środa, 10 lipca 2013

Siwo ...

Tak zmieniają się góry, kiedy idzie na burzę.
Jeszcze świeci słońce, niby niebo czyste, ale już ogarnia je jakaś mgiełka ledwo dostrzegalna, nad lasem ciemniejsza ...


Po podlaniu roślin w tunelu zabrałam psy, aparat i poszłam w pola.


Gorąc wśród traw, człowiek z przyjemnością wystawia twarz na słabe podmuchy wiatru ... psy długo nie gonią, nawrót i do cienia w sadzie ... do wody, która stoi w wiadrze do odstania i podlewania ogórków ...


A trawy po pas, rozkwitłe różnymi ziołami, pachnące, najbardziej pachnie przymiotno, całe łany w bieli ...


Krzywo chodzi się po tej łące, pełno nierówności pozostawionych przez dziki, twardych jak skała, bo gliniasta ziemia wyschła ... kwitnie dzikie oregano, z motylkami różnymi, pszczołami ...



... całe łany mięty, dziurawca, i innych, których nie znam.
A pełno jest tych ziół na łąkach, obserwuję czasami ludzi, którzy w kapeluszach, ze skupieniem, przegladają powoli wybrane kawałki łąki, może to pracownicy Parku Krajobrazowego, a może zbieracze ...
Spoglądam za siebie, niebo coraz bardziej siwieje i rozlegaja się pierwsze grzmoty ... aż dudni zza lasu ...


Pewnie trzeba będzie uciekać, żeby ulewa mnie nie dopadła ... nazbierałam jeszcze pęk rozkwitłego dziurawca i oregano, do powieszenia na drewnianej ścianie, bo lubię ...


Jeszcze nie pada, siedzimy sobie pod dachem na tarasie, Amik pod stołem, bo w strachu ...


... a Miśka zupełnie obojętna na to, co dzieje się w przyrodzie ...


Bardzo zmęczone towarzystwo ... nie byliśmy długo sami, odwiedziła nas zielarka, przychodzi do nas, nowych, bo chcemy ją wysłuchać, posiedzieć bez pośpiechu ... na dole odezwał się pies, to przyjechali rodzice naszych sąsiadów-osiedleńców, których  nie ma ...
Tymczasem lunęło z nieba.
Pisałam Wam kiedyś o tej okropnej burzy z piorunami, kobieta mówi, że nie boi się teraz takich burz, kiedyś bardziej ... teraz zapala gromnicę, odmawia specjalną modlitwę, pali zioła, żeby odpędzić nawałnicę ... pomaga.
Jeszcze poszła odwiedzić powyższych sąsiadów, deszcz niestraszny, bo miała parasol, butki do kostki, żeby nie ślizgały się po kamieniach... i pod solidną górę w drogę, do domu, a ma 80 lat, i chucherko takie.


Zauważyliście, jaka Miśka kudłata?
Wzięłam się za nią, w jeden dzień ostrzygłam ją maszynką, bo łapki i brzuszek zostawiłam na później ...


... ale te łapki i brzuszek najgorsze, same kołtuny sfilcowane, z powbijanymi nasionkami, rzepami, ani tego rozczesać, rozciąć, sama nie wiem co ...
Dzisiaj pozwoliłam jej leżeć na kanapie, przewracałam ją tylko z boczku na boczek i wycięłam wszystko nożyczkami, a resztę rozczesałam ... i powstała pajęczyca Tekla, z grubym brzuszkiem i nóżkami jak patyczki ...
Jakaż ona jest ufna i cierpliwa, spokojniutko przyjmuje wszystkie zabiegi, jakie jej serwuję, czasami jak za mocno pociągnę za sierść, łapie mnie delikatkie za palce, ale nie ucieka ...


A jeszcze strzyżenie Amika przede mną, większy jest od Miśki ...
Kiedyś w klamociarni wygrzebałam przybornik krawiecki, z różnościami ...


... w tym naparstek, jakiś stary, z ozdobnymi kamyczkami ...


... i ktoś wymyślił zmyślny igielnik, ze skorupki orzecha wyłożonej miękkim sztruksem ...


... mnóstwo w przyborniku wstążeczek, kolorowych nici, jakichś spinaczyków, szydełek, igiełek... i innych rzeczy, których przeznaczenia nawet nie znam.


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za miłe memu sercu odwiedziny, cieszcie się latem, wakacjami, odpoczynkiem, wszystkiego dobrego, pa!




niedziela, 7 lipca 2013

Co można o świcie?

... można przesiedzieć z Miśką na kolanach 2 godziny ... i nic ... tylko słuchać i patrzeć.


Koncerty ptasie jakby mniej intensywne, tylko derkacz niezmordowanie trzeszczy gdzieś w polu ...
Sójka-złodziejka ląduje na dachu tarasu, potem na barierce i bezczelnie, przed nosem psów, kradnie karmę z miski ... zachłannie, po parę kawałków, gubiąc je po drodze ...
Sikorki mocują się ze skórą baranią, wydzierając z niej miękką wełnę, pewnie będzie drugi rzut młodych ...
Lis przemyka bezszelestnie, wychodzi z wysokiej trawy otrzepując rosę, a potem skokami w las .. Amik śpi na fotelu, nie widzi go ...


