niedziela, 17 marca 2013

Śniegowa pustynia ...

Piątkowy telefon odwołał pogórzańską wędrówkę.
I chyba dobrze się stało, bo nie dalibyśmy rady w tych zaspach i sypkim śniegu.
Gar bigosu został rozparcelowany, chlebki takoż ... i po kłopocie.
Do naszej wioseczki na górze nie dotarła dostawa chleba,  a na dole nie jeździły żadne busy ani autobusy, wszystko zagrzebane w śniegu ...
Ale my wczoraj nie wytrzymaliśmy w domu, jedziemy do chatki, może przez noc ruszyły jakieś pługi ... najwyżej wrócimy z powrotem.
Zabraliśmy ze sobą psy, Amik przyzwyczajał się do "czołgu", po kilku niespokojnych chwilach ułożył się na siedzeniu z Miśką i już spokojnie pojechaliśmy.
Najgorszy był ten wiatr na pustych przestrzeniach, nanosił na drogę potężne zaspy ... jechaliśmy od doliny Wiaru, bo koło naszej, widokowej kapliczki na górze zawsze zawiane.
Od dołu też nie lepiej, braliśmy podjazd chyba na sześć razy, zanim pokonaliśmy naniesiony śnieg, a ja już myślałam, że będziemy wracać.
Na samej górze lepiej, nawet droga do nas odgarnięta ... no niestety, nie cała ... w połowie spotkaliśmy takie coś ...


... ani nawet nie ma gdzie zawrócić, a za tym ponadmetrowe zaspy do chatki.
Zabraliśmy plecaki, psy i w drogę, chociaż to już bardzo blisko ... Amik większy i skoczny poradził sobie szybciutko, a Miśka jak zagrzebała się w zaspę, to musiałam ją wyciągać ze śniegu, bo wyglądała zupełnie jak nakręcana żabka, którą można kupić na odpuście ...


Największa niespodzianka czekała nas pod chatką, wiatr usypał śnieg bardzo malowniczo na samym wejściu, ani dostać się jak do domu, ani wyjąć szuflę do odśnieżania ...


... a pieniek do rąbania drzewa trzeba było dopiero wymacać w śniegu, gdzie jest ...


Ale wszystko wynagradzało piękne słońce, za tymi zaspami było wręcz ciepło, mimo dokuczliwego wiatru.
Przez ten wiatr ciężko było nagrzać wnętrze chatki, albo była za dużo wychłodzona ... po gonitwie w śniegu trzeba było oskrobać psy z lodowych kulek i jakoś ogrzać ... niezawodne, jak zwykle, okazały się pledziki; najpierw były dreszcze, a potem już długi sen.
Amik od razu znalazł sobie miejsce na bambetlu, wszystkie psy tam chętnie śpią.
Dzisiejszy poranek bardzo mroźny, wschodzące słońce oświetlało najpierw zapotokową łąkę ...


Nic, pusto, nawet lisów nie widać ... ciągnie się tylko długi ślad po nocnej wędrówce łań ...


... a z drugiej strony zagajnika utworzył się spory nawis śnieżny, bez mała jak na Rawce ...


Wiatr wyrzeźbił w śniegu malownicze zmarszczki, zupełnie jak na piaskach pustyni ...


... i postrącał leszczynowe "robaczki".
Na razie nigdzie nie ma dojścia, tylko tunele wykopane dookoła chatki, jak przyjdzie odwilż, to śnieg trochę siądzie i będzie znośniej.
Świat dookoła wygląda przepięknie, nieskazitelna biel, ptactwo chmarą obsiadło karmnik, szpaki już grzebią na wywianych ze śniegu i wytopionych miejscach ... ukośnie, zza okna zrobiłam zdjęcie ptakowi, który zadomowił się w niszy pod piecem chlebowym i już prawie objadł wianek z owoców ... duży, nakrapiany, taki drozdowaty ...


A dziś, na powrocie do domu, przeżyłam lekki szok ... w Przemyślu, ulicą Batorego wędrował najprawdziwszy bocian ... poboczem płynęła strumykiem woda, brodził w niej, jak po łące, coś szukał ...
Myślę, że to jeszcze nie zwiastun wiosny ... zupełnie niedaleko znajduje się przytułek dla zwierząt chronionych i pewnie skrzydlatemu udało się zwiać stamtąd, może poczuł wiosnę, bo w słońcu było zupełnie ciepło.


