Po raz pierwszy w mojej karierze ogrodniczej wysiałam ogórki do doniczek, to i teraz całkiem wyrośnięte cieszą moje oko. Może zdążę coś zebrać przed nieuniknioną zarazą ... nieuniknioną, bo jeszcze nie udało mi się uchronić przed nią ogórków. W doniczkach także całkiem udana próba z cukinią, a jeszcze zostało mi kilka nasion melonów rumuńskich, one też ładnie wykiełkowały i posadziłam je pod folią. Jak to mówią, próba nie strzelba, może coś z tego będzie. Ogórki są odmiany "krzaczasty", pewnie na bieżące spożycie, i śremski, bo takie zawsze wysiewała mama:-) To moje poletko ogrodnicze, zdjęcie chyba sprzed dwóch tygodni, przed foliakiem jeszcze dwie grządki permakulturalne, jak mawia moja siostra.




Wczesną wiosną zebrałam wykiełkowane byle gdzie różne sałaty, przeniosłam na grządkę, dosiałam inne i teraz całkiem sporo zieleniny można zjadać z siedmiolatką, rzodkiewkami czy szpinakiem. Na bieżąco szczawiowa zupa, którą bardzo lubię, a koperek z pozostawionych jesienią baldachów rośnie gęsto, gdzie tylko może. Przyjdzie czas, że części trzeba będzie pozbyć się, trochę zamrozić. Marnie wykiełkowała mi pietruszka i buraki, choć pierwsze sianie było pod koniec marca ... nasiona z zeszłego roku, termin przydatności mają jeszcze długi.


Poprzedniego weekendu byliśmy też popatrzeć na kalwaryjskie storczyki samicze, akuratnie wiał mocny, zimny wiatr, odwróciło go ze wschodu. Trudno było zrobić przyzwoite zdjęcie, bo storczyki też ugłaskane po ziemi. Ale śliczne były, różne odcienie.





Odnalazłam też jeszcze jedno miejsce na pobliskich łąkach całkiem blisko nas, za lasem. Wiedziałam, że tam są, ale nigdy nie byłam. Właściwie zastanawiam się teraz, czy one pachną jak np. niepozorne, bledziutkie podkolany.




A teraz czas na nowalijki wiosenne pachnące. W lesie całe łany miesiącznicy trwałej, z wiki dowiedziałam się, że nazywają ją "nocną panną", bo pachnie zwłaszcza mocno wieczorem i w nocy. My byliśmy po południu, było pochmurnie, może roślina pomyślała, że to zbliża się wieczór, bo pachniała odurzająco:-)




I robiąc zwykłą pętelkę w naszych wycieczkach, czyli przez dolinę Jamninki, spotkaliśmy , a jakże! Anię i Stefana, naszych blogowych znajomych. No, w tych rejonach kogo można było się spodziewać popołudniową porą, tylko ich ... ucieszyliśmy  się ze spotkania bardzo. Przy okazji sprzedali nam ciekawe miejsce, naszą lokalną "poianę narciselor":-) W na wpół opuszczonej wsi łany narcyzowe, a ponieważ było już pod wieczór, pachniało wręcz narkotycznie. Była tu kiedyś gajówka czy też leśniczówka, pozostały zawalone piwnice, resztki fundamentów, no i narcyzy. Mają tam doskonałe warunki, lekko zabagniony teren, jest im tu dobrze i kępami przenoszą się już na łąki, niezwykle urokliwe miejsce.




Z moich podwórzowych lokalności to już zaczyna kwitnąć storczyk męski, w towarzystwie listery jajowatej, a także delikatna paproć, nasięźrzał:-)




Ile robi odpowiednie światło przy robieniu zdjęć:-) te poniżej o zachodzie słońca na łąkach.




Widoki sprzed deszczu, zieleń jeszcze w różnych odcieniach ...



Po deszczach trawa urosła, liści przyrosło i jakby zieleń zaczęła się ujednolicać. Najgorsze w tym wszystkim, że słońce zaczyna już zachodzić za Kopystańką, jeszcze troszkę powędruje i zacznie wracać z powrotem:-(


W sadzie dmuchawcowy zawrót głowy, kwitnie bodziszek żałobny, tyle pszczół na nim, żal jeszcze kosić, tylko szlaki komunikacyjne i koło chatki.




Nareszcie ciepło, ale jeszcze przepalamy wieczorem, odrobinkę, stare kości potrzebują ciepła:-)


Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowo, bywajcie w zdrowiu, pa!