środa, 22 lutego 2012

Drzwi ... z kufra babuni ...

Dostałam delegację do konserwatora zabytków, jakąś ważną dokumentację zawiozłam do uzgodnienia.

A w przedsionku tego ważnego biura stoją drzwi, stareńkie, nadgryzione zębem czasu, od zeszłego roku przyciągają moją uwagę, ten drewniany majstersztyk chciałam pokazać i Wam ...


Są to drzwi wejściowe do kamienicy przy ulicy Grodzkiej 6 w Przemyślu, którą zbudowano w XVIII wieku, w 2010 roku zapadła decyzja o wymianie na nowe, jako że nie spełniały już swojej roli, a te odnowiono i cieszą oko, oparte o ścianę ...


Każde skrzydło podzielone jest na 3 pola, wyłożone kawałkami drewna w różne kształty, zapewne to dębina ...



Doskonale widać wgłębienia, wżery ...


... a zawiasy, gwodździory i mniejsze gwozdki, wszystko ręcznie kute, całość bardzo masywna.
Konserwację ich przeprowadziła w 2011 roku pani Małgorzata Dawidiuk, konserwator dzieł sztuki.
Zabrałam ze sobą czarną kulkę, Maksia, bardzo spokojny piesek, zostaje w "czołgu" i czeka na mnie cierpliwie, /bo i "czołg" wrócił od mechanika po naprawie/, a będąc w połowie drogi od chatki, nie omieszkaliśmy zajechać i do niej ...


Z dachu zsunęło masy śniegu, kiedy to zdąży stopnieć? pewnie w maju będą jeszcze leżeć jego hałdy ...


... ścieżka do chatki zasypana, dobrze, że śnieg po odwilży stwardniał z wierzchu i człowiek nie zapada się ...


... a mój czarny przyjaciel nahasał się do woli. Ptaki dostały jedzonko, połaziiliśmy po sadzie, bo było całkiem przyjemnie, tylko śniegiem rzucało od czasu do czasu ...


I wracaliśmy do góry naszą drogą, ale tak fajnie, bo po wierzchu skorupy śniegowej ...


Zaczynało sypać ...


... ściana lasu zakreskowana białymi płatkami ...


... " a tam w mech odziany kamień" po drugiej stronie drogi, i jeszcze jakaś paproć przetrwała.
Kujemy żelazo, póki gorące.
Majster od instalacji grzewczych ma chwilowo wolne, jutro jedzie z mężem obmierzyć chatkę, ile jakich materiałów potrzeba, bo chcemy w palenisko włożyć małą podkowę, rurami przejść w najzimniejszy kąt, jakieś malutkie paneliki schować pod bambetle, żeby nie było widać i ciepło nie będzie już szło tylko w komin, a szybko ogrzeje wnętrze.
Chcemy zalać to czymś niezamarzającym, na zimę; przygotowujemy się na następny sezon, a jakże! nie damy się zimie zaskoczyć! potem kończę ściany sznurować i ani chybi już będzie wiosna ...
... bo jej pierwsze oznaki już znalazłam przy drodze ...



... porzeczka złocista tylko czeka, kiedy wypuścić listki ...





... bazie wychylają futerka na świat ...
Najbardziej poszkodowany jest bluszcz ...




... przyszła odwilż i dopiero teraz widać, jak duże są uszkodzenia, liście wyglądają , jak sparzone wrzątkiem.
Może odbiją ...
Chciałam pokazać Wam jeszcze wyprawę ślubną babci, a raczej jej bardzo mizerne pozostałości, które przyniosłam w niedzielę do domu ...










... inicjały, mereżki, hafcik plastyczny, wypukły, na podkładzie, wszystko to przygotowała sobie babcia sama.  Zostały tylko powłoczki na jaśki i poduchy, poprzecierane niektóre mocno, ale dla mnie to skarb.


