niedziela, 27 marca 2011

W marcu jak w garncu...

Nasz wyjazd na Pogórze oczywiście był połączony z zakończeniem robót  przy zagospodarowaniu przestrzeni pod blatem. No i skończyliśmy, tzn. mąż kończył, ja podawałam gwozdki, narzędzia i byłam na wezwania, w międzyczasie dziergałam szalik wzorzysty, /jak skończę, pokażę/ i czytałam nowiuśką Werandę.


Zrobiły się fajne miejsca do schowania butli na gaz, misek, pojemników na wodę /do czasu/, ponieważ drzwi lodówki świecą bielą w tym zestawie, tak sobie pomyślałam, że okleję ją czymś, takim plecionkopodobnym, bo kamieni byłoby za dużo. A za lodówką wykociło się miejsce na jedną półkę, na konarze z drzewa, które leżało przy drodze po wyrębie.....


,...... zostało przezemnie okorowane, oczyszczone papierem ściernym i służy, za podpórkę, a ten kosz na śmieci pod spodem - to wspomniany wcześniej, uczyniony z wikliny papierowej.


Ponieważ lampa w kuchni posiadała taką fajansową gałkę malowaną w kwiaty....


,...... a na ścianie, pod półką wisiały fajansowe formy na baby - większa....


...i mniejsza


.... to blat z drzwiczkami wpisał się w zestaw kuchenny takimi gałkami, ceramicznymi, w kwiatki .




Na tarasie, pod dachem zawieszone zostały plecione budki dla ptaków, made in China, z jakiegoś marketu budowlanego, ale chyba przeniosę je na drzewa, bo tutaj będziemy je niepokoić swoją obecnością, i śpiewami.


Na wejściu do chaty powitał nas cudownie kwitnący wawrzynek wilczełyko, trujak, i kwiaty, i owoce, ale ładny .....

,..... i krokusiki w całej krasie, i trawa gdzie-niegdzie zieleniejąca się...


...... a na sąsiedzkiej działce - śledziennica, ni to liście, ni to kwiaty....


.... a potem był pogrom wiosny, najpierw deszcz, potem gruby deszcz, a na końcu śnieg.


Przykrył nieśmiałe krokusiki ....


..... choinka, jak na Święta.....


... i wawrzynek, widzicie, co siedzi na jego czubku? Motyl! Wyniosłam go rano z chaty, żeby napił się nektaru i nie przysmażył się na płycie kuchennej i ........ zapomniałam.


I dziś rano, po mroźnej -4 nocy przypomniałam sobie, żył, przeniosłam go na taras w słoneczne miejsce.




Poranek obudził się piękny, bezchmurny, słońce oświetlało wierzchołki i .... szpaki na czubkach drzew, ogrzewały się do słońca po mroźnej nocy, a kosy, nie bacząc na nic, melodyjnie wygwizdywały. jak zwykle, psy wyprowadziły mnie na wschód słońca.


Pojechaliśmy potem na Kalwarię, po drodze cudne widoki......




.... w dół, w dolinę Wiaru. Te patyki przy drodze - to rosną przy nich młode świerczki, a dalej buduje się następny "osiedleniec", w dolince, poniżej lasu...


.... widok z góry kalwaryjskiej, na wschód, płaska dolina Wiaru ....


.... ta górka w oddali, to św, Magdalenka, kiedyś było tam grodzisko, doskonale zachowane wały ziemne, a teraz Pustelnia Marii Magdaleny, grzeszne kobiety, pogrążone w modlitwie, na kolanach okrążają kaplicę.
Grzeszną zbytnio nie jestem, ale mam uwiecznione na zdjęciu, jak na kolanach też okrążam Pustelnię.



Mur Kaplicy Powolań, nie puszczam tam męża samego, żeby jakiegoś innego powołania nie poczuł.
Z miejscem tym związana jest legenda: Kiedyś pielgrzymowała na Świętą Górę uboga wdowa, z chorą córką i poprosiła o wodę bogatą właścicielkę tych ziem, nie pozwoliła ona napić się wody i wtedy kobieta przeklęła ją: Obyś po śmierci przebywała w wodzie. Kiedyś można było tam wejść, trumna ze zwłokami zanurzona była rzeczywiście w wodzie, na własne oczy widziałam, jak wysoki jest tam poziom wody, na cmentarzu piwniczka niewiadomego przeznaczenia była wypełniona wodą, 20 cm od powierzchni ziemi.



