niedziela, 15 stycznia 2012

Wyjechaliśmy jesienią ...

Ogród wcale nie szykował się do zimy, Gutek złapał myszkę dla małego Maksia i wypuścił ją w liście pod płotem ...


... a mały spędził tam chyba z godzinę, ryjąc w tych liściach i szukając myszy...
Hortensja pnąca, nie pomnąc na porę roku, nieśmiało wypuściła zielony listek ...


... a wieczorem zgodne towarzystwo zasypiało w cieple ...


... chociaż potem Gutek prowokował psy do zabawy, chował się pod skórę i czekał ...
Bo ta baranica specjalnie kupiona dla zwierzaków, w klamociarni,  wylegują się na niej, bawią, ciągną na środek pokoju, nawet nie pomyślałam, że tak im się spodoba ...


Towarzystwo psie rusza do ataku i po domu przebiega tabun zwierzaków, don lemurro z podniesionym ogonem, za nim piszczący Maksio, bo nie może dosięgnąć kota, i jeszcze Bigos, wszystko lata dookoła ...
Czy Wasz pies ogląda TV?
Bigos rejestruje wszystkie zwierzaki, jakie pojawiają się na ekranie, nawet te z kreskówek, podbiega ...


... unosi się na dwóch łapach, szczeka na cały dom, a czasami jeszcze podskakuje do góry, widok przekomiczny. Pozbieraliśmy ich, trochę prowiantu do kosza i na Pogórze, po drodze spotkała nas taka kurzawica śniegowa, że nie było świata widać, i słyszę od męża: O matko, jak ja tak lubię! ja też ... a za chwilę chmury odeszły, rozjaśniło się i nawet słońce oświetliło świat. My pracowaliśmy w chatce, a psy dzielnie dotrzymywały nam towarzystwa ...


... na bambetlu, w pledzikach, stukanie młotka trochę ich niepokoiło, ale potem już nie ... Zakupiliśmy drewniane drzwi, bo tamte były tymczasowe i paskudne ...


 Mieliśmy też wymienić ościeżnicę na drewnianą, co wiązałoby się z wycięciem tej metalowej, potem dokładaniem jakiejś beleczki w to miejsce, mnóstwo roboty, zostawiliśmy na razie, jak jest, jeszcze tylko szybka w drzwi, którą mam zamiar pomalować na kolorowo witrażówkami.
Sznurem objedziemy wokół, żeby schować pianę montażową ...
Sobota była bardzo pracowita, wyspoinowałam płytki bratkowe, a potem długo nabijaliśmy listwy na sufit, mnóstwo przymierzania, przybijania, a wszystko z rękami uniesionymi do góry, ale warto, pomieszczenie zaczyna nabierać wyglądu ...
A śnieg sypał, aż miło ...


Od zachodu nachodziły kolejne chmury, pasma górskie chowały się za białą zasłoną, coraz bliżej, aż zagajnik sosnowy za potokiem również niknął ... Do śliwkowej spiżarni przylatywały różne ptaki ...


... dzięcioł z czerwonym podogonkiem ...


... takiż sam, tylko a czerwoną czapeczką ...


... prześliczne kowaliki, w kształcie łezki, o pięknym ubarwieniu szaroniebieskim, rudawym brzuszku i wyraźnie zarysowaną linią oka, zasuwa po pniu z głową w dół, aż miło! ... Ta biała plama obok niego, to wklejka w sęk drzewa, ze smalcu, bardzo spodobała się wszystkim ptakom ...


... a sikorki, uboga z bogatką w doskonałej komitywie.
Magdo, pozazdrościłam Ci praski do sera, przypomniało mi się, że w niedalekim miasteczku widziałam kiedyś na jarmarcznym stoisku taką ... czekała ...


I od czego ja tu zaczynam produkcję serów? od końca ...
Nie mogłam oprzeć się jeszcze glinianym wyrobom, pewnie z Medyni Głogowskiej ...


... dosyć duża "polewana" misa z uszami ...


... i podobny garnczek z uszkiem i przykrywką, w sam raz na kwaśne mleko, a dla siebie ciepłe kaloszki, co to można wylecieć na zewnątrz po drzewo do pieca ...


