Przez ten pochmurny czas nawet nie zauważyłam, że była pełnia, a kiedy wreszcie noce rozjaśniły się, zobaczyłam o świcie księżyc już z uszczerbkiem na tarczy. Niemniej jednak wstające gdzieś za górą słońce oświetlało jaśniutko jego tarczę.
Wieczorne, czyste niebo długo świeciło zorzą, ani jednej chmurki na niebie, wiadomo, że w nocy ściśnie mróz.
I ścisnął, aż woda w rurce nam zamarzła na wschodniej ścianie, ale nie tak całkiem do końca, tylko doprowadzenie do muszli. Rurka pomiędzy ścianą a płytą gipsową prysznica nieocieplona, błąd, ale po dłuższej chwili ogrzewania farelką lodowy korek puścił. Chyba czeka nas na wiosnę ocieplenie całej ściany kuchenno-łazienkowej.
Na łące widać ślady po ciągniku. I tamtędy również wywożą kloce sosnowe z niedostępnych miejsc, układają przy drodze, oprócz tego na skład tuż koło nas. Jednego ranka, znów przy porannej kawie, mąż coś przyuważył ... chyba dwa lisy idą z dołu - mówi. Możliwe, że idą w parze, może to właśnie ich gody, bo gdzieś tak w zimie łączą się w pary. Wzięłam do rąk lornetkę - nooo, zobacz jakie dorodne te lisy - zaśmiałam się.
Tuż przed nimi zjechał ciągnik do pracy, jeszcze pewnie nie zdążył zatrzymać się, gdy podeszły do góry z potoku. Zatrzymały się na śladzie kół, powęszyły i stanęły z pyskami zwróconymi w kierunku ludzi, posłuchały głosów i ruszyły biegiem w lewo, żeby jak najdalej od nich. Patrzyłam cały czas, schowały się w zagłębieniu terenu, znowu odbiły w prawo do zagajnika i poszły, może do Rybotycz, może do Kopysna. Za chwilę szedł tamtędy człowiek, pewnie pomocnik, bo w roboczym ubraniu. Zatrzymał się, prześledził tropy doskonale widoczne na świeżym śniegu, mocno zdziwiony chyba. I tak przecięły się w ciągu kilku minut ścieżki wilków i ludzi, nie przeszkadzając sobie zupełnie.
Zima trwa w najlepsze, ciężkie poduchy spadają z gałęzi, sypiąc śnieżnym puchem, a te pewnie prostują się z ulgą, pozbywszy się ciężaru. Zaglądnęliśmy pod Lawortę na wyciąg narciarski, mimo że trwają ferie, ludzi na stoku jakoś nie bardzo dużo. Popatrzeć przyjemnie, ale żeby zebrać się i poszusować już gorzej, straciliśmy zapał, a raczej bardziej ja. Tyle obaw, żeby nie połamać się:-)
W Wańkowej podobnie, może tylko trafiliśmy na taką porę, a po południu jest więcej ludzi. Pięknie się jedzie dolinami wśród rusztowych pasm Gór Sanocko-Turczańskich, jak w bajce. Drogi białe, drzewa białe, niebo niebieskie, wioseczki zasypane śniegiem ...
Znowu zjechaliśmy pasmem Chwaniowa, kierując się na Grąziową. A tutaj mała niespodzianka, kawałek za wsią droga jeszcze odśnieżona, a potem już tylko koleiny w śniegu prowadzą, "Zielepuszka" daje radę, ale te uślizgi przyprawiały mnie o wzrost ciśnienia, dobrze, że rano tableteczkę zażyłam:-)
Żeby się tylko nie zawiesić, byle do przodu, a tu już po prawej strome koryto Wiaru się zbliża, podmyta droga, żeby z kolein nie wypaść ... emocje były, dodatkowo strachliwa jestem bardzo. Dolina Jamninki za to odśnieżona, byle nie trafić na ciężarówki ładujące drewno, bo inaczej trzeba zawrócić, co nie raz nam się zdarzyło.
Stare sady na tle białych, nieskazitelnych połaci wyglądają niesamowicie, teraz widać dokładnie powykręcane gałęzie, niektóre jak sękate ręce wzniesione do góry. Z kolei w sobotę pojechaliśmy na Chomińskie, to jakby przysiółek pobliskiej Birczy, z wieżą widokową i wiatą, a przede wszystkim z widokami.