W domu przeżyłam drugi szok ... Amik leżał na fotelu, a Gucio przemaszerował mu przed nosem do kuchni, i z powrotem, potem do łazienki, powąchały się zwierzaki zza szafki ...dosłownie zamurowało mnie, bo myślałam, że nigdy do tego nie dojdzie ...


Czekamy dalej na wiosnę, karmimy ptaki, przebiśniegi śpią sobie pod puchową pierzynką ... e tam! przecież przyjdzie w końcu ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowa ... jakoś mi tak dobrze dzisiaj, czego i Wam życzę, pa!








28 komentarzy:

Alina pisze...

Amik ma dom i pogodzony z Guciem, zrobiła się banda trojga.
Wspaniale!!!. Serdecznie pozdrawiam. Alina.

Aga Agra pisze...

ale widoki...

Magda D. pisze...

Hmm... ptaszek trochę jak paszkot wygląda, taki duży drozd...

mania pisze...

Marysiu, w zeszłym tygodniu widziałam bociana, leciał sobie nad blokowiskiem w Krośnie :)
Dobrego tygodnia :)

Pellegrina pisze...

U Was też zawiało i zamiotło. I to jest najgorsze, że łopata do śniegu zawsze w chacie lub w garażu a drzwi zasypane do połowy wysokości. Jak się do niej dostać? Ale widzę że się udało a widoki wynagrodziły trud, zwłaszcza te poranne różowości. I ten zapach czystości i rześkości absolutnej. Cuda i dziwy, bocian brodzi w Przemyślu a u was wszystko pod białą pierzynką i w śnieżnych czapeczkach
I miłe zaprzyjaźnianie zwierzaczków.

Unknown pisze...

Droga Mario, nie wiem... tracę powoli cały swój tegoroczny wigor, wystartowałam w ogrodzie jak strzała... teraz spotyka mnie opór. Byle jaka zima, to pewnie i byle jaka wiosna. Nawet po ostatniej robocie sprzętu ogrodniczego nie schowałam do domku, tylko pod dach, zostawiłam w wiadrze na werandzie. Przecież tak wiało i sypało, że wiadro pełne śniegu. Jakoś tak smutnieję... ech... Pozdrawiam serdecznie.

Mażena pisze...

Pamiętam takie zaspy, oj dawno maszerowaliśmy od szosy do babcinego domy na przełaj. Zlodowaciały śnieg obskrobał czubki butów....
Dobrze by było, żeby zwierzaki się dogadały na stałe.
Piękny taki śnieg, pofałdowany, czysty, tylko trochę za późno :)

Powrót do tradycji pisze...

Mi zawsze serducho płacze jak widzę bociany które zastały tutaj zimę. Nigdy nie wiadomo czy dadzą radę czy przetrwają. Jednocześnie to taki wspaniały znak ze już zaraz będzie ciepło. Pozdrawiam cię serdecznie ale cię kobieto zasypało./...

Joanna pisze...

śliczne widoki ale ... jak ciężko nam wszystkim funkcjonować jak tak dużo śniegu

Na wsi pisze...

Piękne widoki, ale jak na wiosnę, to aż żal serce ściska. A było już tak błotno-zielono, bzy pod moim domem mają już takie duże pączki... Tęsknię do wiosny, nie chcę wiele - ja chcę tylko zieleń za oknem, zamiast tej bezkresnej bieli...

Go i Rado Barłowscy pisze...

Podziwiamy odwagę, ale widoki po zamieci warte były na pewno tego podróżnego ryzyka.

U nas Tato wybrał się z psami brodzić w zaspach, czasem i po pas wpadał, a jaki zadowolony wrócił :D

Pzdr.

*gooocha* pisze...

No nie pożałowało śniegu w ostatnich dniach. Pięknie wszystko wygląda na zdjęciach, zza firanki jak sypie. Ale jak pomyślę, że to jutro-pojutrze będzie jednym wielkim brudnym bajorem, to mam dreszcze :/

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Alino, jeszcze nie całkiem pogodzony, dziś go np. pogonił do kuchni, potem w ogrodzie wywęszył go pod obwisłymi krzakami, ale go odwołałam; tak mi się wydaje, że asymilacja jeszcze potrwa; serdeczności.

Agato, nawet w zimie tak nie było, a na Pogórzu zawsze ładnie, o każdej porze; pozdrawiam serdecznie.

Magdo, chyba to paszkot, po Twojej podpowiedzi wyświetliłam zdjęcie, ma taki charakterystyczny, nakrapiany brzuszek; pozdrowienia ślę.