... i zaczęłam na nowo czytać książkę Janickiego o bieszczadzkich ludziach ...


Niedzielny poranek przywitał jeszcze większym śniegiem, chcieliśmy zjechać z kalwaryjskiego wzgórza naszą starą drogą, ale już nie dało się ...


... wiatr zawiał ją dokumentnie, jak zwykle najgorzej było na górze, i sypało dalej ...


Przeżyłam dziś chwile grozy, ciągnęliśmy za "czołgiem" przyczepkę wypakowaną drewnem, a ciężka była jak licho, bo drewno surowe. Przy pokonywaniu trzeciej, średniańskiej góry natknęliśmy się na lód przy najstromszym podjeździe, nagle koła zaczęły się ślizgać, zsuwało nas w dół, a przyczepka w poprzek, po bokach rowy głębokie, pcha nas w nie, już widziałam nas zgnieconych przez to drewno. Na szczęście zatrzymaliśmy się na poboczu, tuż nad rowem, co my we dwójkę zrobimy z tym ciężarem? odpięliśmy przyczepkę, ściąga ją w dół, polana pod koła, no, zablokowana! zaczęli ludzie wychodzić z domów, patrzyli, a potem zebrało się z pięciu chłopa, zablokowali łańcuchem koła przyczepki, ściągnęli ją ręcznie w dół i po pięknych podziękowaniach za pomoc zawróciliśmy z powrotem, choć do domu było tylko jeszcze jedno wzniesienie. Szeroki objazd, utrzymaną drogą, dwa razy tyle kilometrów, ale odetchnęliśmy z ulgą, z zimą to nie przelewki. Bałam sie bardzo ... dzięki Bogu, wszystko skończyło się dobrze, tylko wtyczkę zmiażdżyło i jechaliśmy bez świateł w przyczepce.

... a wróciliśmy zimą ...




Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, dziękuję za ciepłe i dobre słowa, wszystkiego dobrego, pa.






A Mani wianuszek, po spełnieniu świątecznej roli, doskonale odnalazł się w chatce, w towarzystwie moich serduszek.

33 komentarze:

Go i Rado Barłowscy pisze...

U nas też dziś do południa świata nie było widać, taka zadymka, ale na drogach, dzięki Bogu, dużo śniegu nie zostało. Ciarki przeszły Go, kiedy czytała o Waszych samochodowych wyczynach, nie lubi jeździć po śniegu, choć nigdy w rowie nie była.
My też mamy taką praskę, z wyrżniętym na desce serduszkiem, ale starą. Te drewniane gwinty to mistrzostwo świata! Tylko kóz nam brak do sera :DDDD

Pzdr.

Nasza Polana pisze...

Janicki wspaniale pisał o Bieszczadach. Teatr, w którym pracowałam wystawiał swego czasu "Wyrok śmierci na konia Faraona". Przyjaźnili się z Janickim i jego rodziną.
Pięknie tam u Was i te ptaki... ech... u nas takich nie ma tak na wyciągnięcie ręki.
pozdrowienia

*gooocha* pisze...

O matko z córką razem wzięta! Jaka zima! U mnie wreszcie też białawo -przechodziłysobiezadymki i momentami sypało intensywnie, choćpołowę przytopiło, zabrudziło. Jak to w mieście.
Piękne gliniaczki!

*gooocha* pisze...

Muszę wydłubać jedzenie spod spacji, bo mi blokuje i jakieś "niemieckie wyrazy"wychodzą(przynajmniej długościowo :D)

wkraj pisze...

Powiem, że ładnie się czyta Wasze opisy tak z chatki, jak i z trasy dojazdowej, ale chwile grozy to przeżyliście. Na szczęście straty nie są duże. Zawsze się zastanawiałem, jak w górach ludzie sobie radzą po takich opadach śniegu. Zwłaszcza na uboczu. A przecież czasem trzeba do sklepu, pracy czy odpukać - lekarza. Taka chata to fajna sprawa ale sa plusy i minusy. Ja życzę samych plusów. Trzymajcie się ciepło.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Go i Rado, aaa! to zadymka od Was przyszła, bo z zachodu; co tu dużo mówić, duszę miałam na ramieniu, i tylko świętych wzywałam, może nie nadaremnie, bo jakoś wyleźliśmy z tego, najgorszy był rów, głęboki na człowieka; praska z patyną czasu to skarb, zanim moja taką złapie, to minie sporo lat, cieplutko pozdrawiam, zdrowia dla Was wszystkich.

