niedziela, 24 lipca 2011

Spacerkiem nad potok, na kołach po Pogórzu ....

W piątek wyjazd  do chatki na Pogórze, po deszczach trawa odrosła piorunem, za chwilę znowu czeka mnie koszenie ...


a w sadzie trawy znowu po pas ...


Jakiś czas temu obserwowałam na tarasie dziwne stworzenie, ni to osa, odwłok na cieniutkiej talii, przylatywała do otworu w belce z kulką jakiejś masy ...


,... a otwierając okna na górze, dojrzałam takie budowle, z gliny chyba, bo twarde ..



a dziś, tuż przed wyjazdem otwór był już zalepiony ...


A jest tego sporo, pewnie z siedem sztuk, coś pewnie się wykluje po jakimś czasie.
Z grządki przy chatce zebrałam cebulę, nie jest dorodna, ale swoja ...


Za gęsto posadziłam warzywa przy sobie, marchew, pietruszka i koper wyłożyły się na cebulę, na przyszły rok będę mądrzejsza ...


Powiązałam ją w warkocze i niech się dosusza pod dachem, deszcz nie sprzyja roślinom, pomidory prawie obeschły, pewnie od chorób grzybowych.


Zioła na tarasie rozrosły się w małe dywaniki, najładniej pleni się mięta płożąca, wszystko pachnie przy dotknięciu dłonią, tymianek, macierzanka, cząber , jest już wieczór, a ja musiałam zrobić parę zdjęć, bo na niebie działy się cuda, to chyba u każdego tak było ...





Rankiem obudził nas odgłos pracującego traktora, to przyjechało drzewo bukowe, ale o zupełnie "niechrześcijańskiej" porze, o 5,30...chyba ...


A tu już cieszy oko spora górka okrąglaków,  ma dojechać więcej, czeka cięcie i rąbanie.


Trawa na łące prawie zniknęła, przerosła ją nowa i deszcze zrobiły swoje ...


Pająki pracowicie zasnuły wejście do przybudówki ...


,... a pod chatką zakwitły delikatne, bladoróżowe malwy. Z gniazda os spadła jedna, miała niewykształcone skrzydełko, była niespokojna, posadziłam ją na kwitnącej begonii, za chwilę przyfrunęła do niej inna, myślicie, że jest jakieś porozumienie między nimi?, tak, jakby ją karmiła, była przy niej cały czas ...


Zniknęły mi potem obie z oczu.

Poszliśmy z Bigosem na spacer, nad potok, najpierw przyzwoitą, wyżwirowaną drogą ...


... a potem rozjeżdżoną przez ciągniki, koleiny wypełnione błotem spłukanym z drogi powyżej ....


... w nich mieszkanki, malutkie ropuszki z kolorowymi brzuszkami.
Po obu stronach drogi pyszni się nostrzyk,  biały i żółty, roślina lecznicza, miododajna, o działaniu uspokajającym ...



Pełno tego tu jest, tylko zbierać, jeszcze obok kwitnące osty, kraina motyli ...




Spory kawałek od nas, w dół doliny, dom sąsiadów, nie ma ich teraz...


Stary, ogromny dom z bali, przeniesiony w równie urokliwe miejsce.
A po dawnych mieszkańcach przetrwał liliowiec, był tu chyba ogródek ...



I już jest potok, w upalny dzień odczuwa się jego chłodne tchnienie ....




Musiał szaleć przy dużej wodzie, pełno drzew, konarów naznosił w jedno miejsce i zrobił zaporę ...




,... tuż za nią spokojna toń odbija niebo prześwitujące między drzewami ...




W tym miejscu można zażyć kąpieli, głębokość powyżej kolan ...




Dla Bigosa szalona radość z hasania po wodzie, przybiegał do mnie taki mokry, odbijał się łapami od nóg i dalej w wodę, jak wyglądałam, nie trzeba Wam mówić.
I pojechaliśmy na wycieczkę, utartymi szlakami, koło wypału węgla ...