Pozdrawiam wszystkich cieplutko, dzięki za odwiedziny i wszystkiego dobrego, pa.
A Gutek znowu wrócił do domu z piórem na wąsie, to oznacza tylko jedno, poluje dalej, bandzior jeden; śpi teraz w dziwnej pozie i od czasu do czasu zerka, gdzie pies ...















29 komentarzy:

Joanna pisze...

lubię czytać to co piszesz ... tak mi się sielsko robi ...
drzwi - cudowne ! no czemu teraz takich nie robią ?
co do wiosny ...może do kwietnia na Podlasie dotrze a może i nie... u mnie też tyle śniegu ale temperatura na minusie 3 dzisiaj ...
sama zrobiłaś Gutka ? rewelacyjny...

wkraj pisze...

Ucieszyły mnie te oznaki końca zimy. A te hafty to dopiero maestria. Pewnie przetrwały wiele lat i masz w związku z tym miłe wspomnienia. Do Waszej chatki pasują jak ulał. Pomysł z podkową dobry, można ogrzać dodatkowe pomieszczenie ale też ogrzać wodę do do łazienki i kuchni. Problem może być tylko z tym płynem niezamarzającym. Nie wiem, czy sprawdzi się przy takiej eksploatacji.
Pozdrawiam serdecznie.

Leptir pisze...

te cudowne batysty, koronki i hafty podniosły mi cisnienie... kocham takie starocie, ale niestety nie mam...
pokazujesz wspaniałe drzwi, i znów wywołałaś temat, zrobiłam kiedys zdjęcie takich starych drzwi w Strzegomiu, może je wstawie na bloga....bo sa też ciekawe...
a zima u was jeszcze że ho ho !!!! bo u mnie juz wychodzi zielona trawka, może gdzies wyżej leży ale u mnie juz go na szczęście brak...
chociaz lubię patrzec na te twoje krajobrazy, sa cudowne...
pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Piękne te hafty i mereżki! Ileż godzin musiały spędzać nad nimi dziewczyny, szykując sobie wyprawę. Czy babcia miała szczęśliwe życie ?

Grey Wolf pisze...

a ja sam wmontowywałem podkowę..może będzie działać..parę zabytkowych drzwi jest jeszcze w przemyskich budynkach..

Ataner pisze...

Slubna wyprawa babci, przepiekna i chyba nalezaloby ja w ramki ustawic. Ja rowniez mam wielki sentyment do takich rzeczy jak i przedmiotow po przodkach.
Z racji tego,ze daleko mi teraz do nich, to cos tam dostalam, np. przepiekne serewety po prababci ktore sa bardzo wiekowe, a wygladaja przepieknie.
Marys, drzwi ktore nam okazalas sa cudne, mysle, ze, Aneta jako znawczyni sztuki drewna cos wiecej napisze - i bedzie nimi zachwycona.
Dobrze, ze ich nie porabali, i znalazl sie ktos kto pomyslal aby je odrestaurowac.
W koncu to kawal historii.
Zima u ciebie przepiekna! Przesylam moc usciskow:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Dzięki, Joanno, wszystko ręczna robota, kto dziś miałby czas na takie pracowiości? maszyna i do przodu; Gutek to mój kot-rozbójnik, a tego łosia znalazłam w szmateksie, to taki ocieplaczyk, żeby spod drzwi nie wiało chłodem; pozdrawiam Cię serdecznie.

Wkraju, tak mi się wydaje,że gdyby ciepłe wiatry zawiały, to wytopią śniegi w mig; te szmatki za moment będą miały wiek, i tak dobrze, że przetrwały w szafie do naszych czasów i trafiły do mnie; tam będą różne kombinacje, płyn niezamarzający w obiegu zimowym, wymiennik na ciepłą wodę użytkową, to zamknąć, tamto otworzyć, coś musi z tego wyjść, pozdrawiam serdecznie.