Maniu, nie może to być, biedaczysko wybrał się na zwiady nie w porę, prosto w zimę; pozdrawiam cieplutko.

Krystyno, moja łopata była już wyniesiona "na lato", a tu taki psikus, zaspa prawie na człowieka; zanim słońce do nas dotrze, oświetla całą przeciwną stronę zapotoku, lubię obserwować, jak gra światło; nie wierzyłam własnym oczom, szedł Bocianowski dostojnie poboczem, auta go omijały, każdy z uśmiechem, bądź co bądź, zwiastun, nawet jak z przytuliska; pozdrowienia ślę.

Doroto, gdzieś mi zaginęłaś w odmętach netowych; wigor powróci, jak tylko ociepli się, zaświeci słońce i osuszy się ziemia, bo teraz nawet nie chce się patrzeć na ogród, nieprzyjemnie zimno; nie smutniej, nie wolno, złe dni zawsze mijają; i ja pozdrawiam serdecznie.

Mażeno, o, tak, tnie lód buty, jak się patrzy; Amik chyba trochę udaje przyjaźń, bo znowu Gucia pogonił, z tym, że Gutek nie przestrasza się mocno i wraca szybko do domu; zaczyna się odwilż, na każdym odsłoniętym spłachetku ziemi jakieś ptactwo, i zaczyna być szarawo; pozdrowienia ślę.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Moniko, i mnie żal takich biedaków, kiedyś na polach widziałam rozszarpanego bociana przez jakiegoś drapieżcę, tyle lecą; no bo jak wiosna bez bociana, od razu radość w serce wstępuje; śnieg osiada, bo zaczyna się odwilż; serdeczności.

Joanno, zaskoczył śnieg wszystkich, sparaliżowało miasta, lotniska, wojny nie trzeba; pozdrowienia ślę.

Agnieszko, już za chwilę miała zielenić się trawa, ale ciepły wiatr rychło osuszy błotka, ziemia pod spodem niezamarznięta, wypije nadmiar wody; z tą zielenią to jest tak, że człowiek na nią czeka, ale potem zaczyna się koszenie, prawie cotygodniowe ... i marzy nam się, ach jak fajnie było w zimie, nie trzeba było kosić; serdeczności posyłam.

Go i Rado, trochę byliśmy jednak za odważni, że zjechaliśmy w dół, potem mąż męczył się ze 2 godziny, żeby odkopać śnieg, zawrócić "czołg" i wyskrobać się na górę; duże psy radzą sobie doskonale w głębokim śniegu, a ta moja bida mała grzebała się z trudem i ani metr do przodu, potem niosłam ją; pozdrowienia ślę serdeczne.

Gooocha, już w niedzielę powitała nas w mieście śniegowa breja, trochę z roztopów, trochę od soli, tylko na Pogórzu bielutkie drogi, bo zawiane; cieplutko pozdrawiam.

wkraj pisze...

Bardzo malowniczo to wygląda i tak lekko o tym piszesz, ale chyba tam na miejscu nie było tak wesoło, szczególnie na początku. Ale daliście razy. Krajobrazy wynagrodziły wszelkie trudy. Pięknie tam teraz, ale chyba cieszę się, że jednak siedzę w ciepłym domu.
Pozdrawiam.

jolanda pisze...

Mogę żywcem przenieść Twój post na mój blog, bo wszystko jest identyczne, łącznie z progiem i wejściem do domku ogrodnika. Marysiu - śniegowa pustynia też. Od soboty jest lepiej, choć dziś znów wieje i domek ogrodnika, zwykle b. cieplutki, ciężko ogrzać powyżej 20 st.
Serdeczne uściski

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Wkraju, zima jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa, właśnie kończę kawę po porannym odśnieżaniu, przez noc znowu napadało, tak, że przy ścieżkach porobiły się spore nasypy, i na dodatek wieje; odkopywanie chatki, grzanie w piecu - to zajęło nam prawie całe popołudnie, słońce dodawało wigoru, bo bez niego byłoby gorzej; pozdrawiam serdecznie.

Jolando, patrzę na godzinę Twojego komentarza, kiedy Ty śpisz? dobrze, że wcześnie świta, dziś to sporo przed szóstą odgarniałam ścieżki, znowu dosypało sporo przez noc, bo lubię potem wrócić do ciepłego domu, kawę wypić, poczytać, co u innych; zwierzęta wygonione, oblepione śniegiem odtajają przed kominkiem, Gutek na zmianę teraz wyszedł na spacer, no, ścieżki muszą być, bo nie pójdzie w głęboki śnieg; pozdrawiam serdecznie z śnieżnej krainy.