,... potem minęliśmy Arłamów, tęsknym wzrokiem dojrzałam połoniny bieszczadzkie, bo widoczność była dobra ...




a potem świadomie wjechaliśmy za Trójcą na zakaz, na Łomną, osada wojskowa, jakieś domki wypoczynkowe, udało się spokojnie dojechać do Kamiennej Górki nad Birczą, a po drodze "ulubione" przez Grey Wolfa rudbekie ...




,... całkiem ładne, takie słoneczne i całe łany ...




Prowadzą tamtędy szlaki turystyczne, trochę asfaltem ...




,... trochę błotnistymi, leśnymi drogami. A widoki stamtąd przepiękne ...






Nie zatrzymywaliśmy się w Birczy, od razu na Chomińskie, do góry ....




Droga zamieniła się w łąkową ...




Obejrzeliśmy się do tyłu, za nami zostały takie cuda ...






A potem przecięliśmy drogę i wjechaliśmy piękną żwirówką do lasu, zobaczyć dokąd prowadzi, nie mogliśmy się za bardzo zlokalizować, droga zamieniła się w rozjeżdżoną, leśną, która wyprowadziła nas na skoszone, śródleśne łąki. Nie wiedzieliśmy za bardzo, gdzie jesteśmy, a! najwyżej wrócimy po śladach ...
Byliśmy wysoko, za lasem zobaczyliśmy przekaźnik, w najbliższej okolicy jest taki właśnie w Trójcy, koło dawnego ośrodka ministerialnego, pewnie tam trafiliśmy. Śladami po jakimś pojeździe zjechaliśmy w dół wprost między domki, które w tej chwili były remontowane, dachy pokryte strzechą z trzciny ...




Wjazd od dołu.z drogi, jest zamknięty, zakaz na zakazie, nie wolno i już!  A nam udało się zupełnie przez przypadek wjechać w sam środek innego świata, pstryknęłam tylko to jedno zdjęcie, mijając dyżurkę przy bramie, zarejestrowałam pełen zdumienia wzrok ochroniarza: Skąd oni sie tu wzięli? nie wpuszczałem ich! wybiegł za nami, ale już mknęliśmy w dół, uśmialiśmy się po pachy.
A u nas wszystko po staremu ...




,... jedna popielica dalej śpi w dziupli starej gruszy ...




,... druga urzęduje na belce, w domu ...




,... Maksio z Bigosem zabawiają się na trawie ...




,... cytryniec chiński, przesadzony jesienią, wspina się po pniu śliwki ...




,... aronia cichutko nabiera kolorów ...




,... a leszczyna zwiesza nad drogą ciężkie od orzechów gałęzie, latoś obrodziła, oj! będą biegać wiewiórki na wyścigi z orzechami w pyszczku.
A z drugiej strony ...






,... strach pilnie spełnia swoje zadanie ..




... kalarepka tyje niepostrzeżenie ...




,... a dynia rozkłada swoje wąsy szeroko, kwitnie mięsistymi kwiatami, czy zdąży do jesieni zawiązać jakieś owoce dla zwierząt?




Wieczorem długo siedzieliśmy przy świeczkach, nawet były małe zaśpiewy ...




,... i nocne rozmowy, ptaki spały, psy przytulone do boku też, a cichy deszcz szemrał wśród liści.
Nie lubię niedzieli, musimy to wszystko zostawiać i wracać do świata.




A w domu rozkwitł hibiskus, różowy ...




,..... i biały, przed wyjazdem upiekłam placek wiedeński, najfajniejszy pod słońcem, bo wszystko trzeba zamieszać, do blachy i w piec ...




,... pachnie jabłkami i cynamonem. Wykorzystałam przepis z jakiejś gazetki, podaję na prośbę Kyji:

6 dużych jabłek, po 10 dag rodzynek i orzechów, 1 szklanka cukru /można mniej/ - jabłka obrać, pokroić w kostkę, wymieszać z orzechami,  rodzynkami, cukrem i odrobiną cynamonu, zostawić aby puściły sok. Następnie dodać do nich 2 szklanki mąki, 3 jaja, 1 łyżkę proszku do pieczenia, 1 łyżeczkę sody, szczyptę soli, wymieszać wszystko dokładnie razem, wyłożyć do prostokątnej blachy i piec niecałą godzinę w 200 stopniach, mało roboty. Na wystudzony placek można wylać polewę lub posypać cukrem pudrem, smacznego! 
Ja nie miałam orzechów pod ręką, wsypałam trochę sezamu, i ma być 1 łyżka proszku i 1 łyżeczka sody.




