sobota, 22 czerwca 2013

Jestem sobie Rzeszowianka, faj duli ...

Nie, nie jestem Rzeszowianką ... ale takie i inne melodyjki rozbrzmiewały w to niedzielne popołudnie, kiedy tuż po przyjeździe z Rumunii przypomniało nam się, że w kolbuszowskim skansenie jest taka impreza - prezentacja twórczości ludowej.
Trzeba wyskoczyć na krótko, przypomnieć sobie te klimaty ... bo sami kiedyś byliśmy wystawcami na takiej imprezie, kilka lat wstecz.
Zrobiłam sobie wtedy cepeliowski certyfikat na dzierganie serwetek, nadziboliłam tych koronkowych drobiazgów, jeszcze przed wyjazdem krochmaliłam i prasowałam, a potem siedziałam sobie przed chatą i usiłowałam coś sprzedać ... obok mnie babcia z przepięknymi chustami, nawet rajstopy wyszydełkowała ... niestety, wszędzie znajdą się kanalie, ktoś ukradł jej sporo wyrobów, łzy miała w oczach.
To był mój ostatni taki występ, panie kręciły nosami, że drogo, że same sobie zrobią, albo ktoś tam im zrobi ... bez mrugnięcia oka potrafią wydać masę pieniędzy za kilka minut u fryzjera czy kosmetyczki, a za pracę rąk, siedzenie cały dzień z  szydełkiem i do tego kupiona jeszcze bawełniana, wcale droga, nitka ... do tego różne komentarze ... zniechęciłam się.


Po  kilkudniowych ulewach bardzo mokro, stopy wyciskały z piaszczystej ziemi kałuże wody, wszystkie ciurki wodne wypełnione po brzegi, o mały włos, a wylałyby ...
Skansen Rzeszowiaków i Lasowiaków ożył, w chatach uśmiechniete gospodynie piekły chleby, proziaki na blasze kuchennej, jakieś słodkie bułeczki, a potem sprzedawały wszystko ...


... przed domami twórcy ludowi, tu rzeźbiarz pracuje nad Chrystusem Frasobliwym ...


tam babcia pracowicie składa słomki i spod palców wychodzą różne ozdoby ...


koszykarz pracuje z wikliną ...


Zaparłam się, nie kupiłam żadnego koszyka, nie mam już na nie miejsca, ani w chatce, ani w domu.
Można było podejrzeć pracę młodych, przystojnych kowali, kiedy dźwięcznie wybijali rytm młotami ...


... posłuchać wesołych opowiastek pogodnych kobitek w strojach lasowiackich ...



... a przede wszystkim pooglądać wnętrza, sprzęty, narzędzia ... wszystko proste, pomysłowe ...
tylko dzieci nudziły się setnie, maluchów nie interesowały zbytnio te rzeczy, tak jak rodziców czy dziadków.




Zastanowił nas ogromny, wydrążony pień, ze zmyślnym zamknięciem, co też tam było ukrywane?


A tu coś dla Kamphory, słomiane natchnienie na dach ...



... ale czytałam u niej, że już nawiązała pożyteczne kontakty i znalazła fachowców od strzechy.
Jeszcze kilka zdjęć ze skansenu ...


... bezpośrednio na pobielonej ścianie wymalowana makatka z kogucikiem ...


... skrzynie zawsze zwrócą moją uwagę ...


... taki płot z dartych deszczek to marzenie ...


... słomiane ocieplacze na kulig ...


... i warkocze ze słomy, przygotowane do uszczelniania między belkami.
A wszedzie stragany z rękodziełem, uśmiechają się anioły, Chrystusiki pochylają w zadumie swe czoła ...



... i poprosiłam panią w uroczym kapeluszu ze słomianym warkoczem o zapozowanie ...


Nie czekaliśmy na występy estradowe, wracaliśmy do domu odpoczywać po rumuńskim wypadzie, przestało lać i zaczynała się piękna pogoda.


Nie sposób pokazać wszystkie zdjęcia, wszedzie coś ciekawego, rozwiązania, które chciałoby się zastosować u siebie ... dobrze jest raz na jakiś czas przenieśc się w czasie.


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, życzę dobrych dni, a nie dajcie się aby meszkom i komarom, pa!




18 komentarzy:

Aga Agra pisze...

zazdroszczę wrażeń...

Zofijanna pisze...

Mój ulubiony skansenik odwiedziłaś- pięknie położony wśród lasów , z dużym stawem, przestrzenią i pięknymi chatami nad rzeka NIL. Szczególnie pięknie jest tam końcem lata, kiedy kwitną wrzosy.

mania pisze...

Oj Marysiu, ludzie potrafią być paskudni, jedna pańcia na kiermaszu wielkanocnym skomentowała cenę serwetki: kupię sobie w biedronce!
Ale czy to warto się przejmować bezrozumnymi babami?
Pozdrawiam serdecznie :)

Leptir pisze...

lubie zwiedzać takie skanseny.... a te poduchy ze wstawkami...cudo...
a paniusiom nigdy nie dogodzisz.... niech kupuja chińszczyznę i tyle...
serdeczności

Stanisław Kucharzyk pisze...

A ja jestem Rzeszowiakiem, chociaż tylko z urodzenia ;-)

Anonimowy pisze...

Pokazałas nam piekny świat -dzieki .Eliza F.

MagdalenaK pisze...

Zazdroszczę takiego wypadu, uwielbiam skanseny i rękodzieło. Paniusie zaś niech idą w zapomnienie, jakie muszą być ich serca skoro nie potrafią docenić pracy ludzkich rąk.
Pozdrawiam

folkmyself pisze...

