... potrzebne było kilka pęczków trzciny, przyciętych i zakończonych kolankiem, a trzciny w pobliżu nas nie ma.
Trzeba było wspiąć się wysoko, aż prawie pod Kopystańkę, tam, gdzie zbierałam ją jesienią na czapę dla Światowida ...
Odczekałam kilka godzin od nocnego mrozu, aż powietrze ogrzeje sie trochę i powędrowałam z psem, tymi łąkami, hen! za kilka pagórów ... mróz zbudował na bystrej wodzie potoku jakieś fantastyczne formy, wystarczyło, żeby tylko gałązka dotykała wody ...
... i takie ...
... i jeszcze takie ...
Trawa na łąkach zyskała teraz bardzo przyjazny kolor dla zwierząt, saren prawie nie widać na tym tle, a lisy straciły piękny, rudy odcień i również poszarzały, jak te łąki ... i nam jeden przebiegł drogę ...
.... a za pasem trzcin spokojnie polegiwało stado jeleni z łaniami ...
... nie podchodziłam blisko, żeby ich nie płoszyć, zwierzęta nie wyczuły mnie, bo wiatr wiał z przeciwnej strony, w obniżeniu terenu było im zacisznie i spokojnie.
Nacięłam cały koszyczek łodyg, w trzcinach leżał jeszcze śnieg, a ja w gumiaczkach, zmarzłam w stopy jak licho, ale wystarczył szybki marsz ...
Tak patrzę na te zdjęcia, od dłuższego czasu monotonia kolorystyczna, przedtem biało, a teraz szaro-buro...
Mąż został w chatce, zbijał daszek z desek na domek dla pszczół, przed moim wyjściem mówi :
-Będę patrzył przez lornetkę, jak idziesz górą -
Przyszłam zmachana, bo najbardziej stromy odcinek drogi prowadzi od potoku z dołu do naszej chatki, można mocno zasapać się:
- No i co? widziałeś mnie tam na górze?
- Nie! bo postawiłem sobie kawę na pasku od lornetki, jak ją podniosłem, to kawa wylała się i musiałem sprzątać! - uśmiałam się z niego serdecznie ... a potem powiązałam trzcinkę w pęczki, włożyliśmy to pod trójkątny daszek, zabezpieczyliśmy siatką, żeby ptaki nie wydziobały owadów ...
W tym pudełku jest 200 kokonów murarki, w bocznej ściance są otwory, żeby pszczółki mogły wyfrunąć i odnaleźć od razu nowe miejsce do składania jaj w łodygach trzciny, do jednej komory składany jest pyłek z 40 oblotów do kwitnących kwiatów, potem przegroda i następne jajo; będziemy obserwować, co też będzie się tu działo ...
Rankami dalej obserwowałam ptaki, na podwórzu pod jabłoniami przyuważyłam śliczne "jarzębinki" ...
... ani chybi gile, parka, samczyk jak zwykle bardziej kolorowy, samiczka stonowana, w brązach ...
Przez kilka wysiadywał na starym orzechu dzięcioł zielonosiwy i darł się wniebogłosy ...
... ale dopiął swego, przywołał sobie samiczkę i już razem przylatywali na smalcową wklejkę na śliwie ...
... samczyk oczywiście kolorowy, w czerwonym bereciku, na plecach, między skrzydłami intensywna żółta plama, a samiczka skromniutka; nie mogę napatrzeć się na te stworzenia ... tylko sikorek nie potrafię odróżnić, są zupełne podobne ...
Ptaki łączą się już w pary, odwiedzała nas również parka czyżów, dwa grubodzioby, kowaliki również w parze, jest wiele ptaków, których nie znam, przelatywały całe stada drobniutkich ptaszków, widziałam je również żerujące na łące; jak podrywały się do góry, to jeden świergot wokół ...
I wiewiórki już się obudziły, śmigają po sadzie, tu ruda, przychodzi jeszcze taka szara, ze ślicznymi pędzelkami na uszkach ... fascynujące jest obserwowanie przyrody, mogę tak godzinami ...
Pod dachem chatki mamy nowego mieszkańca, coś tłukło się od jakiegoś czasu, niemożliwe, żeby już popielice, i nie tak głośno .... przyuważyłam ją przy rąbaniu polan, biała łasiczka z czarnym ogonkiem, niektórzy nazywają ją gronostaj, śliczna, ale obawiam się, że może sobie chcieć gniazdo założyć pod dachem, o rety! ...
