Deszcz siekł o blaszany dach, w rynnach szumiało, z rur chlustało, należało się spragnionej ziemi to nawodnienie.
I od razu pomyślałam sobie o wędrowcach, których mijaliśmy w Posadzie Rybotyckiej ... z plecakami wyładowanymi powyżej głów zmierzali polną drogą w kierunku Kopystańki, pewnie gdzieś po drodze rozbiją namioty na nocleg, a tu taka ulewa.
Rano świat mnie zadziwił, i wcale nie chodziło o srebrzące się wszędzie krople, przez jedną noc zrobiło się zielono, zwłaszcza tu, pod chatką, w zaciszu lasu za drogą.
Sarenka przyszła popaść się na sąsiedzkie obejście, u wejścia do piwnicy trawa, że można kosić ... chyba deszcz z niebios ma inną energię, bo podlewanie wodą z węża wcale nie ma takiej mocy:-)
Rankiem znad Wiaru przyszła mgła, wchodząc odnogami doliny coraz dalej i dalej, w końcu przysłaniając cały świat, nieledwie wierzchołki sosen były widoczne ...
I znowu pomyślałam o tych wędrowcach z namiotami, brrrr! wcale nie ciepło, wszystko mokre, jak tu wyjść, potem spakować się czy może czekać, aż słońce osuszy ... starzeje się człowiek, jak nic, i docenia dach nad głową, i suchy kąt:-)
Potem słońce przegoniło mgły, resztki snuły się jeszcze tylko w dolinie Wiaru przydając krajobrazowi malowniczości ...
Przejeżdżając, jak zwykle objazdem, dolinę Jamninki spotkaliśmy i my polującego na łące kotożbika, jak go nazywają niektórzy.
Bywały takie opinie, że żbik z kotem domowym absolutnie nie krzyżuje się, jednak ten osobnik, widywany już wielokrotnie w tym rejonie przeczy tej opinii.
Był filmowany Przez "Lasy Pogórza Przemyskiego", Ania i Stefan, moi znajomi też widywali go i fotografowali, a teraz przyszedł czas na nas i zobaczyliśmy go na własne oczy ...
W lesie pod Krajną znaleźliśmy wychodzące z ziemi ciemiężyce ...
.. a także łuskiewnika różowego, pasożyta z rodziny zarazowatych ... ładny jest:-)
W lasach łany czosnku niedźwiedziego, zieleń aż kłuje w oczy ...
Niedzielne popołudnie spędziliśmy w roztoczańskich klimatach, snując się w okolicach Narola, przy okazji odwiedzając pałac Łosiów ...
Za parkiem bardzo ładna droga do Podlesiny, aleja kasztanowa ...
I tutaj, w Podlesinie właściwie skończyły się nasze możliwości mobilne, chyba będziemy zawracać, ale gdyby tak był jakiś przejazd do miejscowości Maziły, to niecały kilometr i znowu główniejsza trasa ... Jest ścieżka rowerowa wzdłuż torów, zakazu dla aut nie ma, a jeszcze zobaczyliśmy ogon jakiegoś pojazdu przed nami, więc ruszyliśmy i my. Trochę dziur, kolebania i już jesteśmy na trakcie w kierunku na Łosiniec, a potem na Susiec, skąd pojechaliśmy prosto do domu, bo parkingi przy atrakcyjnych miejscach "szumowych" zapełnione.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pa!