sobota, 25 lutego 2012

Jeszcze o Ponurym Gustawie ...

Strasznie mnie dzisiaj zdenerwowało to kocisko.
Patrzę do ogrodu, a ten bandzior złapał ptaka i bawi się nim, ptak żywy.
Ja za miotłę i za Gutkiem, może wypuści zdobycz? gdzie tam ! goniłam go przez pół godziny, po krzakach, za płotem u sąsiadki, pod jałowcem, za szopą z drzewem, a ptak ciągle w pysku ...
Wreszcie dopadłam go pod stertą zeszłorocznych gałęzi, walnęłam w nie miotłą, trzask! przestraszył się, pogonił do płotu, przeskoczył, ale już bez stworzenia w zębach ... pomagał mi Maksio, traktował to jak doskonałą zabawę, a jednocześnie napędzał na mnie kota ...
Gdyby ktoś obserwował mnie z boku, to powiedziałby: zwariowała baba, lata po ogrodzie z miotłą, tylko w kałużach chlapie ... o, żesz ty! nawymyślałam mu cichutko, momentami żałowałam, że go przygarnęłam ...
Następna obróżka z dzwoneczkiem, ale tak ci ją założę, że nie zdejmiesz!
Myślałam, że obraził się na mnie, ale nie! wrócił koło południa ... syna wrobiłam w zakładanie dzwoniącego urządzenia ...


Po założeniu obróżki kota zamurowało, usiadł na oparciu fotela, nawet głową nie poruszył, tylko oczyska przesuwały się raz w jedną, raz w drugą stronę, uszy położył po sobie; co  poruszy się, to dzwoni ...


... chce wyjść, ogon wściekle bije po bokach, cichutko miauczy, a Maksio dotrzymuje mu towarzystwa, bo to teraz dwaj przyjaciele ... trzeba go przytrzymać w domu, niech się przyzwyczai ...


Wścieka się dalej, usiłuje o wystające, metalowe pręty zahaczyć i pozbyć się obrózki, nie udaje się ...


... usiłuje pyskiem zaczepić ją, potem językiem, nic z tego ...


Wytarzał się na tej baranioszce, wywściekał ...


... z wściekłością gryzł skórę, kopał tylnymi łapami, nic nie pomogło! zrezygnowany położył się na swoim fotelu i przespał pół popołudnia, bo ponoć biomet dziś niekorzystny.
I wstał potem, przeciągnął się, wyszedł na podwórko, wrócił, wszystko w porządku ... jak zdejmie tę obróżkę, założymy nową ... żal mi tych ptaków, takie mrozy przeżyły, a tu gość nafutrowany polowania sobie urządza, tak zupełnie dla zabawy ... może choć trochę uchronię ...


A moje amarylisy kwitną na całego, jeszcze kilka cebul wydało pąki w drugiej doniczce, takie gołe, bez liści, ale też będą kwiaty ...


... na schody wystawiłam wrzosy, które całkiem dobrze przezimowały pod agrowłókniną, bo nie przewiduję już wielkich mrozów, a słońce pomoże uporać im się ze zmarzliną w doniczce. Dziś zauważyłam, że przemarzła zupełnie laurowiśnia, może odbije  z dołu pnia, bo zdarzały się jej już takie rzeczy ... tak samo glicynia ... mogła nie przetrzymać ..
Na osłodę "barowej " pogody ugotowałam na obiad rumuńską zupę - czorba się nazywa ...


... wzbogaciłam ją tęgimi, lanymi kluskami, super jednogarnkowe, sycące danie ...


A ta czorba nie tak bez powodu ...
Czytam o wyprawach do Rumunii, o błotnych wulkanach, żółwiach na suchych łąkach, kanionach rzek głębokich jak studnie, o Czarnohorze na Zakarpaciu, pokrytej różowym kwieciem dzikich różaneczników, o 80 hektarach kwitnących narcyzami łąk koło Chustu i już klaruje się malutki plan wyjazdowy, a może by jeszcze o Vyhorlat na Słowacji zahaczyć w międzyczasie ...
To cieplutko czasami grzejące słońce wyzwala jakąś tęsknotę, chce się wyjść z domu, wyjechać, polecieć na skrzydłach w te krainy dzikie, chyba dziwni jesteśmy, nic nas nie ciągnie do miast, a w promieniu około 100 kilometrów lub odrobinę dalej mamy takie dziwy natury, że wystarczy nam pewnie do końca życia, póki sił ...