Wstaję wcześnie rano, bo ja jestem typ skowronka, wieczorem padam na nos ...
Przed szóstą jest już prawie jasno, wypuściłam psa, coś smyrgnęło z tarasu, myślałam, że jak zwykle wszędobylskie sikorki; odgłosy jak rozeźlony kot ... może liska zapędziłam niechcący w kąt? szukam, skąd dobiega ten głos, pod stół patrzę, pod wędzarnię, nic! dopiero jak podniosłam wzrok do góry, zobaczyłam ją ...
Kuna ... to ona w zimie zjadała ptakom kulki tłuszczowe, smalec z sęka śliwkowego, teraz też przyszła posilić się ... zgrabnie przeskoczyła z gałęzi na gałąź, na sąsiednie drzewo, coraz dalej ... i oddaliła się ...
Na łące widłak goździsty rozpanoszył się na całego, zajmuje coraz większe obszary, cieszy mnie to, jest chroniony, a tu będzie sobie spokojnie rósł ...
Również kopytnik zajmuje swoimi rozłogami coraz większe tereny, ciekawa to roślina ... ma niepozorne, dzwonkowate kwiatuszki, które w okresie kwitnienia leżą na ziemi, a zapylają je włażące wszędzie muchówki, mrówki ...
... i specyficznie pachnie.
Przyszła zamówiona podpuszczka, zrobiłam bundz z mleka krowiego, już ocieka na sicie, jeszcze tylko do solanki, a potem z świeżo upieczonym chlebem żytnim, może listek bazylii na wierzch, będzie pycha!
Posadziłam dziś cebule do doniczek, będzie również własny szczypior, szybko rośnie ...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i ciepło, dziękuję za odwiedziny i dobre słowa, już czuje się wiosnę w powietrzu, pachnie ziemia, wszystkiego dobrego, pa.
wtorek, 13 marca 2012
niedziela, 11 marca 2012
Po bezdrożach, dawnymi polami ...
Wstąpiliśmy niedzielnym porankiem nad Wiar, o wiele dalej, niż ten zator z kry w poprzednim poście.
Tu, w dolnym biegu, wody opadły, tylko złożone na brzegu płyty lodowe znaczyły, dokąd sięgała, a i mróz przytrzymał nagły spływ wód ...
Oberwane kawały brzegu odsłaniają piękną ścianę fliszu karpackiego ...
Długo poleżą jeszcze te bryły lodowe, zanim ciepło rozpuści je zupełnie.
A potem mąż zajął się swoimi sprawami, papierowymi, a ja poszłam w dolinę potoku, z moim wiernym towarzyszem, czarna kulka uwielbia spacery ...
Potężne domostwo naszych sąsiadów, wieczni tułacze, znowu wyjechali, tym razerm prawdopodobnie do Australii, na 3 lata. Chcieliby tu już zamieszkać, ale dom wymaga ogromnych nakładów; wierzę, że im się uda, że zamieszkają w końcu u siebie i mocno trzymam za nich kciuki.
Nad potokiem jeszcze zima, lód trzyma w okowach całą dolinę, chociaż woda z malutkiego wodospadu już spływa powolutku; bardzo lubię to miejsce, woda spada do głównego nurtu, obok ogromny kamień wypłukany ze ściany, teraz porósł go mech ...
W tym miejscu jest pralnia moich szmacianych dywaników z chatki, przynoszę jej tutaj, wkładam do wody, przygniatając kamieniami. Nurt wody doskonale wypłukuje piach i kurz z nich, bo tylko takie zanieczyszczenia trzyma w sobie, jeszcze pochodzę po nich w gumiaczkach, a jakże! bo woda zimna, aż chwyta za płuca, pogniotę i idę na spacer za potok. Potem wynoszę je na brzeg, wieszam na zwalonej wierzbie i idę do chatki, pięknie ociekną przez noc, rankiem zabieram je na górę i dosychają w słońcu, pachną potem czystą wodą, bez żadnego obcego zapachu, tak pachnie tylko czysta woda z jeziora albo rzeki ...