Naszapolano, ogladałam kiedyś reportaż o nim, mówił, że osiadł w Bieszczadach, bo przypominają mu góry z przedwojnia, do których jeździł ze Lwowa, i widać stąd na wyciągnięcie ręki tamte, ukochane strony, serdeczności ślę.

Goooocha, zdrowo już zawiewa drogi, tam gdzie jar, równa z polem, gliniaczki prosto od wytwórcy; no jak to, jesz przy klawiaturze? mi nie pozwalają, pozdrowienia serdeczne ślę.

Wkraju, dusza ma siedziała na ramieniu ze strachu, mówiłam potem, że śmierć zajrzała mi w oczy, bałam się bardzo; mieszkańcy radzą sobie doskonale, nawet w lesie wywożą drzewo, pokazywał mi kiedyś zaprzyjaźniony Janek, po jakich stromiznach; a między drzewami kręci traktorem jak mistrz kierownicy, sama widziałam. Kiedyś wioseczkę zasypało, to piekli chleb, nikt nie ruszał z domu, bo były ferie, tylko spychacz dał radę śniegowi po długim czasie, zostawiając po sobie krajobraz księżycowy,; plusy z życzeń zabieramy dla siebie, pozdrawiam serdecznie.

Unknown pisze...

No zobacz, Waszą zadymkę aż do nas przywiało:-))) Pięknie wygląda świat zasypany śniegiem, tylko te drogi niebezpieczne pioruńsko. Dobrze, że nic Wam się nie stało! A u nas i koty, i psy oglądają telewizję. Wczoraj Makbecik cały film o oceanie obejrzał przekrzywiając łepek:-)))

Ania pisze...

Marysiu, u mnie w Zaciszu też zima. Najbardziej zadowolony to jest Janek, który wczoraj wytarzał się w śniegu i przemoczył, za przeproszeniem do samych majtek. Ale miał radochę, chłop prawie 13 lat, powiedział, ze kocha śnieg i zdewastował piękną jego warstwę w ogrodzie przez to swoje tarzanie. Nie dziwię się, że byłaś przestraszona, ja też przeżywałbym chwile grozy w takiej sytuacji. Dobrze, że znaleźli się ludzie z sercem, do pomocy. Piękne masz naczynia gliniane. Kwaśne mleko z takiego garnka musi być smakowite. A kowalik to mój ukochany ptaszek (bo takie było moje panieńskie nazwisko). Pozdrawiam cieplutko. Ania:)

Anonimowy pisze...

Ale dzisiaj ciekawie u Ciebie! tyle różnych wątków, od czego tu zacząć...moja Klusia nie ogląda tv, ale Twój Bigos no rewelacja, fantastyczny, przekomiczny widok:)))
W ogóle fajny masz zwierzyniec! Zakupowe szaleństwo, szczególnie praska do sera, bardzo udane.
Pogórze w śnieżnej kołderce przepięknie i te widoki, bardzo lubię zimę, właśnie taką białą i puchatą:)czystą.
Pozdrawiam i samej radości życzę:)))

Tenia pisze...

Witaj Mario.
A Ty jak zwykle zapracowana,ale jak piszesz robicie wszystko wspólnie więc przy pracy miło spędzacie czas.
Moja Kaja też reaguje na zwierzaki w telewizorze,chociaż bardziej interesuje ją świat z balkonu.
Zdjęcia jak zawsze bardzo ładne.Podoba mi się ten pomysł ze smalcem,a z woreczków co te ptaszki tak zajadają:))
Pozdrawiam serdecznie:))
Chciałam jeszcze napisać,że nie zazdroszczę wan tej przygody na drodze.Bobrze ,że są jeszcze ludzie którzy chętnie pomogą:))

mania pisze...

