Ależ ja jestem.
Nastawiłam zakwas do pieczenia chleba ... i zapomniałam, poszłam spać.
Budzę się o trzeciej nad ranem z tą myślą, że przecież nic z nim nie zrobiłam ... pobiegłam do kuchni ... tak, zakwas wyszedł już na stół, i na podłogę też ... ale chlebek wyszedł pyszny.
Przed nami wyjazd nad kanion Tary, to jedna z osobliwości Czarnogóry ... od Żablijaka ze 20 km.
Miejscami głęboki na 1300 m, a czasami jego skalne ściany zbliżają się do siebie tak, że od biedy można go przeskoczyć. Jest najgłębszym kanionem w Europie, a na świecie plasuje się tuż za kanionem Colca w Peru i Wielkim Kolorado, a któżby tam schodził na jego dno, most chcieliśmy zobaczyć.
Bo to słynny most, zagrał w filmie "Komandosi z Navarony" ... most Durdewića ...
Obejrzeliśmy go z jednej strony, z drugiej strony, popatrzyliśmy w czeluści dna, gdzie błyszczy Tara ...
Na prawym brzegu rzeki znajduje się stary cmentarz ze stećkami – średniowiecznymi rzeźbionymi nagrobkami kamiennymi. Nieopodal w lesie są ruiny rzymskiej świątyni poświęconej bogu Mitrze. Płynąc z prądem rzeki można zobaczyć prawdziwy cud przyrody – Białe Źródła (Bjela vrela) – wodę płynącą dziesięciokilometrowymi podziemnymi tunelami z Żablijaka do Tary, która przepływa pod korytem Tary i wyłania się na jej drugim brzegu.
Obok mostu przeciągnięto liny, po których śmiałkowie zjeżdżają na drugi brzeg ...
Osobliwością jest lewy dopływ, potok Ljutica, wpisany do Księgi Guinessa: najsilniejsze źródło w Europie o wydajności 1000 litrów na sekundę, a zarazem najkrótsza rzeka o długości zaledwie 170 metrów.
Chciałabym to wszystko zobaczyć jeszcze kiedyś, tak z tydzień w Durmitorze ...
Nas skusił jeszcze drogowskaz, to monastyr św. Michała Archanioła z XIII wieku, oddalony o kilka kilometrów od głównej drogi.
Droga do niego szutrowa, stromo opada w dół, kończą się zabudowania i jedziemy zakosami w zielonym tunelu ... nagle brama i jest ...
Jak oglądałam zdjęcia na tablicy z prac renowacyjnych, to jeszcze w 1996 roku była to ruina, resztki murów, osypane kamienie ... prace powoli szły do przodu i teraz w środku prezentuje się tak ...
Drzwi otworzyła nam młoda siostra zakonna o smutnej twarzy, poprosiłam tylko o pozwolenie zrobienia jednego zdjęcia ... zupełnie niedaleko, w zaroślach słychać było mocny szum wody, chyba już gdzieś tu płynie Tara ... więc jednak znaleźliśmy się prawie na dnie kanionu.
Miejsce bardzo klimatyczne, spokój, żadnych głosów ludzkich, tylko ptaki ćwierkają, cykady wygrywają i szumi rzeka.
W drodze powrotnej, z płaskiej równiny, góry wyglądają bardzo majestatycznie.
Ponieważ jeszcze chwila do zmierzchu, poszliśmy pospacerować nad Jeziorem Czarnym, które widać było ze szczytu Savin Kuka ...
Można je obejśc dookoła, to tylko trochę ponad 2 km, jest głębokie na 49 metrów, na drugim brzegu nawet ktoś kąpał się. Wody jego szmaragdowe, czyściutkie, widać, gdzie kończą się skały, a zaczyna głębia ... kaczki moczą kupry, nurkują bardzo blisko brzegu, chlapiąc dziobami w przybrzeżnych trawach ... na kemping wracaliśmy przez las już po ciemku.
Rankiem zwinęliśmy obóz, pożegnaliśmy właścicieli i ruszyliśmy na południe, pogrzać trochę stare kości.
Droga w serpentynach, za każdą górą coraz to nowe widoki ... mieliśmy jeszcze w planach zajechać do monastyru Ostrog ...jednego z najbardziej czczonych ośrodków religijnych w tym kraju.
Przyjeżdżają tu prawosławni, muzułmanie, katolicy ...
