czwartek, 23 października 2014

Tam powietrze ma inny smak ...

... a może raczej zapach.
Z lekka wystraszona niezbyt optymistycznymi prognozami, bo to jakiś śnieg przepowiadają, i mrozy, pojechałam na Pogórze dokończyć prac ogrodowych. Zwłaszcza w w tunelu foliowym zostały jeszcze nie zerwane pomidory, papryka, a także zioła, na grządkach resztka warzyw ... szkoda, bo wszystko kosztowało sporo pracy ... i chociaż nie tak okazałe, jak na półkach sklepowych, w smaku jednak doskonałe. Pościnałam i powiązałam w pęki dorodną szałwię, spore kępy majeranku ...


... koper pójdzie do zamrożenia ... pod dachem werandy zapachniało selerami, papryką ...


Zioła zawisły pod dachem, na przewiewie, majeranek wykorzystam w kuchni, a szałwia? sporo jej, może jakieś czarodziejskie kąpiele uskutecznię ...


Przycięłam również kępkę lawendy, bo trzeba ją okryć przed mrozami jakimś stroiszem, a bukiecik drobnych, fioletowych kwiatków zawisł również pod dachem ...


Oprócz pracy były i chwile wytchnienia na spacerach łąkowych, z psami, a jakże ... gdzieś nad doliną krążyły kruki, gdzieś dalej myszołowy ... chmury parły przez niebo coraz to i groźniejsze, ale zdążyłam przed deszczem tuż pod chatką ...


Mgiełka wieczorna tuż przed zachodem słońca, a nocą ciemność absolutna, bo żadne światło do nas nie dociera znikąd ... a jak jest pogodna noc, to miliony gwiazd ... czasami widzę przez okienko poddasza, jak sunie bezgłośnie jakiś pewnie samolot ... chociaż samoloty błyskają, a to jest ciągłe światełko ...
Psy, jak zwykle, wyhasane ... znają już wszystkie ścieżynki ... taki spacer do potoku i z powrotem na górę wystarcza i mnie, i im ...


Amik pogonił z wysokiej skarpy prosto w zabagnioną dolinkę, słyszałam jego wysoki głos, aha! pewnie dziki obszczekał w bagnisku ... on jest bardzo szybki, jakby co, na pewno zwieje im ... wrócił po chwili mokry po uszy, zziajany ... Miśka nie, ona zawsze przy mnie, pilnuje ...


Na łąkach "smocze jaja", purchawki w różnych stadiach rozwoju ... nadepnięcie dojrzałej unosi kłęby zarodników ...


Jeszcze rzut oka na dom sąsiadów "poniższych", który ciągle czeka na ich powrót ...


Dostaliśmy od zaprzyjaźnionego pszczelarza stary ul wielkopolski, robiony jeszcze przez jego ojca ... potrzebna mu drobna kosmetyka i znajdzie się na naszej pasiece, ku jej ozdobności ...


A wieczory już dłuższe, i poczytać można ... wydaje się się, że można, bo oczy jakoś tak szybko same zamykają się ... budzę się czasami w środku nocy z okularami na nosie i książką pod głową ... nie ma to jak wysiłek fizyczny i świeże powietrze ...


Wczesnym rankiem, kiedy tylko ledwo rozwidniło się, przy porannej kawie patrzymy, a tam już zasuwa pod górę na łąkach nasza znajoma zielarka ... całkiem sporo jej to idzie, jak na swój ponadosiemdziesięcioletni żywot ... zatrzymała się na górze, dokąd pójdzie? w lewo czy w prawo? ... jeśli w prawo, to dalej ma pod górkę, a jeśli w lewo, to do Rybotycz droga biegnie z górki ... poszła w lewo ...


I ledwie słońce oświetliło Kanasin, zapakowałam przyczepkę drewnem opałowym, do bagażnika płody rolne, psy na tylne siedzenie i już powrót do domu ... bo słońce było tylko z rana wczoraj, potem chmury coraz niżej, coraz niżej, i dziś tylko ciapie za oknem ... a w gąsiorze bul!bul! to cydr gada ...
Jeszcze rzut oka na górki za Wiarem, na sanktuarium kalwaryjskie, potem na Kopystańkę, bo może ktoś pragnie jej widoku ...




A w chatce "nieszczęście", jakiś myszor przegryzł plastikową butelkę z bejcą, która stała ukryta po umywalką ... po białych, surowych deskach popłynęła krwawa struga ... coż można? doraźnie przykryłam dywanikiem, ale serce boli na takie zniszczenie ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, dużo ciepła w ten chłodny czas życzę, pa!



niedziela, 19 października 2014

Trochę pogórzańsko, troszkę domowo ...

Spory czas temu pokazywałam stary kufer, który został ocalony przed wyrzuceniem na śmietnik.
Troszkę nadgryziony zębem czasu, jakieś gryzonie zrobiły sobie w nim magazyn orzechów, ale detale nadal zachwycają ... nadszedł wreszcie jego czas ...
Więc wystawiłam go na trawę i na poczatek solidnie wyszorowałam wodą z mydłem ...