Doczekaliśmy się prawdziwej zimy :) U nas też sypało cały weekend ku radości Flo, który gardzi wydeptanymi ścieżkami i wskakuje w największe zaspy. A potem robią mu się na łapkach lodowe kuleczki.
Rozkoszny ten Twój zwierzyniec :)
Pozdrawiam serdecznie :)

ankaskakanka pisze...

Witaj. U nas śniegu nadal nie ma. Pracy macie niesamowicie dużo ale małymi kroczkami dacie radę.
Moja Kasta nie ogląda TV. Ogląda świat zza szyby balkonu i oszczekuje pieski i kotki.
Jejku jak ja Wam zazdroszczę tych wiewiórek i dzięciołów, chociaż wczoraj na spacerze w parku słyszałam dzięcioła. Ale ta mnogość natury mnie ciągnie , góry i lasy i strumienie. Zastanawiamy się już nad rejonem Polski na wakacje: Mazury, czy Bieszczady- kolejny raz. Chyba to będą Bieszczady. Pozdrawiam serdecznie

HANNA pisze...

Gutek w przebraniu barana- CUDOWNY.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Asiu i Wojtku, tam, gdzie posypali, idzie wytrzymać, a my wybraliśmy się dziewiczo białą, wiejską drogą i to z największą stromizną, w lecie to pestka, a teraz dało nam w kość; słyszałam takie opinie, ąe psy nie widzą, co dzieje się na ekranie, ale teraz widzę, że to nieprawda, nie tylko reaguje na głos, ale na obraz, bo na krokodyle też szczeka, serdeczności ślę na drugi koniec i pozdrawiam.

Aniu, Janek ucieszył się zimą, bo dzieciaki ją lubią; myślałam, że będziemy tylko widowiskiem dla tych ludzi, ale oni pośpieszyli z pomocą, bardzo miło nam było, naprawdę; taki garnek będę trzymać na kołku, na powietrzu, prawdopodobnie jakieś przyjazne bakterie się wytwarzają; rzeczywiście, brdzo ładne panieńskie nazwisko, pozdrawiam Cię serdecznie.

Guga, bo ja tak zawsze nieskładnie, wszystko chciałabym opisać i pokazać; Bigos przedstawia sobą jeszcze śmieszniejszy widok, kiedy na tych króciutkich łapkach podskakuje do góry, wybijając się tylko z dwóch tylnich; coś wypada do tej praski włożyć do ściśnięcia, chyba pójdę na wieś i mleka kupię, pyszny taki świeży i tłuściutki serek, pozdrawiam Was cieplutko.

Teniu, nie tylko miło, czasami kłócimy się zajadle, bo każdy ma inne spojrzenie, przy budowie pieca chlebowego szczególnie; gdzieś widziałam to zaklejanie otworów w drzewie smalcem, niektóre ptaki nie mogą usiąść na wiszący przysmak, a po korze drzewa im łatwiej; ta przygoda na drodze uzmysłowiła nam, że nie wolno lekceważyć warunków drogowych, nawet jak jest to "czołg", ale bałam się, Teniu, bardzo; bardzo mile zaskoczyli mnie ci mężczyźni, którzy nam pomogli, wiem, że nasz znajomy Janek z górki, z naszej wsi, też często pomaga ludzim, bo koło niego ostry zakręt i auta często lądują w rowie, a on ciągnikiem ich wyciąga, pozdrawiam Cię serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maniu, i moi takie kulki śniegowe mają na łapkach, chociaż zauważyłam, że zmrożony śnieg nie trzyma się tak mocno sierści, tylko wilgotny, wygryzają sobie je potem pod stołem, trzęsą się, bo zmarzną i trzeba je otulać pledzikami; lubię te moje zwierzaki, serdeczności ślę, pa.

