Świerszcze przestały grać, potok szumiał dalej, o 5 rano tylko daleko, po przeciwległej stronie doliny słońce leciutko zaczynało oświetlać góry ...
Było ciepło, wręcz parno, ugotowaliśmy sobie kawę, popatrzyliśmy na budzący się świat, potem zwinęliśmy obozowisko i dalej w drogę. Wśród górskich połonin, tuż przy drodze, stoją rzeźby wykonane z kamienia, którego tu wielki dostatek.
Biegałam raniutko z aparatem, bo zauroczyły mnie na amen ...
Dotykałam paciorków różańca: utoczone z kamienia, połączone grubym żelastwem ... słońce wychylało się zza gór, oświetlało tę nieziemską krainę ...
Maramuresz przez całe swoje istnienie był odizolowany od reszty kraju, architektura murowana docierała to rzadko i dlatego region ten słynie z pięknie rzeźbionych bram wejściowych do gospodarstw, ozdabiano budynki gospodarcze, płoty ...
To zdjęcie wykorzystałam z Karpaty.Travel
Bramy, bogato rzeźbione bronią dostępu do gospodarczych obejść ...
Prowadzi tam furtka, umieszczona z boku bramy ...
Wszędzie nalepione lub włożone w szparę między deskami ulotki, bo trwa akcja wyborcza w tym okręgu, a może i w całym kraju ...
Zobaczcie, jakie odrzwia ma stodoła, toż to majstersztyk ...
... wejście do domu, a płot?
Płot wypleciony z gałęzi, widywaliśmy takie ogradzające działki ogrodnicze, zagrody dla owiec. Patrzę i patrzę, jak to jest zrobione ... daszek gontowy ochraniający przed deszczem. Pewnie kiedyś wezmę sobie parę patyków i pojadę, niech mi pokażą tę sztukę, jak dla mnie - to cudo!
Całe osady w takich ozdobnościach, niektóre domy opuszczone, bramy chylą się ku upadkowi, zabrałabym takie coś na przyczepkę i przywiozłabym do nas, ażurowe koronki ...
Nie jechaliśmy do głównej drogi, wjechaliśmy w wieś ... przytulone do zbocza chatynki, dzieci schodzą w dół do autobusu, do szkoły ... ładnie ubrana dziewczyna, pewnie urzędniczka ... kobieta z koszem na plecach idzie do sklepu .. woły ciągną wóz, już pewnie czas w pole ...
Na każdym kroku osobliwości, tylko robić zdjęcia ... i wiecie co? nie śmiałam tym ludziom zakłócać spokoju, to zrobiłam ukradkiem, przez szybę, żeby nie było im przykro ... ludzie uprzejmi, pozdrawiają, nas, obcych ... my też ...
Kobiety noszą fałdziste spódnice, krótkie w kolano, jeśli któraś ma obfitsze boczki, to przód jest dłuższy, a tył krótszy, na głowach chustki zawiązane do tyłu, a co niektóre jeszcze kapelusz słomkowy na to, jak nie przyrównując Meksykanki ...
To zdjęcie też pożyczyłam, od IraSa z Karpaty.Travel, bo chcę pokazać ten kosz, jakie noszą kobiety na plecach ... ma paski na ramiona, jak plecak ... noszą w nim chrust, zakupy, idą z motyką w pole ... wyżej, wyżej po kamienistej, wąskiej drodze ... i skończyła się wieś, bardzo wysoko ... zjechaliśmy w dół, do głównej trasy, na Cavnic. Dziwna to osada wśród wysokich gór, ni to miasteczko, parę bloków, szpitalik, wyciągi narciarskie, w bardzo głębokiej dolinie ... a potem na Budesti. Ogromne przestrzenie, połoniny, rozległe pastwiska, konie, owce, zagrody, pasterze wyrabiający ser ... jechaliśmy powolutku, smakowaliśmy wszystko oczami ...kierunek Sziget Marmoroski ...
I tak dla odmiany następna osada, też w tym samym regionie, Certeze ...
... domy trzygondygnacyjne, z lustrzanymi przeszkleniami, jak siedziby banków, albo towarzystw ubezpieczeniowych ...nadmiernie przyozdobione ... sąsiad ma witraż w oknie, następny ma już ich 5 ... a architekt co niektóre dachy jakby cyrklem wyrysował, jakieś takie zachodzące na siebie półkola ...
... albo takie ...
... nie ma wolnego miejsca, wszędzie rzeźby, złocenia, zdobienia, kuta brama, jeszcze bogatsze wejście do domu ... zatrzymaliśmy się zrobić ukradkiem zdjęcie z samochodu, normalnie szczęka opada na taki widok ... prawdopodobnie właściciele tych domów pracują za granicą, prawdopodobnie prowadzą mafijną działalność we Francji ... a syn kiedyś oglądał program w TV o tej osadzie, bossowie wynajmują połowę wsi i wywożą do zachodniej Europy, na żebranie i stąd takie domy.
W wiekszości nikt nie mieszka, rzeczywiście pewnie prowadzą gdzieś dziwne interesy, przed niektórymi siedzą staruszkowie ...
Jechaliśmy dalej, za nami POLITIA ... o, do licha, pewnie jakiś ochroniarz dał znać, że fotografujemy, planujemy skok i zaraz dobiorą się do nas ... długo jechali, skręcili w prawo w jakimś miasteczku, a my odetchnęliśmy głęboko z ulgą, licho nie śpi ...
Pogubiliśmy się trochę w Satu Mare, krążyliśmy w poszukiwaniu wyjazdu do przejścia granicznego, zapytany starszy człowiek wskazał kierunek, i po rumuńsku ... nie zrozumieliśmy nic z tego ... zapytaliśmy następnego, wąsy, długie, siwe włosy ... Hungaria??? a on do nas: Do you speak english? ...i gładziutko wytłumaczył, gdzie skręcić, i w jakim kierunku pojechać. Zadziwia nas ten kraj ...
Przemknęliśmy przez Węgry, zatrzymaliśmy się w Tokaju ichnich win zakupić z piwniczki ... kolejny niechrześcijański język, dobrze, że sprzedawcy znają pojedyncze słowa po polsku, jeżeli chodzi o wina ...
... odpoczęliśmy trochę nad wodą ...
... przez Słowację i do chatki.
Powitał nas taki zachód słońca ...
Mąż mówi do mnie: Maryś, postawiłbym Ci tu stolik, nalał kawy do kubeczka, jeśli chciałabyś, to nocleg pod jabłoniami, no gdzie ty mnie wleczesz tyle kilometrów? czy u nas nieładnie? - roześmialiśmy się, to prawda, ale nie zobaczylibyśmy tych wszystkich osobliwości, warto było.
To nasz drugi wyjazd do tego kraju, na początku obawiałam się, ale naprawdę nie ma czego. Widzimy ten kraj przez pryzmat żebrzących na ulicach, i ja tak widziałam ... nie, mieszkają bardzo sympatyczni ludzie, pracują, uczynni ... wśród tych ludzi jest bezpieczniej niż w mieście, bo tam rzeczywiście szwendają się różni nieprzyjemni ...poznaliśmy malutki wycinek, przed nami jeszcze wiele. Chcemy pojechać we wrześniu, pogoda pewniejsza, i może suchsza.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i ciepło, dzięki za odwiedziny i dobre słowa, pa.
![]() |
Karpaty.travel |