niedziela, 5 lutego 2012

Wypad na dwie godziny ...

... bo tyle trwał nasz pobyt na Pogórzu, nie licząc drogi.
Mróz jakby zelżał, ale za to dosypało śniegu i słupek rtęci nie chce za bardzo iść do góry, cały świat rankiem wyglądał przepięknie, nawet w mieście drogi białe.
Naszykowałam koszyk dla naszych zwierzaków pogórzańskich, psy zostawiliśmy w domu, pod opieką syna, bo w głębokim śniegu zmarzłyby o wiele szybciej, wcale sobie nie krzywdują ...


... po każdym pobycie na podwórku układają się na baranioszce i grzeją plecy przy kominie. Ptactwo nadal oblega karmniki, pożywienie pomaga im przetrwać najzimniejsze noce, w domowym karmniku przyuważyłam grubodzioba, ilekroć pojawia się, zachwycam się jego wyglądem ...

zdjęcie pożyczyłam od dzieci.erys.pl
Kokosi się w karmniku, jak papuga, w grubym dzióbsku memła nasiona owsa lub słonecznika, tylko łuski opadają, inne ptaki nawet nie śmią tam wlecieć. Wyczytałam, że nacisk jego dzioba ma prawie 70 kg, sporo, pewnie pestkę śliwki rozłupałby. Nie zrobiłam mu zdjęcia, bo boję się, że zaraz odleci, jest dla mnie tak egzotyczny ...
A na Pogórzu biało.
Samochód zostawiliśmy zakopany na górze, a sami w dolinę w głębokim śniegu, śladów ludzkich nie ma, tylko tropy zwierzątek, dobrze, że nie zabieraliśmy psów, bo pewnie tylko głowy wystawałyby im z puchu.
Od razu zobaczyłam po przeciwnej stronie potoku dwa jelenie, jeden zdążył wejść do lasu ...


Czyżby zaczynały się już ich wędrówki w ogromnych stadach i zrzucanie poroża?
Ja zostałam rozłożyć ptakom jedzenie, a mąż zabrał łopatę i poszedł na górę, bo oczywiście zagrzebaliśmy samochód w głębokim śniegu i trzeba było go odkopać.
Woda wszelka w chatce zamarzła, i mineralna w butelce, i w czajniku, mróz dostał się do środka nieogrzewanej chatynki, ale skoro tylko zapaliłoby się w piecu, wszystko wróciłoby do normy, pewnie przeczekamy jeszcze te największe mrozy i za chwilę wrócimy tam.


Wszystko otulone śniegiem, pożywienie rozwieszone, rozsypane, rozrzucone, pora wracać.
A z lasu za potokiem znowu wyszły zwierzęta, tym razem szły w drugą stronę ...


... najpierw jeden ...


... a za nim jeszcze dwa. widać było potężne sylwetki, rozłożyste rogi, niestety, mój obiektyw tylko tyle może ...
Nieskażona biel wszędzie, znaczona tylko tropami zwierząt, ani śladu ludzkiej stopy ...


... a na drodze tylko nasze ślady ...


Cięzko idzie się pod górę w takim usuwającym się spod stóp świeżym puchu, przystawałam pewnie ze trzy razy, z wcale niemałą zadyszką.
A na górze samochód wcale nie wyjechał z głębokiego śniegu, złamała się łopata ...


... i mąż poszedł po pomoc, oczywiście do Janka, wykopali auto ze śniegu, posadzili mnie za kierownicą , wypchali i kazali jechać od razu na odśnieżoną drogę. Zabraliśmy jeszcze ze sobą ich córkę, która pracuje w mieście i wróciliśmy z powrotem, do domu ...


... zasypaną drogą przy kapliczce ...


... wśród ośnieżonych drzew, niektóre pokryte wspinającym się po nich bluszczem ...


... takie całkiem zielone. Chciałam jeszcze zatrzymać się przy cerkiewce w Koniuszy, ale mieliśmy gościa w samochodzie, będzie okazja innym razem.
Za to u wjazdu do Fredropola ta cerkiewka weszła mi w obiektyw w całej okazałości ...


Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i ciepło, dziękuję za odwiedziny i dobre słowa, powtórzę się jeszcze raz: trzymajcie się ciepło, pa.




