Mieliśmy okazję obserwować to zjawisko "diamentowego pyłu"w niedzielę na wyprawie z naszymi znajomymi "Kujawiakami" do dawnej wsi Arłamów, leżącej w niezwykłej dolinie, opustoszałej po wysiedleniach. Potem teren zagarnął ośrodek rządowy i dopiero po przemianach ustrojowych można odwiedzać to miejsce.
Urządziliśmy się doskonale na dwa auta.
Jedno na górze, drugie na dole, tak, że nie trzeba było drałować potem po asfalcie pod górę.
Okoliczności przyrody wręcz bajkowe. Spadł świeży puch, leciutki, skrzący się, mimo że było go całkiem sporo, nie czuło się trudu wędrowania.
Oprócz tego, po świeżym puchu przejechał jakiś ciężki pojazd, chyba pograniczników, to całkiem raźnie nam się szło po jego śladach.
Zza zakrętu wyłonili się jeźdźcy na koniach, przydając wędrówce dodatkowego uroku.
Najpierw w jedną stronę spokojnie ...
... potem na powrocie galopem. Parujące konie, w śnieżnym pyle ... Co to! niedźwiedź was goni? - zawołaliśmy tylko...
Za gęstym choinowym zagajnikiem stary krzyż przydrożny, ślad po dawnej wsi ...
Nad nim rozciągają się na sporym odcinku Połoninki Arłamowskie. Nie wychodziliśmy tam wyżej, bo śniegu było dużo, a także wiało dosyć mroźnym wiatrem. I tak mieliśmy szczęście, że dmuchało nam w plecy, twarze i bez tego były rumiane od mrozu jak piwonie:-)
Wieją tu swoiste wiatry, widać to po przechylonych w jedną stronę gałęziach sosny ...
Dobrze nam się szło, od czasu do czasu mały odpoczynek przy łyku gorącej herbaty. Nawet za bardzo nie było gdzie przysiąść, bo wszystko zasypane, zawiane ... nie za długo można było posiedzieć, bo mróz jakby srożył się coraz bardziej.
Czuło się jego oddech po szczypaniu na twarzy, śnieg pod butami skrzypiał, wręcz piszczał coraz bardziej. Zatrzymaliśmy się jeszcze przy cmentarzu, do którego wiodły zasypane ślady, no i jakżeby inaczej ... kładka przerzucona nad Arłamówką, przysypana grubą warstwą śniegu. Nie było wiadomo, czy tam tylko bale, czy może deski poprzybijane ... prześladują mnie te kładki:-)
To tylko my byłyśmy dzielne, bo nasi mężowie zostali na drodze i dopingowali nas z daleka ...
Tak idąc traktem wśród leśnych ostępów, pomnąc na pozostawione u wejścia na szlak tabliczki ostrzegające o niedźwiedziach, zastanawiałam się, co by było gdyby ... gdzie bym uciekała, na które drzewo można się wspiąć ... drzewa o pniach gładkich, krzaki za cienkie, gdzie ja bym uciekała, przecież tutaj dzicz dookoła ... lepiej, żeby niedźwiedzie już spały:-)
Zbliżaliśmy się powoli do końca naszej wędrówki. Jeszcze tylko resztki cmentarza w Kwaszeninie ...
... do granicy z Ukrainą rzut beretem ...
Ktoś kilka dni temu wylądował w ambasadzie we Lwowie, bo chciał sobie zrobić zdjęcie od strony ukraińskiej na tle słupów granicznych, no i został pochwycony przez ichnich pograniczników ... będą mieli chłopaki urlop jak znalazł, albo nagrodę ... miałam wrażenie, że jednak jakieś oczy nas obserwują z grzbietu granicznego:-)
Człapaliśmy powoli do pozostawionego przy drodze auta, ale nie dane nam było szybko wrócić do domu. Nadjechał wielki zielony pojazd z uśmiechniętymi wopistami, zostaliśmy skontrolowani, przy okazji okazało się, że od długiego czasu mam nieważny dowód osobisty:-) dobrze, że prawo jazdy miałam oprócz tego.
Jeszcze tylko zapytaliśmy o temperaturę, czy mają termometr w pojeździe ... mamy, jest -15.
Zajechaliśmy do chatki na posiłek i odpoczynek, przegadaliśmy pół wieczoru, a gitary nawet nie zostały wyjęte z pokrowca. I już poniedziałek, i już trzeba się żegnać ... mam tylko nadzieję, że "Kujawiacy", Lidka i Jacek "napaśli się" śniegiem, bo i w Bieszczadach byli, i u nas na Pogórzu... jak do tej pory oni nie mają śniegu u siebie:-)
Taki zachód słońca wróży tylko jedno, tęgi mróz.
Karmimy ptactwo, bo zlatuje się ich całe mrowie, pewnie z całego lasu. Daję im rozłupane orzechy, przyjechałam do domu jeszcze jeden worek słonecznika zakupić, kosom kroję jabłka i rozrzucam po podwórzu ... pomóżmy ptakom przetrwać ten trudny czas, dokarmiajmy systematycznie.
Oprócz mrozu zaczyna wiać wiatr.
Paskudne to połączenie, odczucie chłodu spotęgowane, przewiewa na wskroś, nawet psy nie chcą wychodzić. Wicher kręci wiry ze śniegu, pędzi polami jakieś niesamowite postacie, a na drodze ruchliwa przesłona ze zwiewanego, sypkiego śniegu, jak purga syberyjska. Tam, gdzie natrafia na jakąś przeszkodę, tworzą się jęzory, do jutra może zawiać, i jak wtedy wrócę na Pogórze, na zmianę antymrozową:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!
P.s. Zdjęcia Lidki i moje:-)