W pewien mroźny acz słoneczny dzień, w środku tygodnia wybraliśmy się na wycieczkę. Droga wiodła przez Duklę, potem do przejścia granicznego w Ożennej, a z drugiej strony granicy ze Słowacją przez Niżną Polankę. Dlatego przez Duklę, bo przypomniało mi się, że kiedyś Mania z Manufaktury cudów pisała o pięknym, marmurowym nagrobku w dukielskiej farze pw. św. Marii Magdaleny. Sam kościół jest wyjątkową rokokową perełką, wartą zobaczenia, więc chcieliśmy i my. Niestety, kościół był zamknięty na cztery spusty, zrobiłam tylko zdjęcie wielkiego dzwonu w kącie kościelnego podwórza i pojechaliśmy dalej.
W leczniczych wodach przebywała polska i węgierska szlachta, nasza królowa Marysieńka żona Sobieskiego, córka Franciszka I, Maria Luiza, późniejsza żona Napoleona, car Aleksander I, cesarzowa Elżbieta "Sisi". Na środku zdrojowego parku stoi przepiękny pomnik cesarzowej Elżbiety, jej imieniem nazwano dwa domy sanatoryjne.
Szkoda, że nie wzięliśmy ze sobą żadnej butelki, bo w zejściu po schodkach odkryliśmy dwa ogólnodostępne ujęcia leczniczej wody, spróbowaliśmy z garści, bardzo smaczna, słonawa, pozostawiająca w ustach ten posmak na dłużej. W uzdrowisku można zwiedzić również nieduży skansen, znajduje się tam przeniesiona zabudowa z pobliskich wsi, niektóre identyczne z naszymi łemkowskimi chyżami. Ale jak może być inaczej, skoro to tak niedaleko przez góry. Są domy mieszkalne, usługowe, spichrze, suszarnie, mała manufaktura robiąca kwiatowy nadruk na tkaninach, folusz, młyn, kuźnia, urokliwe cerkiewki, kapliczki. Wejście jest płatne, ale znowu nasz srebrny włos na głowie obniżył wejściówkę o 4 euro, sama pani w kasie zaproponowała ... emeryci? ... tak, emeryci:-)
Robienie zdjęć za darmo, więc korzystałam, ile wlezie. A ponieważ było strasznie zimno w ręce, robiłam je tylko komórką, a potem myk! chowałam ręce do kieszeni.
Poniżej kapliczka z Nepomucenem, dla Arteńki i Grażyny:-) od razu o Was pomyślałam:-)
Pszczelarz długo stał przed słomianymi ulami, oblepionymi gliną, inne wyrzeźbione topornie w pniu ...
W jednej z chat wnętrze ozdobione tkaninami z kwiatowym wzorem, jak wyczytałam z tablicy, bielone płótna ozdabiano wzorem, wyrzeźbionym na drewnianym wałku. Zaraz mi się przypomniała podobna technika, jaką wałkowano ściany w wiejskich domach, sama się w takim wychowałam.
Bela Keler studiował w Lewoczy, Debreczynie, Preszowie, występował w stolicach Europy.
Wracając do auta minęliśmy po drodze faceta, powiewający szalik, rozpięty paltocik, wypomadowane włosy, szeroko rozstawione łokcie, ogon perfum ciągnący się za nim, oho! idzie gość na podryw kuracjuszek, bo przecież nie na zabiegi:-) Rozchichotaliśmy się, zwłaszcza na te szeroko rozstawione łokcie, bo od razu przypomniało nam się, jak nieżyjący już ojciec męża, a mój teść mówił, że ten ktoś " ma wrzody pod pachami":-)
Chodziliśmy po uzdrowisku dosyć długo, zeszło nam prawie 2,5 godziny, dobrze, że w aucie czekały kanapki i gorąca herbata. Uzdrowisko leży w odległości 5 km od Bardejova, więc bardzo blisko, teraz kolej na samo miasto. Przemarznięci, trochę zmęczeni nie poświęciliśmy zwiedzaniu zbyt wiele czasu, pokręciliśmy się po uroczym rynku z ładnymi kamieniczkami, obejrzeliśmy kościół św. Egida, ratusz, figurę kata, dziecięcą karuzelę ze smokami.
Wracaliśmy tą samą drogą przez Beskid Niski, późnym popołudniem. W miejscowości Grab wyjechaliśmy pod cmentarz z I wojny światowej. Takie miejsca zawsze budzą zadumę. Znajduje się tutaj jedna z ławek, postawionych przez koło przewodników beskidzkich z okazji 50-lecia koła. Zostały nam jeszcze kanapki i herbata, potem posileni zwiedziliśmy cmentarz.
Śpią tu snem wiecznym młodzi chłopcy, dojrzali mężczyźni, czyiś synowie, mężowie, ojcowie, na tym cichym cmentarzu na wzgórzu, leżą obok siebie żołnierze obcych armii, wcale nie wrogowie, jak mniemam. Wojna to nie była ich sprawa, tylko tych w gabinetach, co z cygarem w ręku, z monoklem w oku, wysyłali bezmyślnie na śmierć tysiące ludzi. "Pochowani tu są żołnierze, którzy polegli, zmarli lub zamarzli podczas walk w zimie 1914/1915 roku o przełęcze karpackie i próbie odsieczy oblężonej przez Rosjan Twierdzy Przemyśl" - czytam na następnej tablicy ... polegli, zmarli lub zamarzli ... widziałam kiedyś zdjęcia, śnieg prawie po piersi, wygrzebany w śniegu dołek, a w nim żołnierz, jaki miał mundur, jakie buty, co go chroniło przed mrozem ...Nic nie nauczyła się ludzkość, przecież za kilkanaście lat wybuchła następna wojna światowa, a i dziś nie jest świat od niej wolny.
Znowu wstąpiliśmy do kościoła w Dukli, z nadzieją, że teraz będzie na pewno otwarty, niestety. Może kiedyś uda się wejść, zobaczyć lustrzane jasne wnętrza, no i ten ciekawy nagrobek.
Pokażę tylko zdjęcie z netu /fot.Tadeusz Poźniak/, marmurowy nagrobek, postać naturalnej wielkości ...
O Amalii Mniszchowej można przeczytać tutaj.
Tymczasem na Pogórzu śniegu nie ma, za to szadź wynagradza widoki, prawie jak w zimie:-) Wczoraj wieczorem klucz żurawi zawrócił z powrotem na południe.
P.s. W oczekiwaniu na wiosnę ... chociaż tyle:-)