Mijam tuż przy leśnej drodze pozostałości starego domostwa, kamienie, na których opierała się podwalina domu; kiedyś wieś sięgała potoku, a nawet na drugą stronę ...
.... doskonale zachowana piwnica, może ktoś wykorzysta ją kiedyś. W bocznej ścianie posiada wnękę na garnek gliniany z kwaśnym mlekiem, a strop trzyma się całkiem dobrze, życzyłabym sobie takiej przy chatce.
Nad potokiem jest fajne miejsce, niestety, w tej chwili teren jest w rękach "wyjechanego" sasiada, chodzę tam na pierwsze przylaszczki, na pierwsze ciepło w zaciszu sosen, a poniżej świetne, pogórzańskie skałki ...
Na zdjęciu powyżej widać zabłoconą skalną ściankę, widać dzik przybył tu z kąpieliska, cały zabłocony i wycierał się o nią ...
Po tej skałce wspina się malowniczo bluszcz, a pod spodem też są ślady ocierania się dzików ...
Wracamy powoli do siebie, widać tarasowo układające się dawne pola mieszkańców, teraz nikt ich nie uprawia, są tylko koszone pod dopłaty unijne. Dobre i to, bo nie zarastają kłującymi głogami czy samosiejkami sosen, nie można by było teraz przedrzeć się przez zarośla ...
Wspinamy się z Maksiem coraz wyżej, po tych poszarzałych łąkach, aż do naszego pola, a potem śmigamy do chatki ...
Na kamiennym tarasie tylko jedna mięta rozłogowa mocno przymarzła w czasie mrozów, obetnę te czarne pędy i poczekam na nowe, bo ze środka już wychodzą zielone listki, odbije na pewno , cała reszta ma się zupełnie dobrze ...
Ten post pisałam we wtorek, nie zdążyłam go opublikować, bo musiałam szybciutko wyjechać, pewnie, że do chatki, bo były mrozy nocne spore i baliśmy się o wodę w rurkach.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, dziękuję za dobre słowa, a żurawi dalej nie widziałam, pa.
Tu, w dolnym biegu, wody opadły, tylko złożone na brzegu płyty lodowe znaczyły, dokąd sięgała, a i mróz przytrzymał nagły spływ wód ...
Oberwane kawały brzegu odsłaniają piękną ścianę fliszu karpackiego ...
Długo poleżą jeszcze te bryły lodowe, zanim ciepło rozpuści je zupełnie.
A potem mąż zajął się swoimi sprawami, papierowymi, a ja poszłam w dolinę potoku, z moim wiernym towarzyszem, czarna kulka uwielbia spacery ...
Potężne domostwo naszych sąsiadów, wieczni tułacze, znowu wyjechali, tym razerm prawdopodobnie do Australii, na 3 lata. Chcieliby tu już zamieszkać, ale dom wymaga ogromnych nakładów; wierzę, że im się uda, że zamieszkają w końcu u siebie i mocno trzymam za nich kciuki.
Nad potokiem jeszcze zima, lód trzyma w okowach całą dolinę, chociaż woda z malutkiego wodospadu już spływa powolutku; bardzo lubię to miejsce, woda spada do głównego nurtu, obok ogromny kamień wypłukany ze ściany, teraz porósł go mech ...
W tym miejscu jest pralnia moich szmacianych dywaników z chatki, przynoszę jej tutaj, wkładam do wody, przygniatając kamieniami. Nurt wody doskonale wypłukuje piach i kurz z nich, bo tylko takie zanieczyszczenia trzyma w sobie, jeszcze pochodzę po nich w gumiaczkach, a jakże! bo woda zimna, aż chwyta za płuca, pogniotę i idę na spacer za potok. Potem wynoszę je na brzeg, wieszam na zwalonej wierzbie i idę do chatki, pięknie ociekną przez noc, rankiem zabieram je na górę i dosychają w słońcu, pachną potem czystą wodą, bez żadnego obcego zapachu, tak pachnie tylko czysta woda z jeziora albo rzeki ...
Mijam tuż przy leśnej drodze pozostałości starego domostwa, kamienie, na których opierała się podwalina domu; kiedyś wieś sięgała potoku, a nawet na drugą stronę ...
.... doskonale zachowana piwnica, może ktoś wykorzysta ją kiedyś. W bocznej ścianie posiada wnękę na garnek gliniany z kwaśnym mlekiem, a strop trzyma się całkiem dobrze, życzyłabym sobie takiej przy chatce.
