wtorek, 4 marca 2014

Postrzyżyny ...

Bolą mnie dziś ręce, człowiek jakis zastały po zimie.
Porwałam się dzielnie na przycięcie naszego żywopłotu wzdłuż drogi, która kiedyś była polną, a teraz pola zostały poszatkowane na działki budowlane i ludzie zapełniają powoli przestrzeń swoimi domami.
Kiedyś tą drogą jeździły maszyny rolnicze, była błotnista, i dla ominięcia rozjeżdżonych kałuż czasami wjeżdżali w nasze ogrodzenie z siatki, czasami udało się czymś zaczepić siatkę i wydrzeć jej kawałek na siłę.
Szybko doszliśmy do wniosku, że trzeba się jakoś zabezpieczyć i posadziliśmy ligustr, on szybko rośnie, niewybredny i zrobi nam zieloną ochronę, bo jeszcze jak błoto wyschło, a zawiał wiatr, to cały pył unosił się i zwiewało na nasze podwórze.
Krzaczki posadziliśmy po zewnętrznej stronie ogrodzenia, na naszym terenie, jako że odstąpiliśmy troszeczkę, żeby droga była szersza ku wygodzie przejeżdżających.
Ligustr rozrósł się, stworzył zieloną ścianę nie do przebycia, chroni nas przed kurzem, ptaszkowie mają raj, a nawet raz osiedliły się tam osy, budując potężną banię wśród gałęzi, o czym przekonałam się trochę za późno, kiedy podczas strzyżenia wyleciły rozeźlone i pocięły mnie boleśnie.
Dlatego teraz wolę przycinać, kiedy wszystko widzę, a osy śpią snem zimowym.


Następnym piętrem ochronnym są różnorakie drzewa, które sadziłam bez umiaru, ładu i składu, tak! urosły duże, splątane koronami, ale za to pojawiają się u nas wilgi.
Może jutro, albo pojutrze, kiedy ręce odpoczną, ostrzygę świerkowy żywopłot od głównej drogi ...


Przez kilka lat zagęścił się bardzo, muszę obciąć zeszłoroczne przyrosty, to pójdzie łatwo elektrycznymi nożycami do żywopłotu, gorzej z górą  ... wypuszcza sobie taki świerczek nowe przewodniki wierzchołkowe, trzeba się do nich dostać na drabinie i też je przyciąć.
Tak, jesteśmy otoczeni zielonymi ścianami, w upalne dni pod koronami drzew panuje swoisty mikroklimat, pachną olejki eteryczne z iglastych, jak w lesie, prawie nie widać nas z drogi, ale ja nie lubię czuć się jak na patelni dla przechodzących czy przejeżdżających ludzi. Mogę sobie posiedzieć niezauważona przez nikogo, poleżeć pod drzewami, posłuchać ciurkającej wody w malutkim oczku wodnym, za chwilkę żaby przyjdą do niego spełnić doroczny cykl rozwojowy, wieczorem będzie słychać chlupoty w wodzie, grube rech, rech jakiegoś zalotnika, a ja sobie usiądę na ławeczce pod domem i będe słuchać ... tylko potem trzeba wywozić żabi skrzek do większych stawów na łąkach.
W trawie rozpanoszył się mech, środowisko zaczyna być przyjazne grzybom, bo rosną graby, brzozy, buki i sosny, jesienią z ziemi wychodzą maślaki, rydze, kozaki, i jakieś takie duże, o wywiniętych kapeluszach, trujaki na pewno ... a to wszystko w miejscu, gdzie kiedyś były grządki ... o grządkach mogę zapomnieć, dlatego założyłam warzywnik na Pogórzu.


Zamiast doskonałego trawnika pięknie rozrasta się bluszcz, tworząc zimozielony dywan, może nawet rozleźć się po całym ogrodzie, wcale mi to nie przeszkadza, z jednej sadzonki w ciągu kilku lat zagarnął dla siebie sporo przestrzeni.


W kącie różowieje wawrzynek wilczełyko, jeszcze nie pachnie, bo jest stale pochmurno i zimno, niech no tylko przyjdzie ciepło i słońce, zaraz przyleci chmara motyli, i głodnych, grubaśnych trzmieli.