Teraz stoi pod dachem, schnie i wietrzy się ... potem zapastuję go jakąś pastą, wykleję wnętrze nowym płótnem, a dziurkę w dnie postaram się uzupełnić matą bambusową, bo on cały z jakichś patyczków klejony, potem impregnowanym, grubym materiałem obijany ... nie będzie to fachowa naprawa, a raczej przywrócenie do stanu używalności, spocznie sobie pod skosem dachu, bo tam nic się nie zmieści.


Pogórze straciło kolory, ostatnie deszcze i wiatry strąciły liscie, zrobiło się jaśniej i przejrzyściej.
Wycisnęłam sok z zebranych jabłek, matka drożdżowa stoi w ciepłym miejscu i rozmnaża się, będzie cydr.
Jeszcze zbierałam ostatnie pomidory, papryka czerwienieje, i nawet malutki bakłażanik zawiązał się ... sporo za późno ...




Jeszcze ostatnie żurawie leciały na zimowe legowiska, budząc w sercu tęsknotę jakąś, żal ...


... mam wrażenie, że przyroda zastygła w oczekiwaniu ... zdjęcia przymglone, niewyraźne, pełne nostalgii ...


Za to rozkwitam w domu, w kuchni przy piekarniku ... obfitość jabłek zmusza wręcz do zrobienia szarlotki z pachnącym cynamonem, obficie posypanej kruszonką ...


... i drożdżówki z rodzynkami, również z kruszonką ...  ponoć kruszonka na drożdżówce jest najlepsza ...
a ciepła szarlotka z lodami, z wisienką to wspaniałe połączenie ... lekko kwaśne jabłka i słodycz lodów ...


Na sam koniec lądują w piekarniku dwie foremki z chlebkami na zakwasie ... zapachy domowe mieszają się ... może ktos kiedyś powie, że tak pachniało u mamy albo u babci w domu ...


Zaszalałam na wyprzedaży w sh, zabrałam wszystkie włóczki, i czekam teraz na natchnienie ...


... i moherki, i jakaś dziwna włóczka nibysznurek, a gdy się ją rozłoży, to siatka ... co z tego można zrobić?
Zarejestrowałam jeszcze ogrodowe kolory, już mocno przetrzebione zresztą ... dzikie wino wyszło na żywopłot ...


... sumak octowiec strzępolistny zapłonął w ogrodzie jak ognisko ...


... liście zgrabiam tylko ze środka, z trawy, pod drzewami niech sobie leżą ...


Lecą też kasztany jadalne, może w końcu uda mi się upiec kilka i skosztować, jak smakują ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuje za odwiedziny, dobrego tygodnia, pa!



wtorek, 14 października 2014

Kosmos w ogrodzie ... Rumunia III

Ściągnęłam ten tytuł na dzisiejszy post z Aninego bloga, bo taki widok, jak na zdjęciu poniżej aż prosił się o to...


Zobaczyłam je przy okazji poszukiwań w necie ciekawostek o Rumunii, a że to miejsce leży całkiem niedaleko od trasy naszego ostatniego wyjazdu, więc zajrzeliśmy tam i my.
To niecałe 20 kilometrów od Zalau, małe miasteczko Jibou.
Zupełnie niepokaźne, przejechaliśmy je wzdłuż jednej ulicy, ani śladu jakiejś tabliczki, reklamy, zapuścilismy się w drugą ... nic za bardzo nie widać ... zapytałam policjanta, który uprzejmie skierował nas w wąską uliczkę, biegnącą do góry ... wypatrywaliśmy tych kosmicznych kopuł jako znaku szczególnego ... nie widać, nie widać, są ... a więc jesteśmy na miejscu.


To ogród botaniczny im. Vasile Fati, nauczyciela biologii, który swą pasją zachęcił uczniów, jak i innych nauczycieli, do zainteresowania tematem. Udało mu się przekonać władze, że tereny byłej rezydencji rodziny grafów węgierskich Wesselenyi, położone nad rzeką Somes, park wokół zamku, gdzie funkcjonowało liceum, nadaje się do założenia ogrodu ...


Poczatki ogrodu sięgają lat 1959-1968, początki były trudne i burzliwe, przy wylewaniu  fundamentów pod pierwsze szklarnie brali udział uczniowie, pracownicy administracji, nauczyciele ... przeprowadzono badania, jakie rośliny posadzić, a bazowano przede wszystkim na darowiznach z innych ogrodów, z kraju i zagranicy ...


W latach 1978-1972 zbudowano owe kopuły-szklarnie, o kosmicznym kształcie, w których mieszczą się palmiarnie, akwaria, ptaszarnia ... podobne, ale małe szklarenki widywałam potem w przydomowych ogrodach, widać ta technologia przyjęła się, i w regionie chętnie korzystali  z tego rozwiązania.


Obok szklarni budyneczek cały w zieleni, to toalety ... ściany zbudowane z metalowych prętów, wypełnionych ziemią, zabezpieczoną folią z otworami, a w otworach posadzone rośliny ... zupełnie jak słoń w centrum Przeworska ...



Zapuściliśmy się w labirynty kopulastych szklarni, gdzie było mnóstwo tropikalnych roślin, niektóre kwitły, niektóre przycięte, czekały na nowy sezon, mało było storczyków ...