Też uwielbiam skanseny!!!
Przedostatnie zdjęcie mnie rozbroilo - podwieszanie kołyski na płozach conajmniej kuriozalne;]

danawarsaw pisze...

Ja też (jak wiesz) żadnej skrzyni nie przepuszczę.Dlaczego te wszystkie interesujące skanseny są tak daleko od w-wy??!!
Ogromnie zazdroszczę. Pozdrawiam serdecznie Danka

Pellegrina pisze...

To dziwne (a może nie), że na takich imprezach "idzie na pniu" wszelkie regionalne jadło, kolejki i czekanie - a rękodzieło już nie.
Gratuluję, że się oparłaś, ja nie potrafię ani koszykom ani kapeluszom ale też mam jeszcze miejsce a w dodatku coraz szybciej się niszczą, czasem mi się wydaje, że ta kultura jednorazowa dochodzi też do rękodzieła - sezon i na ognisko.
Ale zawsze focę i notuję inspiracje i natchnienia, jeśli nawet nie wykorzystam, radość pozostaje

Aleksandra Stolarczyk pisze...

uwielbiam takie imprezy! A w/w paniusie są niestety wszędzie

Joanna pisze...

odpukać u mnie malutko komarów... prawie wcale...
lubię takie kiermasze;
masz rację...na fryzjera 100 pl leci bez zastanowienia a piekną serwetke to najlepiej za darmo dostać...
pozdrawiam serdecznie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agato, bardzo lubimy łazić po skansenach, od czasu do czasu zwiedzamy sanocki, bo najbliższy, a czasami jedziemy do Kolbuszowej; pozdrawiam serdecznie.

Zofijanno, jeszcze w czasach szkolnych byłam po raz pierwszy w Kolbuszowej na zawodach piłki ręcznej, bardzo zdziwiła mnie nazwa rzeki, Nil, jak to, tutaj? a w skansenie, pod stopami, żółciutki piaseczek, granitowe, okrągłe kamyczki, których kilka zawsze zabieram ze sobą, i zagrody, po których możemy łazić bez końca; serdeczności ślę.

Maniu, przecież nie musi się kupować, po co te niewybredne komentarze, prawda?
ale tak ludzie zachowują się, i na kiermaszu, i w sklepie ... pozdrawiam Cię cieplutko.

Leptir, właśnie dla tych cudownych ludowości lubimy zwiedzać skanseny, czasami łapiemy tam natchnienie, bo proste rozwiązania są najlepsze, to zwłaszcza, jak budowaliśmy chatkę; serdeczności ślę.

Krzyśku, nie chciałeś mieszkać w dużym mieście? bo kiedy zdarza mi się być w Rzeszowie, to z ulgą wracam do siebie; miasto zupełnie mi nie służy; pozdrawiam.

Elizo, chętnie bywamy w tym świecie; pozdrawiam serdecznie.

MagdalenoK, takie komentarze wychodzą zawsze od tych osób, które zupełnie nie mają pojęcia o rękodzielnictwie, i ile czasu wymaga stworzenie jakiegoś wyrobu; bo jeśli ktoś dzierga, struga, plecie wiklinę, to nigdy nie wypowie nieprzychylnych uwag; serdeczności.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Folkmyself, pamiętam taką kołyskę, to chyba moje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa; było nas troje, wszyscy kolebaliśmy się w kołysce; pozdrawiam cieplutko.

Dana, o tak, pamiętam o Twojej wielkiej pasji skrzyniowej; koniecznie musisz wybrać się na wycieczkę, na zwiedzanie skansenów; pozdrowienia ślę.

Krystyno, a żebyś wiedziała, wszyscy chętnie kupują jedzenie, i nawet stoją po nie w kolejkach; mam już z Kolbuszowej drewnianą stągiew na wodę, taką z uchem, i foremny koszyczek grzybowy, i bibułkowy bukiecik ...
wiele rzeczy potrafię zrobić sama, ale przede wszystkim już brak miejsca; zdjęcia obowiązkowo, często wykorzystuję pomysły; serdeczności.

Olqo, na pewno wiesz coś o paniusiach, bo zajmujesz się szyciem, dzierganiem; kiedyś bardzo trafnie Grzegorz Markowski określił taką sytuację do swojej córki Patrycji, kiedy ludzie jej dokuczyli; skanseny darzymy sympatią wielką, i jeszcze nie raz tam będziemy; pozdrawiam.

Joanno, a jakżesz to? nie ma komarów? przecież cała Polska z nimi walczy; na Pogórzu rzadko bywały, a teraz nie pozwolą za bardzo posiedzieć wieczorem na tarasie; pozdrawiam cieplutko.

Mażena pisze...

Oj lubię takie spotkania a na komary polecam środki nie z aptek ale ze sklepów dla wędkarzy czy/niestety/mysliwych, skuteczne :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mażeno, zazwyczaj nie stosuję smarowideł na komary, najwyżej założę jeszcze jedną koszulę, chusteczkę na głowe, a resztę odstraszam machaniem rąk; a teraz nam się marzy aboretum, niech no odrobinę słoneczniej się zrobi; pozdrawiam serdecznie.

Ania z Siedliska pisze...

Jak przyjemnie popatrzec na te cudeńka, na sprzęty i ozdóbki, w których tkwi dusza artysty. jaki żal, że coraz tego mniej...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aniu, i my od czasu do czasu z wielką przyjemnością włóczymy się po skansenach i podpatrujemy; nie wszyscy darzą stare przedmioty szacunkiem, coraz trudniej znaleźć je w przyzwoitym stanie, zazwyczaj są wyrzucane, niepotrzebne; pozdrawiam serdecznie.