Zupełnie niedaleko leszczyna o czerwonych liściach zwisa różowe robaczki, potem ma dobre, duże, smaczne orzechy, czasami uda mi się zdążyć pozbierać je spod liści przed sójkami i gryzoniami ... zdarza się, że stoję czasami w tej jesiennej ciszy, nasłuchuję żurawii, a tu tylko piłowanie ostrych ząbków słychać na skorupkach, znajduję je potem w drzewie, poskładanym do palenia, na podłodze beczki wędzarniczej, a nawet czasami turlają się po podłodze strychu.
Udało mi się w końcu kupić ziarna czarnuszki do chleba, wszyscy zachwalają ją, to kupiłam ją także, w sklepiku "Smaki świata", ładnie się nazywa ... Nigella sativa ...


... dosypałam do ciasta chlebowego, posypałam z wierzchu, taki grubszy mak, ale smak jakiś korzenny, ale bardzo dobrze komponujący się z upieczonym chlebem ...


Przy okazji dowiedziałam się o dobroczynnym działaniu czarnuszki na nasze organizmy, olej z czarnuszki, czarnuszka zmielona, nawet nalewkę zdrowotną można na ziarnach nastawić ...na chore zatoki, egzemy skórne, alergie ... jak kogoś ciekawi, to można poczytać u dr Różańskiego, to tak znalazłam przy okazji szukania w necie ... ja bardzo wierzę w dobroczynne działanie natury.


Wiecie, co to jest?
To są paski piaskowca, przyniesione przez męża od zaprzyjaźnionych budowlańców, najlepsza ostrzałka do noży na świecie ... dwa pociągnięcia i trzeba uważać, żeby palca przy okazji nie ukroić.
Nie wiem, czy to wypada tuż przed "śledzikiem" pokazywać tłustoczwartkowe pączki, ale pozazdrościłam Grażynie portugalskich pączków z jakimś kremowym nadzieniem, i sama zrobiłam podobne.


Krem budyniowy z dodatkiem ubitych na pianę jaj był lekki i puszysty, pączki nadziałam po usmażeniu zwykłą szprycą do ozdabiania tortów i myślę, że wcale nie były gorsze od tych, objętych tajemnicą mistrza.
Patrzę za okno, pada drobny deszczyk, mam wrażenie, że trawa zaczyna zielenić się, a pamiętacie w zeszłym roku? o tej porze zaczynała się potężna zima, i Amika przywieźliśmy do domu, jest już z nami rok, i o kota Gucia martwiłam się ... nie darzą się nadal wielkim uczuciem, ale jakoś się to wszystko poukładało.
A następna w kolejce na postrzyżyny czeka Miśka, zarosła jak borsuk.


Pozdrawiam Was serdecznie i ciepło, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!



29 komentarzy:

Kasik pisze...

Zazdroszcze tych zielonych scian do okola ogrodu, ja jeszcze dlugo na swoje bede czekac niestety. Tez wierze w nature. Zawsze szykuje zapas soku z bzu, syrop sosnowy i przerozne nalewki na zime. Lepsze to niz sie tabletkami i wszelkimi suplementami faszerowac. Pozdrawiam!

Fallar pisze...

Te pączki leszczyny które wiszą, są kwiatami męskimi i to nie z nich wyrastają orzeszki ;) W każdym razie jestem zadziwiony strefą wegetacji - bo chociaż żyję na "ciepłym biegunie" Polski to u was zawsze jakoś wszystko szybciej ożywa. Pozdrawiam.

Zofijanna pisze...

Podziwiam , podziwiam Twoje żywopłoty. Ja nie mam siły do trzymania narzędzi, nie mówiąc o przycinaniu.
Marzy mi się cis- od zawsze, ale on powoli rośnie.Pewnie spróbuję- to mistrz nad mistrzami, jeżeli chodzi o cięcie.
Chlebek - jak zwykle smaku mi narobił- fotogeniczny, że ho, ho!
Czarnuszkę pamiętam jeszcze z czasów wykładów profesora Aleksandrowicza- polecali już 30 lat temu. Posiej sobie Marysiu na wiosnę. Śliczna jest, kiedy kwitnie i kiedy owocuje.
Pączki domowe są pycha- w tym roku nie smażyłam. Najbardziej lubię - z różą.....Smaku tylko mi narobiłaś....
U Ciebie wszystko dorodne.
Wawrzynka mam- białego. Jutro zobaczę, jak żyje.
Serdeczności

mania pisze...