Nie sposób wybrać spośród tylu zdjęć te najładniejsze, bo wszystkie rośliny są ładne, oryginalne, rzadko spotykane ... być tu wiosną, latem, w pełni kwitnienia ...



Te zdjęcia ogromnych dzbaneczników wykorzystałam ze strony www.roslinyowadożerne, właśnie z ogrodów w Jibou, my, niestety nie widzieliśmy ich, dla wielu roślin to już okres spoczynku ...



Imponujące, ogromne akwaria, słodkowodne, słonowodne, zbiorniki z żółwiami ...





Nie mniejsze zainteresowanie wzbudził w nas okazały budynek rezydencji, raczej w opłakanym stanie, ale pomalowane na biało ściany, mimo, że nie remontowane, nie raziły tak bardzo liszajami odpadłego tynku ...




Zajrzeliśmy w każdy dostępny kąt, w niezasłonięte okna, zadziwiała oryginalna stolarka, okucia, klamki ...
w wysokich oknach sali balowej zobaczyliśmy piękny parkiet, bajeczny pieco-kominek z ozdobnymi kaflami i drzwiczkami, że głowa boli  ... poniżej poziom kuchenny, piękne posadzki, piece ...


Ogród położony jest na tarasach, w mury oporowe wkomponowane kamienne ławy, między nimi jednak niezbyt ładne, współczesne betony z naklejonymi kamieniami ... widać szlachetność starego dzieła, kamienne lwy z łapą opartą na kuli wprowadzają na wyższe poziomy ...


W jednym miejscu zgromadzono kamienne postumenty, może na nich stały parkowe rzeźby, zegary słoneczne, poidełka dla ptaków ...
Nie wychodziliśmy przez główną bramę, na tyłach ogrodu znaleźliśmy dziurę w ogrodzeniu i wyszliśmy na   ulicę ... stary bluszcz kwitł jeszcze, a wokół unosiły się roje pszczół, aż brzęczało ...


... po drugiej stronie przyciągała oczy czerwień jakichś oryginalnych, grzebieniastych kwiatów ...


Jak wspomniałam, miasteczko nieduże, ale wszędzie rojno, gwarno, młodzież wysypała się ze szkoły, mnóstwo ludzi ze wsi przyjechało na zakupy, a my odbiliśmy z głównej drogi na rozległe pastwiska, gdzie grube zmarszczki znaczą dawne poletka, wydarte górom przez pokolenia pod uprawę ...


... i drobniejsze, wydeptane kopytkami pasących się tu od wieków niezliczonych stad zwierząt ...


Na wielu przydrożnych krzyżach, a także na ścianach domów zauważyliśmy delikatne wianuszki z kłosów zbóż, może to ich "Zielna"? ...


Zakupiliśmy w sklepie rumuńskie specjały, marynowane papryki nadziewane serem, ostrą i łagodną, z ziołami, i sam ser, który z czasem nabiera ostrości bryndzy, i kiełbaski mici, które upieczemy na ogniu ...


... dla przełamania smaków także słodkości, ciastko z musem czekoladowym, i mni-tarty owocowe ...



... słodziutkie to wszystko jak ulep, ale można sobie raz pofolgować.
Aha, i jeszcze dwa sznury cebuli, na którą polowałam od dawna ... różowa, łagodna, odmiany słodkiej sałatkowej ...


A w drodze powrotnej uwzięli się na nas kontrolujący, najpierw węgierska straż graniczna, dogadaj się tu człowieku z nimi ... potem słowacka policja straszyła nas 300-eurową "pokutą", bo mieliśmy włączone światło przeciwmgielne, a deszcze i mgły były po drodze ... uff! przejechaliśmy jakoś ...
Po takim wypadzie przydałoby się zawsze ze dwa dni wolnego, na odpoczynek.


Na każdym rumuńskim wyjeździe cieniem kładzie się widok bezpańskich psów, o najsmutniejszych oczach na świecie, przepełnionych rezygnacją ... więcej ich na południu kraju, niż północy, czekają cierpliwie na jakiś kąsek, jedne przymilające się, jedne wyczekujące z boku, inne wręcz agresywne ... najwięcej ich na obrzeżach dużych miast, przy parkingach, wszędzie, gdzie tylko można spotkać ludzi ... wędrują z turystami po górach, są przy pracach drogowych, leśnych, budowach, przy barach, hotelach, marketach, monastyrach ... wszędzie ... zabiedzone, chude, chore ... szczenne suki ... co mogę? tylko rzucić im kromkę, co pozwoli przetrwać do następnej ... bo kiedyś próbowałam z suchą karmą ... nie znają ...
Kończę tym niewesołym akcentem rumuńskie opowieści, a z wiosną znowu gdzieś się wybierzemy ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękując jednocześnie za odwiedziny, dobrego tygodnia, pa!


Na chatkowym tarasie czeka już ułożone suche drzewo, oczekujemy chłodów ... właśnie od zachodu niebo pociemniało i lunęło jak z cebra ... co niektórzy ciesza się, będą grzyby ...