Siedziałam w domu jak na szpilkach, karmiłam swoje ogrodowe ptaki i z niepokojem patrzyłam wieczorem na termometr, nie dawała mi spokoju myśl, że te ze śliwki ..., w takie mrozy..., pewnie już wszystko zjadły ...
Wczorajszym rankiem wrzuciłam dużo smalcu do miski, do tego ziarna słonecznika, owsa, lnu, sezamu, co tylko znalazłam, utoczyłam 6 dużych kul, w siateczkę ... jedną zostawiłam w domu, a reszta na Pogórze.
Do tego ze trzy kawały słoniny, no i kurzęcze co-nieco dla lisa, też głodny ...
Zabraliśmy psy, wiktuały i w drogę ...
Potem na piechotę w dół, mróz szczypał, ale było przyjemnie ... dopóki człowiek był w ruchu ... z nieba sypał "diamentowy pył", jak to określiła jedna pogodynka.
Ptaki czekały, mnóstwo sikorek, kowalików, nawet dzięcioły przenosiły się z pnia na pień w pobliże śliwki-spiżarni, zostały mizerne resztki, przybyliśmy w czas ...
Plastikowy pojemnik z ziarnami zawisł na gałęzi, kule tłuszczowe, słoninka ...nawet kostkę smalcu nadziałam na wystający gwóźdź, bo nie można było go wkleić w sęk ...
Przychodzi do tej spiżarni jeszcze jakieś stworzenie, rozszarpuje te siateczki, wygryza smalec, podejrzewam, że to może być ta kuna, którą spotkałam latem, ale nie mam jej za złe, też głodna ...
Żeby jej utrudnić, kilka kulek zawiesiłam w uginających się gałązkach pochyłej śliwki, może zostawi je dla ptaków. Przy okazji zabrałam z chatki pozostawione druty, może coś zacznę w końcu dziergać i trzeba było szybciutko wracać, bo psy zaczęły się trząść, zgrabiałymi rękami zrobiłam kilka zdjęć ...
Znowu ktoś z fantazją zjeżdżał z naszej widokowej łąki ...
I poprzednio jeszcze zrobione zdjęcie sikorki bez ogonka, zdążyła wyrwać się z czyjejś paszczy ...
Właśnie z tych delikatnych chmurek sypał się ów "diamentowy pył", cały świat skrzył się dookoła ...
A to zdjęcie od sąsiada, za tą sosenką skrył się dach naszej chatki ...
Mróz, mróz, mróz ...
Przy ostatnim pobycie znalazłam w skrzynce narzędziowej nasze "specjalne " gwoździe ...
... ogromne, kute ręcznie, z nieforemnymi łbami ...
Te dłuższe mąż zdobył z rozbieranego, starego domu, belki były nimi łączone, dwa z nich wykorzystaliśmy do przybicia nazwy naszej chatki ...
... dwa czekają na jakieś zaszczytne zadanie, a ten krótki znaleźliśmy przy drodze, na Zakarpaciu, no jak było go nie podjąć?
I jeszcze z pamiątek po babci męża ...
... bukiet kwiatów w kształcie palety malarskiej, która kiedyś pękła wzdłuż słoja i trzeba było kleić, w chatce znalazła swoje miejsce.
I to też pamiątka po babci, głodny wilk na pagórze, nad wsią, zima, mróz, głęboki śnieg, jak teraz ...
Piszę o tym obrazie, bo przypomniałam sobie, że jak oglądaliśmy kiedyś Dom nad rozlewiskiem i była taka scena: Małgosia dzwoni do Warszawy, zapytać czy sprzedają się jej pamiątkowe obrazy i mówi: Jak to nie chcą? Orlika nie chcą?
Otóz ten nasz wilk ma w prawym rogu malutki napisik Orlik z fantazyjnie przeciągniętym "k", czyżby to był "TEN" Orlik, sprawdziłam, był taki malarz, więc być może ...
"Czołg" nadal zahibernowany stoi u Janka na podwórzu, czekamy na odwilż, może kiedyś przyjdzie ...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, czytam pilnie Wasze blogi, gdzieniegdzie pojawiają się maleńkie znamiona wiosny, jakiś hiacyncik zakwitnie albo tudzież inny kwiatuszek, dobrze to widzę, luty już, odejdzie mróz i od razu będzie inaczej, wszystkiego dobrego i trzymajcie się ciepło, pa.
