I my, zanim zatrzymaliśmy się u wrót Tustania, musieliśmy objechać całe pasmo górskie, aby od skał Dobosza dostać się do Urycza, wszystko jest w porządku, kiedy jedzie się głównymi drogami, te boczne z makabrycznymi dziurami skutecznie wydłużają czas przejazdu ...
W oddali, w chmurach Paraszka /1268m n.p.m/, najwyższy szczyt Beskidów Skolskich i połonina pod Skolem ...
Urycz położony jest w malowniczej dolinie rzeki Stryj, przy drodze cerkiew, od niej już tylko 1 km drogą do góry, otwiera się widok ...
To formacje skalne z pozostałościami zamku wybudowanego przez Kazimierza Wielkiego ... wspomina o nim w swoich kronikach Jan Długosz ...
Utworzono tu Narodowy Rezerwat Historyczno-Kulturowy "Tustań", prowadzi do niego brama z punktem kasowym ...
W cenie biletu można zwiedzić muzeum, znajdujące się przy cerkwi, obejrzeć kolekcję średniowiecznej broni, przymierzyć szatki białogłowy, włożyć hełm i kolczugę, a także zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie w onych...nie skorzystaliśmy z tych atrakcji, ściemniało się bardzo szybko ...
... wejścia do rezerwatu strzegą wojowie, po trzech z każdej strony ...
Z bliska skały wyglądają jeszcze bardziej masywnie, zbudowane są z twardych piaskowców jamneńskich, wykuto w nich otwory, które stanowiły punkt oparcia dla drewnianych konstrukcji, znajdowały się tam ogromne cysterny na wodę, w razie oblężenia ...
Znajdują się tu 4 grupy skał: Kamień, Mała Skała, Ostry Kamień i Żołob /Orzeł/, prowadzą ścieżki obarierowane, chroniące przed zsunięciem się w przepaść ...
My obeszliśmy tylko jedną skalną grupę, główną, Kamień ...
... wysoko jaskinia ...
... poniżej też, mnóstwo napisów, starych i nowych ...
Tuż pod skalną ścianą zadaszenie, a pod nim otwór w skale, przykryty drewnianym rusztowaniem, tak na poziomie ścieżki ...
Myślałam, że jest zasypany odłamkami skalnymi, pochyliłam się nad nim i krzyknęłam do męża:
- Widziałeś to? - odpowiedziało mi echo mojego głosu, gdzieś z wnętrza ziemi, odskoczyłam jak oparzona, o! do licha! tam jest chyba wejście do czeluści piekielnych! ... rzucony kamyczek leciał długo, długo ... nie usłyszałam, kiedy spadł na dno ...
... na samej górze resztki jakiegoś muru, nie wiadomo, czy to ten kazimierzowski ...
zdjęcie pochodzi ze strony NieznanaUkraina |
Tak wyglądał zamek w czasach średniowiecza ...
Gród przypuszczalnie zniszczono w czasie najazdu Tatarów w 1241 roku, istniało tu chyba duże podgrodzie, o czym świadczy nazwa bliziutkiej wioseczki - Podhorodce ...
Z Kamienia roztacza się przepiękny widok na pasma Beskidu Skolskiego, już wyobrażam sobie, jak musi tu być w innych porach roku ...
Pięknie opisał te strony Zygmunt Kaczkowski w 1889 roku, w 2-tomowym dziele "Olbrachtowi rycerze", opis ten można przeczytać u Krzyśka Pogórskiego - "Na Pogórzu" w poście o Karpatach Brzeżnych, nie powiem, był on dla mnie trochę natchnieniem do wyjazdu, tak blisko i nie zobaczyć?
Poniżej tej potężnej skały źródło - dżereło, a nad nim kapliczka ...
... jeszcze dalej cerkiew, jak wynika ze schematu trasy, ale nie dotarliśmy tam, późno było ...
Przy placu parkingowym płonęło ognisko, na grillu przypiekały się szaszłyki, turyści śpiewali, po polsku, a jakże? to były przygotowania dla nich, nieco dalej drewniane budowle, ostrokoły, wyrzutnie kamieni, wieże oblężnicze, wieżyczki obronne ...