Tam w dali, to już Ukraina, wzrok leci daleko, niczym nie ograniczony....


A w kościele  Matka Boska Słuchająca, bo jedno ucho ma odsłonięte, Obraz pochodzi z Kamieńca Podolskiego, zajętego wówczas przez Turków. Turcy obraz sprofanowali, wyrzucili ku pośmiewisku na śmietnik, a pobożnemu starcowi przyśniła sie Matka Boska i kazała zanieść się do Kalwarii ....


......... namalowane i opisane cuda, za przyczyną Matki Słuchającej .


Chwytają mnie za serce takie oto zapisy: pod obrazem....


.... Szczepana de Ternowa Dwernickiego, który wespół z Andrzejem Maksymilianem Fredro ufundował kościół i klasztor na Kalwarii....


.. i takie: brat dla siostry, ujmujące.


Kapliczka na drodze pątniczej, tuż nad Wiarem.


A tu sam Wiar, wielce kapryśna, górska rzeka, można rano obudzić się i zobaczyć, że nie ma się pół pola lub drogę przy moście zabrało, widzieliśmy to na własne oczy.


Droga w dół, do nas, na łeb, na szyję .....


Jelonki za potokiem.....


na tej łące...

.... roślina na leżącym pniu ....


... poranna kawa w wiosennych kubeczkach w bratki, moja z mlekiem ....

 

 .... grill bębnowy rozpalony - zadymia ....


,..... znajdziemy tu pterodaktyle, kiełbaskę, boczek, kiszka gryczana się trafiła i .... prawie wszystko przyjechało do domu....


,....a my chrupaliśmy ze smakiem grzanki czosnkowo- chili. Śnieg prawie zginął, motyl porusza w słońcu skrzydłami, kwiatki zmarznięte odżyły, w domu czekał stęskniony Gustaw, odwiedziliśmy jedną Babcię, życie jest piękne. Pozdrawiam wszystkich serdecznie, nie śpicie jeszcze? Dobrych snów!

24 komentarze:

*gooocha* pisze...

Ehhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh................................

Ataner pisze...

Oj Mario, szczujesz tymi widokami. Twoj blog cieszy sie olbrzymia popularnoscia. Czy nie obawiasz sie, ze pol Polski sciagniesz do siebie na swoje ukochane Pogorze?! A tak powaznie, fajnie, ze dzielisz sie z nami kazdym skrawkiem swojego ukochanego miejsca.
Mnie jednak najbardzej zafascynowala Gora Sw. Magdalenki. Wiesz, ja to grzeszna baba jestem to mysle, ze musialabym na tych moich kolanach kilka kolek zrobic. Moj maz bylby zachwycony takim widokiem:)
Jeszcze chcialam dodac, ze miejsce obok lodowki swietnie zagospodarowalas i chatki puchatki dla ptakow ( chociaz chinskie) bardzo ladnie wygladaja.
Zycze Ci milego tygodnia:)

jola pisze...

Przepiękne widoki i te łąki...gałeczki dobrałaś super, zazdraszczam niezmiennie form na baby są cudne. Znam to podawanie gwoździ i takich tam innych narzędzi niczym przy operacji, nie można się pomylić - klucz 10, obcęgi :))) cieszę się, że roboty skończone, lodówkę koniecznie musisz czymś zamaskować, można by było dorobić jej drewniane drzwiczki - też byłoby fajnie, ale myślę, że coś wymyślisz. Mnie urzekają te kapliczki w polach i otwarte przestrzenie, gdzie wzrok błądzi daleko, daleko. U mnie też sypnęło śniegiem i krokusiki okryła biała pierzynka, ale już w niedzielę, świeciło piękne słonko i niebo błękitne-takie włoskie. Wczorajszy dzień upłynał mi na ustalaniu szczegółów ślubnych mojej córy - będziemy mieli weselisko. Acha i jeszcze tym grilem kusisz i kusisz, że człowiekowi ślina cieknie, szczególnie na te grzanki czosnkowe. Przesyłam buziaki takie pachnące poranną kawą :))

jola pisze...

