wtorek, 4 grudnia 2012

Zadymianie i mieszanie w garach ...

Wczoraj padał mokry śnieg, z gałęzi sypał się za kołnierz ... sekatorem musiałam najpierw wyciąć przejście w krzakach ogrodowych, bo przez całe lato nie zaglądałam tam, a potem omieść z pajęczyn beczkę i rozpalić ogień ...


Potem do ogrzanej beczki zawiesiłam powiązane sznurkiem, siatką, zamarynowane mięsa i można powolutku dymić. Tym razem to tylko buczynowe polana ... i po kilku godzinach gotowe ...


Bo tak, prawdę powiedziawszy, stanie człowiek przed ladą chłodniczą w sklepie i ciężko na coś zdecydować się.
A dziś, już na wędzonkowym wywarze, pyszny barszcz.
Pozbierałam z lodówki różne resztki serów, niektóre mocno obeschnięte, ale świetnie ścierają się ... co zrobić z taką ilością ... posypujemy serem wszystko, a ostatnio dodałam go sporo do ziemniaków, pozostałych z obiadu, zagniotłam z mąką i jajami, wyturlałam coś na kształt klusek śląskich ...


... z dodatkiem rumianych i chrupiących skwarków ... niebo w gębie ...


... z ciekawym, bryndzowym posmakiem.
Zrobiłam też nowe sery ...


... jeden z suszonym czosnkiem niedźwiedzim, a drugi bez dodatków.
W międzyczasie odwiedziliśmy klamociarnię, jakoś trafiamy tam ostatnio sporo po dostawie ...
ale wygrzebałam ceramicznego jeżyka i donicę z kulą ... lubię taką naturalną glinę ...zwłaszcza w zestawie z zielonością w ogrodzie ...


... do kolekcji maleńki obrazek, wyszywany hafcikiem gobelinowym ...


... i koszyk, ale jaki zmyślny, bo składany ...



Po co mi on?
Sama nie wiem, na pewno PRZYDA SIĘ!
Gucio je, śpi ... śpi, je ... rośnie w siłę ... zrobił się z niego całkiem dorosły, wielki kot ...


... grzeje plecy na baranicy, przed kominkiem ... a ta baranica, to już tylko strzęp z niej został ... Miśka skutecznie wydziera kawałek po kawałku, a kiedy zobaczy, że Gucio śpi, to ciągnie ją na środek razem z kotem ... Gucio jest wtedy zły, siada na tylnych łapkach i okłada Miśkę przednimi.
Ale czasami jest tak ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!


23 komentarze:

sukienka w kropki pisze...

Serce mi rośnie kiedy czytam Twoje wpisy, tyle w nich ciepła i radości z małych rzeczy, które życie przynosi nam codziennie. Można się przy nich grzać, niczym Gutek przy kominku! Pozdrawiam!

Aleksandra Stolarczyk pisze...

w tym roku też wędzimy!już mi ślinka cieknie:)

Magda Spokostanka pisze...

Ostatnie zdjęcie bardzo do mnie przemówiło, czyżbym znowu była głodna?:)
Też bym wszystko posypywała serem! A już kompletnie "serowa" jest moja starsza córka Marta.
Koszyk super!
Nasze kozy już powoli się zasuszają, nadchodzi "sen zimowy serowarki".
Serdecznie pozdrawiam!

amelia10 pisze...

A jakie apetyczne te kluseczki... i jak Ty umiesz z niczego zrobić Coś!
Podziwiam naprawdę!
Usciski!

Jo pisze...

śląskie kluseczki lubię i taka dymiąca szyneczka, mniam ;)

Koza pisze...

Też co jakiś czas kiedy mam dość sklepowych wędlin wędzę mięsiwa różnej maści w beczce.
Właśnie się zastanawiam nad menu świątecznym.

A smaku kluseczkami narobiłaś takiego że zaraz lecę lodówkę przeszperać ;)

Pozdrawiam

Kamphora (EcoGypsy) pisze...

Koszyczek wędkarski ;)

A tymi smakołykami tak mnie dręczysz, aromat prawie że z ekranu komputera się wyobywa, och przeżywam katusze! ;)

pozdrawiam ciepło :)

mania pisze...

Najfajniejsze są takie potrawy z resztek, ja zazwyczaj robię kotlety z resztek kaszy, ryżu czy ziemniaków - dodaję jajko, podsmazona cebulę, troche przypraw i gotowe :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Misia z Gutkiem - słodziaki :)

Zofijanna pisze...

