Kawa i w samochód, GPS poprowadził nas to jedną, to drugą stroną granicy, spora odległość od Głuchołazów.
Przecięliśmy Kotlinę Kłodzką i po zakupieniu mapy, żeby wiedzieć dokąd iść, przyatakowaliśmy Stołowe od strony Radkowa.
Zostawiliśmy samochód na parkingu przy Szosie Stu Zakrętów, mała kanapka i w drogę Ta Szosa Stu Zakrętów łączy Radków z Kudową-Zdrój, dokładnie ma 103 zakręty, a zbudowana w latach 1867-70. Ciężko było, każdy krok okupiony bólem, ale także z każdym krokiem było coraz lżej, mięśnie rozruszały się. Przyjemnym szlakiem do góry, właściwie drogą, coraz wyżej zaczynały ukazywać się skały...
... ich ogrom przytłaczał ...
... szlak stawał się coraz bardziej kamienisty...
... a po lewej stronie cała przeogromna ściana skalna, czuliśmy się tam jak krasnoludki w krainie olbrzyma ...
... mnie opadała szczęka z zachwytu, było coraz piękniej ...
To zaczynają się chyba Skalne Wrota, a może te wszystkie skały - to jedne wielkie wrota...
Drzewa i mniejsze rośliny trzymają się czasami kilkoma korzonkami, oplatając przeogromne skały ...
Ta jodła rośnie na krawędzi, a korzenie skierowała do życiodajnych skrawków ziemi i trwa ...
Jestem na górze, nad przepaścią, dalej nie podejdę, bo mam stracha przed wysokością i tak robi mi mąż zdjęcie, również p.t. Maryś, to dla potomnych...
Powolny odwrót z groźnego dla mnie terenu, jeszcze ostatni rzut oka w przymgloną wysokością dal lasu i idziemy dalej ...
Po drodze mijamy jakieś stare, kamienne budowle, coś jak podpory może mostu, być może prowadziła tamtędy kiedyś droga ...
Teren wyrównuje się, leżą pojedyncze, diabelskie kamienie wśród kwitnącej łąki ....
... przekraczamy znowu szosę ....
... i jesteśmy na szlaku prowadzącym na Szczeliniec. Jodła oplotła kamień korzeniami, tuż przy niej krzaczki borówek, z tyłu na następnym kamieniu już trochę wyschły ...
Wspinamy się dalej do góry...
... wita nas przejście w skale ..., to Skalna Brama ...
.... i skały Szczelińca. Ogromnymi schodami wspinamy się dalej do góry, napotykamy coraz więcej ludzi, ale oni idą z Karłowa, od strony parkingu ...
Formy skalne przybierają różne, niesamowite kształty....
... wchodzi się jak do czeluści, a tam panuje miły chłodek, jak w lodówce ...
Dalej skały, już leżą na płaskim terenie, między nimi drewniane podesty dla wygody wędrowców ...
To chyba Ucho Igielne, tak mi się wydaje ...
... zaintrygował mnie ten motyl, długo szukałam, kto zacz?
A to jest mieniak tęczowiec, rzadki motyl, duży jak tropikalny, nie żywi się nektarem kwiatów, tylko spija wilgoć z mokrych desek wraz z rozkadającymi się resztkami, ma bardzo ciemne skrzydła, wydaje się, że jednolite, jednak pod wpływem ruchu pyłek na nich mieni się metalicznie, prawie na fioletowo. Cuda, cuda mają na tym Dolnym Śląsku, chwilę tam stałam nad nim i ciężko było sfotografować go, tak szybko składał i rozkładał swe cudne skrzydła ..
Tu tyle widać i tu tyle widać, nie udało się ...
A na górze widoki kotliny ...
i innych formacji skalnych Gór Stołowych.
Platforma widokowa przyciąga wielu chętnych ...
... no i atrakcja, połączone linami dwa urwiska, dla śmiałków. Pod opieką wyszkolonego człowieka można pokonać te parenaście metrów nad przeogromną przepaścią, odważnej dziewczynie towarzyszyły okrzyki kolegów z wycieczki, jakaś grupa nauczycieli, a ja bałam się za nią, autentycznie. Sama w życiu nie odważyłabym się ...
... jest już prawie na środku, dobrze, że nie huśtali linami, jak na moście wiszącym ...
Przeszła całą trasę, naprawdę dzielna dziewczyna ...
A my po odpoczynku, posileniu się i czeskim piwie ruszyliśmy stopniami w dół, 665 ogromnych, kamiennych schodów, a potem szlakiem przez las, po prawej Kamień Popielny ...
... potężnych rozmiarów, dalej Pustą Ścieżką, na powrót do Skalnych Wrót i w dół do parkingu.
A po drodze spotykaliśmy takie kamienie, podparte patyczkami, żeby się nie osunęły, prawdopodobnie XIX-wieczny zwyczaj, który przetrwał do dziś. Nie zwiedziliśmy wszystkich skał na Szczelińcu, nie mówiąc już o pozostałych w paśmie Stołowych: Błędnych Skał, Białych, Skalnych Grzybów, czas mocno popędzał, trzeba wrócić ponad 100 km na nocne koncerty, a po drodze coś zjeść. A były to paskudne placki ziemniaczane z sosem ze słoika i jakąś pulpą mięsną w Lądku, trzeba było zamknąć oczy i zjeść, bo głód, to straszna rzecz.
Wieczorem śpiewali m.in. Myśli Rozczochrane Wiatrem Zapisane, Egon Alter, Pod Jednym Dachem, Cisza jak Ta, Basia Beuth. I tu się zatrzymam, kiedy śpiewa Basia swoim głębokim, bluesowym głosem, zawsze zaczyna padać deszcz. I tak było tym razem, kiedy wyszedł Dom o Zielonych Progach ...
,... lało już na całego, pozostałe koncerty odwołano. Z naszymi wędkarskimi krzesełkami na głowie, przeciwdeszczowo, wróciliśmy również koło północy do bazy, właściwie to odczuliśmy ulgę, byliśmy mocno zmęczeni.
A ominęłam wczoraj wspaniały zespół z Olsztyna, Czerwony Tulipan, mnóstwo fajnych piosenek i wykonanie po czesku: Stoi na stacji lokomotywa..., pękaliśmy ze śmiechu ...
I zaśpiewali po polsku przecudną pieśń Jaromira Nohavicy "Sarajewo".
A deszcz lał, lał, całą noc, rankiem też.... c.d.n.
Dzięki, że towarzyszycie nam w tych wędrówkach i przeżywacie z nami urodę tamtych stron, dzięki za dobre słowa, może coś pomyliłam, źle nazwałam, to tak na wyczucie, jak zapamiętałam, można mnie poprawić i należałoby chyba, pa serdeczne.