No właśnie! Myślałam, że to Misia wpadła pod Twoje nożyczki :) A czarnuszkę dodaję też do kotletów z soczewicy.
Pozdrawiam serdecznie

Mażena pisze...

Poszłaś po całości, tyle cięcia! ale efekt jest i to zawsze cieszy. I te fantastyczne wypieki, jesteś wyjątkowa. Mam wrażenie, że to wyjątkowe miejsce na Pogórzu wyzwala taką fantastyczna energię. A psisko nie zmarznie w krótkim futerku, coś słyszałam, że zapowiadają ochłodzenie? Pozdrawiam serdecznie i dziękuję, że dzielisz się tym miejscem :)

Raals pisze...

A na moim rodzinnym Podlasiu czarnuszki dodaje się na przykład do serów. Kto nie próbował serów z Korycina, temu gorąco polecam. Na przekąskę do wieczornej lampki wina - znakomite.

wkraj pisze...

Mieć takie zielone otoczenie wokół domu to prawdziwy skarb. Można się poczuć anonimowo, nikt nie zagląda do okien. No ale pracy to wymaga sporo i podziwiam Cię, że tak sobie z tym radzisz. Ale zdjęcie pączków to już mogłaś sobie podarować. O mało monitora nie ugryzłem :)
Pozdrawiam.

Kris Beskidzki pisze...

Mam nadzieje że wawrzynek dotrzyma jeszcze kilka dni. W tym roku kwietnie wcześniej. Pozdrawiam serdecznie :-)

Tupaja pisze...

Strasznie mi zależy na szybkim zasłonieciu płotu. Mówisz, ze ligustr szybko daje radę?
Wawrzynek - cudny!
pozdrawiam :)

grazyna pisze...

Popatrzylam na zdjecie paczkow i oniemialam...jak smakowicie wygladaja!!! musialy byc wspaniale, jestes artystka kuchni a poza tym masz entuzjazm i jakos wszystko Ci pieknie wychodzi. Jestem w Andach i moj plot tez zarosniety jest straszliwie, ciagle tne i tne, i konca nie widac , tutaj przyroda jest duzo bardziej zachlanna i porasta, zarasta wszystko co sie da.
Jako ,ze ciagle mamy niepokoje, a przede wszystkim barykady, nie mozna wyjezdzac z domu...wiec siedze w ogrodzie i odchwaszczam, przycinam ...tez mnie rece bola.
Sciskam Cie serdecznie... no i ciesze sie ,ze paczki sie tak udaly.

jola pisze...

Marysiu Ty zawsze masz pełne ręce roboty a to postrzyżyny, a to smażenie, pieczenie. Mam nadzieje, że ta wiosna już niedługo zagości po nijakiej zimie i weźmiemy się do ogrodowej roboty. Wiesz ja jakoś nie mogę tej czarnuszki, ma dla mnie za intensywny smak. Ja daje do chleba siemię lniane, ostatnio jeden z moich gości powiedział mi że trzeba go zmielić przed dodaniem do chleba bo inaczej nie ma z niego pożytku - chyba to logiczne. Pozdrowienia dla Was przesyłam u nas dzisiaj mgła za oknem świata nie widać.

Olga Jawor pisze...

Marysiu! Moim marzeniem jest mieć tak zasłoniety przed wzrokiem ludzkim ogród. I tak, jak u Ciebie, przed kurzem i hałasem przejeżdżajacych obok traktorów i ciągników. Poddałas mi świetny pomysł z tym ligustrem. Musimy wobec tego z męzem poszukać tej rosliny w szkółkach ogrodniczych i obsadzic nasz rachityczny płotek.Czy mozna go sadzic wiosna czy lepiej jesienia?
Pieknie piszesz o swoim ogrodzie. To taka enklawa słodkiego spokoju, symbiozy z naturą, wspaniała oaza w mieście.