Nad potokiem jest fajne miejsce, niestety, w tej chwili teren jest w rękach "wyjechanego" sasiada, chodzę tam na pierwsze przylaszczki, na pierwsze ciepło w zaciszu sosen, a poniżej świetne, pogórzańskie skałki ...
Na zdjęciu powyżej widać zabłoconą skalną ściankę, widać dzik przybył tu z kąpieliska, cały zabłocony i wycierał się o nią ...
Po tej skałce wspina się malowniczo bluszcz, a pod spodem też są ślady ocierania się dzików ...
Wracamy powoli do siebie, widać tarasowo układające się dawne pola mieszkańców, teraz nikt ich nie uprawia, są tylko koszone pod dopłaty unijne. Dobre i to, bo nie zarastają kłującymi głogami czy samosiejkami sosen, nie można by było teraz przedrzeć się przez zarośla ...
Wspinamy się z Maksiem coraz wyżej, po tych poszarzałych łąkach, aż do naszego pola, a potem śmigamy do chatki ...
Na kamiennym tarasie tylko jedna mięta rozłogowa mocno przymarzła w czasie mrozów, obetnę te czarne pędy i poczekam na nowe, bo ze środka już wychodzą zielone listki, odbije na pewno , cała reszta ma się zupełnie dobrze ...
Ten post pisałam we wtorek, nie zdążyłam go opublikować, bo musiałam szybciutko wyjechać, pewnie, że do chatki, bo były mrozy nocne spore i baliśmy się o wodę w rurkach.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, dziękuję za dobre słowa, a żurawi dalej nie widziałam, pa.
niedziela, 4 marca 2012
Ruszył Wiar ... u nas popłynęła ciepła woda ...
Może zacznę od tej ciepłej wody.
Kiedy przyjechaliśmy w piątek, w chatce było już cieplutko, a z kranów leciała gorąca woda ... dziw nad dziwy... za jednym rozpaleniem w piecu kuchennym grzeją schowane za bambetlami kaloryferki, a w zasobniku grzeje się woda ...
To nasze centrum dowodzenia ...
... jeszcze to wszystko jest nieobudowane, na świeżo, a sprawia nam tyle radości ...
Cały system zaworów odcinających ...
- instalacja grzewcza zalana płynem niezamarzającym, na czas letni zakręcana
- w lecie tylko woda w zasobniku będzie grzana
- zasobnik też ma zawór, żeby ciepło nie było zabierane niepotrzebnie przez instalację
- mała pompka, wymontowana z piecyka gazowego zmusza płyn do szybszego krążenia, tym samym do szybszego zagrzania chaty ...
Tak to sobie wykombinowali majster z mężem, po kilku dniach w chatce widzę, że działa to ...
W użyciu były również pakuły lniane czy też konopne do uszczelniania jakowychś połączeń rurowych i opowiadał nam mistrz od instalacji, jak kiedyś pracował u jednej babci, która opiekowała się wnuczką.
Bystra dziewuszka bacznie obserwowała jego pracę, zaglądała to z tej, to z drugiej strony, dotykała konopnych pasm do uszczelniania i wreszcie rozradowana biegnie do babci:
- Babciu, a ja wiem, dlaczego ten pan jest łysy! bo on włosami okręca rurki!
Uśmialiśmy się serdecznie nad postrzeganiem świata przez dzieci, jakże trafnym!
Sobota była pracowitym dniem, mając do dyspozycji tyle ciepłej wody rozpędziłam się i wyszorowałam podłogę, i to właściwie tyle z tej pracowitości ... połaziłam po obejściu z aparatem, było słonecznie, ale pólnocny wiatr nie dawał zapomnieć o zimie ...
Zamroź w ziemi już chyba puściła, bo krety ryją kopczyki, te są takie jasne, bo w nocy chwycił mróz ...
Droga do nas prawie spłynęła, tylko gdzie-niegdzie utrzymuje się lód, a szczególnie w bramie, można piruety kręcić ...
... barwinek nie odczuł skutków zimy, jego skórzaste liście doskonale przechowały się pod śniegiem.
U sąsiada rośnie stare drzewo, to prawdopodobnie w nim gnieżdżą się sowy, które potem latem pohukują po sadzie ... puk! puk! jest tam kto?