Mieliśmy ochotę dotrzeć tu szlakiem, łąkami, ale wszystko zasypane, tylko mała ścieżka wydeptana ludzkimi stopami ... znaczy turyści tędy szli:-) zakopiemy się jak nic, więc pojechaliśmy z drugiej strony, od Birczy. Wiało bardzo, nawet nosa nie chciało się wyściubić z ciepłego auta. Ale dręczyła mnie jeszcze jedna droga, jak na razie odsypana ze śniegu pod pomnik bitwy pod Birczą ...
... a potem kierująca do lasu i wyjazd z drugiej strony na przysiółek Bartkowskie i zjazd do Korzeńca. Odśnieżona droga się skończyła, ale przejechał ciągnik, ślady są, może uda się i nam.
Musimy tu przyjechać wiosną, krótki to odcinek lasu, ale u wyjazdu bardzo widokowy. Cóż z tego, kiedy buduje się nowe, co stwierdziliśmy z przykrym zaskoczeniem ... w takim krajobrazie :-( ...
W sobotę były zakupy spożywcze w Birczy, a powrót przez Hutę Łodzińską, koło cerkwiska.
Południowe skarpy już przytopione, jakaś zieleń pojawia się, może to już po zimie:-)
Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!
24 komentarze:
Teraz bez autka całkiem uziemiona jestem bo jeszcze nie obeznałam komunikacji międzymiastowej z plecakiem. Ale na wszystko przyjdzie czas i wtedy zwiedzę te wszystkie wasze zaczarowane w czasie miejsca. Narazie tylko czytam, oglądam i notuję.
Też nieraz farelką ogrzewałam podmarznięte rury na przełomie jesieni i zimy a potem zimy i wiosny bo na zimę zakręcałam wodę z wielkimi ceregielami zresztą. A jak piszesz o łazience to zawsze widzę te płytki z bratkami. Czy jeszcze są? Śniegu macie w bród to i zima cudna, troszkę na zachód i już ni to ni owo.
Ile śniegu... I piękne błękitne niebo ze świecącym słońcem, cudne widoki. Tylko te nowe, postawione szeregówki, współczesne, betonowe, moim zdaniem w ogóle nie pasujące do tamtejszych klimatów. Ale zdjęcia bajkowe i zachwycające. Jak czytam Marysiu Twój opis, to uśmiecham się sama do siebie, bo też jestem takim drogowym tchórzem. Zamarznięty śnieg, lód i koleiny to coś, co powoduje, że kierownica drży w moich rękach, a serce wali jak oszalałe :) Na szczęście u mnie śniegu już nie ma, a w ogrodzie znajduję pierwsze oznaki wiosny. Pozdrawiam Cię cieplutko.
Też widziałem te budowlane koszmarki na jesieni :-( Przykre - ciekaw jestem jak np. ze ściekami
Zima jak z bajki, ale zamarzniętych rur i wilków na drodze nie chciałabym w swoim pobliżu. Czasami podziwiamy widoki zimowe, nie zdając sobie sprawy z trudów życia mieszkańców.
jotka
Piękną masz okolicę, tylko jeździć i podziwiać. Wszystko mi się tam podoba, z wyjątkiem tego"nowego". No i z wilkami w sąsiedztwie trochę straszno.
Krystynko, plecak daje wolność, do auta zawsze trzeba wrócić, ale z kolei trzeba trzymać dyscyplinę czasową, bo busik odjedzie bez nas:-) bratki są, nie chcemy ich niszczyć, żeby dostać się do rurki, więc ocieplimy ścianę od zewnątrz, a tam tyle drewna opałowego poskładane, trzeba przerzucić; zima zaczyna się od Pruchnika; pozdrawiam.
Iwona, domki dla turystów, z gotowych elementów, szybka technologia, może tańsza, ale brzydka:-) wolę nie nie jechać, jak mam ryzykować, ale mąż niestrachliwy, zwiezie wszędzie; pozdrawiam.
Staszek, kręcąc się po okolicy, widuję je wszędzie, a można i ładniej, jak np. w Rybotyczach na skarpie, ładne drewniane domki; nie sądzę, żeby tam w pola doprowadzona była kanalizacja, może szambo, albo przydomowa oczyszczalnia, inaczej nie dostaliby pozwolenia; ale wiesz, jak to w praktyce wygląda; najdroższy w okolicy hotel też ponoć wypuszcza ścieki do potoku, usłyszałam oglądając filmik na yt; pozdrawiam.
Jotka, wilki niegroźne, uciekają od ludzi, a do zamarzających rurek z wodą już nawykliśmy, mróz nie trwa wiecznie:-) najtrudniej, jak zasypuje i nie można wyjechać pod górę, trzeba czekać na pług; pozdrawiam.