Ankoskakanko, Ty mieszkasz chyba w najcieplejszym regionie, jadę dziś na Pogórze, będę palić w piecu, żeby woda nie zamarzła w instalacji, trochę może dziergać będę, czytać, czyścić dechy, bo za kilka dni ma być odwilż; tak dobrze z wodą w chatce, że żal nam wylewać ją z instalacji, przetrzymamy mróz nocny; ptactwa jest mnóstwo, to chyba ich pierwsze dokarmianie w życiu, ale jak zaczęliśmy, to teraz trzeba kontynuować i dowozić im jedzonko; serdeczności posyłam do Ciebie, pa.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Hannah, to główny prowodyr wszelkich gonitw i zabaw po domu i ogrodzie, sam zaczepia psy i udaje, że ucieka przed nimi, ale to wszystko młodzież, mają chęci do zabawy; czasami cały wchodzi pod skórę, tylko oczy mu świecą, pozdrawiam cieplutko.

Anonimowy pisze...

piękne zdjęcia zimowe i rodzinne zwierzaki kochane

Witam cieplutko Szczęśliwy każdy nowy dzień, Gdy z życiem idzie w parze. Cieszmy się jego każdą chwilą Nie patrzmy co da w darze. Uśmiech rozdawać od rana I kochać wszystko co żyje, W ludziach poszukać dobroci Bo w każdym ona się kryje... WSPANIAŁEGO I RADOSNEGO DNIA

jola pisze...

Oj Marysiu, u nas zima śnieżna i mroźna piękna, taka jaką lubię, moje psy tez reagują na inne zwierzęta w radio, nasłuchują i uszami strzygą, nie wiedzą, co się dzieje. Wasza przygoda z przyczepką mrożąca krew w żyłach, jak dobrze, że się zatrzymaliście i skończyło się na strachu. Praskę do sera już masz, będzie cierpliwie czekała na pierwsze serowe wyroby. Te kaloszki ocieplane rewelacja, muszę sobie takich poszukać :)

grazyna pisze...

Widzac zdjecia zimowe, ktore zaczynaja pojawiac sie wszedzie wzbiera we mnie ochota na takie mroznie powietrze i bialosc w kolo...a tu zielen i kolory az kluja w oczy..moze za rok bedzie mi dane nacieszyc sie taka ladna zima!
A te co tydzien przezywasz jedyne w swoim rodzaju przygody! podoba mi sie to....serdecznosci przesylam jak zawsze.

Anonimowy pisze...

Piękna polska zima, piękne krajobrazy. No i ten pies z kotem w ;)jednej komitywie. Pozdrawiam.

evejank.blogspot.com pisze...

Pięknie u Ciebie :)Pies taki sam jak mój
Jeżeli nadal chcesz czytać mojego bloga napisz do mnie na e-mail evejank@gmail.com wyśle ci zaproszenie. Musiałam go zablokować.

Magda Spokostanka pisze...

U nas tylko leciutko posypało cukrem pudrem i dziś wszystko się rozciapało.
Wyobrażam sobie Twoją szybę witrażową, piękna będzie! Drzwi super! Zamawiane u stolarza?
Czujnego anioła stróża macie, uffff ...
Pozdrawiam cieplutko!

Mażena pisze...

Wszystko napisane, ale co by się nie działo chatka spokojem stoi i te różowe butki-powalające.
A zwierzyniec cudowny! i ta skórka. Moje koty miały pledzik.. i też trwała zabawa.

Mona pisze...

ah ta zima..dziwna w tym roku, u mnie sypie co i raz ale słonca nie ma , wiec ponuro..no cóz aby do wiosny ! A zakupy wspaniałe - praska do sera dawno nie widziana przeze mnie..oj , beda sery pyszne . trzymajcie się ciepło ,pozdrawiam Was i zwierzaki cudne.. :)

Inkwizycja pisze...

Marysiu, znowu grozą powiało z Twojego posta, z prawdziwą zimą żartów nie ma, nam też się kiedyś przydarzyło stracić panowanie nad autem na lodzie na wzniesieniu... Uważajcie! Ale emocje były ;-)
Praski do serów oczywiście zazdroszczę, będziesz miała komplet (z wędzarnią) do katowania wirtualnie moich zmysłów ;-) Mizianki dla Twoich zwierzaków, są słodcy ;-))
Ściskam Was czule!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agatko, dziękuję Ci serdecznie za te słowa, ja znalazłam dobroć w ludziach, którzy pomogli nam na drodze, pozdrawiam.

