Tak mi się przypomniał pan Zygmunt Kałużyński.
Czytałam gdzieś artykuł o jego słynnej niechęci do higieny osobistej i porządków, a jego wzorem był syberyjski chłop, który tuż przed zimą otulał się kożuszkiem, przewiązywał w pasie drutem i gadał: - Ja uże na zimu zakutiłsi... a ten drut dopiero gdzieś w połowie maja przecinał i zdejmował kożuszek.
Tak i my przygotowaliśmy się solidnie do zimy.
Sosnowe smolaki na rozpałkę czekają na tarasie, ułożone przy barierce chronią też przed ostrym, wschodnim wiatrem ... a jaki zapach! tylko świeżo połupane polana sosnowe mają taki zapach!
Pod dach poszły polana bukowe i grabowe, z wiosennego cięcia, już prawie suche ...
Jak przyjemnie pracuje się w mroźnym powietrzu ... ładowanie polan na taczki, podwożenie pod dach, układanie w równe stogi tuż przy ścianie ... biorę się potem pod boki i zadowolonym wzrokiem obejmuję efekty swojej pracy ...
Przy mrozie i opadach śniegu czas już na dokarmianie ptaków ... za oknem zawisły skórki ze słoniny i karmnik z plastikowej butelki z dozownikiem, a w nim ziarna słonecznika, a także wklejki ze smalcu w sęki i dziury w pniu starej śliwki...
Zleciały się różne sikorki, kowaliki biegające po pniu w górę i w dół, dzięcioły również ...
... samiczka zielonosiwego ...
... nawet grubodziób ... co za urodziwe stworzenie ... opanowywał dozownik ze słonecznikiem, rozsiadał się wygodnie i mełł w swym grubym dziobie ziarenka, tylko otręby leciały na boki ...
Nawet pod jabłonką stado gilów przysiadło, jak czerwone kropelki ... tak się zastanawiam ... gile i jemiołuszki widywałam w pełni zimy, a teraz zaledwie początek ... myślicie, że to wróży ostrą zimę?
Raniutko wypuściłam Miśkę na poranne polatanie po sadzie ... za oknem sarenka zamarła w bezruchu ... wychyliłam się dalej, a tam po drugiej stronie Miśka, też w bezruchu, łapka uniesiona do góry ... sarenka oddaliła się i dopiero wtedy psina zbiegła w dół ...
Zdążyłam też posadzić jeszcze pod tarasem, tuż przy kamiennej ścianie sporo cebulek, jak nie skorzystać z okazji, kiedy cebulki po 10 groszy?
I odwiedziła nas w chatce władza samorządowa ... przyszła pani sołtysowa z mężem, z domowymi rogalikami, nalewką śliwkową i syropem z kwiatów czarnego bzu ... jak miło rozmawia się z ludźmi o podobnych zainteresowaniach, o przeszłości tego regionu, o przyszłości ...
Ale gdzież tam odwozić ich do góry! oni chodzą cały czas, na razie mają kijki leszczynowe, ale muszą sobie sprawić do nordic ... poszli w ciemną, mroźną noc ...
A w sobotę zawitali do nas goście ... Ania i Stefan, wielcy sympatycy Pogórza, zapoznani przez bloga ...
Stefan to "motylarz", z pasją obserwujący i fotografujący, a Ania to pasjonatka storczyków ... właściwie to wzajemnie uzupełniali się ... a ich opowieści o podróżach, poszukiwaniach okazów, zarówno fruwających, jak i rosnących i kwitnących ... to wielka przyjemność spotkać takich ludzi.
Do moich rąk trafił przepięknie wydany album z motylami i trzmielami ... i porterówka, wyrób Ani ...
Mój Boże! ten paź królowej wygląda, jakby miał wyfrunąć ze stron albumu ... to zdjęcia Stefana ... dziękuję pięknie!
W niedzielę rano zaczęło sypać ... wczesnym rankiem, zamiast rozjaśniać się, robiło się coraz ciemniej ... od zachodu szedł śnieg ... żadnych widoków, wszystko w bieli ...
Na drodze spotkaliśmy tylko braciszka z klasztoru kalwaryjskiego, szedł na spacer ze swoim huskim ...
Za chwilę ta droga będzie nieprzejezdna, wiatr zawsze nawiewa ogromną zaspę na samej górze i trzeba czekać aż do wiosny, aby spokojnie zjechać szutrówką do Wiaru ...