... tak sobie pomyśleliśmy, że pewnie chcą przybliżyć tymi makietami wygląd średniowiecznych czasów ... dopiero w domu doczytałam się, że na początku września odbywa się tam Festiwal Średniowiecznej Kultury, wszyscy przebrani za wojów, królów, ksziężniczki, chłopów, wszystko w duchu średniowiecza ...
zdjęcie pochodzi ze strony NieznanaUkraina |
.... odbywają się walki, oblężenia, napady, z roku na rok impreza cieszy się coraz większym zainteresowaniem ...
zdjęcie pochodzi ze strony NieznanaUkraina |
... w takich okolicznościach przyrody, w ciepłym, wrześniowym słońcu, na pewno można fajnie spędzić tu czas ...
Czas na powrót, jedziemy przez potężne grzbiety górskie, w śniegu całe koła, droga jak nasza leśna, i w pewnym momencie GPS melduje, że droga zamknięta, o matko! znowu trzeba tyle objeżdżać! ale przemy do przodu, po dziurach, garbach udaje nam się zjechać do Schodnicy, już na asfalt, uff! ulga ...
Od 3 rano do tej pory jesteśmy o 2 kanapkach, trzeba by coś zjeść, marne szanse w tym rejonie, tylko przy głównych trasach jakieś punkty gastronomiczne ... dojechaliśmy do Sambora. Przy dworcu autobusowym kurczaki opiekane, ale okienko zamknięte, chyba chwilowo, przechodzimy na drugą stronę, mąż sylabizuje cze-bu- riecz-na ... może zjemy prawdziwe czeburieki, zamówiliśmy po dwa, ogromne, jak złożony na pół solidny talerz, zjedliśmy jeden po drugim, a mąż mówi do mnie: Wiesz co? nie rób w najbliższym czasie tych czeburieków, o tak, co za dużo to niezdrowo ...
I pani uchyliła okienko od kurczaków, kupiliśmy jednego na jutro, do chatki ... A po drodze sypał śnieg aż do wzgórz arłamowskich, za ich magiczną granicą w miarę ciepło, bezśnieżnie i prawie sucho ...
Na przejściu granicznym przedświąteczne kolejki, nie zobaczą nas tutaj wcześniej jak w połowie stycznia, niech spokojnie przejdą święta, i nasze, i grekokatolickie ...
Siedzi w nas ta tęsknota, za tą dzikością, surowością, górami w chmurach, zupełnie niedawno obudzona, odkryta, nie odstraszają nas te makabryczne dziury w drogach, kto tam nie był, nie uwierzy ...
A następny dzień był dniem lenistwa, młodzież przywiozła nam nasze zwierzaki, radości było co niemiara, łaziłam, robiłam zdjęcia, polegiwałam i było nam dobrze ...
W sobotę było mokro i mgły, siąpił deszcz ...
... niedzielny, mroźny poranek przepędził wilgoć i był piękny dzień ...
... droga pod wzgórzem kalwaryjskim ...
...i zjazd nią do Wiaru ...
... który ledwo przeciska się między kamieniami, tak niski jest poziom wody ...
... i droga do chatki, z grzbietu wzgórza w dół ...
Megi, dziękuję bardzo za wyróżnienie, to dla mnie zaszczyt przebywać w tak zacnym towarzystwie, to już chyba drugie, czy to jest ciągle ta sama zabawa?
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie, dziękuję za ciepłe słowa; żebyśmy się tylko nie zatracili w tym przedświątecznym amoku, a przede wszystkim oparli mu się, wszystkiego dobrego, pa!
27 komentarzy:
śliczne krajobrazy
NASTAŁ NOWY DZIEŃ
Z NIM NOWE WYZWANIA
UŚMIECHEM WITAM WAS
POZDRAWIAM MILUTKO
Jak miło z rana poczytać ciekawą relację i zobaczyć śnieg, choćby na zdjęciu! To musi być niezłe widowisko, taki średniowieczny turniej i na pewno warto się tam wybrać.
Pozdrawiam serdecznie :)
Ci wojacy przy wejściu przypominali mi te skały, albo raczej skały wojaków. Piękna relacja.
dziękuję za odwiedzinki i zapraszam do mnie zawsze:))
Serdecznie i gorąco pozdrawiam
ciepły uśmiech serca zostawiam
Marysiu znów powiodłaś mnie na wspaniałą wycieczkę krajoznawczą.... Skole i Paraszka.... znane mi z książki....
dziękuje za wrażenia
Jakiż cudowny post i te zdjęcia, a więc jednak sa u nas miejsca, gdziw w grudniu jest biała zima.
