wtorek, 7 czerwca 2011

Zagadka dla uważnych ...

E tam, tylko taki tytuł sobie dałam, ale dla porównania pokażę Wam dwa zdjęcia...


To z poprzedniego postu...


... a tak wygląda dzisiaj. Połowa poszła pod żyłkę, a dziś rano trawa po pas w sadzie położyła się pokotem  pod tarczą, taką do krzaków, ręce ciągną się za mna, pęcherze na palcach już popękały, wypociłam 100 litrów potu, ale jestem zadowolona. Szary Wilk za 3-cią górą pewnie myślał, że to burza idzie, a to ja przez dwa dni piłowałam kosą po sadzie i wycięłam aż do studni w dolince. Wczoraj ze zmęczenia zasnęłam w fotelu na tarasie, obudziła mnie popielica, kiedy było już ciemno swoim: uiiii, uiiii, taki odgłos wydaje, kiedy jest zaniepokojona, a w krzakach u sąsiada urzędował jakiś gruby zwierz, bo krzaki łamały się z trzaskiem, pewnie dzik, psy podniosły larum, ale tuż przy mojej nodze, dalej nie wyszły.
W kredensie odkryłam, że popielice wyniosły wszystkie słone paluszki, zapomnieliśmy zamknąć przy ostatnim wyjeździe, a w nocy hałasują, strącają z półek moje durnostojki.
One to wybawiły mnie z "żądlącego problemu", dziś rano brałam  kombinerki z przybudówki, bo zmieniałam ostrze w kosie, i gniazdo os było wespół z pilnującymi strażnikami, a w południe trochę odpoczywałam i po barierce przebiegła popielica. Dziwne, w dzień zazwyczaj śpią, a potem patrzę ...


... wyjedzony cały środek, widocznie potrzebowała proteinek, druga część gniazda leżała na ziemi i w ten sposób problem sam się rozwiązał.


Planowałam sobie pod tą dziką czereśnią kafejkę internetową, stolik, ławeczka, niestety,  nie ma łączności ze światem, dopiero tu, na samej górze...


... te ślady, to z samochodu, jak nam nie chce się wspinać do góry w trawach po pas.


Piękna zielona jaszczurka mieszka tu, w kamieniach, przyuważyłąm ją, jak kosiłam i zdążyłam przynieść aparat i zrobić zdjęcie, a ona nie zmieniła pozycji...


.. a drugą  - tuż przy drodze, ma nawet wygrzebaną norkę.


A to plon z mojej działeczki ...


.. i gotowy do spożycia. Wiecie, jak to cieszy?
Od koleżanki dostałam kilka sadzonek róży, takiej na przetwory i już kwitnie.  Ma jeszcze mało kwiatów, ale trochę płatków w cukrze przyda się do jakiejś kresowej nalewki...




... trzeba tylko obciąć nożyczkami białe końcówki, bo są gorzkie, a nos wsadzony w te płatki wącha i wącha  ten niebiański zapach.


Przy tarasie rośnie, oprócz winorośli, pnącze kiwi, nawet kwitnie w tym roku, ale nic z tego nie będzie, bo do zapylenia potrzebne są osobniki męski i żeński, a ja nie wiem, co u mnie rośnie.


Na rozkwitłych macierzankach urzędują motyle i różne inne owady...


... a dziś, przy koszeniu dzikich kminów czy też marchwi, zauważyłam takiego żałobnego cudaczka, a brzegi skrzydeł miał jakby muśnięte pędzelkiem z białą farbą.


To jest pszeniec, zawsze mnie zastanawia, co ta przyroda jeszcze wymyśli w zestawianiu barw, żółte kwiatki i fioletowe przylistki ...


... jakaś odmiana pięciornika doskonale sobie poradziła na betonowej płycie u sąsiada ...


.. i maczek na asfalcie. A Wojtek Korda śpiewał, że na betonie kwiaty nie rosną ...
I jeszcze trochę "in blue":








I pogórzańskie krajobrazy...




A w obejściu zapach skoszonej trawy miesza się z jaśminem, dzikim bzem, a po drodze przez otwartą szybę "czołgu" wpadają zapachy nagrzanej jodły, kwitnących kminów, wyschniętego siana, trawy świeżo skoszonej z rumiankiem, potem nie ma już takich zapachów.
Serdecznie pozdrawiam, dzięki za dobre słowa i myśli.

