Opanowuje stare drzewa, nowe odrosty na nich; pewnie, ładnie wygląda z daleka, zwłaszcza jak drzewo nie ma liści.
Dopiero przy przybliższym spojrzeniu widać, jaki to jest żarłoczny stwór ...
Sporo czasu spędziłam w koronach drzew z piłką ręczną i taką na wysięgniku, zielone zaścielało suchą trawę pod jabłoniami, a ja cięłam, odcinałam, wyłamywałam ...
... z ziemi i z powietrza. Ciężka to praca, bo ręce uniesione wysoko, sznurek od gilotynki wrzyna się w dłoń, ale zlikwidowałam sporo zielonego paskudztwa ...
Bardzo praktyczne jest to narzędzie, piłka do przycinania w jednym z bardzo ostrą gilotynką, nie daj Boże palec tam włożyć, dosyć grube gałęzie spadały z chrzęstem.
Wczoraj po południu zaszedł do mnie sąsiad, ten z poniższej działki, mieszka w górnym końcu wsi i w niedzielę zawsze wyrusza na obchód swoich włości, i pytam, czy coś da ten mój wysiłek z jemiołą?
- Pani, to stare drzewa, wszystko przeżarte do samego spodu, cały pień, trzeba będzie wyciąć!
Nawet mniejsze gałązki chore, spękane, porobiły im się chore narośle i zgrubienia, może chociaż jeszcze kilka lat będzie im darowane. Widziałam na gałązce nasionko jemioły, już przyrośnięte, zielone, ciężko zdrapać, ptaki roznoszą tę zarazę, zjadają jej jagody, a niestrawione nasionka spadają na gałęzie, pnie i tam się lokują, przyprawiając o powolną śmierć swojego żywiciela.
Macie może jakieś doświadczenia z tym pasożytem?
Pozbierane suche gałązki były doskonałym paliwem do "bębnowego" grilla, późno po południu wcięliśmy z mężem przypieczoną kaszankę, plastry boczku i kiełbaskę, pierwsze w tym roku ...
Mały odpoczynek, trochę książki, wieczór nie był spokojny. Przy tak dużym wietrze zapalił ktoś suchą trawę nad Rybotyczami, wiatr niósł aż do nas swąd dymu, pogorzeliska, za chwilę syreny wozów strażackich, we wsi poniżej, w Makowej syreny zwołujące strażaków i wyjazd na akcję ratunkową ...
Gasili płomienie długo w noc, ludzka bezmyślność nie daje wytchnienia ...
Wczesny poranek niedzielny ze śpiewem ptaków, tuż po 4 zaczynają swoje koncerty, Maksio też podnosił łeb i nasłuchiwał, kiedy na śliwce pod oknem usiadł śpiewak i rozpoczął swoje melodyjne koncerty, jakiś taki nakrapiany ptak ...
Tak wygląda u nas wschód słońca, my schowani w cieniu, tylko łąka skąpana w słońcu. U jej góry malutki pasek śniegu, wczoraj zauważyłam tam człowieka, wyszedł z zagajnika, myślałam, że jakiś tubylec chodzi za porożem, ale nie ... lornetka przybliżyła mi prawdziwego turystę, z plecakiem, powędrował pewnie na Kopystańkę; górą ładnie idzie się, widoki dookoła, sucho pod nogą, a wiatr we włosach ...
Przy porannym wyjeździe na Kalwarię zobaczyliśmy, że nie tylko w Rybotyczach walczono z żywiołem, tu, w Huwnikach jeszcze dymiło pogorzelisko, strażacy chodzili po zboczu i sprawdzali ewentualne zarzewia ognia, a wozy ich na parkingu pod kościołem. Mocny, zachodni wiatr pewnie błyskawicznie przenosił ogień, a na prawo są domy mieszkalne wyżej, karygodne postępowanie ludzi, to pewnie zbyt łagodne określenie ...
Wzniesienia przy drodze do Rybotycz już przykrywają wcześniejsze ślady pożogi zielonym dywanikiem, a ile pożytecznych stworzeń straciło życie?
A wiosna już wyciągnęła ludzi w plener, na rowerach, motorach, przy grillach, kto żyw! wyruszył po słońce i ciepło ...
I do naszej wioski wspina się z wysiłkiem młody człowiek na rowerze, jest poranek, a on już w trasie ...
Na łąkę wyszło 5 dorodnych jeleni, przez lornetkę widać było rozłożyste poroża, powoli przesuwały się, skubiąc trawę, potem wzdłuż zagajnika; przystanęły na samej górze, na tle nieba ... i skryły się za wzniesieniem.
Wczoraj miałam jeszcze jedno spotkanie z jeleniami tuż przy drodze do Koniuszy, w młodniku przyuważyłam łanię, mąż zatrzymał "czołg" ... spojrzałam bardziej w prawo, o matko! całe stado jeleni, tylko rogi wystają z krzaków, bliziutko! zanim wyszperałam aparat z pokrowca, stado ogromnymi skokami uciekło w gęstszy las, pruły gałęzie rogami, dudnienie kopyt ... i mojego serca z wrażenia, pierwszy raz w życiu widziałam je tak blisko, co za piękne zwierzęta!
W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze do Chyrzynki, zobaczyć, co w cerkiewce ...
Jest tu o wiele przyjemniej niż kilka lat temu, czysto, bez krzaków, wejście do cerkiewki zabite deskami i napis: Wł.Leśnictwo, są prowadzone jakieś prace, okna wstawione, widać było przez nie malowidła na ścianach i suficie, oklejone jakimiś plastrami ...
Krzyż pewnie bardzo stary, wymyty przez deszcze, części miękkie odpadły, tylko sęki trzymają całość ...
Dopiero teraz zauważyliśmy przy drodze cmentarz ...
Teren oczyszczony z krzaków, kiedyś to była tylko zielona kępa drzew, przechodziliśmy obok, nie podejrzewając, że jest tam cmentarz ... W Chyrzynie droga kończy się, jest tylko przeprawa promem przez San, w niedzielę nie kursuje, po drugiej stronie Krzywcza ...
Wracaliśmy tą samą drogą, przecudną doliną Sanu, wędkarze moczyli kije w wodzie, jeszcze płynęła kra, woda wzburzona, bo dopiero z gór schodzą roztopy ...

... i dalej płonęły pola, łąki ...
Dla odmiany odrobinę kolorów, to wszystko u nas tak szybko rozkwitło ...
... troszeczkę "niebka" na ziemi ...
... i słońca też są ...
... i jeszcze inne słońca ...
... wawrzynek rozszalał się drobnymi, uroczymi kwiatkami ...
... i przebiśniegi, skądeś przyszły do nas, bo wcześniej ich nie przyuważyłam.
Wreszcie zobaczyłam żurawie, wcześniej je usłyszałam niż zobaczyłam, smutno mi się kojarzą, w tamtym roku, jak odlatywały, zabrały ze sobą najbliższą mi osobę ...
Czeka nas dużo pracy w obejściu, ogrodzenie działki, skończenie czyszczenia jabłoni z chorych części, teraz już tylko piłą motorową ...
O! i czosnek trzeba posadzić!
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i ciepło, cieszmy się tą cudną porą roku, wędrujmy, podziwiajmy, oddychajmy pełną piersią, wszystkiego dobrego, pa.