Na stole kiszą się ogórki, fermentuje ocet jabłkowy, będzie potem stać w butelkach z gałązkami ziół.
Tak, a u nas wszystko po staremu ...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, dzięki za ciepłe słowa, udanego tygodnia, pa.








Antonino, Artdeco, Bożeno, dzięki za zaproszenie do zabawy, ale ja nie umiem tego wszystkiego zrobić, pozdrawiam.

32 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jak ja lubię do Ciebie Marysiu zaglądać!!! Tak mi się miło na sercu robi jak goszczę się na Waszym Pogórzu:) Pięknie jest u Was! Zawsze oglądam każde zdjęcie w powiększeniu, żeby nic nie uszło mojej uwadze...Maksio i Bigos, przemiłe psiaki, Maksiowy ogonek rewelacja:)))
Niebo i drogi, widoki cudne...ach! Chętnie bym posłuchała tych "zaśpiewów"...dobranoc Marysiu, pozdrowienia posyłam!

Kamilla pisze...

Ale cudnie u Ciebie, lubie takie swojskie klimaty, w takich miejscach najlepiej sie wypoczywa, chociaz ja widze, ze Ty tam masz sporo pracy, pozdrawiam serdecznie Kamilla

*gooocha* pisze...

Wiesz - ja powoli zaczynam się tak czuć, jakbym była tam razem z Wami :)

Ania pisze...

Jak zwykle pokazałaś Maryś kawał pięknej przyrody. Zawsze czytam i uczę się wiele od Ciebie. A w tych słoiczkach zamknęłaś smakowitości. U mnie sobota tez dała troszkę radosnego światła słonecznego. Było miło, ale krótko. Pozdrawiam cieplutko. Ania:)

grazyna pisze...

Ale chatka i otoczenie! bardzo mi sie podoba to przebywanie z przyroda gdzies tam na Pogorzu. Ciekawa jestem jak daleko macie do tego czarownego miejsca z domu...a w zimie da sie tam pobyc? pozdrawiam!

Antonina pisze...

Piękne zdjęcia. Wspaniała przyroda i świat. Pozdrawiam

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

u nas też ogórki i ocet się robi, a że pogoda deszczowa, to nic tylko stać w kuchni, między deszczami można się wyrwać na jakiś spacer z psem ;-) Na Warmi podobnie jak u Was...

Leptir pisze...

Marysiu pięknie opisujesz, widać że jesteście z mężem wrażliwymi ludźmi,skoro widzicie dookoła piękno, my też podobnie spędzamy swój czas,
pozdrawiam Was serdecznie

mania pisze...

Jednym słowem Marysiu, lubią CIę zwierzaki wszelkiej maści :)
Piękne widoki,
Pozdrawiam serdecznie :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Guga, a mnie ciepło robi się na sercu od Twoich słów, Maksio ogonek musi mieć, no jakżeby cieszył się, nie merdając. A zaśpiewy były w noc, trochę palce bolały od gitary, bo dawno nie grałam, zwierzyna w okolicy zamarła z przestrachu, kto też tak zakłóca im spokój, dobrze, że ludzie wyżej, pozdrawiam Cię serdecznie.

Kami, strasznie lubię przebywać w naszej chatce, chociaż pracy rzeczywiście sporo, ale tym razem całe popołudnie przejeździliśmy, bo świat cały czas zmienia się wokół i żal siedzieć w jednym miejscu, ciepełko posyłam do Ciebie, pa.

Gocha, cieszę się, a ja cały czas bombarduję na blogu zdjęciami pogórzańskimi, że nie może być inaczej, pozdrawiam cieplutko.