Jadłam kiedys chlebek z czarnuszką i rzeczywiscie smakował przepysznie. Nie wiedziałam tylko o zdrowotnym działaniu tych czarnych nasionek.

Ależ mglisto u nas od rana. I zimno! Mimo to jednak powolutku wszystko budzi sie do zycia. Kwitnie podbiał i stokrotki. Tylko słonka bardzo sie chce!
Serdecznie Cię pozdrawiam marysiu!:-))

Anonimowy pisze...

My tez mieliśmy żywopłot z ligustru posadzony od głównej drogi, ale pewnego, styczniowego dnia, dwa lata temu jeden z "kierowców"skrócił sobie zakręt i skasował nam połowę, no i jeszcze parę innych owocowych drzew. Oczywiście był pijany.W puste miejsce posadziliśmy tuje.
Wczoraj też przycinałam krzewy owocowe i wieczorem było ciężko z lewym barkiem delikatnie mówiąc. Ciągle zapominam, że już 50+
Jak zwykle podziwiam, serdeczności ślę. Bogusia.

Pellegrina pisze...

Już się przestraszyłam, że warkocz obcięłaś. A czy szybko ligustr rośnie to pojęcie względne, mój ma trzeci rok a nawet mi do kolan nie sięga. Pozdrowienia dla pracowitej pszczółki :-)))

Anna Kruczkowska pisze...

Zapachniało mi chlebem, rozkoszowałam się zielonym żywopłotem. U mnie w Izerach rozrastają się modrzewie i bez, a na Wybrzeżu moją działeczkę od drogi chronią śliwy i maliny.

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Żywopłot piękny, zazdroszczę takiego.
Twoje pączki jak z cukierni. My nie mamy jeszcze takiej wprawy, ale też smaczne były ;-)

Magda Spokostanka pisze...

Cudowne zielone ściany, jakie gęste!
Też mamy taki żywopłot, który trzeba ciąć z drabiny, więc ... rzadko tniemy :) Mamy go pod oknami i wkurza nas jak już dochodzi do połowy okien.
Pączki jak z wystawy pączkowej!
Czarnuszkę uwielbiam od lat.
Pozdrawiam serdecznie!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Kasiku, powiem Ci szczerze, że coś za coś, trzeba to wszystko trzymać w ryzach, bo rośnie niemiłosiernie, i potem podwójna robota, ligustr strzygę 2 razy do roku, świerki raz; też wspieram się na ziołach, w różnej postaci, syrop sosnowy obowiązkowo; pozdrawiam.

Fallar, a tak, orzeszki powstają z tych pączków z różowymi pędzelkami; jakoś radzi sobie przyroda, ale czy ja wiem, czy szybciej? teraz od wielu dni zawisła nad nami czapa chmur, jest zimno i siąpi, tęskno za słońcem; pozdrawiam.

Zofijanno, nie jest to lekka praca, a zwłaszcza takie wyciąganie się z drabiny, ale póki sił, sama robię to wszystko, bo lubię ruch, a lepiej na powietrzu, niż biegać do jakiejś siłowni; miałam już czarnuszkę, tylko że na torebce było napisane, że to damasceńska, i nie wiem, czy nadawałaby się do chleba; biały wawrzynek ... to chyba jakaś odmiana wyhodowana przez ogrodników, w lesie widuję tylko liliowe; pozdrawiam.

Maniu, Miśka czeka w kolejce, jejmość rozrosła się wszerz, leżonko na fotelu bardzo jej służy; ciekawy smak tej czarnuszki, prawda? i ja pozdrawiam.

Mażeno, dziś już ręce odpoczęły, tylko pogoda nie sprzyja, siąpi, a najgorsze, że od wielu dni pochmurno, smutno i szaro, to i wychodzić się nie chce; Miśka nie zmarznie, zostawię jej troszkę futerka, a poza tym ma sporą warstwę ochronną, jak tłuściutka foka; serdeczności ślę.

Raals, czytałam o tych słynnych serach korycińskich, tak mi się wydaje, że czarnuszka im pasuje; ja robiłam podpuszczkowe, bardzo podobne do korycińskich, ale jakoś zaprzestałam, z braku czasu, obiecuję sobie tego lata zaszaleć; pozdrawiam.