Właśnie wyjęłam chlebek z piekarnika, pachnie w całym domu ...


... złapałam patent na to, żeby nie pękał z wierzchu, ani po bokach, po prostu smaruję olejem powierzchnię po włożeniu ciasta do blaszki, po wyrośnięciu nakłuwam patyczkiem do szaszłyków, żeby gazy nie zadzierały nadmiernie powierzni chlebka,  który nie wysycha i zachowuje formę po upieczeniu. A środek jest pyszny, sprężysty, chrupiąca skórka, niech się chowają kupowane chleby.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, dobrej nocy życzę, a na jutro cudnej niedzieli, wiosennej, pa.
















32 komentarze:

Aleksandra Stolarczyk pisze...

tak mnie smak naszedł po przeczytaniu Twojego posta.że albo wycieczka gdziekolwiek albo piekę chleb:)

Nasza Polana pisze...

Z Ponurego Gustawa to faktycznie morderca :-).
A na tę zupę to podasz przepis??? :-))) bo wygląda cudnie.

megimoher pisze...

fajne to;-) obróżki z dzwoneczkami są faktycznie skuteczne, a najbardziej, jak zakładałam małym kotom- przyzwyczajały się i jednocześnie traciły wiarę w skuteczne polowanie na wieki. Chlebek cudowny, wycieczkowa tęsknota porywająca, podobnie jak ostatnie zdjęcie...

weszynoska pisze...

A prosimy prosimy o przepis na zupę i chlebek...nawet jeśli gdzieś podawałaś to zniknęło w czeluściach i trzeba odnowić. Zapachy z Twojej kuchni i do nas dotarły :) A to ci ponury Gustaw - morderca ptaków ;) pamiętam jak nasza kotka przyniosła nam sójkę...ale niestety martwą już.

Unknown pisze...

Moje koty z rzadka polują na ptaki - preferują gryzonie. Tylko Nora czasem się skusi.
I narobiłaś mi smaka na czorbę. Dawno nie robiłam:-)))
Pozdrawiam
Asia

grazyna pisze...

Mario dzieki za Twoj niepokoj o mnie, duzo sie ostatnio dzialo i mam bardzo malo czasu, ale przede wszystkim internet szwankuje , teraz jest tutaj 3 nad ranem i jako tako dziala.
Twoj wpis jak zwykle przeczytalam z wielka przyjemnoscia, kot musi nosic dzwoneczki, biedne ptaszki! moj sasiad mial tez takiego rozbojnika, kiedys o malo nie dostalam zawalu serca, zjadl przepieknego koliberka, tylko piorka zostaly, ale zalozono mu obrozke z dzwoneczkami i problem sie skonczyl.
Ta rumunska wyprawa! hm....bardzo zachecajaca! sciskam serdecznie

*gooocha* pisze...

:D Chciałabym zobaczać własnoocznie jak Twój kot usiłuje pozbyć się dzwoneczkowej obroży :D To musiał być widok jedyny w swoim rodzaju :D
Nie ukrywam, że powiększyłam sobie zdjęcie, aby zaglądnąć Ci do talerza z tą zupą, jednak nie potrafiłam "po wyglądzie" zdiagnozować przepisu. Podasz?

Joanna pisze...

moim kociakom zakładałam obróżki jak były małe ... wychodzącym na dwór raczej się nie zaleca bo ... znam przypadek, że się kociak udusił na drzewie właśnie przez obrożę...
moje trzy siedzą w sezonie zimowym w domciu bo mało odporne stworzenia...
a ten chlebek to z miłą chęcią bym schrupała...hihi

Leptir pisze...

Ja też bym nie zakładała obróżki, bo może się kocisko gdzieś na gałęzi zawiesić....a ptaki ? no cóż to jest zywa przyroda i dzungla....instynktów sie nie pozbędzie....
a jak lubisz ganiać z miotłą po obejściu to proszę bardzo :))) i fotę pstryknąć....proszę :)))
pozdrawiam serdecznie, głaski dla zwierzaków

Anonimowy pisze...

Mario nie tylko ty masz takiego kota, który łapie biedne ptaszki. U nas kot sąsiadki zrobił sobie polowanie na przybywające do karmnika ptaki. Nie pomagało nic właził nawet do karmnika i przepłoszył wszystkie ptaki. W końcu dostał kilka razy po ogonie i już się tego oduczył.

Ataner pisze...