33 komentarze:

Aleksandra Stolarczyk pisze...

piękne zdjęcia, ale zakopania nie zazdroszczę:)

Fallar pisze...

Wiem, że pytanie dziwne, ale muszę je zadać: o której te jelenie były widoczne? :D

Mażena pisze...

Jak pięknie! I ta cerkiewka za drzewami bez liści. Pięknego ptaszka zauważyłaś. W mieście ptakom trudno, bo większość śmietników zamykanych.
Dzięki za odwiedziny na moich blogach. Wspaniałą masz odskocznię, piękną nawet gdy woda zamarza w czajniku. Pozdrawiam cieplutko, pozdrawiam i marzę o taki miejscu. Na razie podglądam tu.

kyja pisze...

grubodziób to piękny ptak!
bajkową zimę macie na Pogórzu...u nas mróz i zero śniegu...

mania pisze...

Oj tak, dziś już troszkę cieplej, przynajmniej nos nie zamarza od środka :) U nas też sypało całą noc, dzieciaki się cieszą bo to półmetek ferii.
Piękne ptaszki do Was przylatują, można się podciągnąć z ornitologii czytając Twojego bloga :)
Serdeczności!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Olqo, dobrze, że to było na górze, pomoc blisko, a śniegu moc, pozdrawiam Cię serdecznie.

Fallar, to były godziny południowe, bo o wpół do pierwszej byliśmy już po odkopaniu samochodu, naklepałam im mnóstwo zdjęć, ale nie miałam innego obiektywu, widziałam, jak stały tuż przy lesie, potem zawróciły; czy jakoś ważna jest ta pora, o której były widoczne? liczę, że uda mi się przyuważyć jakieś większe stado, pozdrawiam serdecznie.

Mażeno, rzeczywiście jest przepięknie, przez moment było słońce, świat się skrzy; żeby tylko nie było wiatru, bo zawieje nam drogę przy kapliczce, jak co roku zresztą, a wodę rozmrozimy, napalimy w piecu, pewnie za tydzień, pozdrawiam Cię cieplutko.

Kyja, on jest zjawiskowy wręcz, bo nie spotykam go w ciągu roku, może odlatuje; czasami przylatują jemiołuszki, nie boją się ludzi zupełnie, fruwają po ogrodzie, z brzozy na brzozę; lubię te stworzenia, patrzeć na nie, podrzucać jedzenie; pozdrawiam serdecznie Dolny Śląsk.

Maniu, ale ten niby mniejszy mróz dalej szczypie, śnieg jest cudowny, skrzący się, sypki puch, fajnie byłoby na nartach, z tyłu tylko biały ogon; może uda nam się w środku tygodnia pojechać, pokarmić ptaki i trochę poszusować, tam, gdzie najbliżej; te ptasiorki to samą mnie zadziwiają, czasami przylatują dzwońce, albo jakieś inne, kolorowe, szukam wtedy intensywnie, jak się nazywają, bo nie każde znam; pozdrawiam serdecznie.

jola pisze...

Piękne ptaki, u nas nie ma takiej róznorodności ptactwa, dobrze, że psy zostały w domu, nasze wychodzą na chwile i zaraz wracają do chałupy. Marysiu jakbym cofała się 6 lat, też chodziliśmy na naszą górę, w chacie wszystko zamarznięte, to były czasy traperskie. Pięknie, dziewiczo, a na pocieszenie powiem Ci, że ja też się już raz zakopałam samochodem, ale udało mi się wyjechać bez wzywania pomocy :)pozdrawiam cieplutko i oby te mrozy choć troche odpuściły.

Stanisław Kucharzyk pisze...

U mnie też dziś były grubodzioby, dzwońce i czyże, o sikorkach nie wspomnę. Podziwiam siłę przyciągania Pogórza. Mam wrażenie, że większa jest niż siła grawitacji, w Waszym przypadku.

Fallar pisze...

Zbieram informacje o zachowaniu. Jeleń jest o wiele trudniejszy do podejścia niż sarna. Jeżeli o takiej porze wyszły na otwarte pole to chyba musiało je coś wystraszyć, albo były naprawdę głodne ;) One po prostu bardzo rzadko wychodzą jak jest jasno, dlatego zapytałem :)

Ataner pisze...

