niedziela, 15 lipca 2012

Wiatr znad połonin ...

... szkoda, że nie można przesłać zapachów bieszczadzkich łąk po deszczowej nocy, pachną prawie tak samo jak nasze pogórzańskie.
Lało całą noc, co obudziłam się, to deszcz bębnił o blaszany dach chatki na potęgę, a my umyśliliśmy sobie bieszczadzką wyprawę ... nad ranem ucichło, tylko mgły rozłożyły się nad naszą krainą, i nie wiadomo, rozleje się znowu czy też pójdą w górę i może słońce zaświeci?
Po porannej kawie jakby pojaśniało, nawet pokazały się kontury łąki za potokiem i już było coraz lepiej ... spakowaliśmy się w try miga i hajda! szybko w dolinę ...


Tam jeszcze kłębiły się mgły, droga schła, a niebo niebieszczyło się coraz bardziej. Znacie na pewno to uczucie, kiedy to tak zupełnie bez powodu rozpiera człowieka radość, i chce się góry przenosić, i śpiewać ... tak i ja miałam. Świat za oknem "czołgu" taki wymyty, świeżutki, pachnący, skoszone wczoraj trawy pachniały odurzająco, wody w potokach górskich zbystrzały, już zbierały wody z nocnych opadów, trochę błotniste ...
Pojechaliśmy do Równi, zupełnie bliziutko Ustrzyk Dolnych ... do cerkwi p.w. Pokrow Przeświętej Bogarodzicy ...


... chciałam ją zobaczyć  bliska, a dlaczego? bo zawsze zaglądam na kamerkę internetową, tutaj umieszczoną, i sprawdzam, czy już zeszły śniegi wiosną, czy aktualnie pada deszcz, albo czy w Bieszczadach już jesień ... przy okazji zjedliśmy przygotowane kanapki, jakoś tak głodno się zrobiło ...
Potem pojechaliśmy, jak zwykle, nie prostą drogą do celu, odbiliśmy na Polanę, a potem na Skorodne ... nie naprawili tej drogi, kawałki wklejek asfaltowych, reszta to dziury ... wyjechaliśmy ponownie na obwodnicę bieszczadzką tuż przed Lutowiskami, a stąd widok na całe wysokie Bieszczady ...


Wjechaliśmy w drogę między połoninami, jeszcze nie do celu ... kierunek Zatwarnica, bo tam jest potok Hylaty, a na nim wodospad Szypot ...


Woda spada z progów, które kiedyś były o wiele wyższe, ale zostały zniszczone przez wydobycie kamienia na budowę bieszczadzkiej obwodnicy. W tych drogach to nawet można znaleźć kamienne nagrobki z pobliskich cmentarzy, pozostałości po wysiedlonych i spalonych wsiach, a właściwie tłuczeń, na który je przerabiano ... wojsko budowało drogi na początku lat sześćdziesiątych ...


A powyżej Szypotu zupełnie spokojnie, słońce prześwietla liście buków, jest tajemniczo ...
Jeszcze mały przystanek w Chmielu nad Sanem, tu bardzo malownicze kaskady Sanu ...


... tzw. Chmielowe Kaskady, z tej strony bardzo wysokie urwisko. Z góry przyuważyłam na skale chyba arcydzięgiel litwor, ale nie sprawdziłam zapachu rośliny, bo niebezpiecznie, stromo ...
Teraz droga wiedzie prosto do celu, pójdziemy z Nasicznego na Holicę, to stara nazwa Kamienia Dwernik, chociaż zauważyłam na nowych mapach, że wraca się do starych, rodzimych nazw, a te sztucznie utworzone, pisane są w nawiasie. Byliśmy tu wielokrotnie, bo to szczyt poza parkiem bieszczadzkim, i strażnicy nie będą przyczepiać się do naszej Miśki. Mozolne wspinanie się poszło nawet sprawnie, tylko musiałam Miśkę trzymać na sznurku, bo to bardzo przyjazne stworzenie, idzie do góry z każdym, a zwłaszcza z dziećmi ...