A! niech to licho!
Tylko tak łagodnie zamieliłam w zębach.
Bo dalej próbowaliśmy z internetem w chatce ... niby Orange miało przyzwoity zasięg ... wzięłam usługę na próbę, 2 tygodnie, wcale nie bezpłatnie ... bo jeśli nie zadziała, to zwracają tylko za ruter, a aktywacja przepada ... nie zadziałało, jakieś mizerne przebłyski na kuchennym blacie ... taki przekaz nie jest wart 49 złotych miesięcznie ... no i czarna d...ziura, trzeba sprzęt zwrócić, a niemała aktywacja przepada ... dosyć droga to próba.
Mało tego!
Nie zaglądaliśmy do studni ... jest bardzo niski stan wody, sucho, bardzo słaby przybór ... no i spaliła się pompa ... a! niech to licho! a! niech to licho!
A mąż na to: Żebyśmy tylko zdrowi byli, nie martw się ... To prawda.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny i ciepłe słowa, dobrego tygodnia, pa!
niedziela, 9 grudnia 2012
środa, 5 grudnia 2012
Czy to pomoże? ...
Posiadam w ogrodzie nieduże oczko wodne, niezbyt głębokie ... raczej spełnia rolę poidła dla ptaków w letnie upały, czasami Miśka pochlipie wody, czasami obcy kot ...
Na wiosnę ściągają zewsząd żaby, odbywają tutaj gody, a ja potem wywożę wiadrami żabi skrzek do większych zbiorników na łąkach, bo kijanki nie pomieściłyby się w nim ... albo gdyby wyszły do ogrodu małe żabki, nie byłoby gdzie nogi postawić.
Ale nie w tym problem.
Wczesną wiosną, kiedy czyszczę ten zbiorniczek z opadłych liści, wypompowuję wodę, na dnie spotykam wiele żabich truchełek ... mniejsze, większe, i nieżywe.
Podejrzewam, że one tam zimują, a zbiornik przy większych mrozach pewnie zamarza do dna ...
I dlatego tej jesieni wpadłam na taki pomysł ...
Nad oczkiem rośnie spora kępa bambusopodobnych traw, wysokich na 2 metry i o twardych łodygach ...
Ścięłam je sekatorem, Miśka mi pomagała, rozwlekając rośliny po podwórzu, a potem położyłam je nad wodą, opierając o przeciwległe brzegi ...
Potem jeszcze dołożyłam jeden pęk traw z zeszłego roku ...
... i jeszcze jeden, który stał w głębi ogrodu ... zbierałam te łodygi, bo planowałam jakieś plecionki uczynić z nich. Przystrzygłam z gałązek jakiś krzewik i rzuciłam jeszcze na wierzch otuliny ...
Pewnie trzeba by jeszcze jakiś pływający kawałek styropianu, żeby nie odcięło powietrza przez taflę lodową, a resztę zobaczymy wiosną ... jeśli to nie pomoże, to pewnie trzeba będzie wypompowywać wodę jesienią, żeby żaby tam nie zimowały.
I takie kiełki wiosenne odkryłam pod krzakiem ... jest nadzieja, że przyjdzie wiosna ...i różyczki pod śniegiem ...
Jutro wyjazd na Pogórze, do chatki ...
Pozdrawiam wszystkich ciepło, dziękuję za odwiedziny, pa!
Na wiosnę ściągają zewsząd żaby, odbywają tutaj gody, a ja potem wywożę wiadrami żabi skrzek do większych zbiorników na łąkach, bo kijanki nie pomieściłyby się w nim ... albo gdyby wyszły do ogrodu małe żabki, nie byłoby gdzie nogi postawić.
Ale nie w tym problem.
Wczesną wiosną, kiedy czyszczę ten zbiorniczek z opadłych liści, wypompowuję wodę, na dnie spotykam wiele żabich truchełek ... mniejsze, większe, i nieżywe.
Podejrzewam, że one tam zimują, a zbiornik przy większych mrozach pewnie zamarza do dna ...
I dlatego tej jesieni wpadłam na taki pomysł ...
Nad oczkiem rośnie spora kępa bambusopodobnych traw, wysokich na 2 metry i o twardych łodygach ...
Ścięłam je sekatorem, Miśka mi pomagała, rozwlekając rośliny po podwórzu, a potem położyłam je nad wodą, opierając o przeciwległe brzegi ...