Wkraju, może to wyglądać, że izoluję się od otoczenia, ale lubię schować się przed okiem ludzkim za zieloną ścianą; tak, to sporo pracy, zwłaszcza na wiosnę, kiedy trzeba poprzycinać, wygrabić, ale lubię; pączki pewnie powtórzę; pozdrawiam.

Kris, kwitnie dereń jadalny, a tu zimno, pochmurnie, owadów nie widać, sama czekam na cieplejsze dni; wszystko musi mieć swoją porę, to wcale nie jest dobrze, że tak wcześnie wiosna przychodzi; pozdrawiam.

Tupajko, ligustr błyskawicznie nie rośnie, ale jak już urośnie, to ściana nie do przebycia, zielony mur; jeśli zależy Ci na szybkim zasłonięciu płotu, to może dzikie wino puść na niego, ja je nazywam plaga egipska, tak zarasta, mimo, że tnę je do ziemi; i ja pozdrawiam.

Grażyno, były pyszne, jednak co domowe to domowe, i dostałam od teściowej najprawdziwszą szprycę do nadziewania pączków, teraz to tylko szaleć; śniło mi się kiedyś, że szukałam Twojego bloga, a tam był tylko znaczek jak po usuniętej fotografii, bałam się, że coś się wydarzyło; trzeba mieć nadzieję, że sytuacja w kraju powoli się unormuje; wszystkiego dobrego, pozdrawiam.

Magdalena pisze...

U Ciebie jak zwykle pracowicie, wiosennie i smakowicie. :)
Też się wystraszyłam, że o warkocz chodzi. :)))
Pierwszy raz widzę leszczynę w takim kolorze, u nas są tylko te zwykłe - żółte.
Czarnuszkę mam (zresztą z tej samej firmy - mają bardzo dobre zioła i mieszanki przypraw, bez żadnych dodatków np. bez soli, cukru itp.) - muszę ją dodać kiedyś do chleba, chociaż nie przepadam za chlebem z dodatkami.
U nas płot zakrywa tzw. wierzba energetyczna - też szybko rośnie.
Serdeczności :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jolu, czarnuszka ma specyficzny smaczek, jak rozgryzłam na próbę jedno nasionko, to zastanawiałam, jak też odnajdzie się w chlebku, a przede wszystkim jak to przyjmą domownicy; przyjęła się, nie wolno jej tylko za dużo sypać; siemię też podsypuję, słonecznik, kminek, ale nie mielę, tylko jak leci; jakoś przygnębia ta pogoda, ani promyczka słońca, jednolita pokrywa chmur, zimno, siąpi, czekam z utęsknieniem za słońcem; serdeczności ślę.

Olu, taka zielona ściana nie chroni jednak przed hałasem, mam głośnych sąsiadów, sklinają na siebie, kłócą się, głośna muzyka, mają szczęście, że jesteśmy spokojnymi ludźmi, i nie wdajemy się w sąsiedzkie awantury, raczej zamykamy drzwi; Olu, jeśli nie śpieszy Ci się z żywopłotem, to możesz sobie zasadzić żywopłot z uciętych patyczków ligustru, tak wyjdzie najtaniej, patyczki ukorzenią się i za chwilę wypuszczą zielone odrosty; przygnębiają mnie te chmurzyska od kilku dni, słońca się chce bardzo; nawet do ogrodu nie wychodzę w tę siąpiącą pogodę; pozdrawiam serdecznie.

Bogusiu, no to Wam narobił ten kierowca, i ogrodzenie na pewno uszkodził; mnie tak bark bolał po pierwszym dniu wygrabiania; wydaje nam się, że jeszcze dużo możemy, a tu sił i wydolności jakby mniej, ale jeszcze nie jest z nami tak źle, ważne, żeby duch był młody; pozdrawiam.

Krystyno, ligustr nie rośnie szalenie szybko w pierwszych latach, pewnie tworzy korzenie, ale jak już urośnie, to płotu nie trzeba, takie ogrodzenie nie do przebycia tworzy; może trzeba go przycinać, żeby tworzył odrosty, zagęszczał się i wzmacniał; warkocz ma się dobrze, czasami tylko mu sama przytnę końcówki; pozdrawiam.

