No i masz! jak nas dopadło, to pewnie zasypie ze szczętem.
Co trochę poodgarniam szlaki komunikacyjne, za godzinę śladu nie ma; popędziłam męża szybciutko do sklepu po jabłka, bo kosy nie mają co jeść, wszystkie owoce dławisza objedzone ... trochę im pokroiłam jabłek, trochę nadziałam na gałązki, podrzuciłam owoców z kompotu; odsypuję placyk na ziarno, dosypuję do karmnika, a syn dostał delegację do miasta ... ziaren słonecznika dokupić.
A śnieg wali z nieba na potęgę, wiatr miecie z dachu, że świata nie widać ... no jasne, jak takie zaspy porobiło na górze ...
... i na dole ...
Moje "cygańskie" pranie powisi chyba do wiosny, wyświeży się na powietrzu za wszystkie czasy ...
A dlaczego "cygańskie"?
Bo w rumuńskich czy słowackich osadach cygańskich królują sznury prania, na płocie, gdzie się da.
Jak wróciliśmy z któregoś wyjazdu wakacyjnego, okazało się, że suszarka podwórzowa połamana, nie ma na czym wieszać szmatek.
No to dorwałam jakiś zwój sznurka, rozciągnęłam między drzewami w ogrodzie, tak na chwilę, dopóki nie kupi się nowej suszarki ... mąż wrócił z pracy, spojrzał przez okno na ogród ozdobiony kolorowym praniem i mówi: O, matko! jak u Cyganów!
Nowa suszarka stoi już pod ścianą i czeka na zamontowanie, a linki między drzewami mają się nadal bardzo dobrze, i pewnie jeszcze potrwa to jakiś czas ... i nikomu nie przeszkadza, że "jak u Cyganów" ... przyzwyczailiśmy się do tej ozdoby ogrodowej, a prowizorki, jak wiadomo, mają się zawsze najlepiej.
Moje "kaszaloty" niechętnie idą w głęboki śnieg, śmigają radośnie po odśnieżonych ścieżkach, wesoło powarkując w zabawie, Miśki to już ze śniegu nie byłoby widać ...
Nawet Gucio chodzi górą po płocie, a zaspy pokonuje na szybko, skokami ... wczoraj Amik znowu go pogonił, ale nie było obrażania, kot za chwilkę zszedł do mnie z drzewa i zaniosłam go na poddasze.
Usiłuję ich zapoznać ze sobą, pozwalam obwąchać się, Gutek już nie panikuje, przyjdzie kiedyś ta chwila, że spotkają się nos w nos, i albo kot postawi się i Amik przestanie go gonić, albo już tak będzie do końca życia.
Jutro mamy iść na wędrówkę pogórzańską, śnieg sięga kolan, mimo, że sypki, stawia opór nogom, pewnie się zmęczymy mocno ... gar bigosu stoi już przygotowany, jeszcze tylko upiekę chleb.
Słuchajcie pogórzańskich wiadomości, bo może jakaś grupa turystów zabłaka się w masywach leśnych, albo nielegalnie przekroczy granicę z Ukrainą ... żartuję ...
Pozdrawiam Was serdecznie z zasypanego i ciągle zasypywanego Podkarpacia, dziękuję za odwiedziny, pa!
A było się tak chwalić???