Arteńko, jeździmy i szukamy dróg bez zakazu, gdzie można jeszcze wjechać, ale coraz ich mniej, lasy państwowe dbają o swoje tajemnice; "nowe" brzydkie, ale powstają szybkie domki dla turystów, region rozwija się, po trosze zaśmiecając krajobraz:-) a gdzie jego ochrona; pozdrawiam.
PIękne i mało znane okolice opisujesz, Marysiu. A jak czytam o Twoich strachach, czy uda sie Wam przejechać, czy nie, to jakbym o naszych lękach czytała, bo i tu drogi nie wszystkie odśniezone a nawet jeśli, to ciezko nimi jeździć. Jednak idzie ocieplenie. Coraz więcej wody i błota a coraz mniej sniegu. Ciekawa jestem, czy powyższe zdjęcia są ostatnimi zimowymi tej zimy?Zobaczymy. Tak czy siak zdrowie zawsze najwazniesze, więc pozdrawiam Cię serdecznie i dobrego tygodnia życzę, gdziekolwiek teraz jesteś!:-)
Zima wręcz pocztówkowa, u nas może kilka dni było tak ładnych. Na urlop i do oglądania wręcz wspaniała ale codzienność już nie tak różowa. Z turystami różnie bywa, muszą gdzieś mieszkać a region zarabiać ale zbyt mało zwraca się uwagi na to by nie zaśmiecać krajobrazu. Pozdrawiam serdecznie :)
W pięknych okolicach mieszkacie!
Ola, a to tylko za Sanem:-) dziś słońce, na plusie, czuje się wiosnę w powietrzu, może już nie będzie szklanki na drogach. Oby to były ostatnie zimowe zdjęcia w takim wydaniu, na pewno coś tam jeszcze poprószy, ale idzie ku dobremu; trzeba by mi do cięcia gałęzi wyjść, a tu boję się jeszcze zaziębienia:-) pozdrawiam.
Wkraju, widoki zmieniają się z dnia na dzień, idzie wiosna, słońce od razu zmienia kategorię myślenia:-) tak, muszą turyści gdzieś mieszkać, takie domki i na Roztoczu widuję, a we wsi letniskowej kilkadziesiąt arów ziemi w gęstej zabudowie tych czarnych "trumniaków", jak to nazywam, i są chętni do kupowania; pozdrawiam.
Ula, to prawda, ale jak wszędzie, zmienia się i krajobraz za przyczyną człowieka; trochę jest ochrony, bo i natura 2000, i park krajobrazowy; pozdrawiam.
Witam serdecznie ♡
Zima i krajobraz zimowy ma swoje zalety, jak również wady. Na zdjęciach pora roku jak z bajki. Choć mieszkam na wsi, gdzie jest sporo terenów nie widziałam nigdy wilka ani dzika. Czasem zdarza się lis, czasem sarna.
Pozdrawiam cieplutko ♡
Piękne widoki, zima, natura,wilki, las... I tyle śniegu... Pięknie... Jest ciężko, wiem rozumiem wspieram... Wy umiecie żyć tak, normalnie, nie jeden by mógł się od was nauczyć... Ale tego nowego co tam powstaje nie zazdoroszcze... Ząb w ząb nie rozumiem...ach.pozdrawiam.trzymajcie się ciepło i oby do wiosny.
Cudna zima, piękne zdjęcia a te wilki przy powiększeniu fotek wyglądają jak figurki czarne...zazdroszczę Ci takich wrażeń, świetnie, że macie swoją zielepuszkę.
ja jeszcze życzę sobie takiej zimy jak na Twoich zdjęciach, przyjeżdża Sofi i jej siostra, z rodzicami, chcą doświadczyć sportów zimowych, oby się utrzymała ta biel.
pozdrawiam serdecznie
Klaudia, u nas dziko, bardzo mało mieszkańców, no i lasy wokół, mają gdzie wilki żyć; widziałam rysia, żbika i orła przedniego w naturze:-) lisy na porządku dziennym; w powietrzu czuje się wiosnę, zwłaszcza jak zaświeci słońce; pozdrawiam.
Agata, o, tak, śniegu nasypało nam sporo, może wreszcie susza hydrologiczna nie będzie nam zagrażać; szukają ludzie sposobu na życie, u nas nie ma przemysłu, a żyć trzeba, więc nie dziwię się; wiosną pachnie już:-) pozdrawiam.