Marys! Ale pieknie i troszke ci zazdroszcze u nas +14C prawie wiosna. Taka piekna biala zime kocham i troszke zazdroszcze i marze o takiej bialosci:)))) ktorej w miescie niestety malo.
Dlatego ukochalam Michigan , w ktoym snieg w okresie zimowym to norma - zabrzmi to moze glupio, ale zima jest przepiekna, buzuaki:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jolu, bo u Was jest o wiele wyżej, a ptaki pewnie wolą na niskościach; jest frajda z tym chodzeniem, wszystko widać; kiedyś zamieszkiwali cały stok w dół i jeszcze za potok, i żyli ludzie jakoś, wodę nosili ze źródełka, był codzienny obrządek bydła i dzieci do szkoły chodziły, to teraz jest problem, bo przyzwyczailiśmy się do wygód; pozdrowienia serdeczne na Jaworzyny ślę, pa.

Krzyśku, dzwońców jeszcze nie widziałam; nie ukrywam, ciągnie nas jak licho, czasami chociaż na kawę zajedziemy, na tarasie posiedzimy i wracamy do obowiązków; lata lecą, a my coraz większego wyciszenia i spokoju potrzebujemy, i lubimy to, pozdrawiam serdecznie.

Fallar, chyba nie były zaniepokojone, bardzo spokojnie przemierzały łakę za potokiem, coś tam poskubywały; kilka lat wcześniej obserwowaliśmy ogromne stado pod koniec lutego, była odwilż, ciepło i wyszły z lasu, niektóre splatały się rogami i krążyły wkoło, ale tak spokojnie, to nie była walka, raczej próbowanie, przeszły tę samą łąkę i skryły się w lesie, długo to trwało, a my z otwartymi gębami patrzyliśmy, bo pierwszy raz widzieliśmy coś takiego; potem usłyszeliśmy głosy ludzkie, od potoku podążali ludzie, to zbieracze poroża, którzy podążają za takim stadem; my też znaleźliśmy jeden róg, raczej mały, ale nie na tej łące, tylko z drugiej strony wioseczki, na starym grodzisku i późną wiosną; pozdrawiam serdecznie.

Ataner, +14, toż to niechrześcijańska temperatura w zimie; mróz odrobinę zelżał, może jakieś deski założyłby i pośmigał na łagodnym stoku; i ja lubię zimę, bajkowe świerki w śniegu, biel, aż w oczy kłuje, wszystko skrzy się; co tu dużo gadać, zima ze śniegiem jest cudna, pozdrowienia serdeczne za wielką wodę posyłam, pa.

NieTylkoMeble pisze...

Mario, zima nie taka zła, jakaż ona piękna :))) gdyby nie ten mróz byłoby całkiem cudnie :)) żeby tylko Wam mróz rurek w domku nie rozsadził, bo kłopotu narobi. Zazdroszczę trochę Wam tego śniegu, u nas tylko na kilka centymetrów....
Pozdrawiam ciepło

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aneto, woda spuszczona z instalacji, cała spłynęła do studni, bo tam jest zawór i jeszcze mąż przedmuchał te wszystkie zagięcia rurkowe; kolano w muszli klopikowej zalane jakimś płynem niezamarzającym, glikolem czy czymś podobnym, a reszta okaże się na wiosnę; trzeba zabezpieczyć się na przyszłe czasy jakoś i wszystkie słabe punkty w miarę polikwidować; śnieg cudny, drogi białe, dziury wyrównał śnieg, a i mróz jakby brał w łeb, pozdrawiam Cię serdecznie.

Nasza Polana pisze...

no, no... takie jelenie zobaczyć to lepsze niż dobry film w kinie :-))).
Ja kiedyś tropiłam zwierzynę w lesie konno. Wtedy jest bardzo łatwo zobaczyć zwierza. Konia nie boją się tak jak człowieka a i wejść można w trudniej dostępne miejsca a i z konia lepiej widać bo wyżej. :-)
A o grubodziobie nigdy nie słyszałam. Kolejna nauka u Was. Dziękujemy :-)

ankaskakanka pisze...

