poniedziałek, 9 września 2013

3600 kilometrów ...

Pamiętacie to?


Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten filmik, pomyślałam sobie: Jakie piękne widoki, chciałabym kiedyś zobaczyć to wszystko na własne oczy ... Montenegro ... co to za kraj? ... nie miałam za bardzo wyobrażenia, jak wygląda mapa państw po byłej Jugosławii, gdzie leży to Montenegro ... i w tym roku wyklarował nam się pomysł pojechania do Czarnogóry.
Mnóstwo przeczytanych opisów wypraw, przeglądniętych tras na mapach ... w ciągu kilku dni pobyć nad morzem, powędrować w góry, zajrzeć do monastyrów, starych twierdz tureckich ...
Wybraliśmy trasę przez Bośnię ... zatrzymały nas poranne, potężne korki w Budapeszcie, potem jakiś mały kawalątek Chorwacji, granica z Bośnią ... jaka zmiana krajobrazu ...
Zdziwiły mnie znaki zakazu fotografowania przy drodze ... ślady wojny ...


Całe wsie spalone, straszą wypalone oczodoły okien, przez które zaglądają już gałęzie drzew, krzaków ... niektóre odbudowane, niektóre z dziurami po serii karabinowej ...


Przyroda bierze we władanie opuszczone i zniszczone zakątki, wszystko zarasta, a gdzie mieszkańcy? ... pewnie wielu odnalazłoby się na przydrożnych cmentarzach ... bardzo przygnębiające widoki, patrzyłam ze strachem, co musiało się tu dziać pod naszym bokiem, nie tak daleko od nas, na oczach całego świata i pewnie z jego przyzwoleniem, bo każdy konflikt zbrojny, to pieniądze ... nawet nie chciało nam się rozmawiać ...


Po drodze minarety, kobiety w chustach i szarawarach, i cmentarze ... jakby stożkowate słupki, powbijane w ziemię ...


Nigdy nie byłam w kraju muzułmańskim, wszystko było dla mnie egzotyką, szeroko otwartymi oczami chłonęłam mijany krajobraz.Za Sarajewem skręciliśmy w mniej uczęszczaną drogę, potem w jeszcze mniej, i wąziutkim skrawkiem asfaltu zbliżaliśmy się do granicy, sprawdzając z niedowierzaniem na mapie, czy aby dobrze jedziemy ... a kierowcy jeżdżą z południową fantazją.
Granica dziwna, mizerne budki dzielą oba kraje, i most, z kłapiącymi deskami ... to miejsce to Scepan Polje, i już jesteśmy w Czarnogórze ...


W oddali most, jak niteczka łączący masywy skalne nad Pivą ... ależ wysoko ... zatrzymaliśmy się, żeby zrobić zdjęcie w dół kanionu ...



... woda w szmaragdowym odcieniu ... a ja miałam zasuplony żołądek ze strachu, żeby wychylić się za barierkę i pstryknąć ... na zdjęciu nie widać tej wysokości ... można sobie kazać spływ /rafting to się modnie nazywa/ pontonami tym bystrym nurtem, wśród skalnych ścian.
Rzekę przedziela zapora i tworzy przepiękne jezioro, jak najbardziej w odcieniu szmaragdowym, zielononiebieskim, jak nafta ... sama nie wiem, jak określić ten kolor ...


Droga wiodła wzdłuż jeziora, co chwilę tunel, wyrąbany w skale, bez żadnych zabezpieczeń, tylko ogromne otwory pokazują, gdzie będziemy jechać za chwilę ...


Największym zaskoczeniem dla nas był skręt w góry Durmitoru ... wewnątrz takiego tunelu był następny otwór w skale, w który skierowała nas tablica ŻABLJAK ... droga do wnętrza ziemi ... ale za chwilę wyprowadziło nas na światło dzienne, wspinamy się wąziutkim skrawkiem coraz wyżej, coraz wyżej w tych skałach ... drogę zajechał nam, jadący z przeciwka, ogromny transport drzewa ... jak tu się wyminąć, kiedy tuż obok przepaść wprost do jeziora? ... cofnęliśmy się niżej, za występ skalny, przytuliliśmy samochodem do ściany, a ciężarówka ominęła nas na milimetry ... jak oni wyrobią w tym tunelu?
Wreszcie wydostaliśmy się na płaskowyż, widoki zmieniły się, wokół przestrzeń, łąki i białe skały, coraz ich więcej ...


Gdzieś w połowie drogi osada ludzka, nawet kemping, kafana z posiłkami ...