Koty, to lowcy. Maja to w genach i trudno zakazac im polowania. Moj kot rzuca sie na wszystkie stworzenia, nawet wieksze od niego.
Wiosna zapachnialo u ciebie:)

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Też mi szkoda ptaszków, ale przyznam szczerze, że Ponury Gustaw mnie rozbawił i nawet Pan Właściciel Domu się zainteresował jego dzwoneczkową dolą. Czorbę też gotuję, a chlebek wygląda przednio, chyba muszę też upiec w przyszłym tygodniu. Pozdrawiam!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Olqo, a bo to jedno drugiemu nie przeszkadza, pieczemy chlebek, a potem na wycieczkę, a po wycieczce gorąca czorba z chlebkiem jak znalazł, pozdrawiam.

Naszapolano, najgorsze, że on to robi dla zabawy, ten mój Gustaw; zupę gotowałam z tych przepisów, dowolnie można zmieniać składniki, co kto lubi http://prota.extra.hu/zbieranica_zupy.php, smaczna jest, pożywna, polecam, a tak ogólnie to lubię te wszystkie regionalności, pozdrawiam serdecznie.

Megi, w zeszłym roku ściągnął sobie kilka obróżek, bo chyba były za luźne, a tą razą trzyma się, jak trzeba; może i on straci wiarę, ale chyba za stary już jest; chlebek jest pyszny, od dłuższego czasu piekę sama, pozdrawiam cieplutko.

Węszynosko, u Naszejpolany, ździebko wyżej podałam stronkę z przepisami, zupełna dowolność składników; a chlebek? no cóż, robię na oko, na zakwasie z odrobiną drożdży, mąka żytnia + pszenna+ otręby, tajemnica jego sprężystości tkwi chyba w 2-3 krotnym wyrabianiu, fachowcy nazywają to "odgazowanie", całość trwa krócej niż na samym zakwasie, a chlebek naprawdę jest pyszny, może zrobię pościk do tego chlebka, zważę, zmierzę, zrobię zdjęcia; a na Gutka byłam zła za tego ptaszka, bo widziałam wszystko, a ile nie widziałam? obróżka na razie działa, pozdrawiam Cię cieplutko.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Asiu i Wojtku, a ten mój bandzior poluje na wszystko, oprócz tego latem żaby przynosi do domu, jaszczurki, te przeżywają, choć wymęczone; kuchnie naszego regionu są specyficzne, przenikają się wzajemnie, ostatnio przeczytałam fajne zdanie starego Hucuła:
dom w Polsce, pole w Rumunii, a krowy pasły się w Czechach. Lubię regionalne potrawy, jak będę na Słowacji, to obiecuję sobie kupić maszynkę do robienia haluszków, nic specjalnego, jak tarka z dużymi oczkami z pojemnikiem na ciasto, do przesuwania, jak szatkownica; serdeczności.

Grażyno, ja wiem, że to instynkt łowcy, ale skoro można temu zapobiec, to niech dzwoni, na razie pomaga, a obróżki nie zdejmuje; musimy jeszcze trochę poczekać z tymi wyprawami, dopóki wysoko w górach nie zejdą śniegi, serdeczności ślę na drugą półkulę.

Gooocha, właściwie to było mi go żal, może był przerażony, ale senek na fotelu w tej obróżce pomógł, pogodził się; zajrzyj trochę do góry, w komentarzu do Naszejpolany podałam stronkę, gdzie można znaleźć różne jej odmiany, składniki zależą od inwencji gospodyni, pozdrawiam Cię.

Joanno, też obawiałam się tego, ale one są w tej chwili specjalnie skonstruowane, posiadają sprzączkę, która rozpina się w razie mocnego zahaczenia o coś, sama też próbowałam rozpiąć w palcach i to działa; nie powiem, mój też w mrozy siedział w domu, ale teraz goni po ogrodzie, a ptaki wiedzą gdzie jest, i dobrze; pozdrawiam Cię cieplutko.

Leptir, już pisałam powyżej u Joanny, mają specjalną sprzączkę, rozpina się w razie zahaczenia o coś; hm! moje zdjęcia z miotłą, wiesz, z czym to się kojarzy? baba z miotłą? pozdrawiam Cię serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Moniko, mój nie włazi do karmnika, zaczaja się w gałęziach drzew, albo pod rozłożystym jałowcem, tyle ja widzę, a ile nie widzę? dzwoneczek na razie pomaga, pozdrawiam cieplutko.