Leptir, dostałam te rzeczy od mojej teściowej, dobrze, że przetrwały; te drzwi to mnie zachwycają już chwilę, precyzja wykonania, solidność, piękne są; krajobrazy zimowe pewnie jeszcze trochę pobędą u nas na Pogórzu, bo w dolinach lepiej, serdeczności.

Aniu, niestety, piękna wyprawa ślubna nie poszła w parze ze szczęściem, rozeszli się, a babcia sama wychowywała syna; przedtem chyba więcej czasu było, nie było TV, komputera i innych pożeraczy czasu, niepotrzebnych, pozdrawiam Cię cieplutko.

NieTylkoMeble pisze...

Zeszłego lata kupiłam przyczepkę desek i w moim notesie jest już rozrysowany projekt drzwi do domu. Mają stylistyka i sposobem wykonania przypominać te sprzed lat. Projekt wygląda dobrze, deski leżakujące też wyglądają przyzwoicie. Tylko ciekawe jaki będzie efekt końcowy :DDD Na pewno nie będą tak misterne, jak te które prezentujesz :)
Wyprawa ślubna babci, to cudownie, ze się zachowała :DDDD Też byłby to dla mnie skarb :DDD
Pozdrawiam ciepło
Ps. u nas na wierzbach też już coś widać :DDDDD Idzie wiosna :DDD

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grey, pewnie gdybyśmy się wzięli za to, to coś by nam wyszło, ale chcemy z pomocą fachowca, żeby nie wracać potem do tego; będą tam różne kombinacje, grzanie w zimie, żeby nie zamarzło, jak nas nie będzie; albo sama ciepła woda; i tak trzeba jakiś podgrzewacz przepływowy na lato, kiedy się nie pali, a fachman ma to wszystko poukładane w głowie, my musielibyśmy się uczyć, a i tak pewnie coś spapralibyśmy po drodze; jak jedziemy, to wpadają w oko różności, cudne balkony, ozdoby na elewacji, drzwi wejściowe, nawet w tych międzywojennych budynkach, jest na co patrzeć, pozdrawiam.

Ataner, tak sobie myślałam, że te zniszczone pójdą w ramki, bo już nic z nich, a mogą być fajną ozdobą np. sypialni; i ja liczę na Anetę, jeśli zajrzy tutaj, ona zna się na drewnie, może nam powie, jak to jest robione; ważne, że przetrwały; serdeczności za wielką wodę ślę, pa.
A zima mogłaby już sobie pójść!

ankaskakanka pisze...

Jesteś całą sobą "krainą łagodności". Przy Tobie, w Twojej chacie, na Twoim podwórku wyciszam się. Tak jakbym przestawiała się na inne wibracje.

U mnie od rana wichura. gałęzie spadają, deszcz zacina, śniegu od dawna nie ma. Wiosna za pasem, kiedy słonce wyjdzie, wydaje się że już blisko.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

No proszę, Aneto, dopiero rozprawiałyśmy z Ataner o Tobie i Twoim "drzewiannym" doświadczeniu, a tu już komentarz, dzięki. Efekt końcowy Twoich drzwi będzie jak każde cacuszko, które wyjdzie spod Twoich rąk, na pewno zachwycający, jesteś dokładna i staranna; ciekawe, czy ktoś szykuje sobie teraz taką wyprawę ślubną? coś nie chce mi się wierzyć, pozdrawiam serdecznie.

Izydor z Sewilli pisze...

Piękna ta wyprawka babcina. Dobrze, że masz choć część tej misternej roboty na pamiątkę.

A drzwi...cudowne. Dziękuję za zdjęcia i Twojego bloga. Dzięki Tobie mogę podróżować nie ruszając się z domu i oglądać te wszystkie cuda, które Ty napotykasz. Serdecznie pozdrawiam

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

W Olsztynie też jeszcze sporo drzwi zabytkowych jest, ale w innej stylistyce niż te. Te są wyjątkowo piękne!