Potem jeszcze dołożyłam jeden pęk traw z zeszłego roku ...
... i jeszcze jeden, który stał w głębi ogrodu ... zbierałam te łodygi, bo planowałam jakieś plecionki uczynić z nich. Przystrzygłam z gałązek jakiś krzewik i rzuciłam jeszcze na wierzch otuliny ...
Pewnie trzeba by jeszcze jakiś pływający kawałek styropianu, żeby nie odcięło powietrza przez taflę lodową, a resztę zobaczymy wiosną ... jeśli to nie pomoże, to pewnie trzeba będzie wypompowywać wodę jesienią, żeby żaby tam nie zimowały.
I takie kiełki wiosenne odkryłam pod krzakiem ... jest nadzieja, że przyjdzie wiosna ...i różyczki pod śniegiem ...
Jutro wyjazd na Pogórze, do chatki ...
Pozdrawiam wszystkich ciepło, dziękuję za odwiedziny, pa!
wtorek, 4 grudnia 2012
Zadymianie i mieszanie w garach ...
Wczoraj padał mokry śnieg, z gałęzi sypał się za kołnierz ... sekatorem musiałam najpierw wyciąć przejście w krzakach ogrodowych, bo przez całe lato nie zaglądałam tam, a potem omieść z pajęczyn beczkę i rozpalić ogień ...
Potem do ogrzanej beczki zawiesiłam powiązane sznurkiem, siatką, zamarynowane mięsa i można powolutku dymić. Tym razem to tylko buczynowe polana ... i po kilku godzinach gotowe ...
Bo tak, prawdę powiedziawszy, stanie człowiek przed ladą chłodniczą w sklepie i ciężko na coś zdecydować się.
A dziś, już na wędzonkowym wywarze, pyszny barszcz.
Pozbierałam z lodówki różne resztki serów, niektóre mocno obeschnięte, ale świetnie ścierają się ... co zrobić z taką ilością ... posypujemy serem wszystko, a ostatnio dodałam go sporo do ziemniaków, pozostałych z obiadu, zagniotłam z mąką i jajami, wyturlałam coś na kształt klusek śląskich ...
... z dodatkiem rumianych i chrupiących skwarków ... niebo w gębie ...
... z ciekawym, bryndzowym posmakiem.
Zrobiłam też nowe sery ...
... jeden z suszonym czosnkiem niedźwiedzim, a drugi bez dodatków.
W międzyczasie odwiedziliśmy klamociarnię, jakoś trafiamy tam ostatnio sporo po dostawie ...
ale wygrzebałam ceramicznego jeżyka i donicę z kulą ... lubię taką naturalną glinę ...zwłaszcza w zestawie z zielonością w ogrodzie ...
... do kolekcji maleńki obrazek, wyszywany hafcikiem gobelinowym ...
... i koszyk, ale jaki zmyślny, bo składany ...
Po co mi on?
Sama nie wiem, na pewno PRZYDA SIĘ!
Gucio je, śpi ... śpi, je ... rośnie w siłę ... zrobił się z niego całkiem dorosły, wielki kot ...
... grzeje plecy na baranicy, przed kominkiem ... a ta baranica, to już tylko strzęp z niej został ... Miśka skutecznie wydziera kawałek po kawałku, a kiedy zobaczy, że Gucio śpi, to ciągnie ją na środek razem z kotem ... Gucio jest wtedy zły, siada na tylnych łapkach i okłada Miśkę przednimi.
Ale czasami jest tak ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!
Potem do ogrzanej beczki zawiesiłam powiązane sznurkiem, siatką, zamarynowane mięsa i można powolutku dymić. Tym razem to tylko buczynowe polana ... i po kilku godzinach gotowe ...
Bo tak, prawdę powiedziawszy, stanie człowiek przed ladą chłodniczą w sklepie i ciężko na coś zdecydować się.
A dziś, już na wędzonkowym wywarze, pyszny barszcz.
Pozbierałam z lodówki różne resztki serów, niektóre mocno obeschnięte, ale świetnie ścierają się ... co zrobić z taką ilością ... posypujemy serem wszystko, a ostatnio dodałam go sporo do ziemniaków, pozostałych z obiadu, zagniotłam z mąką i jajami, wyturlałam coś na kształt klusek śląskich ...
... z dodatkiem rumianych i chrupiących skwarków ... niebo w gębie ...