31 komentarzy:

Black Cat pisze...

Ech... cudowne zdjęcia i te opisy... zapachy... chętnie pobyła bym w takiej pachnącej ciszy....
Rzodkieweczka u mnie też lada dzień będzie ze swojej działeczki.
Troszkę szczypiru, twarożku, pieprzu i soli i pyszne śniadanko gotowe.
pozdrawiam serdecznie

*gooocha* pisze...

To się napracowałaś!Zdjęcia jak zwykle urocze. Może to kiwi takie jak należy? Bo wiem, że sprzedają jakoś tak, żeby było dobrze:) Rośnie toto bardzo szybko - u mojej mamy całą altanę zarosło. Owoce małe, wielkości agrestu, ale bardzo smaczne. Już widziałam, że będzie tego masa w tym roku! Mniaaam :)

Ania pisze...

Witaj Mario, jaką piękną przyrodniczą wycieczkę odbyłam. Prawdziwa z Ciebie wojowniczka, mam na myśli prace ogrodowe. A już myślałam, że najgorzrj to mam ja z moim skrzypem, który w ogrodzie zastąpił trawę. Ale patrząc obszarowo to jam kawalerkę do posprzatania, aTy wielką rezydencję. Życzę duuuużo sił. Jeśli chodzi o kiwi to, to umnie podobnie jak u Gochy, kupiłam po trzech latach jak urosło zakwitło i rodzi teraz dużo niewielkich owoców smakujących podobnie jak agrest. Dosadziłam cztery lata temu drugie, inne i kwitnie po raz pierwszy w ym roku. Już widzę po kwiatach, że faktycznie to inna odmiana. Co z tego wyjdzie okaże się pod koniec lata. Pozdrawiam cieplutko. Ania

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

CzarnyKocie, to jest chyba naturalna terapia zapachami, oczywiście, jeśli ktoś nie ma uczulenia na dymiące, kwitnące trawy. Tak, serek z rzodkiewką i szczypiorkiem - to jest to, serdeczności.

Gocha, w tym roku okaże się, co to za ancymon to kiwi, o ile to coś nie odpadnie, pozdrawiam.

Aniu, a zawzięłam się, bo co tu się rozdrabniać. I ja czekam na efekty, co też to wyrośnie na tym pnączu, o ile wyrośnie, serdeczności ślę.

malaala pisze...

Nie wiedziałam ,że w Polsce mamy takie kolorowe jaszczurki!!!

Magda Spokostanka pisze...

Zdjęcia różnią się przede wszystkim domem. Na jednym jest, a na drugim nie ma :)
Aż mnie wszystkie mięśnie bolą od czytania o Twoich pracach! Na wszelkie obolałe skóry i odparzenia - polecam maść SUDOKREM, zwaną w naszym domu cudokremem.
O matko, konfiturę z róży uwielbiam! Jest chyba nawet lepsza od ruskich pierogów.
Przykro patrzeć na zniszczoną, mozolną pracę os, ale takie rozwiązanie przyjęłabym z wielką ulgą.
Pięknie "podglądnięte" roślinki. W ogóle to wielka przyjemność gościć u Ciebie!
Dzięki za pomysł z formami do masła!
Pozdrawiam serdecznie!

ankaskakanka pisze...

O! Jaszczurek się nie boję. Śliczna jest. Ogród rozkwitł niesamowicie. Pięknie opisujesz swoje przeżycia na Pogórzu.
PS. Torba, może być ciekawym rozwiązaniem. Na razie dziergam dywanik. Sama jestem ciekawa efektu. Pozdrawiam serdecznie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Magdo, Ty filutko, trawa, trawa na pierwszym planie. Taki krem muszę sobie sprawić, bo farfocle wiszą z palców, a pod spodem niewygojone, piekące, dzięki. Pączki z różą nie mają sobie równych, chociaż moja bratowa nie lubi, ot co! Natura sama zadecydowała za mnie, bo powiem, że wchodziłam do przybudówki z osami z koszulą na głowie, tak na wszelki wypadek. Gość u mnie, bardzo lubię Twoje wizyty, serdeczności.

Ankoskakanko, no widzisz, od lubienia jaszczurek już tak blisko do innych pełzających, nawet tych bez nóg. Czy miałaś jakieś przykre doświadczenia, że tak się ich boisz? Czekam na dywanikowe efekty, pozdrawiam.