Przygoń ją do mnie na święta:-)
Faktycznie mocno ciągnie Cię na "tamtą stronę" :DDDDDDDDDD chyba już kilkanaście razy w tym roku tam byłaś :DDD
A powiedz mi Mario, jeździcie tam samochodem czy autobusem? I mam pytanie o noclegi, szukacie przez internet czy na miejscu? A może są to tylko jednodniowe wypady? Mario i jeszcze jedno, którym przejściem przekraczacie granicę i czy długie są kolejki? Pytam, bo pewnie pamiętasz, że tez w tym roku byłam kilka razy, i Twoje doświadczenia będą cenną podpowiedzią dla mnie na przyszły rok :)
A u nas śniegu jeszcze prawie wcale nie było :)
pozdrawiam ciepło
Marysiu, zaglądając tu do Ciebie nie sposób się zatracić w pędzie przedświątecznym, człowiek zwalnia, relaksuje się... I rozumiem Waszą tęsknotę za tamtymi stronami, za surowością krajobrazu, który jest wciąż nieujarzmiony, prawdziwy, choć coraz łatwiej dostępny. A ta zima... ach! ;-))
Ściskam czule!
Ej tam, ej tam. Pewnie, że fajna ta dzika Ukraina, ale czasami mnie drażnią te zostawiane w różnych miejscach "piatki" i "diesiatki". Nie mówiąc już o mandatach "na upatrzonego". Cieszcie się, że mieliście okazję sami zwiedzić Tustań. Ja jeszcze musiałem wysłuchać wykładu w małym muzeum przed skałami. Wykład był na temat wyższości narodu ukraińskiego w dziedzinie konstruowania zamków obronnych, tudzież pierwszeństwa w wynalezieniu cementu. Ten festiwal rycerski to też głównie gloryfikacja kozaczyzny i hajdamacczyzny (chyba też koliwszczyzny ;-). Ale trzeba Ukraińcom przyznać (przynajmniej niektórym kręgom), że potrafią wyciągnąć ze swojej historii wszyściuteńko, na czym można zbudować narodową świadomość. To że są to elementy z naszej wspólnej historii, które dla nas wyglądają zupełnie inaczej, to już inna sprawa. Szacunek jednak, za to że u nich bycie patriotą to nie jest obciach. Ta dziura o ile pamiętam to zamkowa studnia, oglądałem ją na niższym "piętrze". Ale co tam Ukraina, mi Wasze Pogórze zupełnie wystarcza. Mario prawie zawsze wstawisz taką fotkę, że potem się zastanawiam "gdzie to jest?" W poprzednim poście kapliczka - widok jakby znajomy i po dłuższym namyśle "przy dojeździe na Kalwarię od Huwnik, szutrówka od przejazdu przez Wiar?" ale wezwania kapliczki niestety nie pamiętam.
Fajna, fajna, wiem, że by mi się podobało, krajobrazy mało ujarzmione przez człowieka. Tak dzięki Tobie Marysiu człowiek przynajmniej oderwie się od tego świątecznego zamieszania :)
I ja pozdrawiam, Agatko, dzięki za ładny wierszyk, serdeczności.
Maniu, być może dziś po śniegu nie ma śladu, bo jest ciepło, może gdzieś wyżej, też chętnie na taki turniej pojechałabym, ale kto wie? kto wie? pozdrawiam.
Wonne Wzgórze, to prawda, ktoś utrafił w klimat tego miejsca, cieplutko pozdrawiam.
Leptir, ja dopiero odkrywam nieznane, czytam opisy wędrówek, bo pewnie nie ma uczciwego przewodnika, a z forum turystycznego można wiele dowiedzieć się, serdecznie pozdrawiam.
CzarnyKocie, dziś może już nie jest tam biało, wszędzie odwilż; z jednej strony przydałby się śnieg i mróz, a z drugiej strony względy ekonomiczne przeważają, po prostu idzie mniej opału, serdeczności.
Aneto, to tak jest, od kiedy zrobiłam paszport i przejście graniczne w Krościenku zrobiło się przyjazne; jeździmy "czołgiem", to zapewnia niezależność i na te dziury w drogach nic innego nie nadaje się, droga na Chyrów, Sambor to droga przez mękę. Noclegu, jeśli jest potrzeba, szukamy na miejscu, bo nie wiadomo, gdzie nas poniesie. O tej porze są to wyjazdy jednodniowe, pewnie, że trzeba wstać o 2-3 godzinie, czasami nie chce się, ale wracamy też, obojętnie o jakiej porze, do chatkowych pieleszy. Jechaliśmy kiedyś na Korczową i wzdłuż granicy w dół, nie warto, dziury w drogach skutecznie zatrzymują, lepiej pogonić naszymi drogami, na razie poruszamy się po terenach przygranicznych i karpackich, latem chcielibyśmy tak zorganizować się, żeby spać w "czołgu", to rozwiązuje wiele spraw, a tam nikt nie ściga za miejsce do odpoczynku, wszędzie można. W Krościenku nie ma kolejek, ostatnio z odprawą trwało to godzinę, bo zaczynał się przedświąteczny ruch, a normalnie to prawie z biegu.