Ja to sobie tylko popatrzę, wieprzowinki też nie można, ale kiełbaski z królika to by uwędził. Mam jałowiec- może podrzucić ?
Wpraszam sie na kluski, tylko z orkiszu ....

Megi mnie ubiegła, bo ja też mam wyróżnienie podobne jak ona, ale inne- wyróżnienie - mój post- Wyróżnienie .
Tutaj są pytania:
http://dompodsosnami.wordpress.com/2012/11/15/odpytali-mnie/
Gratuluje i proszę odebrać.

Izydor z Sewilli pisze...

Nieźli z Was zadymiacze, aż mi się głodno zrobiło. Też będę dymić, ale dopiero przed samymi świętami, tacy wszyscy "odbiorcy" wybredni, prosto z wędzarni chcą szynek. Świetne zdjęcia zwierzaków. Pozdrawiam serdecznie

weszynoska pisze...

OOOOO Miśka ostrzyzona ;) Zazdraszczam zadymiania...oj muszę mocniej nad moim chłopem popracować. Takie pyszności...

jolanda pisze...

Terakotowa kula, koszyk - cudowności, na pewno PRZYDA SIĘ.
Wędzonki - to jest to, nie wspomnę o kluskach. Marysiu - gospodarna kobita z Ciebie, wiem, jak ludziska jedzenie marnują, na wsi inaczej się gospodarzy, bo sama nauczyłam się gospodarości i oszczędności, bo to albo za daleko do sklepu, albo drogi zawiane, albo roboty dużo ... i na dobre wychodzi.
Ciepłe pozdrowienia

grazyna pisze...

Kula ciekawa bardzo, jezyk tez, i koszyk fajny...a rzeczywiscie potrafisz wyczarowac jedzonko z niczego, a jak smakowicie wyglada..slinka leci..pozdrawiam serdecznie

Inkwizycja pisze...

Pyszności te kluski "z resztek", fajny pomysł, tyle się teraz wokół marnuje jedzenia...
Ja na dziś wymyśliłam kotlety z czerstwego chleba, dyni i startych resztek sera... ciekawe, czy wyjdą tak samo apetyczne ;)
Słodziaki z Twoich zwierzaków, szczególnie razem na baranicy ;)
Ściskam czule

Kalina pisze...

Ależ Ty sobie dogadzasz... Zazdroszczę, zazdroszczę... Ze wszystkich sushi na świecie najbardziej lubię polskie kluchy! Oczywiście ze skwarkami i gotowaną kapustą kiszoną!

Tupaja pisze...

Ależ u Ciebie sielsko..Smacznie, pracowicie...Domowo.
Chciałabym i ja tak właśnie.
Może za jakichś parę grubych lat...? ;)
pozdrawiam :)

Kasik pisze...

Pierwszy raz tu trafiłam, ale chyba zostanę na dłużej :) Wędlinki własnej roboty pycha, ja dzisiaj rozmroziłam mięcho, będzie się na Święta marynować.
Pozdrowienia
P.S. też mam kota imieniem Gucio

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Sukienko, cieszę się, kiedy coś przygotuję, a rodzinie smakuje, najczęściej nie są to wyszukane potrawy, bo na takowe nie mam czasu; i lubię moje zwierzęta, chociaż przysparzają mi obowiązków, okna w łapki, podłoga w łapki, bo błoto w ogrodzie, rozniesiona karma, ale to nie koniec świata; pozdrawiam serdecznie.

Olqo, ja chyba jeszcze wykombinuję domową kiełbasę, niedużo; serdeczności.

Magdo, takie parujące, mięciutkie kluchy to jest to; moje źródełko mleka też już wyschło, gospodyni powiedziała, że zasusza krowę, bo będzie miała cielątko; a ja kupuję mleko na hali targowej, żeby jeszcze jakiś serek uwarzyć; pozdrowienia nad Drawę ślę.

Amelio, to tak metodą prób i błędów, a czasami z potrzeby; serdeczności.

Jo, takich tradycyjnych, śląskich jeszcze nie robiłam, bo tam jakieś mięsa , i kapusta modra; moje zlepieńce z potrzeby chwili; pozdrawiam.

Kozo, moi domownicy już śmieją się ze mnie, że obiecuję sobie: tylko jeden placek, jedna sałatka, a potem stanowczo wszystkiego za dużo; jednym słowem, nie przesadzajmy; pozdrowienia ślę.