Malaalu, piękne są, prawda? Ta miała w słońcu jeszcze taki metaliczny pobłysk, ciepełko ślę.

HANNA pisze...

Ale bym sobie pochrupała takiej rzodkiewki- puszności.
Buziole

Go i Rado Barłowscy pisze...

Ach, łaki o tej porze są nieziemsko cudne! Pszaniec nas też co roku zachwyca :D, jak i inne niesamowite Boże wynalazki :DDDDD

Kosiarz z Ciebie naprawdę imponujący... a nam UchoDynia zarasta i zarasta (będziemy tak marudzić do wakacji, wytrzymaj).
Zamiast koszeniem umęczyliśmy się nocnym dzisiejszym porodem, ale odsypiamy na zmianę szczęśliwi z kondycji i szczeniąt i Mamy-Gamy.

Pzdr.

Unknown pisze...

Podziwiam zacięcie przy koszeniu! Wojtek po skoszeniu naszego ugoru przez tydzień nie mógł się wyprostować... Jaszczurek odrobinkę pozazdraszczam. Zwłaszcza zielonej. U nas od czasu do czasu trafi się zwinka ( konkretnie trafiła się raz. W zeszłym roku:-))) ) Pozdrawiamy zielono i wracamy do podziwiania Twoich zdjęć.

Riannon z Dworu Feillów pisze...

Ech, wiem o czym piszesz i jakie to wspaniałe uczucie. Wczoraj zakończyłam koszenie półhektarowego sadu. Na rękach bąble, codziennie pracując w upale, padałam na pysk, ale za to jaka satysfakcja. Za 3 tygodnie zaczynam od nowa. A potem znowu w sierpniu... Syzyf ze swoim toczonym kamieniem może się schować ze wstydu :-)

mania pisze...

Powinno się Ciebie stawiac za przykład panom, którzy koszą trawniki na moim osiedlu. Już po 15min zalegają na ławce srodze umęczeni!!!
Pozdrawiam :)

Inkwizycja pisze...

Oj, Mario, zawstydziłaś mnie... Miałam zamiar czekać z koszeniem na przyjazd Padre, ale teraz biorę się na ambicję i w sobotę koszę! To nic, że kosa większa ode mnie ;-)) Skoro Ty mogłaś, mogę i ja! ;-)
Jak upadnę w ogrodzie trupem, to będziesz mnie mieć na sumieniu... ;-)
Ale tak cudnie u Ciebie, aż się chce...
Ściskam czule!

jola pisze...

Jeżeli kosiłaś kosą spalinową, to chylę czoła przed Tobą dzieweczko, pewnie plecy i ręce miałaś jak z ołowiu. Ja spalinówką tylko podkaszam te miejsca gdzie nie da się wjechać kosiarką. Tak w ogóle to marzy mi się traktorek, bowiem mam tego trochę do skoszenia i zaczynam wykazywać już braki czasowe, czego efektem są zarośnięte miejsca ogrodu, ten rok zamienia wszystko w dżunglę, nie wiem jak Ty, ale ja mam wrażenie, że ledwie skończę kosić, to drugi koniec już zarasta :) Uff z jednej strony, to Wam popielica przysługę wyświadczyła, z drugiej, osy nie mają domku :( U nas Marysiu też jaszczurki wylegują się na słoneczku, nie tylko jaszczurki, ale też piękne salamandry, widziałaś je u Was. Te ślady samochodu na łące przywodzą na myśl morze bezkresne po którym płynie łódka. Uwielbiam te łąki z wysokimi trawami, przy wietrznej pogodzie wszystko szumi i faluje, trawy tańczą w podmuchach wiatru, mówię wtedy, że "mamy morską pogodę" :) Pozdrawiam Cię Marysiu serdecznie i daj odpocząć zbolałym mięśniom, najlepszy będzie masaż zrobiony czułymi rękami Lubego Twego :)

NieTylkoMeble pisze...

No tak, po kosie spalinowej, po dwu godzinnej pracy, to mięśnie już drżą i ciężko szklankę do ust bez rozlewania podnieść :DDDDD. Jak Twoje ręcę? Bo wydaje mi się, że tez gdzieś ze dwie godziny z koszeniem trawy zeszło. Czy to może zwykłą kosą? Jakieś pokosy widzę :DDDD Zwykła kosą łatwiej w niektórych miejscach podejść. Spalinową to śmierdzi, hałasuje i ręce bolą :DDDDD

siedziba nawojów pisze...