Na górze wicher zrywający z głowy czapki, chustki, nic, tylko rozłożyć ręce i lecieć ... myślałam, że będzie ostrzejsza pogoda i lepsza widoczność, ale już zaczynały wyłazić chmury ...


Nagrzane skały przyjemnie grzeją w plecy, i wiatr nawet tak bardzo nie dokucza ...
Mijali nas różni ludzie, niektórzy bali się zjeść borówkę z krzaka, albo maliny, bo tak straszą teraz różnymi zarazkami, chorobami, kleszczami ... ludzie z wielkiego miasta boją się natury, nie znają jej.


Rozczulają mnie te roślinki, przyczepione ze wszystkich sił do skały, odrobina ziemi, nawianej przez wiatr i już rosną, smagane wichrem, mrozem ... trwają, a jak pachną macierzanki, takie wygrzane na skale, sam aromat.


Widać stąd wszystko, i obie połoniny, i Rawki, i gniazdo Tarnicy, i co najważniejsze: o wiele mniej turystów, niż na tych uczęszczanych szlakach. Potem jeszcze smakowanie pstrąga w Przysłupiu, jak zawsze, kiedy jesteśmy w tych regionach, moim zdaniem najlepszy w całych Bieszczadach, ale co ja mogę mówić, jak tylko tutaj miałam okazję go smakować?
Wracaliśmy gładziutką drogą z Dołżycy na Buk, potem wzdłuż zalewu solińskiego ...


Z co wyższych punktów drogi prześwitywały niebieskie wody, niepokojąco niskie; puste zatoczki, tylko pomosty sterczały jak pojedyncze zęby z brzegu, trzeba sporo wody, aby uzupełnić ten brak.
Zajechaliśmy nad zaporę, a tam tłumy ...


W "kramnicach", rozłożonych po obu stronach deptaku, mnóstwo pseudopamiątek z Bieszczadów, wszędzie prawie jednakowe, niektóre rubaszne, trochę rękodzieła, oscypki, dziewczyny sprzedają zmęczone róże z koszyków, jacyś młodzi ludzie rozdają święte obrazki i denerwują się, gdy ktoś ich nie chce ... urlopowa moda, śmiałość, starsza pani w króciutkiej tunice jak grecka muza, i nic więcej; inna, myląca z tyłu, jak nastolatka, gorzej z przodu ...
Za to wody zalewu nie zawiodły ...


... zielone, ciemniejsze, tam, gdzie głębia ... wiatr niósł drobniutką falę, chlapało, mlaskało o przybrzeżne kamienie, a pod słońce jak rybia łuska ...



Zeszliśmy z Miśką na piaszczystą plażę, może pomoczy sobie nogi, chlipnie trochę wody?
Nagle słyszymy z góry:
- Hej! dacie mi go pogłaskać?
Mała, może czteroletnia kobietka, w stroju kąpielowym i kapelutku, opalona jak czekoladka ...
- A przyjdziecie tu do mnie?
- Tak, przyjdziemy ...
- A mogę go potrzymać? gdzie idziecie? w tę stronę?
- Nie, my już wracamy! ... a to jest Miśka ...
- O! jaki ma fajny ogonek ... nie ma ogonka ...
To mówię, że pewnie zgubiła ... a ona tak zupełnie poważnie:
- No! widziałam wczoraj ten ogonek tutaj ...
Jej rodzic stał obok i zaśmiewał się, my też, młodzi ludzie na ławkach obok również ... a Miśka była wniebowzięta, wygłaskana za wszystkie czasy przez te małe łapki, ona bardzo lubi dzieci ...


Znad gór nadciągały burzowe chmury, zresztą słychać było tu i ówdzie, że pewnie będzie padać, ale my już tego nie wiedzieliśmy. Ruszyliśmy do domu, przecinając w poprzek Góry Sanocko-Turczańskie. Czy wiecie, z jaką przyjemnością wraca się do siebie? W chatce czekał na nas spokój, grające świerszcze ... jeszcze sowa pohukiwała w starym sadzie ... byliśmy zmęczeni.