Magda Spokostanka pisze...

Ech fantazjo ułańska, gdzieżeś ty, gdzie?
Dzisiejszej nocy przyszły duże śniegi i do nas. Ale przynajmniej mróz zelżał, co mnie bardzo cieszy. Kozy by już baaardzo chciały na zielone... Na szczęście w tym roku udało mi się zrobić odpowiedni zapas siana i nie muszę teraz dokupywać.
Na Wielkanoc ma przyjechać rodzina, ale jak tak dalej będzie, to nie wiem, czy się nie umówimy dopiero w kwietniu ...
Uściski!

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Piękną mamy zimę tej wiosny.
Do naszego domu prowadzi tylko jedna droga, która kończy się na naszej chałupie. Całą droga to łyse pole i skarpa, z której wiatr zwiewa śnieg, a wieje u nas zawsze. Przyzwyczailiśmy się już do zasp po pół metra i wyższych na naszej drodze, co uniemożliwia przejazd do pracy czy sklepu. Jak jest taka zawiejowa pogoda, to rano zamiast do samochodu, to na spacer żeby dokonać wstępnej oceny ;-)
Pozdrawiam i życzę Wam i nam wiosny!

Kama pisze...

Biedny bociek! Do nas zleciały żurawie i też się zastanawiam jak sobie teraz radzą.. bo właśnie pada śnieg!
Kiedy to się skończy, nie wiem!
Ale przyznać muszę, że widoki śliczne dookoła a u Was te zaspy - rany - olbrzymie :) podziwiam Was za to, że nie siedzicie w domu tylko odważnie brniecie w te hałdy białego puchu! Pozdrowienia!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Magdo, fantazja ukryła się głęboko w zderzeniu z wszechobecną bielą; tak myślałam, że jak ta strefa śnieżna zejdzie do nas od północy, to potem tylko słońce i ciepło, ale gdzież tam, znowu rzuca jakąś białą krupą z nieba, na zmianę z deszczem, ale chociaż zaspy siadają; pewnie pisanki poturlamy po śniegu, i dalej będziemy czekać wiosny; też mieliśmy w planie wypad na Ukrainę, teściowa chciała chociaż raz zobaczyć miejsca swego dzieciństwa i trzeba będzie odłożyć; ciepłe pozdrowienia nad Drawę posyłam.

Natalio, dosypuje ciągle, a ja wyobrażam sobie, jak Wam zawiewa drogę, bo miałam tego namiastkę podczas wyjazdu na Pogórze; ogromne, śnieżne jęzory, skutecznie powiększane przez ciągle wiejący wiatr; poranny spacer dla oceny stanu zawiania drogi - to może wydawać się dla niektórych dziwne, ale łatwo zakopać się, potem trudniej z tego wyleźć; czekajmy dalej wiosny, pozdrawiam serdecznie.

Kamo, myślę, że bociek już zaopiekowany, na pewno był z przytuliska; bardzo mi żal tych zwierząt, zmagających się z mrozem i śniegiem, a zwłaszcza tych, które dopiero zleciały, takie nieprzyzwyczajone; mąż wysłany na Pogórze z partią słonecznika i smalcu, mówił, że karmnik oblepiony ptakami, ja dokarmiam tutaj, na miejscu, nawet wronie towarzystwo przylatuje na przekąskę; to prawda, ciężko nas utrzymać w domu, żeby tylko dało się dojechać; i zabieram się ostro za murarki; pozdrawiam serdecznie.

Dorota pisze...

Marysiu, podzielam te wszystkie klimaty i wypowiedzi.Sama przycichłam bo mam kłopot ze swoim futrzakiem.Dzisiaj weterynarz zdiagnozował padaczkę u mojego kota...Od tygodnia kocisko było jakby w lęku, nawet tulenie niewiele pomagało, a w nocy....to coś strasznego, jak choroba kręciła małym ciałkiem i obijała o wszystko, co na drodze.Czarno-biały młynek.Śmiem twierdzić że u człowieka ataki wyglądają mniej przerażająco.Teraz obserwuję i czekam...może ustąpi a może biedna Puśka będzie się męczyć dożywotnio z choróbskiem.A taka jest przyjazna...sąsiedzi ją wręcz hołubią (co rzecz jasna odbija się na kociej sylwetce).Był czas że wpływała terapeutycznie na sąsiadkę z Alzheimerem.Wierzę w reinkarnację gdy patrzę na tę moją kocią mądralę.Dostała leki i zobaczymy co będzie...

