Nie udało się dowieźć żwiru wywrotką, wszędzie mokro, ziemia rozkisła ostatnimi opadami, stromo, kierowca bał się, że ugrzęźnie u nas do wiosny, Nasz "czołg" znowu unieruchomiony, tak że przyczepką też nie dowiezie ... same guzy ... ale od razu w naszej wioseczce uruchamia się łańcuszek pomocnych ludzi ... bo ja ci przywiozę trochę żwiru na garze, co prawda ostry, ale będzie ... jak zabraknie, przywiozę jeszcze raz ... a betoniarkę to ci pożyczę, tylko zadzwonię do kolegi, bo to jego ... Tutaj zawsze można liczyć na pomoc, a mąż zawsze mi powtarza - Widzisz, Maryś, jak to dobrze żyć z ludźmi? ... Przecież jesteśmy tu obcy, sporo lat minęło, zanim wtopiliśmy się w tutejszy krajobraz, staliśmy się "swoimi".
Tym razem wracaliśmy do domu przez Łodzinkę, Kiedyś ta wieś dzieliła się na Dolna i Górną zwaną Hutą ... z Dolnej , ze starej zabudowy nie zostało nic, na jej terenach powstał PGR, a wśród zabudowań stajennych i bloków mieszkalnych ostał się tylko on, Nepomucen ...
http://photo.bikestats.eu |
Dziwi Was pewnie ta zieleń, ale to zdjęcie zapożyczone z moich poprzednich wpisów, letnie bardzo ,,, po prawej stronie mamy stary cmentarz z nielicznymi nagrobkami, niektóre bardzo blisko drogi ...
... a po lewej znaczone starymi drzewami cerkwisko, cerkiew ponoć zawaliła się sama w latach 50-tych, Tak sobie rozmawialiśmy z mężem po drodze, że zazwyczaj cmentarz był przy cerkwi jako całość, a tutaj droga przecina wszystko ... kto wie, czy nie została wyznaczona po grobach ...
W domu sięgnęłam do przewodnika Krycińskiego po Pogórzu, bo niby dlaczego Huta? ano dlatego, że rzeczywiście do 1917 roku była tu huta szkła, 12 września 1939 roku na południe od Łodzinki, na wzgórzach Jaworów i Olsza toczyły się zacięte walki miedzy polską 24 Dywizją Piechoty a niemiecką 2 Dywizją Górską. Po wojnie obie wsie wysiedlono na Ukrainę w 1946 roku, a potem pozostałych mieszkańców w akcji Wisła na "ziemie odzyskane",
Jechaliśmy grzbietem wśród szerokich łąk, gdzieniegdzie widać dachy nielicznych domów, a stare drzewa owocowe znaczą ślady dawnych obejść gospodarskich...
Widać, że wyrobisko jest czynne, materiał skalny zabierany na bieżąco, a nawet utworzyła się malutka jaskinia, której kiedyś nie było ...
Warstwy układają się w równe linie, falują, potem rozchodzą się ... ciekawe, jakie tu siły natury działały na przestrzeni dziejów ... znamy tę trasę, szliśmy tu kiedyś z naszym Maksiem, potem ścieżką dydaktyczną "Doliną Kamionki"... na samej górze mężczyzna pokazał nam skrót do Huty Brzuskiej przez malownicze łąki ... pamiętam, szliśmy koło starej, drewnianej chaty z bali, jakaś kobieta gotowała coś w dużym garze na otwartym ogniu, zupełnie jak kobiety w Karpatach, w innym regionie ...
Na jednym z przystanków ścieżki piękny punkt widokowy, ale co, nic nie widać, chmury przykryły swą szarością okolicę ...
Zapuściliśmy się w tę drogę, w końcu gdzieś dojedziemy ... nie, nie dojechaliśmy, bo droga skończyła się przy czyimś garażu ... mieszkańcy budują garaże przy odśnieżanej zimą drodze, a sami wędrują do domów położonych niżej ...
Za to pięknie zapozowały nam sarenki na tle brzeziniaka ...
Zwierzęta te mają bardzo zły zwyczaj pozostawania bez ruchu, wpatrując się w samochód ciekawie, zanim ruszą do ucieczki ... są łatwym celem dla myśliwych.
Wśród przydrożnego młodnika ktoś kształtuje sobie sosenkę, oskubując ją z młodych przyrostów ... wygląda jak modelowe drzewko bonsai, puchate, powyginane, zwraca uwagę swoją innością ...
I tak sobie jeździmy po tych pogórzańskich bezdrożach, gdzie tylko jaką drogę zobaczymy i da się wjechać ... mamy jeszcze parę na uwadze, niech no tylko "czołg" wróci ponaprawiany.
A w domu znowu odnawiam znajomości z kuchnią, smażę langosze, potrawę kilku narodów ...
... które smakują wybornie z czosnkową zaprawą, posmarowane śmietaną i posypane startym serem, można i bardziej na bogato ... jedzą je Węgrzy, Czesi, Słowacy ... i my ... świeże, chrupiące, lekkie ... Upiekłam też na próbę kasztany jadalne, których kilka udało mi się zebrać... hm! słodkawe, mączyste, lekko mijają się z moim wyobrażeniem smakowym.
W ramach sprzątania szafek kuchennych z różnych pozostałości piekę też ciasteczka owsiane ...
A czego tam w nich nie ma ... wszystko "na oko" sypnięte szczodrą garścią ...
Przeróżne orzeszki, zmielona resztka kasztanów jadalnych, kokos, żurawina, słonecznik, rodzynki, domowa cykata, /nie mylić z cykutą!/, oczywiście płatki owsiane, dodane zapachy korzenne, kakao i pozostałe, zwykłe składniki, wszystko zagniecione ręką w misce, spłaszczone kulki i do piekarnika.Czasami "zbójujemy" trochę z Jaśkiem, patrzymy przez okno na lecące płatki z nieba, na wrony w ogrodzie, na ogień w kominku ... wycieramy bezustannie psie łapki, wpuszczamy i wypuszczamy Gutka przez okno w sypialni, a wszystko sterowane, żeby nie przecięły się ich drogi z Amikiem, bo pogoni go ... ale dajemy radę ... pod wieczór stan policzony, wszyscy pod dachem, można spokojnie iść spać.