Ataner, dokładnie, mąż mówi do mnie, że jeśli nie nasz, to inne przyjdą do ogrodu, bo sąsiedzkie też przychodzą, a mnie ptaków żal, serdeczności za wielką wodę ślę, pa.

Wonne Wzgórze, jest na razie dobrze, Gutek pobrzękuje i w domu , i w ogrodzie, już mu to nie przeszkadza; dodatek zakwasu do chlebka wybitnie podnosi jego smak, mój jest pszenno-żytni, pozdrawiam Cię. I Pana Właściciela Domu też.

Tenia pisze...

Witaj Mario.
A Ty Mario tak dbałaś o te ptaszki zimą.Też by mnie serce zabolało.
Teraz dzwoneczek ostrzeże ptaszki.Gutkowi też nie będzie krzywdy.Do dzwoneczka się przyzwyczai,a jeść może wiele innych rzeczy.
Pozdrawiam serdecznie:))

Inkwizycja pisze...

No niestety, te łajzy tak mają... ja też nie raz wyrywałam ptaki z kocich pysków, z różnym skutkiem, niektóre już nie przeżyły... A z obróżką może być taki problem, że Gustaw może się zaczepić o gałąź czy coś i najzwyczajniej może się powiesić... ona powinna mieć taki specjalny elastyczny zaczep, żeby w razie czego mógł się z niej wyzwolić.
Chlebek i zupa wyglądają smakowicie, ja też piekłam wczoraj i dzisiaj, zapach chleba roznoszący się po domu jest niepowtarzalny ;-)
Wspaniałych wypraw Wam zyczę, niech nigdy nie zabraknie sił i pasji!
Ściskam czule ;-)

Inkwizycja pisze...

Aha, Marysiu, nie doczytałam wcześniej o obróżce, to dobrze, że ma tą sprzączkę, w takim razie moje mądrzenie nieaktualne ;-))

mania pisze...

Oj, paskudny ten Gustaw! Może to zbliżająca się wiosna tak na niego wpływa? Żeby tylko Maksiu nie przejął od niego łowieckich nawyków!
Amarylisy cudne, od patrzenia na nie robi się weselej. U nas halny zdmuchnął większość śniegu, tylko patrzeć jak się trawa zazieleni :) Już przeglądam mapy i dumam, gdzie nas jeszcze nie było.
A przepis na chlebek podaj koniecznie, wygląda bardzo apetycznie.
Pozdrawiam serdecznie :)

wkraj pisze...

Historia z kotkiem mnie rozbawiła, chociaż ptaszka szkoda. A widzę, że zdolności kulinarne też nie są Ci obce. Chyba już pisałem, że szczerze podziwiam Twoje talenty, masz ich całe mnóstwo.
Pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Teniu, Gutek ma się bardzo dobrze, szybko przyzwyczaił się, a ptaki, mam nadzieję, bezpieczne; słabiej przylatują teraz do karmnika, bo cieplej, ale jeszcze daję im jeść; Gutek ma pełną michę, z nudów chyba poluje, serdecznie pozdrawiam.

Inkwizycjo, i ja tak zerkam do ogrodu, co też tam się dzieje; i słyszę delikatne dzwonienie w krzakach, i w nocy słyszę, jak Gutek skacze po oknach, albo drapie się łąpką, ten dzwoneczek też na mnie działa; pozdrawiam Cię serdecznie.

Maniu, on ma tak przez cały czas, Maksio jest grzeczny, stoi i obserwuje tylko ptaki; i moje mapy w użyciu, bo już nas ciągnie w lasy; chyba zrobię "chlebkowy" pościk, serdeczności.

Wkraju, myślę, że teraz ptaki będą ostrzegane; lubię pichcić w kuchni, lubię regionalne potrawy, ale nie myśl, że to tak zawsze; pozdrawiam serdecznie.

Magdalena pisze...

Gdyby tak jeszcze zjadł zdobycz, to rozumiem, bo głodny był, ale tak dla rozrywki? Pamiętam jak pierwszemu psu (suni) założyliśmy obrożę, żeby nauczyć chodzenia na smyczy (w miejskim parku to było konieczne). Psica się obraziła, padła i pół dnia przeleżała w jednym miejscu, udając że nic jej nie interesuje, bo ma coś strasznego na szyi. Potem na widok obroży ze smyczą szalała z radości. :))) Ciekawa jestem tego przepisu na chleb. Próbowałam już wielu i nigdy mi się nie udał. W "Sondzie" mówili, że do wyrośnięcia niezbędny jest gluten, którego nie ma w żytniej mące. Musi być pszenny dodatek i długie wyrabianie. Może kiedyś i mnie się uda... Pozdrawiam :)))

kyja pisze...

a to Gustaw! jak byłam mała i miałam koty, to ratowałam myszy z kocich pysków:)
po przeczytaniu i obejrzeniu Twojego chleba mam wrażenie,że i u mnie pachnie chlebem...a to tylko pomidorówka...;)

jola pisze...