Acha gencjana, to goryczka, piękne fioletowe dzwoneczki skupione wzdłóż długiej łodyżki :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Gocha, chyba zacięły Ci się klawisze w komputerze, znaczy: podobało się? Cieszy mnie to bardzo, że lubisz połazić z nami, a na Magdalenkę piszesz się? Pozdrawiam.

Ataner, jeśli byłoby nas więcej, to sobie wyobrażam to: my w pyle, kolana poranione krążymy wokół Pustelni, tylko jakie kryteria obrać. Powiem Ci, że Pogórze nie jest dla każdego, ludziska potrzebują wygód, zagospodarowania turystycznego, TV, sklepów, itp. Serdeczności ślę za wielką wodę.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jolu, my chyba o jednej porze pijemy kawę, słońce nas budzi, bo my skowronki.
Z soboty na niedzielę dałam koncert spania, o zmierzchu położyłam się i wstałam o świcie, coś chyba ze 12 godzin, chyba człowiek czasami potrzebuje takiej odsapki. A weselisko, ho! ho! to wielka rzecz i dużo przygotowań, ale trzeba to przeżyć. A grzaneczki pyszne były, polecam. Pozdrowienia ślę.

ankaskakanka pisze...

Jaki cudny spacer. Dziękuję

Magda Spokostanka pisze...

Jakie śliczne te Twoje ceramiczne cudeńka! Gałeczki kapitalne!
Od patrzenia na takie ogromne, bezludne przestrzenie, otwiera się coś w głowie i sercu ... Troski ulatują z wiatrem.
Oby te strony nigdy się nie skomercjalizowały!
Pozdrawiam (przy drugiej niestety) kawie - Magda

siedziba nawojów pisze...

Fajnie tam u Ciebie! U nas narazie koparki, ciężarówki itp. Ale niedługo ruszymy na jakąś wyrypę.
Pozdrawiam dolnośląsko!!

Inkwizycja pisze...

Maryjko, umarłam.
Z podziwu, z zachwytu i z zazdrości...
A te formy na baby to mi się będą śnić po nocach... skąd się takie bierze?!
I jeszcze te smaki i zapachy... aż tu czuć ;-)
Kawkę piję i podziwiam, i tak jakbym tam była... udało mi się na chwilę jeszcze odsunąć wizję długiego cięż,kiego tygodnia ;-))
Ściskam czule!

Go i Rado Barłowscy pisze...

Takie nagłe ataki Zimy są przerażające kiedy się patrzy na świat z perspektywy motyla. :D A'propos, gdzieś czytaliśmy, że gdyby nagle wszystkie motyle zniknęły, to NIC zupełnie by się nie stało z ekosystemami, w których żyją. I to, co je motyle miałoby co jeść, i te kwiaty, które motyle zapylają, miałby kto zapylać. Podobno z punktu widzenia ewolucji Ich istnienie nie ma sensu. :D Nie są więc niezbitym dowodem na istnienie Pana Boga? PZdr.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ankoskakanko, dzięki za towarzystwo w spacerze, trochę wiało wschodnim, zimnym wiatrem, ale do przeżycia, pozdrawiam.

Magdo, nie da się opisać tego uczucia, płuca napełniają się powietrzem, jakaś duma, że we wszystkim tym się uczestniczy,
w tej paradzie krajobrazów, roślin, zwierząt, może zabrzmi to zbyt górnolotnie, ale cieszę się, że tam jestem i prostuje mi się spojrzenie na świat. Poranne kawki z mlekiem zaliczam czasami ze trzy, słabowate takie, nieszkodliwe. Pozdrowienia ślę.

Siedzibo Nawojowska, ja to bym chciała , żeby koparki zaszalały u nas, jakoś tak kiepsko z wygospodarowaniem czasu, ciurkiem ze 3 dni. Pozdrawiam z Kresów.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Inkwizycjo, jak zwykle nabytek z klamociarni, a Ty bidulo dalej rysujesz kreski, rozkładasz arkusze, składasz.
Tydzień szybko minie, będzie weekend, ma być cieplutko, coś przypieczesz na rumiano, pozdrawiam.