A jaka droga tu prowadzi ... wąziutka, maleńkie zatoczki na wyminięcie sie dwóch samochodów, i oczywiście przepaść z jednej strony ...
Monastyr jest jak ptasie gniazdo przylegające do skały, która go otula z trzech stron, widać go z daleka z głównej drogi jako maleńki, biały punkcik na tle skał ...
Składa się z dwóch cerkiewek w grotach w stromych skałach. Jedna z nich jest zbudowana w 1665 r., a w drugiej była kiedyś pieczara, w której przebywał metropolita hercegowiński Bazyli, założyciel monastyru.
Po śmierci pochowano go nieopodal monastyru, a na skalistym grobie wysoko w chłodnych górach wkrótce wyrosła gałązka winorośli. Ten fenomen przyrody poczytano jako cud i relikwie św. Bazylego zostały umieszczone w tej samej pieczarze, w której wiódł pustelniczy żywot i którą sam ozdobił freskami. Do dnia dzisiejszego zwłoki św. Bazylego znajdują się w stanie niezmienionym, jeszcze za jego życia mówiono, że dokonywał cudów.
Do monastyru idzie się z dolnego parkingu kamiennymi schodami, stopnie wyślizgane tysięcznymi stopami pielgrzymów aż błyszczą w słońcu, trzeba bardzo uważać ...
Niestety, to była niedziela, a tłumy ciągnęły zewsząd ... kolejka po świece, jeszcze większa do św. Bazylego ... pokręciliśmy się po placu, zajrzeliśmy do kaplicy, gdzie palą się świece ... gorąc aż zatyka, osmędzone ściany, odrzwia, czarna, dymna smuga wychodzi aż na zewnątrz ...
Nie mamy czasu na stanie w kolejkach, ale ja bardzo chcę tu przyjść jeszcze raz, może w dzień powszedni będzie mniej ludzi ... i udało się.
Na powrocie zajechaliśmy jeszcze raz i zaniosłam do św. Bazylego moją prośbę o zdrowie dla brata, skropioną łzą serdeczną. Kiedy pisałam wczorajszy post, trwała jego operacja, dziś brat czuje się już lepiej.
Przy zjeździe w dół zauważyliśmy drogowskaz i nową drogę, do Podgoricy 38 km. Od razu skręciliśmy w nią i to był strzał w dziesiątkę, na drodze pustawo, jedzie się drugą stroną ogromnej doliny.
Pod ogromną skalną ścianą karczma "Podstjenije", gdzie zatrzymujemy się od razu ...
... zbocza porośnięte figowymi krzakami, zwieszają w dół jakieś patykowate pnącza ...
... i jest już bardzo gorąco. Kawa parzona w tygielku postawiła nas na nogi, ruszyliśmy dalej.
Przejechaliśmy brzegiem jeziora Szkoderskiego, które pięknie wyglądało na tle skał, porośnięte roślinnością, jakimiś pływającymi liśćmi, na których pełno było ptactwa ...
Przy okazji poszukiwań w necie reportaży z wypraw w te właśnie strony, natknęłam się na opis, jak to Bóg stwarzał świat, i tutaj właśnie wszystko mu się wysypało z szaty, przemieszało, góry z wodą, równin prawie wcale, nic nie uładzone ... dobrze wyszedł Stwórcy ten nieład.
Jeszcze tylko strasznie długi tunel, ponad 4 kilometry, i już jesteśmy prawie nad morzem, tuż nad albańską granicą.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego życzę, pa!
23 komentarze:
Zastanawiałam się, cóż to za cisza na pogórzu.. a tu kolejna wyprawa!
Zazdroszczę Wam odwagi, chęci, zapału.. wspaniale podróżujecie a dzięki Wam i my ociupinkę podejrzymy.. zdjęcia są cudne, kurcze, jak to musiało wyglądać na żywo!
Pozdrowienia!
Dołączam się do przemyśleń Kamy. Niesamowita wycieczka! Myślę, że będzie jeszcze i troszeczkę!
Ja też tak mam, że pewne myśli przychodzą nocą i wtedy wstaję i robię albo notuję,żeby nie zapomnieć. Mąż ma twardy sen, nie budzę więc go swoimi spacerami :).
Zdrowia dla Brata! W takim miejscu Twoje intencje zostały wysłuchane!
Trzymaj się , będzie dobrze.