Jedna kawa, mocna i słodka ... druga,  takaż sama ... słońce przepędziło już mgły znad łąki, jeszcze tylko unoszą się te znad Wiaru ...
Można iść przez sad, jeszcze nie muśnięty słońcem ...


... trawa już podrosła i moczy rosą nogi aż do kolan ... na grządkach wszystko ugina się pod ciężarem kropel ...
... można uwolnić ptaka, szamoczącego się w ogórkach pod agrowłókniną, pewnie schował się tam przed wczorajszą burzą, a może to jego nocna kryjówka?


Można popatrzeć na Kopystańkę ...


... we wschodzącym słońcu krzyż na szczycie mocno błyszczy.
Przez to, że sąsiad oczyścił swoją ziemię, otworzyły nam się widoki, nie można przejść obojętnie ...


A futrzaki wszędzie za mną, również mokre ... niezbyt chętnie idą przez kapiącą trawę ... taka obfita rosa wróży ponoć pogodę ...


Teraz można podrzemać, tylko ciasno w tym fotelu ...
Martwiłam się, że pomidory w tunelu niezapylone, zakupiłam Betokson do moczenia kwiatów, a tu, patrzę, i trzmieliki wlatują, i pszczoły, i motyle, i jakieś muchy ... tunel otwarty na oścież, wszystko samo się reguluje ...


... pomidory wiążą owoce ...


... papryka całkiem niezła ...


... a bazylia, jak tylko trącić ją przy podlewaniu, pachnie nieziemsko.
Mimo, że wszystko zostawiane na tydzień, podlewane sporadycznie, jakoś daje sobie radę.


Poranna droga w dolinę Wiaru ...


... zjazd w dół w takich "okolicznościach" ...


Czas wracać do domu, choć nad Wiarem, w Huwnikach szykuje się koncert Papa Dance ... hm! to moje młode lata.
Pozdrawiam Was serdecznie w ten niedzielny czas, dziękuję za odwiedziny, odpoczywajcie zdrowo, pa!


Koło domu zakwitła mi taka lilijka, nazywam ją "chili z czekoladą", piękna, nieprawdaż?


I oczywiście było rozkuwanie łazienki, na szczęście zniszczyły się tylko 2 płytki, a tyle posiadam w zapasie.
Dobrze, że mąż stał nad głowami "fachowców", bo chcieli pruć pół ściany.
Co za pech, pękła plastikowa złączka ... docisnęli ją za mocno i nie wytrzymała ... klej przywieźli ze sobą jakiś galaretowaty, po puszczeniu wody dalej puściło ... dopiero mąż poszukał coś do połączeń sztywnych, nasmarowali, dokręcili i ... cicho! na razie trzyma, ściana schnie ... trzeba będzie znowu zamurować dziurę i przykleić płytki ... robota mnie lubi.










piątek, 5 lipca 2013

Przy trakcie dynowskim ...

Nasza rodzina teraz często pokonuje trasę do Brzozowa, gdzie przebywa mój brat ... jeszcze jeden tydzień i zakończenie terapii, a potem rekonwalescencja już w domu.
Na zakończenie lata zobaczymy się z profesorem ...
A droga prowadzi przez urokliwą dolinę Sanu, wszędzie górki, pagórki, wzdłuż potoków rozsiadły się gęsto wsie, pojedyncze zagrody rozrzucone wyżej, przy drodze ciasno.
I wzdycham cichutko na widok tych starych domów z bali, zdrowych, zamieszkałych ... to stąd przenoszą zabudowę hen! daleko do Polski, bo jeszcze w dobrym stanie zachowana, a co niektórzy mieszkańcy pozbywają się ich, bo obok stawiają nowe, murowane.
Nie jedziemy główną trasą na Domaradz, skręcamy na Nozdrzec, Przysietnicę, a tam serpentyny przez pola i las, ze wspaniałymi widokami ...




Okolica zasnuta dymem, akuratnie zrobiło się ciepło i sucho, skoszone siano na łąkach zgniło podczas długotrwałych deszczy, więc wszyscy zgrabiają resztki, suszą i palą, bo do niczego już się nie nadają ... tylko czarne ślady zostają na zielonej trawie.
Brat mój jest bardzo pogodnym człowiekiem, spokojnym, cieszą go bociany, które osiedliły się na stodole ... to jeszcze nie para z potomstwem, ale chyba obstalowują sobie miejsce na przyszły rok, bo bardzo walczą o nie z innymi  ... wypatrzył błotne gniazda jaskółek w oknach szpitalnych i je obserwuje ... i czeka z utęsknieniem na powrót do domu.
A my, na powrocie zahaczyliśmy o knajpkę "Pod Semaforem", bo żołądek zaczął dopominać się o swoje prawa ... zawsze jest tutaj dużo ludzi, trasa na Rzeszów, na Krosno, a poza tym smacznie gotują ...