Dzień piękny, widoczność doskonała, grzechem byłoby siedzieć w domu, chociaż na chwilkę pojechaliśmy w mały objazd terenu pętlą do Arłamowa i powrót doliną Jamninki. Niektórzy zaliczają te tereny do Gór Sanocko-Turczańskich, inni do Pogórza Przemyskiego, jak zwał, tak zwał, ale zima trzyma się tam jeszcze krzepko ...
Droga wytopiona ze śniegu, ale w lesie jest go jeszcze sporo ...
... na Połoninkach Arłamowskich bezkresna biel, na nartach można pobiegać i daleki widok ...
Ponad linią lasów błyszczą w słońcu bieszczadzkie połoniny, rzadki to widok, bo zazwyczaj albo chmury, albo mgła, albo ogólnie słaba widoczność. Zawróciliśmy w dolinę ...
... w Trójcy Jamninka wpada do Wiaru i razem już płyną wzdłuż drogi, woda wysoka, brudna, mnóstwo kry, która dopiero zaczyna spływać ...
... obija się o siebie, o kamienie i wydaje głuchy odgłos ...
Za zakrętem zator, tam lody jeszcze nie puszczają ...
... kra zaczyna piętrzyć się, a woda szuka drogi bokiem, dobrze, że tam nikt nie mieszka ...
I taki widok na jednej krze, widać ucztowały tu wilki, bo do siedzib ludzkich daleko i kto inny mógłby to uczynić?
Jechaliśmy wzdłuż Wiaru, płyty lodowe potrafiły znienacka wyskakiwać z łoskotem ponad powierzchnię wody, gdy trafiały na jakąś przeszkodę, pień drzewa czy kamień i z chlupotem zanurzały się na powrót, potężna to siła.
Pojechaliśmy jeszcze zobaczyć bród w Huwnikach, tamtędy jeździmy na kalwaryjskie wzgórze ...
Nurt bystry, woda wysoka, po brzegach poskładane lodowe płyty, zniesie nas jak nic, nawet nie próbowaliśmy ...
Pod sklepem prześliczne stadko kur, z ozdobnymi czubami na głowie ...
Świeże powietrze i wysiłek wspaniale robią na sen, myślałam, że utnę sobie drzemkę tak do zachodu słońca, ale gdzie tam! bardzo wczesny świt mnie obudził, w dzisiejszy, niedzielny poranek ...
Łaziłam po polach, byłam nad potokiem, szukałam wiosny, ale opowiem Wam o tym w następnym poście...
Pozdrawiam Was serdecznie, jestem wielce rozradowana tymi udogodnieniami w chatce, co tam rozradowana! cieszę się, że hej! ... dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, którymi mnie obdarzacie, to mnie napędza do opisywania naszego pogórzańskiego życia, mam nadzieję, że jeszcze trochę, a będziemy tam prawie na stałe; prawie, na razie to musi wystarczyć ...
Wszystkiego dobrego życzę, wiosny wyczekanej, kluczy żurawi, śpiewu skowronka, pa.
Kiedy przyjechaliśmy w piątek, w chatce było już cieplutko, a z kranów leciała gorąca woda ... dziw nad dziwy... za jednym rozpaleniem w piecu kuchennym grzeją schowane za bambetlami kaloryferki, a w zasobniku grzeje się woda ...
To nasze centrum dowodzenia ...
... jeszcze to wszystko jest nieobudowane, na świeżo, a sprawia nam tyle radości ...
Cały system zaworów odcinających ...
- instalacja grzewcza zalana płynem niezamarzającym, na czas letni zakręcana
- w lecie tylko woda w zasobniku będzie grzana
- zasobnik też ma zawór, żeby ciepło nie było zabierane niepotrzebnie przez instalację
- mała pompka, wymontowana z piecyka gazowego zmusza płyn do szybszego krążenia, tym samym do szybszego zagrzania chaty ...
Tak to sobie wykombinowali majster z mężem, po kilku dniach w chatce widzę, że działa to ...
W użyciu były również pakuły lniane czy też konopne do uszczelniania jakowychś połączeń rurowych i opowiadał nam mistrz od instalacji, jak kiedyś pracował u jednej babci, która opiekowała się wnuczką.