Ładnie!! Trawa teraz będzie się bała i zacznie rosnąć wolniej!!!
Pozdrawiamy z nad Kwisy!

Grey Wolf pisze...

no sprawiłaś się z tym koszeniem :)..ja mam coraz mniejszy zapał do tego, bo to jak walka z wiatrakami, i zmieniam powoli taktykę ;)..u mnie też czasem nie widać krzewów, drzewek zza traw i rudbekii..u mnie wielki krzak róży omszonej, suszę płatki, ale nie odcinam końcówek, za dużo by było roboty ;)..na herbatki też dobre..
no kiwi sprzedają też dwudzielne..
u mnie parę jaszczurek przyuważyłem między ułożonymi w stos deskami..popielic teraz nie widuję, dopiero jesienią przychodzą na jabłka, a Rudka czasem złapie :/

Frann pisze...

Que recanto aprazível,calmo e tranquilo,longe da civilização...Vi na foto que voces colheram RABANETE como é o nome que damos a esse legume vermelho com talos verdes.Voce fala de javali nesse local...qual a distancia da cidade próxima daí?

gosiaB pisze...

Wiesz Marysiu, wizyty na Twojej stronie sa dla mnie niesamowitą odskocznią. Problemów góra, wyjścia na razie brak, a jak do Ciebie wpadam to zapadam się w inny świat. Przypominam sobie, że poza moim życiem zdeterminowanym pracą i domem jest coś węcej, przyroda, wolność. Odpoczywam. Tęsknię do leżenia na trawie. Pooglądałabym jaszczurki, zjadła dżem różany i rzodkiewki. Dziękuję Ci Marysiu

Danusia pisze...

Ach, jak ja kocham te klimaty.
Pozdrawiam:)

Ataner pisze...

Mario, wykonalas kawal ciezkiej pracy a z tego co widac jest co kosic. Widoki ja zwykle cudowne i jest co podziwiac. Jaszczurka cudna w tym zielonym plaszczyku.
Pozdrawiam serdecznie:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Hannah, a zajedź kiedyś na rzodkiewki, pyszne takie świeżutkie i swoje , pa.

Go i Rado, musicie przygotować się na koszenie, bo trawa rośnie niesamowicie, moja zaczęła wylegać. Hm, nocne porody, nie wiem, czy ja podołałabym, ale dobrze, że szczeniaczki i mama ich w zdrowiu, pozdrawiam.

Asiu i Wojtku, odczuwałam mięśnie przez kilka dni, bo człowiek nienawykły. Kiedyś kosiłam zwykłą kosą, teraz spalinowa za mnie tnie, pozdrawiam serdecznie.

Riannon, ale zadowolenie ze zrobionej roboty jest, kilka razy wychodziłam i toczyłam dumnym wzrokiem po włościach, podparta pod boki, a powtórka też oczywiście będzie, serdeczności.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maniu, tyle czytam pochwał, że się zarumieniłam, dzięki serdeczne.

Inkwizycjo, dasz radę, my jesteśmy mocne baby, musisz napisać o Twoich zapasach z kosą, koniecznie rękawiczki na dłonie, bo będą okrutne bąble, pa.

Jolu, tak, to była spalinowa. Też chcemy taki traktorek, tylko teren bardzo nierówny. Tak, popaduje, jest ciepło i rośnie wszystko na potęgę, a osy muszą sobie chyba w innym, bezpiecznym miejscu domek wykleić.
Salamandry widuję w lesie za drogą, ale tylko w deszcz, są śliczne i bezbronne.
Nie było, Jolu, masażu, musiałam zaraz pojechać do mojej mamy, wróciłam przed chwilą, a trawy będą cieszyć oko jeszcze do końca lipca, potem koszenie pod dopłaty unijne. Serdeczności na Jaworzyny ślę, pa.

Aneto, kiedyś machałam zwykłą kosą, ostrzyłam ją osełką, Janek od 5-ciu źródełek zawsze ją wyklepał, chyba u sąsiada, a teraz "ułatwia" mi życie spalinowa, takie pokosy kładłam tarczą, a nie żyłką, pozdrawiam cieplutko.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Siedzibo Nawojów, oby Wasze słowa się spełniły, pozdrawiam z drugiego końca Polski.