Oj ten Gustaw polowacz, niedziwota, że mu się obróżka nie podoba, bo i polowanie nie będzie udane, ale może dzięki temu ptaszki ocaleją. Jak zwykle u Ciebie Marysiu smakowicie i zupa i chlebek, aż zapachniało, pozdrawiam serdecznie z zimowych Jaworzyn, ta zima, nie chce wcale od nas odejść, tak jej tu dobrze, że wciąż sypie świeżym śniegiem.

Mażena pisze...

Tak zapachniało chlebkiem! Amarylis niesamowity!
Znam koty z dzwoneczkami, jakoś funkcjonują, podobno pomaga, tylko czy nie zaczepi o coś co go uwięzi i kotu zrobi krzywdę. Ptaszków szkoda.
Poprzednie moje koty rzucały się na każdą muchę, ba warczały na ptaki za oknem, ale obecny jak zobaczy pająka na ścianie to siada do niego tyłem. Taki domowy kot.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Magdaleno, no taki bandzior on jest, wczoraj złapał mysz, usiadł naprzeciwko okna i bawi się nią, gdy tylko wyszłam, on za mysz i w nogi, pewnie pokazuje mi, że nie na darmo dostaje jeść; psa najlepiej od małego uczyć, moje nie umiały chodzić na smyczy, bo zawsze luzem na podwórku; zrobię pościk o chlebie, może przyda Ci się, mój jest pszenno-żytni, pozdrawiam serdecznie.

Kyja, mówią, że wszystkie koty polują; już widzę w Twojej nowej kuchni piec chlebowy, też będziesz piekła w nim pyszności, pozdrawiam serdecznie.

Jolu, słyszę go teraz w ogrodzie, cichutkie podzwanianie, dzwoni też w nocy, jak łazi po domu, drapie się za uchem, trochę to uciążliwe, bo budzi nas, ale to pewnie kwestia przyzwyczajenia. Na Pogórzu też dosypało, a mamy zjechać jutro na dół z narzędziami i sprzętem, bo szykujemy się na następną zimę, serdeczności na Jaworzyny ślę, pa.

Mażeno, i mój Gutek też już się przyzwyczaił, a my przyzwyczajamy się do nocnego podzwaniania, jak chodzi po domu; obróżka jest na sprzączkę, która rozpina się w razie zaczepienia o coś, on też łapie ćmy, pająki, kiedyś przyniósł dżdżownicę do domu, serdeczności.

Joanna Wilgucka-Drymajło pisze...

Przeczytałam Twój post..... i zgłodniałam;D hehehehhe pomysłowe z tym "sposobem" na chleb. Miłego dnia.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Joasiu, a wiesz, że ten "sposób" na chlebek zdaje egzamin? niedawno dzwoniła moja siostra i mówi: A wiesz, że mój chleb też nie spękał?, bo oprócz tego, że dzwonimy do siebie, to czyta mojego bloga i czasami wykorzystuje jakieś rzeczy; a Ty kiedy upieczesz swój chlebek? pozdrawiam serdecznie.

Anonimowy pisze...

Ależ mi sie tu podoba, od razu za swoimi Górami zatęskniłam...
akacja68.blog.onet.pl

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Akacjo68, a od razu zajrzałam na Twoją stronkę, gdzie też te Twoje Góry znajdują się? daleko! w tamtym roku byłam tam pierwszy raz w życiu, Izerskie bardziej spokojne od Karkonoszy, byliśmy tam prawie sami; pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo miło witamy w naszych progach.

Anonimowy pisze...

Moje koty zimę spędzają w domu, bo to też zawołani myśliwi - latem łapią wszystko, może z wyjątkiem żab :-)))). Umiesz ugotować słowacką zupę czosnkową ? Śni mi się po nocach, bo kiedyś ją jadłam. Pozdrowienia !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aniu, mój Gutek to i żaby znosi, i jaszczurki; nie znam takiej zupy, ale planujemy wiosenny wypad na Słowację, może skosztuję tego specyjału, na pewno prosta, naturalna, taka najlepsza, pozdrawiam.