... z ciekawym, bryndzowym posmakiem.
Zrobiłam też nowe sery ...
... jeden z suszonym czosnkiem niedźwiedzim, a drugi bez dodatków.
W międzyczasie odwiedziliśmy klamociarnię, jakoś trafiamy tam ostatnio sporo po dostawie ...
ale wygrzebałam ceramicznego jeżyka i donicę z kulą ... lubię taką naturalną glinę ...zwłaszcza w zestawie z zielonością w ogrodzie ...
... do kolekcji maleńki obrazek, wyszywany hafcikiem gobelinowym ...
... i koszyk, ale jaki zmyślny, bo składany ...
Po co mi on?
Sama nie wiem, na pewno PRZYDA SIĘ!
Gucio je, śpi ... śpi, je ... rośnie w siłę ... zrobił się z niego całkiem dorosły, wielki kot ...
... grzeje plecy na baranicy, przed kominkiem ... a ta baranica, to już tylko strzęp z niej został ... Miśka skutecznie wydziera kawałek po kawałku, a kiedy zobaczy, że Gucio śpi, to ciągnie ją na środek razem z kotem ... Gucio jest wtedy zły, siada na tylnych łapkach i okłada Miśkę przednimi.
Ale czasami jest tak ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!
niedziela, 2 grudnia 2012
Pogórzański groch z kapustą ...
Tak sobie majsterkujemy w tej naszej chatce.
Ostatnio doszła nam półka nad łóżkiem, na rozrzucone wszędzie książki, gazetki robótkowe, mapy.
Cieszę się z niej, bo wszystko w zasięgu ręki.
W najwyższym punkcie poddasza umieścili nam jakiś zbiornik, blaszany kwadraciak, pozostało mi tylko przykryć go serwetką i usadzić tam ozdobniki, bo musi być swobodny dostęp dla uzupełnienia płynu w instalacji grzewczej.
Udało mi się obwiązać drzewka kawałkami siatki, dla ochrony przed ogryzaniem przez zwierzęta, jeszcze gorsze dla młodych drzewek jest "pałowanie" przez jelonki ... odarte z kory młode drzewko nie ma szans na przetrwanie ...
Poszliśmy też do lasu.
Sezon grzybowy uważam za zamknięty, o czym świadczy ta mizerna resztka rydzów, znaleziona w jakimś obniżeniu terenu ... ale kiedy? 1 grudnia ...
A wieczorami wyciskaliśmy destylat z nastawionych wcześniej soków jabłkowych, smakowaliśmy, co też wybulgotało nam z nastawu mleczowego na drożdżach rasy madera ... całkiem przyzwoite winko powstało, bardzo aromatyczne, jak mówią ludzie, ponoć dobre na serce.
I na kuchni wysmażył nam się smalczyk ze skwarami, z dodatkiem jabłka i majeranku ...
... a także bigos smakowity, aromatyczny, wielokrotnie odgrzewany, prawie jak staropolski.
Dziś rano chmury oparły się na górach, zamgliły wyżej położone wioski, a potem zaczął posypywać śnieg ...
... pewnie rano będzie biało, a tu jeszcze drewno czeka na poskładanie pod dachem.
Przyjechali do nas z firmy dostarczającej internet bezprzewodowy ... pobadali sygnał ... niestety, nie będzie na razie internetu w chatce.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, już grudniowo, dziękuję za odwiedziny, dobrego tygodnia, pa!
Ostatnio doszła nam półka nad łóżkiem, na rozrzucone wszędzie książki, gazetki robótkowe, mapy.
Cieszę się z niej, bo wszystko w zasięgu ręki.
W najwyższym punkcie poddasza umieścili nam jakiś zbiornik, blaszany kwadraciak, pozostało mi tylko przykryć go serwetką i usadzić tam ozdobniki, bo musi być swobodny dostęp dla uzupełnienia płynu w instalacji grzewczej.
Udało mi się obwiązać drzewka kawałkami siatki, dla ochrony przed ogryzaniem przez zwierzęta, jeszcze gorsze dla młodych drzewek jest "pałowanie" przez jelonki ... odarte z kory młode drzewko nie ma szans na przetrwanie ...
Poszliśmy też do lasu.
Sezon grzybowy uważam za zamknięty, o czym świadczy ta mizerna resztka rydzów, znaleziona w jakimś obniżeniu terenu ... ale kiedy? 1 grudnia ...