29 komentarzy:
u mnie dziś przywitała zima na całego w niedzielę zapraszam na tort pozdrawiam
marysiu, a ja ostatnio sobie myślałam, jak tam Pogórze? i Marysia i jej chata. Nie miałam czsu zbytnio na wirtualne wędówki, ale dzisiaj wpadam.
My też dokarmiamy nasze osiedlowe sikoreczki. tak miich szkoda w ten 20 stopniowy mróz. Az miło popatrzeć jak się na balkonie kręcą. Nawet sprzątanie po nich męża nie zniechęca.
A diamentowy pył za okenm u nas ostatnio w pracy, prawie codziennie. Pozdrawiam
przepraszam za te literówki, ale coś mi klawiatura warjuje :)
Marysiu, jak to dobrze, że pamiętacie o skrzydlatych gościach!
Serdeczności :)
Na Waszym Pogórzu to i ta zima nabiera uroku ;-)) U nas ziemia zmarznięta, szara, zazdroszczę Wam śniegu. To pięknie, że pamiętacie nawet o lisie ;-) My też karmimy ptaki, robię im smalczyk z ziarnami, orzeszkami, aha - i nie wolno zapomnieć o wodzie, bo podczas silnych mrozów nie ma do niej dostępu.
Stare gwoździe bezcenne ;-)
Ściskam Cię czule i cieplutko!
Zima jak z obrazka...ale ja mam już dosyć mrozu....czekam na wiosnę....
a co do ptaszków.... niestety niektóre kończa tak jak na moim blogu....
pozdrawiam
Jak dobrze ze tak dbacie o ptaszki i inne zwierzatka! A na zdjeciach pieknie wyglada zima, az szkoda,ze jestem wsrod zieleni, od czasu do czasu chcialabym poczuc mroz na policzkach, tym bardziej ,ze juz niedaleko wiosna wiec nie bedzie jej za duzo, a piekna jest..pozdrawiam cieplutko
Wiem, że łatwo się mówi o urokach zimy przed komputerem i przy kaloryferze siedząc, ale - pięknie tam!
We Wrocławiu mróz i owszem, ale śniegu nie widać, jest w Sudetach, ale to jednak trochę dalej, a mnie się tęskni za zimą taką, jaka jest na Twoich zdjęciach.
Pozdrawiam,i.
ładna zima u Ciebie Mario! pamiątki rodzinne - bezcenne! ile bym dała za to,aby mieć też...
Pozdrowienia!
A u mnie nadal śniegu nie ma. Oj pomieszkałabym w tej chacie. Przy piecu podziergała, zwierzęta poobserwowała, tak, jak TY. Córka i pies by się wyhasali. Oj marzy mi się marzy....Pozdrawiam
ptaszęta szaleja na całego... całe szczęście, że słonecznik sprzedają w sklepach ogrodniczych kilogramami, a ja już tzreci tydzień ogladam i oglądam i otworzę okno do komentazry, to coś się dzieje....siadłam więc w pracy i donoszę, że zima u mnie ładna (tak jak i u Ciebie Marysiu) ale czekam na jej koniec...moc buziaczków
Często zaglądam na Twojego bloga i podziwiam Twoje zdjęcia i ciekawe opisy. Cudna ta zima na Pogórzu. To pięknie, że karmisz ptaki, mają ciężko przy takich mrozach. I pamiątki cudne:)
Biedne ptasiorki w te mrozy i śniegi, trzeba pomagać nieborakom.
dobra duszyczka z Ciebie bo dokarmiasz zwierzęta !
foty piękne a piec - rewelacja !
Witaj Mario.
Ptaszki latem odwdzięczą Ci się pięknym śpiewem.
U nas od kiedy jest mróz nie widać,żadnego ptaka.Myślę,że gdzieś się ukryły i mam nadzieję,że mają co jeść.
A Pogórze w tej zimowej szacie piękne.
Pozdrawiam serdecznie:))
Cudowny wpis, piękne zdjęcia, urocze pamiątki!
Zawsze zastanawiam się, ile wytrwałości mają malutkie ciałka ptaków, żeby przetrwać zimę?
Witaj, Agatko, dziękuję za zaproszenie, pozdrawiam.
GosiuB, dzięki, że zajrzałaś do nas, a może klawiaturę też przymroziło? serdecznie pozdrawiam.
Mróz jakby dziś mniejszy, ale jednak mróz, ptaki potrzebują przeżyć każdą zimną noc, cieplutko pozdrawiam.