Kamphoro, to może przyda się mężowi, lubi wędkować, a raczej siedzieć nad wodą, ryby wypuszcza; smakołyki domowe dobre, najlepsze; serdeczności.

Ataner pisze...

Masz racje, wedliny ze sklepowych polek jakies takie nijakie i wszystkie smakuja podobnie. Twoje szyneczki wygladaja bardzo apetycznie i przechowuja sie dluzej w lodowce niz te sklepowe.
Zwierzaki wygladaja cudnie, a klamociki bardzo fajne wyszperalas.
I kluchy mniam, mniam:)
Usciski Marysiu.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maniu, staram się wykorzystywać resztki, a jak mi to nie wychodzi, to wysypuję ptakom do ogrodu, teraz pełno wron i srok, nic się nie zmarnuje; pozdrawiam serdecznie.

Zofijanno, tak trzeba, Ty musisz być na diecie, kluchy ulepimy i orkiszowe; rozgniecione ziarna jałowca dodaję do marynaty; przepraszam, że nie biorę udziału w blogowych zabawach, nie za bardzo mam czas, bo dzielę go między chatkę i dom, i tylko w domu jest internet; dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

Owieczko, nie dziwię się, że chcą świeżych wędzonek, bo takie najładniej pachną i najsmaczniejsze; dym z wędzarni inaczej pachnie, intensywniej niż z ogniska; jakim drewnem wędzisz? serdeczności.

Węszynosko, sama sobie radzę ze strzyżeniem Miśki, bo tak sobie myślę, skoro męża tyle lat postrzygam, to i z nią dam sobie radę; swoje wędzonki na święta najlepsze, ostatnio kupiony boczek do smalczyku wylał z siebie mnóstwo wody, a potem przywarł do patelni; pozdrowienia ślę.

Jolando, to prawda, nawet jeśli nie wykorzysta się jedzenia do końca, to zjedzą kury albo inne zwierzęta, a nie do kubła; gliniane ozdobności już w ogrodzie, zobaczymy jak przetrzymają zimę' serdeczności.

Grażyno, to takie ogrodowe durnostojki, ale cieszą oko me; naprodukuję się czasami w kuchni, a czasami po najmniejszej linii oporu, jak to w domu; czy już szykujesz się za morza? pozdrawiam serdecznie.

Inkwizycjo, czytałam wiele dobrego o kotletach z chleba, smakowite dodatki i już danie gotowe, a i resztki wykorzystane; Miśka z Gutkiem lubią się niezmiennie, tylko Miśka ma teraz przewagę nad nim, bo masą ciała go taranuje; serdeczności posyłam.

Kalino, to nie sobie, a raczej domownikom, bo same wielkie chłopy u mnie, potrzebują zjeść; moja kuchnia prosta, lubię regionalne przepisy; kapustka jak najbardziej, gęstowana; pozdrawiam serdecznie.

Tupajo, obserwuję Twoją codzienną szarpaninę, dzieciątka, żłobki, praca, dojazdy ... i życzę, żeby i u Ciebie czas zwolnił, było domowo i smacznie, to dobry czas; pozdrawiam cieplutko.

Witaj, Kasiku, rozgość się w naszych progach; ja też tak zrobiłam, wyjęłam mięsne resztki z zamrażarki; kiedyś, kiedy nie było wędzarni, piekłam zamarynowane mięsa w piekarniku, też dobre; już zobaczyłam Twego Gucia; pozdrawiam cieplutko.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ataner, sklepowe są smarowane jakimiś płynami wędzarniczymi, a domowe pachną prawdziwym dymem, no i poleżą dłużej, wyschną raczej, niż zepsują się; lubię moje zwierzaki, lubię patrzeć, jak gonią się przyjaźnie po ogrodzie, a potem śpią razem przy kominku; pozdrowienia serdeczne ślę za wielką wodę.

Krystynka w podróży pisze...

Zapachniało aż miło Mario, smakowite kluseczki wyczyniłaś a w pępuszkach skwareczki. Ja tę lubię takie przydasie niepraktyczne ale cudne, tylko już coraz mniej miejsca mam na nie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystyno, jakie akuratne określenie "pępuszki" w kluchach; ja też obrastam tymi przydasiami w zastraszającym tempie, a koszykom nie jestem w stanie oprzeć się; serdeczności.