Rzeczywiście udała się Panu Bogu ta Czarnogóra :)
A co do cudów - podobno w Polańczyku odprawiane są 17 dnia każdego miesiąca msze św. o uzdrowienie.
Trzymam kciuki za Twojego brata.
Serdeczności
Piękne okolice i piękne zdjęcia ale ja tęsknię za pogórzem...Czy widać już w górach i dolinach jesień??
Pięknie tam u Ciebie i na Waszym Podgórzu. Zdrówka dla Brata :)
tulam :)
Jeszcze jeden post, a zwolnię się z pracy i będę jeździć po byłej Jugosławii- jest piękna. Rumunia tez nie pogardzę i Albanią...
Kawkę piłaś z tygielka , a burki jadłaś ?
Figi takie jak w moim ogrodzie...
Serdeczności
jakbym oglądała zdjęcia z wypraw syna - jeżdżą od kilku lat w tamte rejony a ja tylko za pierwszym razem się nie bałam, nie wiedząc. Teraz już wiem, jaka to trudna i niebezpieczna trasa, ale szanuję i podziwiam.
Chłonę każde słowo z opisu Waszej wyprawy. Zdjęcia ciesza oczy w ten pochmurny i deszczowy dzień. Dziękuję za ten wpis. :)
Piękne zdjęcia z wyprawy oj zazdroszczę Wam. Miłego zwiedzania i pozdrawiam.
Kama, na żywo było obłędnie, nie wiadomo, gdzie wzrok kierować, i góry, i rośliny, i ludzie jakby bardziej egzotyczni; Kamo, czy mogłabym Cię prosić o powtórny link do Twego bloga, gdzieś mi się wszystko zapodziało; pozdrawiam serdecznie.
Mażeno, będzie, jeszcze trochę, wszak i o Rumunię zahaczyliśmy; to tak, jak u mnie, mąż pochrapuje, a ja przewalam się z boku na bok, bezsenność potęgują kobiece dolegliwości, kłopoty brata ze zdrowiem, bo człowiek nie jest obojętny; dziś przespałam całą noc bez przerwy, obudziłam się zdziwiona, że to ranek, a może opadło ze mnie napięcie związane z operacją; serdeczności, Marzeno.
Maniu, tak, wiem o tych mszach, dzięki;
poszłam do św. Bazylego, tam wysoko, może bliżej moim prośbom do nieba? jestem już spokojniejsza, z nadzieją w sercu; pozdrawiam Cię cieplutko.
Agato, tak, widać, liście żółknieją na potęgę, a ja czekam na kolorowe buki; pozdrawiam serdecznie.
CarpeDiem, to prawda, Pogórze czaruje swoją urodą, a jak podoba Ci się Czarnogóra? dziękuję i pozdrawiam.
Zofijanno, też bym tak zrobiła, czuję niedosyt, szkoda, że to tak daleko; jadłam, piłam, pyszności; a figi jakieś takie nijakie w smaku, może dlatego, że znam tylko suszone; pozdrawiam Cię.
Klarko, a wiesz, że podałaś kiedyś trasę swoich dzieci, jak jadą przez Albanię, sięgnęlam po nią i to jest plan dla nas, na przyszłość; nie bój się, dla ostrożnego kierowcy to nic strasznego, a między mieszkańcami nic nie grozi, a wspomnienia przywiezione bezcenne; serdeczności.
Karolino, już wiem, na pewno wybierzesz się tam z mężem, złapała Cię Czarnogóra za serce, jak i nas; pozdrowienia ślę.
Marysiu, zdjęć przemnóstwo, będą nam umilać zimowy czas, często sięgam do archiwów, przeglądam, wspominam ... i czytam o wyprawach innych osób; serdeczności.
przepiękne miejsca zobaczyliście
Widoczki prześliczne, wrażenia niesamowite. Pięknie opisujesz kolejne etapy wyprawy. Pozdrawiam
Jak to czyta, to myślę sobie, że jak już wyremontujemy dom, to i my udamy się w taką podróż w nieznane rejony Europy i nie tylko... Jak będę szukać w internecie reportaży z różnych miejsc, w które będziemy chcieli się udać, to na pewno zacznę od Twojego bloga.
Jeszcze chciałam tylko napomknąć, że niektórych zdjęć jakby nie było (na moim blogu też tak się dzieje i zgłosiłam problem).