Aniu, ano właśnie, trochę słońca, a w niedzielę rozlało się znowu. A podstawą w przetworach są kiszone ogórki, coś innego domownicy dziobną z rezerwą, ale ogórek zawsze jest dobry, serdeczności.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyno, chatka stoi w głuszy, czasami dzień lub dwa nie spotkasz człowieka, nie mamy tam zbyt daleko, około 60 km, a uwielbiamy jeździć tam leśnymi bezdrożami, wyszukujemy nowe drogi, a w zimie bywamy również. Piec kuchenny dosyć szybko nagrzewa pomieszczenia, a zima jest tam prawdziwie biała, a i na nartki trochę ponad 10 km, pozdrawiam cieplutko.

Antosiu, dzięki za odwiedziny, to prawda, zbytnio nie zniszczono przyrody, krajobrazów, jest się czym cieszyć, serdeczności.

Wonne Wzgórze, że nie myśl, że nas pogoda rozpieszcza, podlewa cały czas, ale rzeki nie są wysokie, tylko mętne, brudne. Na Warmii też tak ładnie? nie byłam tam, może kiedyś zmienię kierunek, ciepełko ślę.

Leptir, włóczymy się wszędzie razem, dzieci dorosły, pakujemy zwierzaki i jedziemy. Tylko Bieszczady Wysokie zamknęły przed nami wrota, bo strażnicy parku tępią turystów z psami na szlaku, pozdrawiam cieplutko.

Maniu, chyba to prawda, a może dlatego, że nie gonimy ich, nie niszczymy, chociaż czasami ich towarzystwo jest uciążliwe. Fotografuję prawie te same miejsca, to przyroda zmienia się, trawy zżółkłe dają taki fajny kontrast, nic nie jest jednolite, czekam na jesień, serdeczności.

Ataner pisze...

Jak zwykle naladowalam akumulatory pieknymi widokami, pieknie u was.
A na niebie istny pokaz i do tego niepowtarzalny.
Widze, ze popielica zadomowila sie na dobre, ciekawa jestem co na to Twoje psiaczki:)))
Pozdrawiam.

Bozena pisze...

Marysiu! Niesamowite, jak potrafisz dostrzegać drobne elemenciki życia przyrody. Czuję, jak bardzo cieszysz się widokiem żabki z kolorowym brzuszkiem, dziwnej osy, kwiatków przy drodze... To jest właśnie zatrzymywanie się w pędzie życia na momencik, aby poczuć jego smak. Nic dziwnego, że tak żal, gdy trzeba wracać do cywilizacji.A swoją drogą, to Twój ziołowy taras jest świetnym pomysłem. Buziaczki!

jola pisze...

Zwierzątek wszelakich u Ciebie dostatek, a te gniazdla gliniane są bardzo intrydujące, ciekawe, co też się w nich kryje. U nas też takie dziwne niby osy buszują na poddaszu między belkami, wchodzą i wychodzą, a ja tylko obserwuję. Cebula swoja najważniejsza rzecz, nie ważne, czy dorodna, dorodna jest na nawozach sztucznych, a przecież nam nie o to chodzi prawda? Pozdrawiam serdecznie Ciebie i całe Twoje Towarzystwo zwierzęce, no i oczywiście Twoją drugą połowę, u nas wciąż pada i pada niskie chmury wiszą nad chałupą, świat otula biała mgiełka.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ataner, popielice czują się jak u siebie, a nas mają za intruzów, Maksio nie zwraca na nie uwagi, a Bigos szczeka, ale i macha przyjaźnie ogonkiem, pozdrawiam.

Bożeno, wszystko sobie rośnie i żyje w zgodzie, ale i zwraca uwagę swoją oyginalnością, nie lubimy zostawiać tego wszystkiego, a zioła na tarasie mają się świetnie, serdeczności przesyłam.

Jolu, te zwierzaki zaanektowały zupełnie naszą chatkę, nie wiem, co to będzie, jak myszy zaczną sprowadzać się na jesień, a już obserwuję je w stogu drzewa. Wilgotno, ponuro, mgliście, nawet pranie nie chce schnąć, brrrr!
Cieplutko pozdrawiam wszystkich mieszkańców Jaworzyn.

Zyfertowy Młyn pisze...