Ale my jedziemy dalej, do tego Żablijaka, który znajduje się na wysokości 1450m, takie ichnie Zakopane wśród gór ... widoki obłędne, na pastwiskach stada bydła, gdzieniegdzie pojedyncze zagrody ... za ogromną, wystającą skałą zaskoczenie ... na pniu przytwierdzona tablica do kosza, i na asfalcie chłopak z dziewczyną rozgrywają mecz, przepuszczają nas i dalej rzucają do kosza ... myślę, że to mieszkańcy ...




Jedziemy jakąś lokalną drogą, objeżdżamy cały ten masyw, zaczynają się całe osiedla domków letniskowych, główna droga i już cel naszej podróży. Pytamy w sklepie o drogę, ludzie chętni do pomocy, tylko że u nich "prawo" znaczy "prosto" ... Zdążyliśmy na sam zachód słońca ... na kempingu Ivan Do rozbijamy namiot i patrzymy na góry przed nami ... jest zimno, my w krótkich galotach, podkoszulkach, a ludzie w kurtkach, polarach, długich spodniach ... przebieramy się w ciepłe ciuchy i ... spać!!!
A w nocy okazało się, że z materaca prawie zeszło powietrze, nie sprawdziliśmy go przed wyjazdem ... czekają nas upojne noce ...


To już poranek, rześki, przejrzysty, z widokami na Durmitor, słońce szybciutko ogrzewa świat, i nas, zziębniętych ... będziemy dziś zdobywać szczyt Savin Kuk /2313m npm/, przy częściowej pomocy kolejki linowej, oczywiście ...









Na samym szczycie spotkaliśmy ludzi z rzeszowskiego PTTK-u, zebrali chętnych z całej Polski i wybrali się do Durmitoru ... zeszli z Kavin Kuka i ostrym żlebem zaczęłi wspinać się na następny szczyt, z daleka wyglądali jak mrówki w tej ścianie, pewnie były tam łańcuchy, a głosy ich dochodziły do nas bardzo wyraźnie ...


Co za stromizna, ostatni etap pokonywali na czworakach, podziwiam odwagę ...
A my patrzyliśmy na wody Czarnego Jeziora po drugiej stronie szczytu ... zaraz za skrawkiem lasu nasz kemping ...


... z innej strony rozległe widoki na dolinę, skąd przyjechaliśmy ... to Mosticky Gaj ... centrum białego szaleństwa ...


Powrót do bazy, pichcenie jakiegoś jedzenia, mały odpoczynek i ... to jeszcze nie koniec naszego dnia w Durmitorze, ale o tym w następnym wpisie.


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za uwagę i pozostawione słowo, pa!






28 komentarzy:

Anna Kruczkowska pisze...

Nawet na zdjęciach przestrzeń odbiera dech w piersiach... Jak niesamowite muszą być uczucia, gdy się tam jest! Jakżeż róznorodna jest ta nasza stara Europa;)

Izydor z Sewilli pisze...

Wiedziałam, że mogę na Was liczyć w kwestii wyborów destynacji podróżniczych. Tam i ja bym się wybrała, gdybym mogła. A tak mam świeżuteńkie zdjęcia i dziennik podróży. Czarnogóra, obok Rumunii, Albanii i paru jeszcze miejsc, to moje wymarzone miejsca do życia, ale to takie marzenia nie do spełnienia, tylko do marzenia. Buziaki dla dzielnych Podróżników!

ankaskakanka pisze...

I gdzie Cię znów poniosło Mario. Nie powiem, widoki cudowne, zupełnie inne, jak pisałaś, nowe i ciekawe. Znów jesteś bogatsza w doświadczenie o nowo- poznane miejsca. Podziwiam i pozdrawiam cieplutko.

Unknown pisze...

Wspaniała przygoda, zazdroszę przeokropnie i czekam z utęsknieniem na kolejny wpis. Zdjecia absolutnie zachwycają, jednak na pewno w całości nie oddają uroku i atmosfery miejsc, które odwiedziliście. Mogę sobie wyobrazić jakie emocje, wypieki na twarzy z podniecenia, zachwyt w oczach i drżenie serca potrafią wywołać takie krajobrazy.
Ja jadąc dobrych kilka lat temu do Grecji przejeżdżałam przez Jugosławię, wtedy najbardziej rzuciło mi sie w oczy osiedle, które było prawie tak duże jak miasto w którym mieszkam, a gdzie nikt nie miał adresu, bo osiedle to prawnie nie istniało i nie miało prawa istnieć. Ludzie pozbawieni swojego miejsca na ziemi...Będąc wielokrotnie w Chorwacji zawsze zwracałam uwagę na ślady wojny- ruiny domów, tabliczki informujące o minach, ślady pocisków w fasadach budynków, wymarłe miasta. Przykre strasznie, że to człowiek człowiekowi zgotował taki los:/

Mażena pisze...