Grey Wolf, tak, trochę z wiatrakami, ale młodych drzewek nie było z niej widać, chyba tylko kozy mogą nam pomóc. A jak zmieniasz taktykę? Kiwi kupiłam w arboretum, dawno, sama nie wiem, jakie jest, ale ma ładne liście, a owoce będą na winorośli, wystarczy dla nas i zwierząt. Różę obcinam przy zrywaniu, od razu cały pąk, też nie miałabym cierpliwości do pojedynczych płatków.
Jedną popielicę przyuważyłam w dziupli starej gruszy, kiedy obok kosiłam, zawsze były tam ptaki, a teraz, patrzę, siwe futro, już tam nawet wlazły, pozdrawiam.

F.Silva, nie znam Twego języka, ale dziękuję za odwiedziny, pa.

GosiuB, dziękuję za ciepłe słowa i cieszę się, że znajdujesz tutaj małą odskocznię od problemów, mój ojciec mówił: To przejdzie, nie może być zawsze źle. I tego się trzymam, serdecznie pozdrawiam, pa, Gosiu.

Danusiu, pozdrawiam również, lubię to moje Pogórze, pracę, zmęczenie, czasem małe lenistwo i wieczorny spacer wyżej, aby objąć wzrokiem całą okolicę, pa.

Ataner, dzięki za uznanie, ale ona znowu zaczyna rosnąć! I nie da spokoju do końca lata, pozdrawiam serdecznie.

Grey Wolf pisze...

no napracowałaś się..u mnie też nieraz nie widać drzewek, ale głównie od panoszącej się wszędzie rudbekii..stwierdziłem, że koszenie daje efekt krótkotrwały, bo potem w mig odrasta, i jako że teraz mam pomocną glebogryzarkę, to po kawałku tnę ziemię i korzenie, co się da wybieram, a potem sieję zwykła trawkę, żeby chwasty zaraz się nie rozsiały..
Ja bym wolał owce, bo koza to zje i drzewka ;)..podobno gęsi ładnie skubią też trawę..ja obrywam palcami przekwitające płatki..u mnie w dziupli była kiedyś sowa, a potem szerszenie :)..
to ile masz ha, że na dopłaty koszenie?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grey Wolf, a prawie 2 ha. To ciężka robota, wybieranie korzeni, darni, a potem sianie. Będzie efekt? nie odrośnie rudbekia z resztek korzonków? Tak, mówią, że koza i szmatę zje, i miotłę. Dostałam jeszcze od brata sadzonki pomidorów malinówek i muszę je jeszcze gdzieś wcisnąć, może urosną. Pozdrawiam.

Grey Wolf pisze...

ja mam niecałe pół, z tego połowa las rudbekii..oj ciężka i czasochłonna, te pojedyncze resztki które odrosną, potem można będzie wykopać z trawnika :)..zauważyłem, że takie inne liściaste, odrastają nawet z małych korzonków..u mnie parę malinówek, ale na razie rosną w górę, inne niższe już mają zielone owoce, a ogórki puściłem eksperymentalnie, po palikach do góry, jak w szklarni :)..dziś widziałem osiołki! :D

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Dosadziłam przedwczoraj te pomidory, jest strasznie sucho, ślady deszczu kończą się gdzieś w lesie, a i beczka na wodę deszczową pusta już, a to znaczy, że nic nie popadało. Też mam już zielone pomidorki, papryka zaczyna kwitnąć i zielony groszek, ogórki na razie mizerne.
Wylałam na rośliny już całą smrodliwą zaprawę z pokrzyw, wczoraj nastawiłam nową. Osiołki? ktoś hoduje czy byłeś w zoo? Pozdrawiam.

Grey Wolf pisze...

no nie padało, ale u mnie miejscami ziemia i tak wilgotna cały czas, bo wody gruntowe podchodzą..kiedyś też pryskałem pokrzywą na mszyce, ale nic nie pomagało..nie, osiołki szły po drodze, przed Krępakiem w stronę Sanoka :)..wyglądało jak na 2 ostatnich zdjęciach :)..http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/tngallery?Site=NW&Date=20110608&Category=FOTREPORTAZE&Artno=290985044&Ref=PH

Grey Wolf pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.