Bystra dziewuszka bacznie obserwowała jego pracę, zaglądała to z tej, to z drugiej strony, dotykała konopnych pasm do uszczelniania i wreszcie rozradowana biegnie do babci:
- Babciu, a ja wiem, dlaczego ten pan jest łysy! bo on włosami okręca rurki!
Uśmialiśmy się serdecznie nad postrzeganiem świata przez dzieci, jakże trafnym!
Sobota była pracowitym dniem, mając do dyspozycji tyle ciepłej wody rozpędziłam się i wyszorowałam podłogę, i to właściwie tyle z tej pracowitości ... połaziłam po obejściu z aparatem, było słonecznie, ale pólnocny wiatr nie dawał zapomnieć o zimie ...
Zamroź w ziemi już chyba puściła, bo krety ryją kopczyki, te są takie jasne, bo w nocy chwycił mróz ...
Droga do nas prawie spłynęła, tylko gdzie-niegdzie utrzymuje się lód, a szczególnie w bramie, można piruety kręcić ...
... barwinek nie odczuł skutków zimy, jego skórzaste liście doskonale przechowały się pod śniegiem.
U sąsiada rośnie stare drzewo, to prawdopodobnie w nim gnieżdżą się sowy, które potem latem pohukują po sadzie ... puk! puk! jest tam kto?
Dzień piękny, widoczność doskonała, grzechem byłoby siedzieć w domu, chociaż na chwilkę pojechaliśmy w mały objazd terenu pętlą do Arłamowa i powrót doliną Jamninki. Niektórzy zaliczają te tereny do Gór Sanocko-Turczańskich, inni do Pogórza Przemyskiego, jak zwał, tak zwał, ale zima trzyma się tam jeszcze krzepko ...
Droga wytopiona ze śniegu, ale w lesie jest go jeszcze sporo ...
... na Połoninkach Arłamowskich bezkresna biel, na nartach można pobiegać i daleki widok ...
Ponad linią lasów błyszczą w słońcu bieszczadzkie połoniny, rzadki to widok, bo zazwyczaj albo chmury, albo mgła, albo ogólnie słaba widoczność. Zawróciliśmy w dolinę ...
... w Trójcy Jamninka wpada do Wiaru i razem już płyną wzdłuż drogi, woda wysoka, brudna, mnóstwo kry, która dopiero zaczyna spływać ...
... obija się o siebie, o kamienie i wydaje głuchy odgłos ...
Za zakrętem zator, tam lody jeszcze nie puszczają ...
... kra zaczyna piętrzyć się, a woda szuka drogi bokiem, dobrze, że tam nikt nie mieszka ...
I taki widok na jednej krze, widać ucztowały tu wilki, bo do siedzib ludzkich daleko i kto inny mógłby to uczynić?
Jechaliśmy wzdłuż Wiaru, płyty lodowe potrafiły znienacka wyskakiwać z łoskotem ponad powierzchnię wody, gdy trafiały na jakąś przeszkodę, pień drzewa czy kamień i z chlupotem zanurzały się na powrót, potężna to siła.
Pojechaliśmy jeszcze zobaczyć bród w Huwnikach, tamtędy jeździmy na kalwaryjskie wzgórze ...
Nurt bystry, woda wysoka, po brzegach poskładane lodowe płyty, zniesie nas jak nic, nawet nie próbowaliśmy ...
Pod sklepem prześliczne stadko kur, z ozdobnymi czubami na głowie ...
Świeże powietrze i wysiłek wspaniale robią na sen, myślałam, że utnę sobie drzemkę tak do zachodu słońca, ale gdzie tam! bardzo wczesny świt mnie obudził, w dzisiejszy, niedzielny poranek ...
Łaziłam po polach, byłam nad potokiem, szukałam wiosny, ale opowiem Wam o tym w następnym poście...
Pozdrawiam Was serdecznie, jestem wielce rozradowana tymi udogodnieniami w chatce, co tam rozradowana! cieszę się, że hej! ... dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, którymi mnie obdarzacie, to mnie napędza do opisywania naszego pogórzańskiego życia, mam nadzieję, że jeszcze trochę, a będziemy tam prawie na stałe; prawie, na razie to musi wystarczyć ...
Wszystkiego dobrego życzę, wiosny wyczekanej, kluczy żurawi, śpiewu skowronka, pa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)