Witam serdecznie,
Dziękuję za wizytę na moim blogu. Cieszę się, że przez medium, jakim jest Internet można połączyć się duchowo z ludźmi tak podobnymi mentalnie...
Popatrzyłem na Twoją zagrodę i okolicę...
I bardzo pozytywnie zazdroszczę! Przede wszystkim miejsca i okolicy... Te wzgórza, lasy, łąki, pola, dzikie drogi... I Bieszczady tak blisko...
Ja niestety muszą cieszyć się tylko "wycinkami" lokalnego krajobrazu ...
Pozdrawiam. Kordian z Zyfertowego Młyna

kyja pisze...

jak zwykle piękny wpis!!!
to osy ulepiły gniazdo? imponujące!
podoba mi się ten zwierzak z puszystym ogonkiem na belce;)
Mario, możesz podać przepis na placek wiedeński:)?ślina mi ucieka, gdy go widzę...;)

Anula pisze...

Marysiu łyknęłam Waszej przyrody ile się dało :) My mówimy na te owady "podwójne osy" bo też takie latają. Rudbekie bardzo lubię, posiałam różową, może na przyszły rok zakwitnie :)Ziołowy ogródek pięknie wygląda. Uściski przesyłam

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Kordianie z Zyfertowego Młyna, dzięki,że wpadłeś w nasze progi. Ten teren jest trochę dziki i bezludny, przez to, że w pobliżu był ośrodek rządowy, zamknięto teren wokół, wysiedlone wsie, teraz się to zmieniło, ale ludzi wcale nie przybyło. A Bieszczady rzeczywiście niedaleko, jeździmy poza sezonem, kiedy turystów mniej, wycinki "lokalnego" krajobrazu też są fajne, pozdrawiam serdecznie całą, przesympatyczną rodzinkę.

Tak, Kyjo, to jakaś odmiana os, w początkowym stadium to gniazdo wygląda jak cygaro, potem dokładają następne, popukałam w nie, jak ceramiczne. A z tymi puszystymi popielicami żyjemy w zgodzie, trochę nam zostawiają ślady po sobie, przepis na placek wiedeński dopisałam pod zdjęciem w poście, bardzo prosty, pozdrawiam serdecznie.

Anulko, akuratna nazwa, podwójne osy, bo one rzeczywiście takie są. Już raz robiłam "ziołowe żniwa", myślę, że do końca lata będą jeszcze jedne, pozdrawiam przeserdecznie, pa.

Unknown pisze...

Nie mogłam, nie wymienić Ciebie wśród ulubionych i wyróżnionych blogów, ale mając na uwadze powyższego posta od zmagań z blogerem przy poście wyróżnieniowycm - zwalniam:-)))

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Asiu i Wojtku, strasznie dziękuję za wyróżnienie, to motywuje do dalszego pisania, i uff! odetchnęłam z ulgą, gdy doczytałam do końca, dzięki serdeczne, pozdrawiam cieplutko.

Moje miejsce na Ziemi pisze...

Cudownie jest zajrzeć do Ciebie, zobaczyć te wszystkie piękne widoki, tą sielskość!uwielbiam!
pozdrawiam!

Magdalena pisze...

Ooooch! Popielice! Jakie piękne! Widziałam kiedyś program o domku pełnym popielic. :))) To latające wygląda jak kopułka przewężona. Cudnie tu, cudnie. :)))) Muszę nadrobić zaległości w oglądaniu.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Olu_83, dzięki serdeczne, fajnie spotkać kogoś, kto też tak lubi, pozdrawiam.

Magdaleno, żeby za chwilę nie kręcili u nas takiego filmu, jeszcze przepędzą mnie z domu te puchate stworki. Dzięki za nazwę, że przewężona, to się zgadzam, ale że kopułka! może od gniazd budowanych? botanicy wymyślają różne cuda, pozdrawiam serdecznie.

Grey Wolf pisze...