Inkwizycjo, zauważyłam, że ptaki wydziobują śnieg, kiedy brakuje wody, może potok jeszcze prześwituje spod lodu, bo woda jednak bystro płynie, popatrzyłam rano na termometr, jakby zelżało o 8 kresek, to budujące, serdeczności.
Leptir, bo wiosna już bliżej jak dalej, zobaczysz, mrozy odejdą i już będzie prawie ciepło, a takie polowania też obserwowałam w ogrodzie, no cóż! wszystko chce żyć, pozdrawiam serdecznie.
Grażyno, widzę, że tęsknisz za śniegiem i mrozem, pewnie trzeba będzie schować dla Ciebie jeden pojemnik ze śniegiem do zamrażarki, ptaki dokarmiamy zawsze, wronom i srokom też podsypuję w ogrodzie; w zaciszu czuje się już ciepło promieni słonecznych, serdeczności.
Ikroopko, no daje trochę mróz w kość, ale chyba dziś trochę zelżał, w miastach zimy za bardzo nie widać, trzeba wyjechać poza, żeby zobaczyć przwdziwą biel, serdecznie pozdrawiam.
Kyjo, przepowiadają nam jeszcze opady śniegu, niech pada, tylko mrozu takiego niech już nie będzie; zbieram te wszystkie pamiątki po rodzinie, ostatnio przywiozłam obraz z mego domu rodzinnego, zwykły oleodruk, ale pamiętam go od wczesnego dzieciństwa, żal byłoby wyrzucić, cieplutko pozdrawiam.
Ankoskakanko, musisz koniecznie przenieść się kiedyś w śnieżniejsze regiony, o ile pamiętam dobrze, masz takie marzenie, niech Ci się spełni, ciepełko ślę.
Kurko Domowa, zlatują się z całej okolicy, przyuważyłam również grubodzioby, piękne ptaszyska, siedzi taki jak papuga w karmniku, też kupuję słonecznik bez opamiętania, wolę sobie coś odmówić, a ptaki dokarmić; blogger czasami tak szwankuje, dobrze, że tylko czasami; zima może być, tylko bez tych mrozów szalonych, pozdrawiam serdecznie.
Joanno, bardzo miło widzieć Cię u nas, zima daje pewnie wszystkim w kość, i nam, i zwierzętom, trzeba jakoś przetrwać ją pomagając sobie wzajemnie, pozdrawiam Cię cieplutko.
Gooocha, żal mi bardzo tych stworzeń, ale dziś mróz jakby mniejszy, to i im będzie łatwiej, serdeczności.
Witaj, Joanno z Podlasia, czy u Ciebie mróz też odrobinę odpuścił? a dokarmiam te nieboraki, w okna mi zaglądają, cóż robić? pozdrawiam Cię cieplutko.
Teniu, latem ptaszki wyśpiewują, ale też zbierają wszelkie szkodniki, a Twoje ptaszki pewnie odkryły jakąś ogrodową spiżarnię, i tam poleciały, pozdrawiam serdecznie.
Mażeno, jak obserwuję te ptaki, te ich cieniutkie jak zapałeczki nóżki, to zastanawiam się, jak one wytrzymują ten mróz, podzrawiam serdecznie.
"Witoldówka"? dobrze przeczytałam? A któż On ten Witold? Mąż czy Dziad?
Renkiem i samotnym śladem oczarowana i zachwycona pozdrawiam gorąco w ten mroźny czas
Marysiu pamietasz o wszystkim co żyje, w takie mrozy ptaki sa w bardzo trudnej sytuacji u nas też słoninka wisi i ziarenka wszelakie, mróz trzaskający nie nadązamy po drzewo biegać i dokładac do pieca, kominka i kozy. Pamiątki jak zwykle piękne, a ten wilk stojący nad wsią trochę grozę budzi, pewnie też głodny nieboraczek, sprawdź tego Orlika, a nóż :) Buziaki ślę takie pachnące herbata z malinami :)
Obraz z wilkiem mnie zauroczył, jest piękny
Znów z przyjemnością poczytałem, od razu widać, żeście ludziska o wrażliwych sercach. Troska o dokarmianie zwierząt jest tego najlepszym przykładem. Podziwiam i pozdrawiam :)
Witaj Marysiu! Rzeczywiście ptakom bardzo trudno. Gdy w połowie stycznia byłam w chacie,a pojechałam po obfitych opadach śniegu, widziałam, jak ptaki wydziobują , co tylko uda im się zdobyć. Najczęściej zasuszone owoce i nasiona. Gdy wykładaliśmy resztki jarzyn,ziemniaków, kasz na śnieg, pojawiły się kolorowe sójki, które w dziobach poniosły kawałki liścia kapusty, bądź wielki kawał bułki. Wprost niemożliwe, aby z tak wielkim kawałem były w stanie latać, a jednak latały. Najbardziej zadziwił mnie jednak pies, należący do ochroniarzy ośrodka wczasowego. Był tak głodny, że wyjadł nawet skórę wędzonej ryby z głową i ośćmi. Zaprzyjaźnił się z nami ( do serca przez żołądek). Jadąc do domu zastanawiała się, jak sobie poradzi bez naszych obiadków. Jak można posiadać psa i zupełnie o niego nie dbać? Pozdrawiam serdecznie po przerwie. Bożena
Pellegrino, on to mój mąż; renka przykleiłam do drzwi, niech pokazuje wejście do "samotni", a ślad buta mój, z psami łaziłam, serdeczności.