W zachodzącym słońcu jeszcze pooglądałam wagoniki kolejki wąskotorowej, wszystko przygotowane na przyjęcie turystów ...



Miałam już okazję jechać tym wesołym pociągiem, na rajd wiankowy kilka lat temu, trafiło nam się jeszcze sąsiedztwo kapeli z Przeworska, ależ było wesoło.
Wewnątrz karczmy swojsko, drewniano, z gliniakami, starymi tabliczkami kolejowymi, różnymi akcesoriami ...




... na zewnątrz osobny budyneczek z grillem, roznoszą się wokół zapachy ... również przyozdobiony bardzo w klimacie ...


... pod stopami drewniany bruk i kamienne posadzki ...


Jeszcze ściana wspaniale omszona, fachowo, najprawdziwszą słomą ...


Dziś wyjechał już nasz młodszy syn, skończył się urlop, wyposażyłam go w domowe przysmaki, bo wracali samochodem z kolegą, samolotem nic nie zabiera, bo tylko ma bagaż podręczny.


A w domu?
W domu sajgon ... to połączenie rurek w łazience, z którymi tak długo walczyli fachowcy od instalacji, puściło ... wczoraj odkryłam kałużę wody pod szafką ... kapało, ale nie z zaworu, tylko ze ściany, pod położonymi płytkami, tak ciężko zdobytymi  ... przyjdą po południu i mają znowu rozkuwać ... o, matko! znowu rozkuwać ...
To jakiś koszmar, płakać mi się chce z bezsilności, a już myślałam, że to koniec remontu ... no cóż! trzeba się i z tym zmierzyć! tylko jakoś mi smutno ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!







poniedziałek, 1 lipca 2013

Zwykły dzień ...

Bardzo króciutko bywamy teraz na Pogórzu.


Posadziłam tylko zakupioną rozsadę, a w tunelu poprzycinałam pomidorom odrosty ... kwitną, rosną, podlewamy je ... tylko co z zapylaniem?
Myślicie, że wystarczy, jak tunel jest otwarty na okrągło? czy może mam się zabawić w pszczółkę i z pędzelkiem chodzić od krzaczka do krzaczka? bardzo proszę o radę, jakie są Wasze doświadczenia?


Przy drodze do chatki całe łany pszeńca gajowego ... fioletowe przylistki i żółciutkie kwiatki ... dopiero teraz wyczytałam, że to roślina trująca, a jednocześnie lecznicza, bo zawiera aukubinę, która działa przeciwzapalnie i bakteriobójczo, ale nie można poddawać jej obróbce cieplnej, bo traci swe właściwości, traktować ją tylko na zimno ...


W moich rodzinnych stronach nie było tej rośliny, a ja przyuważyłam ją dopiero tutaj, na Pogórzu ... niezmiennie zachwycam się, jak też to natura dobrała sobie kolory.


Towarzyszy mu licznie cykoria podróżnik, ze swoimi modrymi kwiatuszkami, do tego jakieś fioletowe dzwonki, żółte kłosy, małe, duże, mnóstwo nostrzyka, białego i żółtego ... a to wszystko lecznicze, tylko zbierać ...


Bardzo obficie zakwitła lipa, nasza, przywieziona z miejskiego ogrodu samosiejka ...


... przydałoby się ich więcej, a może i akacji też, ich miodnych kwiatów dla pszczół, bo mąż planuje ze dwa uliki postawić ...


... o, tu! pod tą dziką czereśnią, z widokiem na Kopystańkę.
Znowu wrócił z nauk w pasiece, pożądlony przez 5 sztuk, trzy w szyję, mimo kapelusza z siatką, a następne w ręce ... w niedzielę rano obudził się jak z mumsem, opuchnięte gardło, opuchlizna schodziła aż na piersi ... tyle dobrego, że nie jest uczulony ...
A to dzisiejszy poranek w ogrodzie przydomowym, ostre słońce, chłodno, rześko ...



Muszę poszerzyć tunel między roślinami, żeby przejechać taczkami z drzewem ... zarastam coraz bardziej, oplatają mnie rośliny, zamykają przejścia ...


Kokornak wspina się na tuję, wpasowuje między gałęzie, wykłada do słońca swoje ogromne liście ... mało tego, już i dławisz podąża za nim ...



... dopiero kokornak kwitł swoimi zmyślnymi kwiatuszkami w kształcie fajeczki, a już wykształciły się ogóry-nasienniki ... te liście są ogromne, można przykryć sobie takim głowę zamiast kapelusza.


Za ścianą zieleni cieniste oczko wodne z ciurkadełkiem, prawie go nie widać, ale psy doskonale znają drogę do niego ... ptaki też.


Futrzaste leżą leniwie w "pyle dróg" ... czekają ... bo przecież ich pan wyjechał do pracy ... nudy to czekanie ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, dobrego tygodnia i dużo słońca, pa!