A ja znowu odniosłam rany w boju ... chciałam poprawić patyk przy pomidorze, bo przewrócił się ... usiłowałam wcisnąć go głęboko w ziemię ... złamał się, i zatrzymał na mojej brodzie ... i zjechał potem ...
tak, że mam szramę na brodzie, nie powiem, interesująco mi się zrobiło na twarzy ...
Mąż tylko załamał ręce nade mną: Kobieto, ciebie nie można samej zostawić, najpierw noga spuchnięta, teraz gęba przejechana, a co będzie dalej?
Ano nie wiem, co będzie! mam obmurować kamieniami studnię, może nie wpadnę do niej.
Sezon ogórkowy trwa, już zerwałam pierwszego pomidora, szparagówkę, bób ... nawet był już bigos z własnej kapusty ...Miśka odwiedza regularnie sąsiedzkie kózki, dziewczynek nie ma, bo wyjechały z mamą do sanatorium ... lato w pełni.
Takie niebo dziś było u nas ...


To już w drodze do domu.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, za ciepłe słowa, odpoczywajcie zdrowo, pa!







21 komentarzy:

weszynoska pisze...

Mario, Ty to wiesz kiedy posta napisać....odpoczęłam, dziękuję i pędzę do następnej roboty..wędrować...ach jakże bym chciała

Leptir pisze...

Maryniu jakos cudowniej mi sie zrobiło na duszy czytając tego posta.... przyroda na wyciągnięcie ręki, piekne zdjęcia....
i Ty sama...ciepła i wrazliwa....

Nasza Polana pisze...

do pozazdroszczenia ta Wasza wyprawa, tym bardziej że całkiem nie tak dawno drogę z Polany, przez Skorodne i aż do Lutowisk przebyliśmy, na własne skórze doświadczając tego, że dziura na dziurze tam funkcjonuje ale w sumie to takie urok tych terenów. :-) Piękna wycieczka. Do tej cerkiewki musimy też kiedyś zawitać bo mam wrażenie, że bardzo blisko niej byliśmy...
Solina i Tama - no comment. Jarmark i Kiczyk. :-)
pozdrowienia

jolanda pisze...

Oj Maryś, obudziłaś wspomnienia. W Zatwarnicy byliśmy po ślubie pierworodnego, lat temu chyba dwanaście. Droga do Zatwarnicy asfaltowa, ale ostrzeżenia "nie remontowana" i dalej koniec świata. Mam gdzieś zdjęcia, muszę wygrzebać.
Cudne te Twoje opowieści i widokówkowe zdjęcia.
Uściski

Mażena pisze...

Pozazdrościć kondycji, zapachów, widoków. Odżyły wspomnienia, choć teraz chyba więcej osób na szlakach.
Pozdrawiam.

Joanna pisze...

zazdroszczę Ci widzianych widoków ... nigdy nie byłam w Bieszczadach ...

Tupaja pisze...

Ech, jak pięknie!Bieszczady odwiedziłam tylko raz i bazę miałam w Zatwarnicy. Z rozrzewnieniem wspominam ten pobyt, pogoda była przednia, sierpień...rozbuchana zieleń. Po prostu cudownie!
A Twoje wędrówki- zazdroszczę! Przebieram nogami, kiedy już będę mogła małe swoje ze sobą zabrać choćby w nasze górki...
Piękne zdjęcia, piękne klimaty!
pozdrawiam!

jola pisze...

Dziekuję za tą wyprawę, cudne zdjęcia i Twoje opisy. Oj uważaj Marysiu na siebie, jak widać niewinne zajęcia, mogą skończyć się nieciekawie - dobrze, że tylko tak. Szrama na brodzie się wygoi, a nawet jeśli nie, nada Twojej twarzy charakteru. Pozdrawiam ciepło z deszczowych dziś Jaworzyn.

Go i Rado Barłowscy pisze...

Dzięki za ten Twój wpis z Bieszczadu. Poczuliśmy się, jakbyśmy dostali niespodziewanie kartkę od ukochanego, a bardzo dawno nie widzianego Przyjaciela. Wzruszające!

Pod Góry!

ankaskakanka pisze...