A wieczorami wyciskaliśmy destylat z nastawionych wcześniej soków jabłkowych, smakowaliśmy, co też wybulgotało nam z nastawu mleczowego na drożdżach rasy madera ... całkiem przyzwoite winko powstało, bardzo aromatyczne, jak mówią ludzie, ponoć dobre na serce.
I na kuchni wysmażył nam się smalczyk ze skwarami, z dodatkiem jabłka i majeranku ...
... a także bigos smakowity, aromatyczny, wielokrotnie odgrzewany, prawie jak staropolski.
Dziś rano chmury oparły się na górach, zamgliły wyżej położone wioski, a potem zaczął posypywać śnieg ...
... pewnie rano będzie biało, a tu jeszcze drewno czeka na poskładanie pod dachem.
Przyjechali do nas z firmy dostarczającej internet bezprzewodowy ... pobadali sygnał ... niestety, nie będzie na razie internetu w chatce.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, już grudniowo, dziękuję za odwiedziny, dobrego tygodnia, pa!
poniedziałek, 26 listopada 2012
Byliście tam już? ...
Takie pytanie padło podczas sobotniego, andrzejkowego posiedzenia.
Ale kiedy zaczęli nam tłumaczyć, że koło krzyża ... tam gdzie woda zabrała drogę ... myśleliśmy, że to gdzieś za Posadą Rybotycką, no! wreszcie jakoś umiejscowiliśmy się ... chodziło o dolinę Jamninki.
Pewnie, że byliśmy, i to wiele razy, ale żadnego cmentarza tam nie było, tylko cerkwisko wśród starych lip.
Okazało się, że naprzeciwko tegoż właśnie cerkwiska są pozostałości cmentarza po dawnych mieszkańcach tej doliny, a była tu duża wieś Jamna Dolna, łączyła się z Jamną Górną z jednej strony, a z drugiej z Trójcą.
Po wysiedleniach dolina opustoszała, a tereny te zagarnął w swoje absolutne władanie rząd.
Popłynęły opowieści o Doskoczyńskim, polowaniach najwyższych dygnitarzy, o enklawie zamkniętej dla zwykłego śmiertelnika, pilnowanej przez szlabany i wojsko, o lotnisku, przy Arłamowie, zarośniętym trawą, bo jednak mocno wyciskało wodę i trzeba było zbudowć podobne na Krajnej... o dworze i straszącej, tajemniczej postaci.
To i w niedzielę zrobiliśmy sobie wycieczkę, poszukać tego miejsca, cmentarza, na którym jeszcze nie byliśmy...
Przez rzeczkę przerzucone dwa potężne, spięte ze sobą bale i już suchą stopą można przejść na drugi brzeg.
Równiutkie szpalery starych grabów znaczą dawne wiejskie trakty, inne sadzone w czworobok znaczą tereny wiejskich sadyb.
Wśród ogołoconych z liści drzew doskonale widać zarys cmentarza i pojedyncze nagrobki, które oparły się działaniu czasu i niszczącej sile wojskowych spychaczy, kiedy budowano tu wewnętrzne drogi na potrzeby ośrodka rządowego i niwelowano teren ...
Gdzieniegdzie żeliwny odlew krzyża, połamany ...
... tutaj ktoś odnalazł brakujący fragment, który przeleżał trochę w ziemi ...
.. złożone w jednym miejscu, ocalałe kawałki krzyża, bogatego w aniołki i przeróżne zdobienia.
Zastanawiają podłużne doły, jakby ktoś rozkopał grób i pozostawił to miejsce ... może poszukiwacze skarbów, szperacze z wykrywaczami metali ... nie chciało im się nawet zakopać wszystkiego na powrót.
Na którymś pogórzańskim forum spotkałam się z taką wypowiedzią, że ktoś tu był w 2000 roku, leżały jeszcze rozrzucone kości.
Wszędzie ślady dawnej wsi, zachowane jak rzadko kiedy ...
... wyschłe studnie z cembrowinami, ułożonymi pracowicie z kamieni ... można tu wpaść, kiedy śnieg wszystko przykryje ...
... resztki fundamentów, może tu była piwnica ... a może młyn, bo tuż obok płynie potok ...
Co i krok spotykaliśmy wystające z ziemi, stare, pordzewiałe zawiasy, kawałek żeliwnego garnka z uchem, jakaś część od pługa.