Go i Rado, to chyba niemożliwe, a skąd wzięłyby się gąsieniczki, chyba ważny składnik pożywienia piskląt, a sama ozdoba świata? W Sudetach spotkałam takiego motyla brąz z fioletem, szukałam w katalogu, nie ma, cudo, na Szczelińcu. Wydaje mi się, że każde stworzenie po coś istnieje, nawet mała pchełka, wirusik, grzybek - tylko jak człowiek wsadzi tam swoje łapska, to od razu zaburza porządek świata i niszczy.
Pozdrawiam serdecznie, motyle na pewno po coś są.

weszynoska pisze...

Miski na baby...rewelacja :) Ogromnie mi się podobają. Klasztor i kapliczki , wszystko znajome :) miło pooglądać, a z Magdalenką związany przesąd, że aby grzechy zostały wysłuchane i odpuszczone to trzeba po raz pierwszy iść do niej - tyłem. Oj wesoło po drodze , zwłaszcza jak nagle lunie i droga zamienia się w błotną kąpiel. Grzanki też są moje ulubione...Pozdrawiam

aaacha , motyle są bezsprzecznie potrzebne nam, ludziom.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Go i Rado, doszperałam się nazwy tego motyla i zdjęć, to mieniak tęczowiec, naprawdę ładny, dzisiaj dopiero doszukałam się, pa.

Weszynosko, a są tam jeszcze porozkładane pnie i konary dla zwiększenia stopnia trudności, lubię tam bywać, tylko nie w porze odpustu, pozdrawiam.

Go i Rado Barłowscy pisze...

Ależ oczywiście, że są po coś!!!!!!!
Do zachwycania się, do afirmacji świata. Niektórym , nam na przykład, także do afirmacji Boga.
Pzdr.

P.S. Mieniaki tęczowce u nas są powszechne. I Chwała im za to.

gosiaB pisze...

Marusiu, ależ ty masz dom. Taki prawdziwy, o jakim śni chyba każdy. Taki ciepły i serdeczny. A okolica! Coś cudownego! Jak oglądam twoje wędrówki, opisy domu, to każda komórka mojego ciała tęskni do takiej wolności. Pozdrawiam nizinnie :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Gosiu, na nizinach też jest pięknie, tylko trzeba wybyć ciut dalej za miasto, przejść się polną drogą, pogładzić pień brzozy, posmarować na żółto nos pyłkiem kwitnącej leszczyny i przynieść ze sobą wiecheć polnych kwiatów, pozdrawiam.

amelia10 pisze...

Mario,cudnie tu u Ciebie. I ta niezmierzona przestrzen az po horyzont! Jaka wolnosc!
Do takich miejsc ja zawsze tesknilam.
Wszystko o czym piszesz i co pokazujesz niezwykle.

Ale ciekawi mnie jedno, powiedz, Twoj domek stoi przeciez na calkowitym odludziu... i czy nie masz tam niepozadanych gosci?!
Czy tez ludzie inni... zyczliwsi, porzadniejsi, szanujacy innych?
Bo u mnie co rusz to "odwiedziny"!
Pozdrawiam serdecznie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Amelio, był taki jeden, orzechy RAZ pozbierał, sprzedał i przepił, a poza tym zachodził na pogaduchy, i już go nie ma.
Ludzie tam porządni, z 15 chałup, każdy każdego zna i uczynni,a poza tym odnoga drogi przechodzi obok gospodarza, który sprzedał nam ziemię i nic nie umknie jego uwadze, jak ktoś obcy się szwęda. Pozdrawiam wiosennie.

HANNA pisze...

Pięknie tam u Was.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Hannah, ale już daleko zawędrowałaś, pozdrawiam cieplutko, pa.

Katrindeco1 pisze...

Ta natura żyje na zdjęciach. Wspaniałe ujęcia, urocze widoki, bajkowe przedmioty. Jestem zachwycona Twoim blogiem. Formy do bab cudowne. mam podobne i stale je podziwiam.
Pozdrawiam serdecznie
Katrin

Kasia Pogórzanka pisze...

Jak tu cudnie... będę tu częściej zaglądała :)