Wyprawa niesamowita. Widoki niesamowite. Tak, ślady wojny są wszechobecne w tych krajach. te groby wzdłuż szos, widzieliśmy kiedyś czołg wbity w ścinę domu. Okropności. Wojny religijne są okrutne i dla mnie nie zrozumiałe, bo nie ma niewinnych i winnych. A tam tak pięknie :)
Czekam na następną relacje.

weszynoska pisze...

O mateńko droga...dobrze, że jesteś...bo ja za nic w świecie za żadne skarby za nie wiem jakie obietnice nie wybrałabym się w taką straszną drogę...a tak bezpiecznie z fotela pooglądam i popodziwiam...ech....widoki piękne, ale to nie dla mnie..już mi się nogi trzęsą i głos w gardle więdnie.

Karola pisze...

Cudowna przygoda, wspaniała wyprawa. Pięknie przedstawiłaś kontrasty na fotografiach - piękno przyrody i zniszczenia po wojnie. Chciałabym się tam wybrać z mężem. Może kiedyś. :)

Atelier Marysi pisze...

Piękna wycieczka i wszystko cudownie opisałaś.Zdjęcia kanionu z wysokości przepiękne , nie wiem czy nawet wyszłabym z samochodu taki mam lęk wysokości.Pozdrawiam cieplutko.

grazyna pisze...

Ale macie pomysly..zupelnie niezwykle! To jest jeszcze Europa taka bardzo autentyzmem pachnaca. Swietna para jestescie..co ju pisalam wiele razy! sciskam

Zofijanna pisze...

Wiesz, że może wybiorę się z rzeszowskim PTTK na trekking do Czarnogóry.
Szkoda, że nie pozdrowiłaś Alka B.
Pozdrowiłaś za to Bośnię- Sarajewo i Maglić, moje ubiegłoroczne klimaty.
Kanionów w tamtych górach też nie brakuje, i tuneli pod górami.

Co za wrażenia!
Dużo wędrowałaś po górach ?

La vie est belle i ja tez pisze...

I takie cuda calkiem blisko...
Serdcznosci
Judith

wkraj pisze...

Rewelacyjny post. Krajobrazy same przemawiają za siebie, komentarz wydaje się zbyteczny, ale dobrze , że jest, bo wiemy, jaka trasą jechaliście. Muszę przyznać, że Czarnogóra taka dzika jak na zdjęciach ma wiele bardzo malowniczych miejsc. Czekam na kolejne relacje.
pozdrawiam.

Ataner pisze...

Rozumiem zachwyty, bo przepieknie tam. Dla ludzi kochajacych gory, tak jak Wy - to ta wyprawa jest jak wisienka na torcie.
Czekam na ciag dalszy, usciski:)

Anthony's Garden pisze...

To dopiero niesamowita wyprawa, zazdraszczam:) Potęga i piękno gór, gratuluje zdjęć,pozdrawiam

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ruda, wystarczy siedzieć i patrzeć, a już patrzeć na to wszystko z góry ... rzeczywiście dech zapiera; a uczucia? to przede wszystkim radość przepełniająca, i zachwyt nad tym światem; a ile jeszcze takich miejsc, gdzie nie dane mi będzie być; serdeczności ślę.

Owieczko, och! jakżeby Ci się spodobało, te przestrzenie, ogromne pastwiska, wolność, chatynki przytulone do zboczy; marz, kochana, marz, bo wiesz? marzenia czasami spełniają się; pozdrawiam cieplutko.

Aniu, sama nie wiem, jak tam znaleźliśmy się, jakoś tak, kawał nocy nieprzespanej, cały dzień, i już; a tak na poważnie, to dosyć męcząca odległość, ziemia ucieka spod nóg, kiedy wysiada się z auta, ale warto; i ja pozdrawiam.

Weroniko, miałam spory kłopot ze zdjęciami, bo jakiś skok napięcia czy złośliwy chochlik wyawalił mi najładniejsze zdjęcia, właśnie te z gór, ale syn uratował mi wszystko, ku mojej niezmierzonej radości; wielkie wrażenie wywarły na nas te wypalone domy, ślady po kulach, człowiek nie zdawał sobie sprawy, że tuż obok toczy się taka straszna wojna i giną ludzie; pozdrawiam Cię serdecznie.