Pułkownik Doskoczyński, wielki łowczy PRL-u, jak go nazywali, przyjechał tutaj na rekonesans po terenie w połowie lat sześćdziesiątych, wtedy ciągnęły się tu, na przestrzeni wielu kilometrów ruiny Jamnej Górnej i Dolnej, stwierdził tylko, że to wszystko musi zniknąć, i po wielokroć powtarzał Jamna, Jamna ... może było tu podobnie, jak w jego innej Jamnej, tej na Huculszczyźnie, z której pochodził ... i dlatego wybrał to miejsce na ośrodek rządowy.
Pojechaliśmy jeszcze do ruin fortalicjum Ossolińskiego, bo na przedwiośniu nie wchodziliśmy do piwnic, było nieprzyjemnie i ciemnawo już.
Jest rzeczywiście niebezpiecznie, wszystko się osypuje, zasypuje ... jeszcze trochę i ślad po tej piwnicy zaginie ...
Całość tej obronnej budowli umiejscowiona na wzgórzu, część urwistego zbocza osunęło się do Jamninki, podcięte przez jej wody.
A na bagiennej równinie samotna kapliczka ...
Tak źle jeszcze nie wyglądała, na jej podstawie tynk, odchodzący całymi płatami, mam wrażenie, że przechyla się ...
... jeśli gospodarz tego terenu nie pomyśli o jej zabezpieczeniu, podzieli smutny los jej podobnym.
A nad Wiarem gospodarzą bobry, które są już chyba sporym problemem w wielu miejscach ...
Zwalone, potężne drzewa, a w poprzek pobudowane tamy ...
Mają smykałkę budowlaną, bez dwóch zdań.
Jeszcze przed wyjazdem na wycieczkę po terenie przyuważyliśmy na łące za potokiem najprawdziwszych turystów, z plecakami, kijkami ... wiem, bo patrzyłam na nich przez lornetkę ... poszli pewnie na Kopystańkę.
Widzicie te trzy kropy na widnokręgu? to oni ...
Dosadziłam w sobotę drzewka owocowe, 4 krzaki porzeczek, rozsypałam, gdzie się dało kompost, przywieziony ze stacjonarnego domu, a po południu spotkanie andrzejkowe, na które upiekłam proziaki ...
Przyjechaliśmy do chatki bardzo późno w piątek, po drodze ogromny transport drzewa obsunął się do rowu, a zanim wydostała się ciężarówka z rozmiękłego pobocza, sporo czasu upłynęło.
W naszej wioseczce mgła jak mleko, i to tylko na wysokościach, to pewnie nie mgła tylko chmura, i tak było przez cały tydzień, dopiero w sobotę przejaśniło się.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, za ciepłe słowa, wszystkiego dobrego, pa!
Ale kiedy zaczęli nam tłumaczyć, że koło krzyża ... tam gdzie woda zabrała drogę ... myśleliśmy, że to gdzieś za Posadą Rybotycką, no! wreszcie jakoś umiejscowiliśmy się ... chodziło o dolinę Jamninki.
Pewnie, że byliśmy, i to wiele razy, ale żadnego cmentarza tam nie było, tylko cerkwisko wśród starych lip.
Okazało się, że naprzeciwko tegoż właśnie cerkwiska są pozostałości cmentarza po dawnych mieszkańcach tej doliny, a była tu duża wieś Jamna Dolna, łączyła się z Jamną Górną z jednej strony, a z drugiej z Trójcą.
Po wysiedleniach dolina opustoszała, a tereny te zagarnął w swoje absolutne władanie rząd.
Popłynęły opowieści o Doskoczyńskim, polowaniach najwyższych dygnitarzy, o enklawie zamkniętej dla zwykłego śmiertelnika, pilnowanej przez szlabany i wojsko, o lotnisku, przy Arłamowie, zarośniętym trawą, bo jednak mocno wyciskało wodę i trzeba było zbudowć podobne na Krajnej... o dworze i straszącej, tajemniczej postaci.
To i w niedzielę zrobiliśmy sobie wycieczkę, poszukać tego miejsca, cmentarza, na którym jeszcze nie byliśmy...
Przez rzeczkę przerzucone dwa potężne, spięte ze sobą bale i już suchą stopą można przejść na drugi brzeg.
Równiutkie szpalery starych grabów znaczą dawne wiejskie trakty, inne sadzone w czworobok znaczą tereny wiejskich sadyb.