Mi atmosfera na Zaporze przypominała deptak nad morzem. Za dużo ludzi, muzyka, taka wieczna dyskoteka. Raczej szukamy bardziej ustronnych miejsc. Przyznam Mario,że dzikiej przyrody też się trochę boję, przytomność i znajomość szklaków przez mojego męża, wydostała nas z ciemnych i krętych ścieżek Łopiennika. Ale jagody, maliny i jeżyny zrywam zawsze. Najlepsze jagody jadłam przy Błędnych Skałach. To tak jest. My tu za mało obcujemy z dziką przyrodą, wszak gdzie nie spojrzysz, w mieście wszędzie są ludziska. Pozdrawiam

mania pisze...

Fajna wycieczka, Bieszczady są piękne o każdej porze roku.
Chyba wszystkie sznaucery uwielbiają dzieci, Flo robi mi obciach na spacerach, bo ciągnie mnie za każdym dziecięcym wózkiem! Był na strzyżeniu w zeszłym tygodniu, chyba sie do tego już przyzwyczaja, bo nawet się nie trząsł i nie trzeba go było przypinać do smyczy.
Dobrego tygodnia, nie wpadnij do studni! :)

Klarka Mrozek pisze...

no i od razu wspomnienia, Lutowiska, Zatwarnica, Suche Rzeki - dzięki!

Szczypta Kasi pisze...

Świetna wpis! J jadę w sierpniu nad Solinę! Muszę wybrać się na te pyszne pstrągi :)

Izydor z Sewilli pisze...

Ach, jak piękna wyprawa. Dziękuję za opowieść i zdjęcia. Powtarzam się, ale to dzięki Tobie ruszam się stąd na wyprawy. I za to jestem bardzo wdzięczna. Pozdrawiam ciepło

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Węszynosko, posiedź jeszcze troszeczkę, poodpoczywaj; i powędruj troszkę, i pokaż nam, tak tam ładnie u Ciebie; serdeczności.

Leptir, dziękuję Ci, za te słowa; pozdrawiam Was serdecznie.

Nasza Polano, a czy wiesz, że myślałam o Was, kiedy zjeżdżaliśmy do Polany, o Seredniem; że byliście tu niedawno, że tu jest dzicz, lasy nieprzebyte, wielkie; niedźwiedzie; chcielibyście tu?
wpadamy nad Solinę raz na kilka lat, jest coraz gorzej, jedno wielkie, wesołe miasteczko, to nie nasze klimaty; z ulgą wróciliśmy do naszej chatki; dobrych wyborów życzę, serdeczne myśli ślę, pa.

Jolando, zbrakło dutków na remont drogi, umocnili tylko skarpę nad Sanem, żeby nie zabrał drogi, a reszta kiedyś; lubię takie końce świata, do Hulskiego jeszcze pójdziemy; chętnie zobaczyłabym te archiwalne zdjęcia z Zatwarnicy; serdeczności posyłam.

Mażeno, kondycja kiepskawa, zadyszka męczy, nie powiem, ale idziemy; wydaje mi się, że jest mniej turystów w Bieszczadach Wysokich, więcej nad Soliną; ach! jak pachną macierzanki; pozdrawiam cieplutko.

Joanno, jedź w Bieszczady, ale jesienią, bo teraz możesz być zadeptana na szlaku; serdeczności ślę.

Tupajo, a my odkrywamy Dolny Śląsk, tamtejsze góry, inne od naszych; czuję, że nosidełko dla młodej w pogotowiu, kiedy wyruszasz? i dokąd? pozdrawiam cieplutko.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jolu, wygładzam się powoli, ale czerwony ślad zostaje, mąż siedzi i chichocze się w kułak: oj! Maryśko! jak ty to zrobiłaś! Jolu, a Twoje deszcze już przyszły do nas, zamoczyły mi pranie, bardzo obfite, prawie jak świętojańskie; serdeczności posyłam na Jaworzyny.

Go i Rado, kapkę się też wzruszyłam; dzięki za te słowa; Pod Góry też! serdeczności.