Mażeno, tak naprawdę to nie zdawałam sobie sprawy z tej wojny, dochodziły jakieś wiadomości z radia, tv, gazet, ale być tam ... to straszne, potem filmy, masowe groby, zbrodniarze; masz rację, wojny religijne są najmniej zrozumiałe; serdeczności ślę.

Węszynosko, a ile strachu najadłam się nad tymi przepaściami, to moje, najbezpieczniej czułam się od strony skalnej ściany, bo jeśli wypadało mi jechać od stromizny, to aż mdliło w żołądku, dłonie zaciśnięte na oparciu, stopy wbite w podłogę ... ale warto było; pozdrowienia ślę.

Karolino, a może późny miesiąc miodowy w Czarnogórze? chcieliśmy dużo zobaczyć, a czasu, jak zawsze mało, 2 dni uciekają na dojazdy, ale swoje auto daje nam dowolność w poruszaniu się po terenie; kraj nie jest duży, 20 razy mniejszy od Polski, ok. 200 km od brzegu do brzegu, jednak kręte drogi górskie skutecznie hamują prędkości, dojazdy do różnych miejsc trwają; pojedźcie tam, warto; serdeczności.

Unknown pisze...

Hej!Hej! Super poprzypominam sobie nasze rodzinne wypady do Czarnogóry!Mieszkaliśmy przy granicy z Albanią. Oj! Czekaja nas jeszcze u Ciebie cudowne fotki :)Zawsze mnie to zastanawia skąd sie nagle w ludziach bierze tyle zła?Drzemie gdzieś pod skórą?Wyzwala się w ekstremalnych realich?I potem powrót do normalności?A jednak poznaliśmy tam wspaniałych ludzi,życzliwych,jakby zupełnie dwa światy.
pozdrawiam i czekam na kolejną relację
AniaA

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Marysiu, te głębokości nie do opisania; boję się wysokości, dużo zdrowia kosztowały mnie te przepaści, niezabezpieczone barierkami wąskie drogi nad nimi, samo patrzenie w dół kanionu mdliło strachem w żołądku, ale dałam radę; serdeczności.

Grażyno, to Europa, ale już całkiem inna, tureckie wpływy we wszystkim, zwłaszcza na południu, bo byliśmy tuż nad granicą albańską, specyficzna muzyka, budownictwo, ale ludzie wszędzie serdeczni, i dogadać się można bez trudu; pozdrowienia ślę.

Zofijanno, fajnie tak z PTTK-iem, ma się z głowy szukanie map, dojazdów, opisów, oni to wszystko załatwiają, a jeszcze zawiozą w ciekawe miejsca, bo je znają, sama wyruszyłabym na kilka dni; a pozdrowiłam, tylko nie wiem, czy to był Alek, wiem tylko, że pochodzi z Markowej, sympatyczny, młody człowiek; Maglić to pewnie te same klimaty co Durmitor, przedłużenie Gór Dynarskich na Bośnię; nie wędrowaliśmy dużo, a żal, chcieliśmy i morze, i coś zwiedzić, a tu czas za plecami: szybciej, szybciej! bo i Rumunia majaczyła na horyzoncie; pozdrawiam cieplutko.

Judyto, tak nam było żal, że już musimy wracać, w samych górach przydałby się z tydzień, to piękny kraj; serdeczności ślę i ja.

Wkraju, opisuję trasy, może nie tak dokładnie, ale wiem, że czasami ktoś poszukujący natknie się na wpis, i coś mu to pomoże, tak jak my szukaliśmy w internecie, bo ani mapy dokładnej, ani szlaków w górach, ani żadnego przewodnika; Durmitor to park narodowy, ale po drodze mijaliśmy tak fantastyczne miejsca, że tylko zatrzymać się i pobyć, chętnie wrócilibyśmy tam na dłużej; pozdrawiam cieplutko.

Ataner, mało nam, mało ... to wszystko tak na szybko, bo ciągle czas goni, chętnie pobyłabym tam dłużej; choć dojazd długi, męczący, warto odwiedzić ten kraj; pozdrowienia ślę za wielką wodę.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Garden, to prawda, jechaliśmy prawie w ciemno, nie wiedzieliśmy, co nas tam spotka, zdjęcia i opisy innych nie oddają w pełni urody tego kraju, a zdjęć przemnóstwo rzeczywiście narobiłam, bo każdy zakręt krył wspaniałe widoki; serdeczności ślę.

AnulkoA, też zjechaliśmy na południe, do Ulcinje, w radiu mowa albańska, bardzo melodyjna, podobała mi się; fanatyzm religijny to straszna rzecz, a jeszcze wykorzystać go do bratobójczych walk to wyjątkowe okrucieństwo; ludzie życzliwi, czułam się tam bardzo dobrze, tylko to "w prawo" zamiast "prosto" zawsze nas trochę myliło; serdeczności ślę.