Pozdrawiam ciepło!
wspaniała wyprawa!
Na zdjęciach przepięknie. A jak ten region musi czarować w rzeczywistości... Wspaniała wyprawa. :)
Uściski, Mario.
Schody... mam słabość do takich konstrukcji. Czym bardziej strome i niedostępne, tym bardziej mnie fascynują. A zakwas... pamiętam, jak mój kiedyś wyszedł na spacer, oj było co sprzątać:)
urokliwe pejzaże...
oj... dobrze, że chlebuś wyszedł
pozdrwionka
Czarnogóra wciąż jest niedoceniania przez turystów, może to i lepiej, bo taki piękny kawałek świata winien być nielicznym tylko dostępny;) Z jednej strony Adriatyk, z drugiej majestatyczne, "łyse i gołe" góry; wypalone słońcem trawy i to co mnie urzeka najbardziej- taki specyficzny zapach wieczorową porą, kiedy ziemia jest nagrzana:) U nas tego nie ma...Przepiękna wyprawa Ci się przydarzyła!
I jezioro Szkoderskie i monastyr...piekna okolica, a figi swieze i dobrze dojrzale sa przepyszne, najlepsze jadlam w Portugalii.
Zdrowia zycze Twemu bratu!
sciskam serdecznie
Dalszy ciąg wyprawy równie fascynujący. Podoba mi się wszystko: krajobrazy, piękne kościółki i kręte drogi. Piękny kraj, warty odwiedzenia. Ale właśnie w taki sposób, jak opisujesz, poznając po drodze perełki architektoniczne i krajobrazowe.
Pozdrawiam.
Jo, inne góry, widoki, bardzo podobało mi się tam; serdeczności.
Anko, przeżycia duchowe też, nie tylko widoki, a wszystko złożyło się na to, że chcielibyśmy tam wrócić; pozdrawiam.
Natalio, ależ połechtałaś moją próżność, opisuję nasze drogi, a jeśli komuś przydadzą się, to podwójna radość. pozdrawiam cieplutko.
Olqo, aż żal, gdy trzeba było wracać, za krótkie są te nasze wypady; pozdrawiam.
Jolu, nas zaczarował doszczętnie, bardziej góry niż morze, bardziej prowincja niż miasta; serdeczności ślę.
Ruda, tutaj schodów było około 450, ale jak wchodziliśmy do Drakulowego zamku w Poienari w Rumunii, było ich o 1000 więcej, czuło się w nogach; pozdrawiam.
Joanno, chlebuś pyszny, jadę dziś na Pogórze upiec duży bochen w piecu chlebowym, jednak smaczniejszy niż z piekarnika gazowego; pozdrawiam Cię.
Weroniko, w górach zrywałam listki ziół, macierzanki, cząbru, wąchałam, tak samo w ruinach tureckich, wszystko pachniało, wygrzane słońcem; wrażenia niezapomniane; byliśmy właściwie po sezonie, wybieramy zawsze ten termin ze względu na większą stabilność pogody, wrzesień; serdeczności ślę.
Grażyno, czasu mało, w każdym miejscu przydałoby się pobyć, a nie tylko przejazdem; by dokładnie posmakować; figi znałam tylko suszone, też kosztowałam; pozdrawiam Cię serdecznie.
Wkraju, proste drogi to rzadkość, serpentynami w dół, albo w górę, bez przerwy, boczne drogi zupełnie niezabezpieczone od przepaści, co potęgowało wrażenia; chcielibyśmy tam wrócić; pozdrawiam i ja.
Och, jak cudnie się czyta o mrożących krew drogach na wysokości, o wyprawach dalekich, monastyrach, kanionach bałkańskich, egzotycznych potrawach, emocjach które budzą wojenne ruiny ..... w wygodnym fotelu z wielką filiżaną gorącej kawki. I chciałoby się tam być, chciało - gdyby nie oporne ciało. Dzięki, że wam się chce Mario!
Bylam w Montenegro. Cudny kraj. Jaki klimat i przyroda! Most zaliczony, monastyr niestety nie.. Jeden dzien rowniez w Albanii spedzony. To takie malo komercyjne, a takie piekne miejsca! Planuje wybrac sie na Slowenie. Przeurocza ta czesc Europy! Zycze dalszych pieknych wypraw! Pozdrawiam i gratuluje pasji.
Prześlij komentarz