Wśród ogołoconych z liści drzew doskonale widać zarys cmentarza i pojedyncze nagrobki, które oparły się działaniu czasu i niszczącej sile wojskowych spychaczy, kiedy budowano tu wewnętrzne drogi na potrzeby ośrodka rządowego i niwelowano teren ...
Gdzieniegdzie żeliwny odlew krzyża, połamany ...
... tutaj ktoś odnalazł brakujący fragment, który przeleżał trochę w ziemi ...
.. złożone w jednym miejscu, ocalałe kawałki krzyża, bogatego w aniołki i przeróżne zdobienia.
Zastanawiają podłużne doły, jakby ktoś rozkopał grób i pozostawił to miejsce ... może poszukiwacze skarbów, szperacze z wykrywaczami metali ... nie chciało im się nawet zakopać wszystkiego na powrót.
Na którymś pogórzańskim forum spotkałam się z taką wypowiedzią, że ktoś tu był w 2000 roku, leżały jeszcze rozrzucone kości.
Wszędzie ślady dawnej wsi, zachowane jak rzadko kiedy ...
... wyschłe studnie z cembrowinami, ułożonymi pracowicie z kamieni ... można tu wpaść, kiedy śnieg wszystko przykryje ...
... resztki fundamentów, może tu była piwnica ... a może młyn, bo tuż obok płynie potok ...
Co i krok spotykaliśmy wystające z ziemi, stare, pordzewiałe zawiasy, kawałek żeliwnego garnka z uchem, jakaś część od pługa.
Pułkownik Doskoczyński, wielki łowczy PRL-u, jak go nazywali, przyjechał tutaj na rekonesans po terenie w połowie lat sześćdziesiątych, wtedy ciągnęły się tu, na przestrzeni wielu kilometrów ruiny Jamnej Górnej i Dolnej, stwierdził tylko, że to wszystko musi zniknąć, i po wielokroć powtarzał Jamna, Jamna ... może było tu podobnie, jak w jego innej Jamnej, tej na Huculszczyźnie, z której pochodził ... i dlatego wybrał to miejsce na ośrodek rządowy.
Pojechaliśmy jeszcze do ruin fortalicjum Ossolińskiego, bo na przedwiośniu nie wchodziliśmy do piwnic, było nieprzyjemnie i ciemnawo już.
Jest rzeczywiście niebezpiecznie, wszystko się osypuje, zasypuje ... jeszcze trochę i ślad po tej piwnicy zaginie ...
Całość tej obronnej budowli umiejscowiona na wzgórzu, część urwistego zbocza osunęło się do Jamninki, podcięte przez jej wody.
A na bagiennej równinie samotna kapliczka ...
Tak źle jeszcze nie wyglądała, na jej podstawie tynk, odchodzący całymi płatami, mam wrażenie, że przechyla się ...
... jeśli gospodarz tego terenu nie pomyśli o jej zabezpieczeniu, podzieli smutny los jej podobnym.
A nad Wiarem gospodarzą bobry, które są już chyba sporym problemem w wielu miejscach ...
Zwalone, potężne drzewa, a w poprzek pobudowane tamy ...
Mają smykałkę budowlaną, bez dwóch zdań.
Jeszcze przed wyjazdem na wycieczkę po terenie przyuważyliśmy na łące za potokiem najprawdziwszych turystów, z plecakami, kijkami ... wiem, bo patrzyłam na nich przez lornetkę ... poszli pewnie na Kopystańkę.
Widzicie te trzy kropy na widnokręgu? to oni ...
Dosadziłam w sobotę drzewka owocowe, 4 krzaki porzeczek, rozsypałam, gdzie się dało kompost, przywieziony ze stacjonarnego domu, a po południu spotkanie andrzejkowe, na które upiekłam proziaki ...
Przyjechaliśmy do chatki bardzo późno w piątek, po drodze ogromny transport drzewa obsunął się do rowu, a zanim wydostała się ciężarówka z rozmiękłego pobocza, sporo czasu upłynęło.
W naszej wioseczce mgła jak mleko, i to tylko na wysokościach, to pewnie nie mgła tylko chmura, i tak było przez cały tydzień, dopiero w sobotę przejaśniło się.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, za ciepłe słowa, wszystkiego dobrego, pa!
Subskrybuj:
Posty (Atom)