Tyle śniegu, co u Was chyba nigdy nie zobaczymy w naszym regionie, zwłaszcza z tropami zwierzęcymi. Może gdzieś na obrzeżach miasta.
Dziękuję za komentarze. Pozdrawiam

grazyna pisze...

Wcale sie nie dziwie,ze Was tak ciagnie do Chatki, tyle wrazen, nawet to zakopanie sie w sniegu. Rzeczywiscie warto miec tam narty. A krajobrazy jak z bajki, grubodziob! nigdy nie widzialam a bardzo piekny, kapliczka malownicza bardzo, widze, ze zima dla Was nie straszna i poki trwa nalezy sie nia cieszyc! ciepla troche przesylam..

Anonimowy pisze...

super fotki wszystkie u mnie też zima teraz na całego

dzięki za życzenia:))

Anonimowy pisze...

Oj, trzymamy się mocno, bo u nas okrutne mrozy i to bez sniegu. zaczyna mi brakowac takich pięknych obrazów w bieli jak na twoich zdjęciach. Serdecznie pozdrawiam niezłomnych wędrowców !

Inkwizycja pisze...

Grubodziób mnie zachwycił, Marysiu, skąd u Was tyle rożnego ptactwa?! Cudowne widoki i nawet "przygody" nie potrafią zniechęcić ;-)
Wy też trzymajcie się ciepło, jeszcze chwilę mrozy potrzymają... ale potem przyjdzie zielona wiosna! Ściskam czule!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Naszapolano, to moje patrzenie na łąkę za potokiem zamieniło się już chyba w nałóg, tam bez przerwy coś się dzieje, a teraz na bieli śniegu doskonale wszystko widać, nawet lis nie prześliźnie się; nie jeżdżę konno, ale nasz "powyższy" sąsiad prawdopodobnie ma hodować konie, więc może kiedyś i ja się nauczę; grubodzioby są w tej chwili, czekam jeszcze na jemiołuszki; pozdrawiam serdecznie.

Ankoskakanko, znowu leciutko podsypuje, mróz poniżej -10 trzyma, ale to znośne w porównaniu z poprzednim, pozdrawiam cieplutko.

Grażyno, w naszą stronę nie odśnieżają, już 3 domy stoją puste, drogi przecieramy sami; na nartach fajnie się zjedzie, a potem trzeba by dźwigać je do góry; i ja z zachwytem patrzę na to ptaszysko, bo jest największy w karmniku, ładnie ubarwiony; spod tej kapliczki roztacza się najpiękniejszy widok na Pogórze, a zimę lubimy; pozdrowienia serdecznie przesyłam daleko.

Agatko, i do Ciebie dotarła zima, chociaż łagodniejsza niż u nas, pozdrawiam Cię serdecznie.

Aniu, śnieg jest potrzebny, bo mróz zniszczy zasiewy, ale na pewne rzeczy nie mamy wpływu, a i zima bez śniegu smutna jakaś, a wyprawy na razie wstrzymane, "czołg" nadal zamarznięty stoi na górze, czekamy na odwilż, serdeczności.

Inkwizycjo, pewnie sporo ptaków jest przelotem, bo potem nie widuję ich; e, nie ma mowy o zniechęceniu, i tak jeszcze nie jest źle, kiedyś zasypało wioseczkę na tydzień, wojsko dowoziło skuterami chleb, a drogi odkopywali koparką, bo inny sprzęt nie dawał rady; byliśmy tam po tych wydarzeniach, krajobraz jak księżycowy, zwały śniegu, a potem nagle przyszła wiosna, i to jest piękne; pozdrawiam serdecznie.

amelia10 pisze...

Ostatnio, też widziałam stado jeleni, biegnących przez zasypane śniegiem pola, patrzyłam z zapartym tchem na te niezwykle piękne zwierzeta, ileż jest gracji w ich ruchach!?
Podbiegly dosc blisko do zabudowań, a potem zawróciły z powrotem do lasu.
Też zastanawiałam się nad przyczyną ich tak bliskiego podejscia do wioski... i chyba faktycznie przyczynił się do tego mróz i brak pożywienia.