Magda Spokostanka pisze...

Potężne góry, zatykające wysokości!
Sama droga przez góry i tunele do wnętrza ziemi są tak niesamowite, że chyba niewiele już może zadziwić.
Już nie pamiętam siebie pomykającej granią Granatów ...
Znów Was bardzo podziwiam.
Uściski!

jolanda pisze...

No jesteście niemożliwi z tymi pomysłami wojaży:) Cudownie opisujesz i czytając bałam się o Ciebie. Zdjęcia robią wrażenie a co dopiero na żywo UCZESTNICZYĆ w tej scenerii.
Oswoiłam się z lękiem wysokości, bo zjeździliśmy Alpy, Dolomity, na nartach, a dojazd autem tam podobny, trochę podróżowaliśmy serpentynami po Chorwacji i odnośnie barierek, to wiem, że ZAPOMNIJ ... ale barrrrrdzo WAS podziwiam. WARTO było. Marysiu - wspaniały wypad, jesteście niesamowici :)
Buziaki

Dorota pisze...

Uhhh,jak warto było czekać.Wtorkowy ranek i TAKA uczta.Marysiu, pięknie dziękuję.Pozdrawiam,Dorota i Andrzej

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Z przyjemnością przeczytałam, lubię czytać o tych Waszych wycieczkach w nieznane. Byłam kiedyś w Turcji po stronie azjatyckiej i część Twojego opisu przypomniało mi tamte widoki.
Pozdrawiam ciepło!

JolkaM pisze...

Od Twojej opowieści, Mario, aż mi się chwilami jakoś tak robiło... Te tunele, przepaście, stromizny... Chyba wolę je obejrzeć na zdjęciach. Więc dziękuję. :)

Ściskam Cię bardzo serdecznie. :)

Kris Beskidzki pisze...

Super przeżycia i zdjecia :)

Moje marzenia pisze...

Podziwiam za odwagę:)

mania pisze...

Piękna wyprawa! Dawno temu, podczas wakacji w Austrii pracowałam na plantacji ogórków z uciekinierami z byłej Jugosławii, bardzo mili ludzie, otwarci i serdeczni mino tego, co przeżyli.
Pozdrawiam serdecznie :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jolu, jestem bardzo bojaźliwa, nawet mąż mówi do mnie ostatnio ... ty się wszystkiego boisz ... jakoś tak z wiekiem przychodzi na mnie ten strach, żeby się nie połamać na nartach, żeby nie skręcić nogi, nie utopić się, nie spaść w dół ... bałam się bardzo, to cena tego, co widziałam przed sobą, ale chyba warto było; serdeczności ślę, Jolu.

Kris, przeżycia bardzo skrajne, od kołatania serca ze strachu wielkiego, po radość, zachwyt i euforię; a zdjęć jak zwykle miliony, i które tu wybrać? pozdrawiam serdecznie.

Moje marzenia, jak już człowiek wjedzie w tak wąską drogę, to za bardzo nie ma wyboru, tylko przeć przed siebie, za wąsko, żeby zawrócić; ale widoki wynagradzają wszystko; pozdrawiam Cię cieplutko.

Maniu, tak właśnie odebrałam tamtych mieszkańców, może nad morzem już zepsuci przez wszechobecną komercję, ale w górach do rany przyłóż; serdeczności ślę.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Magdo, mnie przytykało ze strachu, góry są wapienne, mnóstwo zjawisk krasowych, jakieś zapadliska, jaskinie, gdzie w życiu bym nie zajrzała, i te przepaści, to dla mnie najgorsze; nie odważyłabym się na granie, łańcuchy czy jakieś tam przewieszki, tchórz ze mnie, prawda? ale oczy chłonęły wszystko, aż mnie głowa rozbolała; serdeczności ślę nad Drawę.

Jolando, moje lęki jeszcze nieoswojone, mdli mnie na kolejce linowej; kiedy patrzę na dno przepaści, ale staram się;
no właśnie, ta świadomość, że nic nas nie chroni przed, nie daj Boże, zsunięciem się z drogi; tak, warto było, te wspomnienia długo będą mnie ocieplać w zimowe wieczory; pozdrowienia ślę na Mazury.

Doroto, jak mnie cieszy, że czekasz na wpis, no cieszy mnie i już!!! pozdrawiam Was.

Natalio, o, tam też nas ciągnie, póki trochę zdrowia jeszcze, ale po drodze jeszcze jest Albania; zdrowiej, kochana, pozdrawiam serdecznie.