Unknown pisze...

Przepiękne te drzwi! I powłoczki śliczne:-)))My szukamy teraz starych drzwi wejściowych z żuławskiego domu i podwójnych i pojedynczych. Może się uda:-)))

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ankoskakanko, dzięki serdeczne, ale czasami "babskie" hormony zabuzują i też mam swoje humory, a ponieważ w chatce często jestem sama, to daję im upust przy różnych zajęciach, to pomaga; i u nas wieje nieźle, chociaż mąż przed chwilką wrócił z Pogórza, tam za lasem nie wieje, pozdrawiam Cię serdecznie.

Rogata Owieczko, to jest tak precyzyjna robota, to wysnuwanie nici, potem mereżkowanie, wycinanie maleńkimi nożyczkami, że nie każdy ma cierpliwość;
ależ dostało mi się pochwał, dziękuję Ci, takie słowa od odwiedzających motywują bardzo do dalszego pisania, pozdrawiam Cię serdecznie.

Wonne Wzgórze, jakoś tak mam, że te nowe budowle, detale architektoniczne wcale nie przyciągają mojej uwagi, lubię stare, może zniszczone, ale jest czym się zachwycić, serdeczności.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Asiu i Wojtku, na pewno je znajdziecie, bo chcecie je znaleźć; one gdzieś na Was czekają, może potrwa to dłużej, ale będą,
pozdrawiam serdecznie.

mania pisze...

Kiedyś to ludzie mieli czas i cierpliwość na robienie takich cudeniek. Ile pracy i cierpliwości trzeba było na wykonanie drzwi czy haftów!
U nas też powoli topnieje ale zima się łatwo nie poddaje i dziś znowu sypnęła śniegiem :(
Pozdrawiam serdecznie :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

To prawda, Maniu, a wszystko dokładnie dopasowane, starannie wykonane, w powłoczkach nawet guziki robione ręcznie i oplatane nitką; dziś wyjątkowa paskuda, siąpi, wieje, zamarznięta ziemia nie przyjmuje wody i kałuże w ogrodzie; popsuł nam się piec do centralnego, dobrze, że mrozy przetrzymał, grzejemy się przy kominku i czekamy wiosny; pozdrawiam Cię serdecznie.

Magda Spokostanka pisze...

Piękne drzwi i niezwykły sposób uratowania ich ... Ktoś umiał je tak "odnowić", że na szczęście nie wyglądają jak nowe, nie zatraciły swojej historii.
Co to się z tym czasem porobiło ...
Dlaczego zarabianie pieniędzy zajmuje tyle godzin życia?
Uściski!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Myślę, Magdo, że gdyby zrobił takie nowe, jota w jotę, to nie miałyby takiej urody, jak te; są ściemiałe, ze śladami używania, koło klamki wydrapane, może kiedyś gospodarz domu zamykał je na noc ogromnym kluczem; źle jest bez pieniędzy, trzeba je zarabiać, ale nie żeby były tylko i wyłącznie celem w życiu, mieć i nie korzystać; musimy, Magdo, zaspokoić straszny apetyt państwa, zusy, usy, vaty, pity, a mizerna resztka zostaje dla nas, a że apetyt jest przeogromny, to i nam zostaje mało czasu, tak myślę; serdeczności posyłam nad Drawę, a jak tam u Was? bo u nas pogoda "barowa" pa.

Mażena pisze...

Wiele razy słyszałam,że nie należy oglądać się za siebie, rozpamiętywać. Wiem wszystko zależy od kontekstu i sytuacji. Ale nie wyobrażam sobie życia bez "rzeczy z przeszłością" tych z mojej rodziny i takich ot przypadkowo odzyskanych.
Nowoczesność też jest wspaniała, ale to kwestia czasu, przyzwyczajenia się no i gustu. Piękne drzwi, wręcz niesamowite!
Cieszę się, że widać oznaki wiosny. W Warszawie też wierzby zaczynają mieć bazie....Pozdrawiam z wiosenną nadzieją!