ładna cebulka ;)..a w potoku ciepła woda?..też posadziłem cytryńca koło śliwek :)..uważaj bo aronię sarny zjedzą! :D..rudbekia jest inwazyjna, wypiera rodzime gatunki ;p..dobrze, że nie strzelali za Wami w Trójcy :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grey, zabrałam wczoraj tę cebulkę do domu i odkryłam, że co niektóra już gnije, przez te deszcze, aronia rośnie przy samej chacie, podejdą sarny tak blisko? rudbekia również kwitnie ładnie, z każdym rokiem okazalsza, moja, ta przy chatce,
eeee! z tym strzelaniem to chyba przesadziłeś, chciał nam ochroniarz tylko pogrozić, pozdrawiam.

Grey Wolf pisze...

właśnie wszystko gnije, tylko chwasty i rudbekia nie ;)..pomidory też już padły..może podejść jak nikogo nie ma, moja rośnie 50m od chatki i objadają, a Saba pod chatką :)..mówili w radiu poradę, żeby wieszać używane mydło, sarny czują wtedy zapach człowieka i boją się ..jeszcze 2 dni deszczu i byłyby duże powodzie!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grey Wolf, a niech zjedzą, może zdjęcie im zrobię ładne, z bliska, coś z radiowego pomysłu jest i u mnie, na stracha wylałam płyn po goleniu męża, chyba też zawiewa im pod nos, przez San wczoraj jechałam w moim mieście, koryto wypełnione, błotnista woda, groźnie. Mam do Ciebie pytanie, na jakich urządzeniach działa internet w Twoim domku, co jest potrzebne? bo polepszył nam się kontakt ze światem, trzy kreski na tarasie, jedna w domu, może i u nas zadziała, pozdrawiam serdecznie.

Grey Wolf pisze...

no nie wiem, płyn to nie zapach skóry :)..ja widzę po poziomie wody w studni co się dzieje..
drewno pochłania sygnał, im grubsze tym bardziej..trzeba dodatkową antenę ze wzmacniaczem, ja mam do Blueconnecta..tylko nie jakaś zabawkę, trzeba zwracać uwagę ile ma dBi, im więcej tym lepiej..
ja mam taką mała, skrzynkową, coś podobną do tej http://www.google.pl/imgres?imgurl=http://yagi.pl/product_thumb.php%3Fimg%3Dimages/zestaw_gloptroter_option.jpg%26w%3D130%26h%3D87&imgrefurl=http://yagi.pl/mobilna-paraboliczna-antena-18hv-modemw-huawei-p-1825.html%3FosCsid%3Dcab96c9f306868dbeaa077f64d8c1ba5&usg=__l15V93q-wg0WrBVicbv3tU8t4ME=&h=87&w=130&sz=8&hl=pl&start=48&sig2=DTT9h4z75nN2eK39YeIokg&zoom=1&itbs=1&tbnid=Zk8WVnKcIlEh1M:&tbnh=61&tbnw=91&prev=/search%3Fq%3Dantena%2Bgsm%26start%3D40%26hl%3Dpl%26client%3Dopera%26hs%3D8ZO%26sa%3DN%26rls%3Dpl%26channel%3Dsuggest%26ndsp%3D20%26tbm%3Disch%26prmd%3Divns&ei=sXw4Tv-gIY72sgbbwpEF

Grey Wolf pisze...

moja ta pierwsza panelowa
http://www.gsm.tpe.pl/index.php?option=com_content&task=category&id=25&Itemid=32

http://allegro.pl/antena-panelowa-gsm-umts-wlan-option-globetrotter-i1730953957.html

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Dzięki wielkie, Greyu, dla mnie to czarna magia, te opisy, ale myślę, że chłopaki poradzą sobie, byliśmy wczoraj na Pogórzu, na zebraniu wiejskim w sprawie gazociągu, który ma przebiegać przez nasze pole, ulewa niesamowita, rowy przy głównej drodze nie mogły pomieścić wody, za to z godzinkę posiedzieliśmy sobie na tarasie w szumie potoku i wypiliśmy kawę, a świt dziś słoneczny, pozdrawiam.

Grey Wolf pisze...

no widziałem tą czarną chmurę, tu bokiem przeszła :)..o gazociąg, wygoda..tu w dole wsi robią kanalizację teraz..długo tego słońca ma nie być, do weekendu :/