AnkoSkakanko, zmęczyliśmy się wśród tych tłumów, odetchnęliśmy w chatce; gdybyś zamieszkała na wsi, oswoiłabyś te wszystkie lęki; a jagody i maliny na wygrzanej słońcem polanie - najpyszniejsze; pozdrawiam.

Maniu, święta prawda! Maks-pudel nie lubił dzieci, Bigos pewnie po nim przejął niechęć, a Miśka jest pierwszym psem, który kocha dzieci; o! to pokażesz Florka w nowej szacie, moja Miśka pozwala sobie robić wszystko, przy czesaniu kładzie się, przy strzyżeniu spokojna, bardzo ją lubię; pada deszcz, ale jadę jutro na Pogórze, tylko wymienię książki w bibliotece, napalę w piecu, trochę spacerów i czytanie; pozdrawiam serdecznie, Maniu.

Klarko, i Ty też? wiele osób spędzało czas w Zatwarnicy, znaczy pod połoninami; szkoda, że wszędzie mnożą się zakazy wjazdu na leśne drogi; pozdrawiam serdecznie.

Kasiu, z Soliny do Przysłupia niedaleko, a może solińskie pstrągi jeszcze lepsze? jednak dla mnie te pierwsze - rewelacja! pozdrawiam.

Owieczko, i mój "powyższy" sąsiad zaczyna od kózek, i już nie może ich zostawić, czasami zalecę tam i podrzucę im coś, jak go długo nie ma, i coraz bardziej mi się podobają; i nie dziwię, się, że nie możesz się nigdzie ruszyć, to żywe stworzenia; wędruj z nami, Owieczko, i nam milej; serdeczności posyłam.

Inkwizycja pisze...

Oj, Marysiu, jesteś wyjątkowym obserwatorem, w stosunku do ludzi i przyrody, ale i też tego, co głębiej ukryte...
To wspaniałe wyprawy dla kogoś, kto tak daleko od tamtych stron, jak ja ;-) dziękuję i ściskam!

wkraj pisze...

Lubie takie wyprawy jak ta opisana przez Ciebie. Ciepło zrobiło się na sercu na widok cerkwi w Równi. To tam zaczynaliśmy z moją dziewczyną, obecnie żoną dwutygodniowy wypad w Bieszczady. Ale kiedy to było, jeszcze w latach 80 -tych. Częściowo Twój opis pokrywa się fragmentami z naszą wędrówką. Pamiętam że do bazy studenckiej w Tworylne trzeba było przechodzić San wpław. Raz po burzy nie było to takie proste, bo woda była prawie po pas. Ech ... Bieszczady, przepiękne góry i mnóstwo miłych wspomnień.
Pozdrawiam serdecznie.

Grey Wolf pisze...

mm..fajne widoki i kamienie, przynajmniej gliny nie ma ;)..na Tamie zawsze najwięcej "turystów' ").. a na okolicznych wzgórzach nikogo :)

Tenia pisze...

Witaj Mario.
Coś takiego jest w Twoim opisie ,że robi nam się wszystkim ciepło na duszy.Zdjęcia piękne. Zachwyciła mnie podnosząca się mgła z pierwszego zdjęcia.Czytając i oglądając Twój post czułam się jakbym tam była razem z wami.Otrzeźwiła mnie Twoja rozdrapana broda.Mam nadzieję,że szybko zagoi się rana.
Pozdrawiam serdecznie:))

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Inkwizycjo, tak szczerze to nie lubię tłumów, rzadko zajeżdżamy nad Solinę, byłaś tu kiedyś? pozdrawiam cieplutko.

Wkraju, no, no! w latach osiemdziesiątych, to coś tak jak my, i my mamy wspomnienia; pozdrawiam Was serdecznie.

Grey, dokładnie, w nocy lało, a szlak w miarę suchy; a jacy to "turyści", niedzielni, a zresztą nie każdy lubi, tak jak my - pozdrawiam.

Teniu, taką mgłę można często spotkać w dolinie Wiaru, ale widać ją tylko z góry, bo z dołu wygląda jak niska chmura; broda zagoiła się, tylko czerwona blizna została; serdeczności.