Grażyna, zima w górach potrzyma jeszcze na pewno, rodzina pocieszy się śniegiem:-) pamiętam, jak pierwszy raz zobaczyliśmy wilki, o rany! jakie przeżycie, a teraz widujemy często, ostatnio 6 sztuk wyszło, przywyknie człowiek do wszystkiego; zielepuszka sprawuje się w terenie elegancko, czekamy na wiosnę, jak zejdą śniegi, znaleźliśmy trochę dróg bez zakazu:-) pozdrawiam.
Może to już ostatnie widoki zimowe w tym roku, piękne.
Pięknie wygląda ten stary sad w śniegu, a wilków zazdroszczę:)
U nas już po zimie, ale jeszcze tydzień temu w roztoczańskich lasach śnieg był.
M.
Ja już chyba za stara jestem na nowoczesną architekturę, albo, co pewniejsze, to jest po prostu brzydkie. I do tego w takiej ilości! Jedna chatka jakoś by się ukryła, drzewa by urosły albo coś, ale cały rząd...Rawka podpatruje mi z kolan , co czytam o tej nieludzkiej porze w niedzielę, i chyba jej się też nie podobają te klocki, bo poszła na swój kocyk :) Pozdrawiam i do zobaczenie już za kilka dni !
Ela, odwilż, deszcze i wiatr wysuszyły śnieg skutecznie, w lesie jeszcze leży i w załomkach terenu; właściwie to nie żal mi zimy, cieszę się na wiosnę bardzo; pozdrawiam.
M. ten sad to pozostałości po wysiedlonych wsiach z terenu państwowego ośrodka dla wybrańców partyjnych, księstwa arłamowskiego; do wilków przyzwyczailiśmy się, pierwsze spotkania dostarczały wrażeń:-) u nas też śniegi zeszły, mokro, i woda w piwnicy; pozdrawiam.
Lidka, wszędzie widać te koszmarki, ani to ładne, psuje tylko krajobraz, ale cóż, pewnie szybka i tańsza technologia, urząd ochrony krajobrazu pozwala, wiec buduje się. Rawka woli pola i łąki do hasania, bez przeszkód:-) no właśnie, spania nie masz, czy Rawka się dopomina spaceru? pozdrawiam i do zobaczenia.
Jestem zaskoczony zimowymi obrazami. Pisałaś u mnie o zimie, ale dopiero po obejrzeniu zdjęć uświadomiłem sobie różnicę pór roku, bo przecież na Dolnym Śląsku zaczyna się przedwiośnie. Ciepło, ni śladu śniegu, chyba że w wysokich górach, a u Was przejechać trudno. Niesamowite.
W tamtym ładnym miejscu widokowym stawiane są te paskudne czarne domy? Naprawdę? To już nie mogli zaprojektować czegoś ładniejszego?
Ja też nie mam zapału do nart. Mario, jak tym jeździć skoro nie ma hamulców?
Krzysztof, zima u nas dopisała, nasypało śniegu mnóstwo, ale zeszłotygodniowa odwilż, deszcz i wiatr skutecznie wytapiają białą pokrywę; w lesie jeszcze biało, na łąkach, gdzie przewiało, już śniegu nie ma; tak, w tamtym miejscu, i nie tylko w tamtym, w urokliwych i dzikich do tej pory zakątkach powstaje wiele takich kolonii; to pewnie gotowce projektowe, a i technologia budowy szybka, a skoro planiści i od ochrony pozwalają, to ludzie korzystają; byłam świadkiem kiedyś, jak dowcipni koledzy postawili jednego po raz pierwszy na nartach i zepchnęli w dół, jedź! usłyszałam tylko rozpaczliwy krzyk: jak tu się hamuje!!! okraszony oczywiście dosadnym słowem; pozdrawiam.
Dziękuję za piękną wycieczkę po zimowym jeszcze, śnieżno-bajkowym pogórzu. Pozdrawiam serdecznie. Ewa
Witaj Mario. Jak dobrze , ze zajrzałam tu do Ciebie. Przypomniałaś mi jak może wyglądać prawdziwa zima. Cały świat otulony puszystym śniegiem błyszczy w słońcu. Pięknie:)) Pozdrawiam serdecznie:))
Ewa, teraz już śnieg u nas śladowy, nawet w lesie wytopił się😊 ale było przepięknie. Za to spod śniegu wyszły już łany przebisniegów, wiosna za płotem, co mnie bardzo cieszy. Pozdrawiam, Maria z PP.
Tenia, witaj, zima chyba już w zupełnym odwrocie, pozostała tylko na zdjęciach. Widziałam dziś przebisniegi, skąd one wiedzą, że to już czas, kiedy śnieg dopiero zszedl😄pozdrawiam. Maria z PP.
Prześlij komentarz