Jolu, lubię zwierzęta, kto im pomoże na bezludziu? zaczęłam dokarmiać, trzeba kontynuować, taki rytm: początek - środek - koniec tygodnia zupełnie im wystarczy, dziś było jeszcze trochę ziaren w butelce, resztki kul, znaczy jest dobrze, jedzenia im wystarcza; serdeczności na Jaworzyny posyłam, pa.
Egretto, też go lubię, nawet nie chcę go odnawiać, żeby nie błyszczał, tak jest dobrze, serdeczności.
Wkraju, z wielką radością czytam Twoje słowa, a ptaki dokarmiam zimą od pewnie zawsze, nawet wronom i srokom coś się zawsze dostanie i trzymam się twardo zasady, jak zaczynam, to nie ma ulgi, musi być dzień w dzień, zwłaszcza przy takich mrozach, bo ptaki lecą z daleka, żeby coś zjeść i przetrwać noc; a tropy lisa na świeżym śniegu świadczą o tym, że też przychodzi i szuka, dostał dziś cztery nóżki wieprzowe, oczywiście po wygotowaniu, nam została pyszna galareta, pozdrawiam serdecznie.
Bożeno, jak miło Cię widzieć; moje sójki też wcinały kapustę, tylko drobniejszą, bo wylałam nadmiar kapuśniaku, gdyż musieliśmy wracać; kawały karmy psiej nie sprawiały im kłopotu, głód to jest najgorsza rzecz; jak można tak głodzić psa? to nieludzkie, w zimie jest mu gorzej, w lecie jakiś turysta może kanapkę podrzuci; pozdrawiam Cię serdecznie, bardzo ucieszyłam się, widząc Cię, pa.
och, jak rozumiem Twój niepokój, czy ptaki przy chatce nie są głodne ! Ja je mam na wyciągnięcie ręki. Małe ptaszki przy karmniku liczę w dziesiatkach. Przy braku śniegu nieźle sobie radzą nawet na łąkach. Np. sójek w ogrodzie w tym roku bardzo mało, bażantów też. Cały czas podziwiam Twoje stare przedmioty. Dobrze, że gromadzisz te drewniane, wiejskie sprzęty i urządzenia. Szkoda, by się zmarnowały. Uściski !
Aniu, tak, martwię się, bo przyzwyczaiłam je do jedzenia, a one przylatują, i trzeba jeździć; to, co im wykładam, wystarcza od przyjazdu do przyjazdu i ciągle mam nadzieję, że mróz niedługo odpuści; zbieram te przedmioty, trochę naprawiam, czyszczę, jakoś żal mi, żeby skończyły na śmietniku, pozdrawiam serdecznie.
biedna sikorka bezogonka, źle jej się lata zapewne:-/ no a dla kuny, specjalnie, kurzęcia nie było? nie dziwne, że tak zaniedbana pożera ptaszkom. Daleko ta wasza chatka do jeżdżenia, bo jakoś nie zatrybiłam?
Megi, radzi sobie doskonale, chociaż ogonek służy jej często za podporę, jak dzięciołowi, urośnie za chwilę nowy; a było kurzęcie, tylko nie wiem, czy kuna zdążyła przed lisami; ze 60 km w jedną stronę, pozdrawiam.
Dostanie nam się od Magdy, że tak łatwo jej ukochane kury podrzucamy lisom i kunom, że hej!
Prześlij komentarz