Pozdrawiam serdecznie, pewnie pojedziemy w styczniu karpacką zimę zobaczyć.
Inkwizycjo, jakoś staram się nie poddawać przedświątecznemu szaleństwu, dziś też wyjeżdżamy na Pogórze, jemiołę przywiozę, jedliny nazbieram na wyrębie. Z tą dostępnością nie jest najłatwiej, bo stan dróg nie pozwala dotrzeć w wiele miejsc i nie zanosi się na lepsze, warunki polityczna tak, bo kiedyś nie wolno było tam jeździć, cieplutko pozdrawiam, pa.
Krzyśku, nie chciałabym zapeszać, ale nie zdarzyło nam się płacić piatku czy diesiatku, przejście w Krościenku bardzo ucywilizowało się, a na tych bezdrożach raczej milicji nie uświadczysz. Jeżeli idzie o ten ichni patriotyzm, to zobaczyłbyś, co dzieje się na Howerli, bardzo nieswojo się czuliśmy, padały hasła, które znam z książek i wspomnień rodzinnych o rizunach, plakaty tychże przywódców w miasteczkach i przy drogach, mnie kojarzą się jednoznacznie.
To prawda, jak wracamy i w niedzielny ranek jedziemy na wzgórze kalwaryjskie, to nieustannie i zawsze trwamy w podziwie, że u nas też tak ładnie. Tak, to szutrówka z Huwnik, ta kapliczka to już poza dróżkami kalwaryjskimi, może na trasie pątniczej, podobna jest na Chybie, mocno zniszczona, albo w Aksmanicach.
Pozdrawiam serdecznie.
Jolu, Jolu, nie szalej za bardzo przedświątecznie, masz być wypoczęta, a nie padać na nos. Tylko tak mi żal tych wspaniałych budowli w ruinie, zacieranych śladów polskości, a wszędzie są, pozdrawiam serdecznie, ciepło i słonecznie, pa.
Witam serdecznie
Cieplutko pozdrawiam i życzę
miłego Piątku oraz wspaniałego
weekendu, pełnego słoneczka,
radości i samych pięknych chwil
w gronie Rodziny , Znajomych i Przyjaciół
Co za cudny blog, wspaniale, że można z Tobą zwiedzać tak urokliwe miejsce, ale tam musi być powietrze...
Pozdrawiam
dziękuję za miłe słowa ja jestem straszną psiarą i nie umiem żyć bez psa dlatego rodzice mi kupili yorka zapraszam do obserwacji mojego bloga ja zawsze tu będę wpadać i komentować bo cudny blog Pani prowadzi:))
Witaj Mario :),
niezwykle klimatyczne miejsca pokazujesz.
Lubię tu do Ciebie wpadać na wirtualne wycieczki :) Ostatnio mam spore zaległości, ale nadrobię w świąteczny czas
Pozdrawiam
Ale fajna "wołaczowa" nazwa - "Tustań". Prawie, jak "Medyka!", co, jak powszechnie wiadomo wyrwało się z ust kontuzjowanego na polowaniu Króla Jogaiły, któren wizytował był, Przemyśl.
@Krzysiek Podgórski Z moich doświadczeń wynika, że generalnie Ukraińcy nie mają bladego pojęcia o historii swojego pięknego kraju, a gloryfikowanie "kozaczyzny" jest niemal wyłącznie próbą kompensacji tych braków w wykształceniu historycznym.
Ja sam najczęściej uciszam ukraińskich niedouków przypominając, że Sicz założył Przecław Lanckoroński, a sam Chmielnicki był Polakiem i polskim szlachcicem, (podobnie, jak wielu innych legendarnych kozackich hetmanów) podczas gdy np. Jarema Wiśniowiecki to ruski kniaź z dziada pradziada.
Zazwyczaj dodaję również, na osłodę, że przecież i Jan III Sobieski był Rusinem. :D
Ot, historia.