Jolu, i ja nie mogę napatrzeć się na świat dookoła; zmartwiałam ze strachu, co tu dużo mówić, tylko taki chłód w sercu; pewnie już niedługo wypróbuję praskę, bo mamy wielką ochotę na świeży serek; kaloszki doskonale służą, serdeczności na Jaworzyny ślę, pa.

Grażyno, nijak nie mogę sobie wyobrazić tych tropików przy naszej zimie, właśnie znowu zaczyna padać, będziemy wracać w śniegu; te przygody, nie za często taki strach, mogą być inne, fajniejsze, serdeczności posyłam daleko, za wielką wodę ... i za równik, pa.

Wojciechu, cała trójka żyje w wielkiej przyjaźni, a na Pogórzu jest teraz przepięknie, biało, drogi też białe, przez co śliskie, pozdrawiam serdecznie.

Eve-jank, dzięki serdeczne, napiszę do Ciebie po powrocie z Pogórza; lubię te moje futrzaki, pozdrawiam serdecznie.

Magdo, tak sobie myślę, że pewnie parę bratków przeniosę na szybkę, takich płytkowych, i kogutek, bo mam wzór, a jak mi nie wyjdzie, będę próbować dalej. Te drzwi to marketowe, mają dużo sęków, ale lubię takie; one tylko są nietypowe, bo 60, ciężko takie wąskie dostać; Magdo, czuwał, aż mi się zimno zrobiło, i oddech jakby słabszy, i bezsilność, pozdrawiam serdecznie, ciepełko ślę nad Drawę, pa.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mażeno, bardzo mi służą te różowe butki, po śniegu pochodzę, nie zmoczę, futerko nie da zmarznąć, pierwszorzędne do chatki;
skóra cieszy się wielkim zainteresowaniem zwierzaków, pozdrawiam serdecznie.

Mona, wiosna niedaleko, już poza połową stycznia jest, a praskę muszę wypróbować, serka świeżego chce się, pozdrawiam cieplutko.

Inkwizycjo, bałam się bardzo, nawet potem, kiedy ściągali tę przyczepkę tonową na dół, było tak ślisko, że na nogach nie mogli ustać, nawet dziadziuś o laseczce wyszedł i usiłował coś pomagać, ale go przegonili, żeby nie wpadł pod przyczepę; to są chwile, a człowiek jest bezsilny, teraz jeździmy grzecznie, główną; ha! nie będę katować Twoich zmysłow, bo i Ty na pewno sprawisz sobie podobną, widzę kozy Twoje w niedalekiej przyszłości, pozdrawiam Cię serdecznie, pa.

Ania z Siedliska pisze...

Marysiu, trochę się pogubiłam. Z tą przyczepką jechaliście do letniej chatki czy do całorocznej ? Przygoda paskudna ale na szczęście nie trafiła się na pustkowiu. Imponuje mi mnogość prac, które wykonujecie zimą. Serdecznie pozdrawiam i podziwiam !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aniu, wozimy przyczepką drzewo na opał do domu miejskiego, do kominka, to wszystko wydarzyło się na powrocie do domu, i szczęśliwie dobrze skończyło, pozdrawiam cieplutko, pa.

Lola Pellegrina pisze...

Szykowne te kaloszki i wygodne bo takie wsuweczki. Ale jak sobie radzicie z podłogą? Jak się da takie deski utrzymać we względnej czystości?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Pellegrino, ano szoruję ją od czasu do czasu ryżową szczotką, aż pot spływa po plecach, ale psy biegają, my chodzimy, a ja nie jestem przewrażliwiona na punkcie pedantycznej czystości, dom ma służyć nam, a nie my jemu, serdeczności.

pellegrina pisze...

A co to znaczy od czasu do czasu? Pytam tak dociekliwie bo w mojej drugiej chacie są drewniane chociaż krzywo - łódkowate i jestem na etapie dylematów: uroda czy wygoda?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Pellegrino, raz na wiosnę, a potem nie zwracam na nią uwagi.