Anonimowy pisze...

W niedzielę było już fajnie .Wybraliśmy się na spacerek ,nasze psy troszkę większe :D skakały jak sarenki po zaspach . W sobotę syn wybrał się do Przemyśla trasą od Dynowa ,cudem dojechał i cudem wrócił ,pomagając po drodze wyciągać co rusz to jakieś autko z rowu i omijając taranujące tiry . Pokrzyżowała nam zima plany ,nie ma co !Na Tarnicę w Wielki Piatek chyba tez nie mamy co liczyć ,szkoda .Ale swiatełka zawsze się świecą ! Brawo dla Gutka i Amika!Zdjęcia takie śnieżne jak zawsze cudne :) To na pewno juz ostatnie oddechy zimowe :)
Pozdrawiam !
AniaA

Zofijanna pisze...

Coś mi sie wydaje, że nieprędko sie odkopiesz, jak widać zima jeszcze trochę potrwa.
Dobrze,że zwierzęta złapały nić porozumienia..
Słoneczne fluidy ślę..

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

A wiesz, Doroto, zawsze wydawało mi się, że zwierzęta nie chorują albo bardzo mało, od kiedy mam własne stworzenia, poznałam różne choróbska, niewydolność nerek, powiększone serce, zalewanie płuc płynem, niedowłady; pomagajmy naszym milusińskim, jak długo możemy, ale kiedy przyjdzie ta chwila, kiedy trzeba się będzie rozstać, na pewno sami będziemy o tym wiedzieć; jestem przekonana, że kontakt ze zwierzęciem przynosi wiele pożytku, jak chociażby wyciszenie, spokój, a Puśka może z tą chorobą jeszcze przeżyć z Wami długi czas, pod okiem weterynarza, może objawy ustąpią albo zmaleją, bądź dobrej myśli; pozdrawiam cieplutko w ten zimowo-wiosenny czas.

Aniu, miały psy radochę, prawda? już wyobrażam sobie drogę, tam na górkach, jak wiatr ciągnął śniegiem i usypywał śnieżne jęzory prawie nie do pokonania, a tiry, sama widziałam, stawały uziemione również w miastach, kierowcy usiłowali wytapiać lód pod kołami, nic nie pomagało; też zastanawialiśmy się z mężem, jak to będzie w tym roku z drogą krzyżową, śniegu w górach w bród, być może ograniczą wejście na Tarnicę, a skierują pielgrzymki pod Rozsypaniec; Amik goni Gucia dalej, tylko że kot nie reaguje już tak wielką paniką, ucieknie sobie na drzewo, albo do sąsiadki, i z bezpiecznej odległości obserwuje; pozdrawiam serdecznie.

Zofijanno, z tą zaspą w poprzek drogi, którą usypał pług, trzeba będzie czekać do roztopów, a to trochę potrwa, i jest ona dosyć ogromna i zbita; ale przecież idziemy ku wiośnie, a nie odwrotnie, i z tego się cieszę; nić porozumienia między zwierzakami bardzo wątła, o tyle, że Gutek nie reaguje już taką ostrą paniką, dalej jest goniony, zwłaszcza na ogrodzie, ale będzie mieć luz, gdy my będziemy wyjeżdżać do chatki; dobrze, że już nie obraża się całonocnie, tylko po chwili wraca do domu; pozdrawiam serdecznie.

Ania z Siedliska pisze...

Oj, nieźle Was zawiało ale co to dla pary młodych ludzi :-) ! Będzie co wspominac, gdy nadejda letnie skwary.
Gucio oswoił się z psem i to dość szybko. Brawo, Gucio ! Serdeczne usciski !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aniu, jest trochę lepiej, nawet na schodach potrafią się zwierzaki powąchać, ale Amik ma we krwi gonitwę za kotem, może w domu będzie poprawnie, ale w ogrodzie ...; będę wzdychać za zimą, zwłaszcza kiedy przyjdzie nieustanne koszenie trawy; serdeczności ślę.

Joanna Wilgucka-Drymajło pisze...

Będzie z czego zrobić świątecznego, śniegowego zająca;) Pozdrawiam