Pzdr.
Jak zwykle z najwyższą przyjemnością przeczytałam i obejrzałam :)
Jak wyżej. Z ogromną przyjemnością czytam i wędruję.
Spakowana juz jestem , zrelaksowana i taka zabralam sie do czytania Twego wpisu, jak zwykle chlone go cala soba i wyobrazam sobie Wasze eskapady. Ciekawe miejsca i takie jakies dzikie, a kiedy wracasz na Swoje Pogorze to tez stwierdzam,ze jest ono piekne i jakos juz dla mnie bliskie, Pozdrawiam i jutro wczesnie wyruszamy w Andy..700km i caly dzien podrozy.
Czytam i patrzę i zastanawiam się. Nie wiem jak to naprawdę jest. Dziko tęsknię za jeszcze niezepsutą dzikością i szukam jej w swojej krainie. Ale prawdziwie dobrze i słodko zrobiło mi się, jak pod koniec relacji pojawiły się pierwsze zdjęcia z Twojego Pogórza. Może trochę dlatego, że już je rozpoznaję, są mi bliskie, wiem gdzie która droga prowadzi. A może też, wraz z upływem czasu, mniej potrzebuję poszarpanych, niebosiężnych turni (którymi w młodości nasycałam się wariacko) i ich miejsce zajęły spokojne zbocza i sfalowane pagórki?
Myślę Marysiu, że szaleństwo świąteczne Ci nie grozi.
Ty jesteś mistrzynią świętowania codzienności. To przede wszystkim miałam na myśli, pisząc o "szkole dla Weroniki".
Wszystkiego dobrego!
Agatko, dziękuję Ci bardzo za miłe słowa, pozdrawiam serdecznie.
Witaj, Joanno, cieszę się, że i Tobie podobają się te strony, a powietrze? tak, lasy pachną, pozdrawiam serdecznie.
Olfo, lubisz też takie "dzikości"? mają swój urok, a ile tam kamieni do pomalowania! pozdrawiam Cię serdecznie.
Go i Rado, widzieliśmy nawet market o nazwie "Tu stań", no i stanęliśmy. Jak byłam na wycieczce we Lwowie, kiedyś, kiedyś, to przewodniczka o złotych zębach cały czas zaznaczała Nasz Lwów, Nasze miasto! burzyliśmy się, Jaki wasze?
Historia historią, ale skąd tyle okrucieństwa w tym narodzie, pozdrawiam.
Gooocha, zawsze bardzo miło Cię tu widzieć i że sprawia Ci to radość, pozdrawiam serdecznie.
Mażeno, dziękuję, że znalazłaś trochę czasu w przedświątecznej gonitwie, serdeczności.
Grażyno, Grażyno! nie dość, że Caracas, to teraz jeszcze Andy, i to gdzie? 700 km! Nie dziwię się, tam jest kawał Twego życia, szczęśliwej i bezpiecznej podróży, pozdrawiam cieplutko.
Magdo, chłonę, to co nowe, chcę jeszcze trochę zobaczyć, przedtem nie było na to czasu, zdaję sobie sprawę, że moje życie toczy się już z górki, dopóki nogi zdrowe
żal mi każdej chwili. Dlatego lubię naszą codzienność, bez szarpania, zdobywania, i cieszę się nią, to jest czas dla nas, a łagodne krągłości naszego Pogórza i na mnie działają bardzo uspokajająco. Magdo, czy z naszej codzienności można zrobić świętowanie? to taka zwykła, najzwyklejsza codzienność, pozdrowienia serdeczne nad Drawę posyłam, pa.
Mario. Wiesz? Moim zdaniem, jesteśmy z Ukraińcami JEDNEJ KRWI, więc pytanie o okrucieństwo dotyczy nas również. I nie tędy przebiega linia podziału między "rezunami", a szlachetnymi ludźmi wielkiego serca. Wielu rezunów miało polskie korzenie. Pzdr.
Znam dobrze tęsknotę za dzikością i surowością ale to tęsknota niespełniona i cieszę się ogromnie, że Wam udaje się ja realizować narazie w skromnym zakresie - ale jak już uwolnicie się od pracy to - ho,ho,ho!
Tak, Pellegrino, to są takie krótkie wypady, jednodniowe przeważnie, bo zawsze gdzieś się śpieszymy, a przeważnie do domu "stacjonarnego" w mieście, gdyby tak z tydzień się urwać ... serdeczności.
Prześlij komentarz