Magdalena pisze...

Ty zawsze wynajdziesz coś pięknego i ciekawego. :))) Co do oznak wiosny znalazłam właśnie, przed godziną, kiełki miniaturowych narcyzków i przebiśniegów. Ale radość! :))) Muszę poszukać kociaków wierzbowych. Serdeczności :)))

Mona pisze...

Wzruszyła mnie ta wyprawka babci :).
Drzwi piękne. Zawsze oryginalne wejscia z dawnych lat zwracają moją uwagę . Łosio cudny :)), no cóż kotek musi sobie pochasać..:) Do wiosny coraz bliżej ..oby tylko powodzi strasznej nie było .Pozdrawiam serdecznie .

Krystynka w podróży pisze...

Zamiast łosia mam metrowego tygryska, też w tym celu i bardzo dużo daje dołem bo u mnie rezyduje przed letnim pokojem. U Ciebie widzę pilnuje drewna.
Ręczna robota pana cieśli i robótki pani Babci mają swoją historię i duszę, są piękne i niepowtarzalne. Szkoda, że coraz ich mniej

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mażeno, jak ja lubię rozpamiętywać, szukać śladów, nic odkrywczego, ale samemu dotknąć, zobaczyć; jakoś nowoczesność mnie zbytnio nie zachwyca, pewnie, wygodniej żyć - tak nam się wydaje, ale pewnie moglibyśmy doskonale obejść się bez wielu rzeczy; kilka dni ciepłego wiatru i świat wyschnąłby z tej pluchy, bo na razie paskuda pogodowa; pozdrawiam Cię serdecznie i też czekam ... na wiosnę.

Magdaleno, wcale ich nie wynajdywałam, one tam sobie stały; widziałam u Ciebie te cudne, zielone kiełki, jak cieszą! wiadomo, że wiosna przyjdzie, ale tak chcielibyśmy przyspieszyć jej przyjście, pozdrawiam cieplutko.

Mona, łosio strzeże ciepła chatkowego; dzieła starych fachowców-rzemieślników zawsze zwracają uwagę, są po prostu przepiękne; Gutek to rozbójnik, jak można polować z pełnym brzuchem? pozdrawiam.

Ha! Krystynko, pewnie pierwszy raz tak Cię nazwę, bo zawsze była Pellegrina; nie, łoś nie pilnuje drewna, siedzi pod drzwiami i nie wpuszcza chłodu do chatki, przynajmniej usiłuje; robótki babci na razie na półce, w komodzie, może je w ramki kiedyś oprawię; tak, coraz ich mniej, bo lądują gdzieś wyrzucone i niepotrzebne; pozdrawiam serdecznie.

Joanna Wilgucka-Drymajło pisze...

Świetny Łoś i jaki wysportowany;)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Joanno, to szpagat w najlepszym wydaniu, serdeczności.

Grey Wolf pisze...

a można palić w piecu jak w podkowie nie ma wody ??

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grey, tam będzie przez cały czas płyn niezamarzający, ze względu na zimę, bo nie chcemy spuszczać z instalacji, i wymiennik ciepła w zasobniku; zaworami trzeba będzie odciąć kaloryferki, podgrzać samą wodę, lub to i to; latem podgrzewacz przepływowy lub raz na jakiś czas przepalić i uzyskać ciepłą wodę, pewnie raz na 2 dni wystarczy. Chcemy jutro wszystko zrobić, napiszę, czy się udało, a poza tym chcemy prysznic ogrodowy zmontować na lato, słońce ogrzeje wodę w beczce i można spłukać trudy koszenia na ten przykład, pozdrawiam serdecznie.
Właśnie przed chwilą mówili w TV o cerkwi Onufrego w Posadzie Rybotyckiej, mają ratować freski sprzed 500 lat.