Piękne zdjęcia, zapierające dech w piersiach.
U mnie dziś było -24 w nocy, w dzień parę stopni niżej. Sniegu tez sporo. Jest pięknie, gdyby nie ten mróz. Pozdrawiam serdecznie.

Joanna pisze...

piękna fota Grubodzioba !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Amelio, mróz bierze nogi za pas, dziś było poniżej -10, czuje się ulgę w powietrzu; zwierzęta podchodzą, bo są głodne, kiedyś przyuważyłam stadko sarenek w sadku za chałupą, w środku wsi, pewnie jabłka opadłe tam były; pozdrawiam serdecznie.

Joanno, niestety, fota nie moja, nie chcę płoszyć ptaków lampą błyskową zza okna, chociaż gdyby zaświeciło słońce, to może byłabym dla nich niezauważalna, pozdrawiam Cię cieplutko.

Go i Rado Barłowscy pisze...

Ano, pasuje chyba rakiety śnieżne z kory brzozowej upleść! :D Pozdrawiamy Sąsiadów-Zasańców ciepło!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Go i Rado, powiem szczerze, że wiele dałabym za takie rakiety, choćby na ścianie je powiesić; a dziś mróz sporo mniejszy, jakoś bardzo cieszy mnie ten fakt, może "czołga" odhibernujemy, serdeczności.

Lola P pisze...

A na zachodzie zima zła, bo duży mróz bez śniegowej pierzynki, można dokarmiać ptaszki i zwierzęta ale jak osłonić i otulić rośliny. Wyjechałam od siebie w połowie stycznia, gdy plusowe temperatury i kopanie grządek i beztrosko nie pozabezpieczałam nasadzeń. Trudno, co ma być To Będzie

Anonimowy pisze...

Za oknami mroźny wiatr,słupek rtęci na dół spadł.
Z domu wyjść się nie chce wcale,
szukam ciepła w blogach stale.
Z tą nadzieją tu przybywam i życzenia Ci zostawiam,
by radośniej się zrobiło i na sercu było miło....
....serdecznie pozdrawiam.....
Gdy będziesz czytać te słowa
i głowę pochylisz nad treścią tej zwrotki,
wiedz, ze w jej wnętrzu dla Ciebie się chowa
mój UŚMIECH i BUZIACZEK SŁODKI

megimoher pisze...

ale jelenie, jakie poroża! co za widok! Grubodzioby w taki mróz nawet do mnie zalatują... one się gnieżdżą, ale zwykle nie mają potrzeby tak blisko zaglądać.

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Piękne widoki i cieszę się, że dokarmiacie zwierzęta, macie wielkiego plusa u nas! Pozdrawiamy!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Pellegrino, zły jest mróz dla roślin, jeśli nie ma okrywy śniegowej, mówią, że "pali" zasiewy, też swoich nie okrywałam, co przetrwa, to będzie; pozdrawiam serdecznie.

Agatko, dziękuję bardzo za miły wierszyk, tyle radości z niego płynie, pozdrawiam serdecznie.

Megi, widzieliśmy kiedyś większe stado, jest na co popatrzeć; a grubodziób jest taki inny od naszych pospolitych /liczniejszych/ ogrodowych ptaków, pozdrawiam serdecznie.

Wonne Wzgórze, a dokarmiamy, zimno jest, gdzie pójdą? pozdrawiam cieplutko.

Ewa - Margarytka pisze...

Pięknie :)

Bozena pisze...

Fajnie, że masz możliwość tak sobie wyskoczyć na dwie godziny i trochę pobyć, pooglądać, podoglądać!
U mnie, w miejskim ogrodzie pojawiają się teraz tylko sikorki i zajadają się słoninką, lub wybierają z karmnika bardziej oleiste nasionka. Czasem na karmnik mają zakusy wrony... Nie wiem dlaczego poznikały inne ptaki? Już dawno nie widziałam żadnego gila. Uściski!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Margarytko, zima jest, jak się patrzy, ze wszystkimi atrakcjami, pozdrawiam serdecznie.

Bożeno, dzieli nas odległość 60km od chatki, nie jest to tak bardzo daleko; gile też są u nas przelotem, może jeszcze nie ich czas, pozdrawiam cieplutko.