Ruda, tak mi się wydaje, że prawie każdy krzak stworzy zielone ogrodzenie; na Pogórzu starszy pan obsadził sobie pole głogami, przycina je regularnie, zobaczyłabyś, jaki to śliczny żywopłot, i nie do przebycia; pozdrawiam.

Natalio, żywopłot liczy sobie parę latek; jednak pączki domowe, nawet nie tak okazałe, jak ze sklepu - najlepsze, prawda? pozdrawiam.

Magda, u nas ktoś wpadł na wspaniały pomysł odtworzenia rowów, bez zrobienia przepustów na wjazdach, i przy posesjach mamy paskudne dołki; więc teraz postawienie drabiny przy takim żywopłocie graniczy z cudem, trzeba robić pomosty nad dołkiem, i na tym dopiero stawiać; musi być druga osoba do pomocy, bo można zjechać razem z drabiną; karkołomne ewolucje;
jednak przyciąć trzeba, bo sterczą takie strzępiaki w niebo; a ja smak czarnuszki dopiero poznałam kilka dni temu, przypasowała mi; i ja pozdrawiam.

Zofijanna pisze...

Może ta, którą masz do chleba skiełkuje.
W niektórych krajach nigella damascena jest traktowana na równi z n. sativa, chociaż ma inny zapach i wygląd. W Polsce używa się n. sativa ( siewną ).
Tak to odmiana ogrodowa ' Alba '. Ma żółte jagody, nie czerwone.
Serdeczności

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Magdaleno, warkocz też mnie kusi, żeby ściąć, bo kiedyś miałam fryzurkę "na zapałkę", umyłam włosy, przeczesałam palcami i gotowe, a długie włosy schną i schną; ta leszczyna bardzo ładnie wygląda, jak ma młode liście, intensywnie bordowe; odkryłam ten sklepik, też kupuję tam wiele przypraw; a do chleba sypię różne ziarna, lubię; o, wierzba to wybitnie rośnie, prawda? pozdrawiam.

Zofijanno, a nie pomyślałam, pewnie, że spróbuję z tą czarnuszką, powinno się udać, bo w miarę świeża; a to ci wawrzynek, nie dość, że białe kwiaty, to jeszcze żółte nasiona; pozdrawiam Cię, dobrej nocy.

colorado2811 pisze...

Piękne te twoje "zielone ściany", dają pewnie dużo "prywatności. U mnie niestety -wszystko odsłonięte. W ogrodzie dopiero 2 lata temu posadziliśmy z synem tuje w charakterze zywopłotu. W Holandii Dziecko takie zywopłoty tujowe widziało. Niestety -trzeba jeszcze poczekać na tę ścianę.
W rodzinnym domu mieliśmy kawałek żywopłotu grabowego. Był wiekuisty. Tu nic nie posadzę, oprócz tego co w ogródku, bo wszędzie gruz pod spodem i koparkę by trzeba zaangażować.

Pączki przepiękne i pewnie pyszne. My zjedlismy czerstwe gnioty kupione przez Dziecko w PSS w Rz.

Olej z czarnuszki jest super na skórę. Kupowałam w sklepie internetowym dla córki. Nawet nie jest b. drogi.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Iwono, tak, jesteśmy odgrodzeni zupełnie od ulicy i bocznej drogi, tylko w bramie nie ma krzaków:-) tuje rosną właściwie tak niepostrzeżenie, mała, małe, i nagle spore drzewa z nich, swoim musiałam przycinać wierzchołki, a i tak znowu odbiły w niebo; taki żywopłot grabowy zasadziłam od zachodu, nie przycinałam, bo małe, a jeszcze szkoda i poszły do góry, tak że teraz ściana wysoka, może i dobrze, jestem zasłonięta od sąsiadki zupełnie; znalazłam stronkę z zaletami zdrowotnymi czarnuszki, myślę o starszym synu, bo nikt nie może poradzić sobie z jego alergią, żeby astmą się to nie skończyło; pozdrawiam.

colorado2811 pisze...

Proszę, oto kalendarz biodynamiczny:

http://www.rytmnatury.pl/kalendarz-ogrodnika

Pozdrawiam

Ania z Siedliska pisze...

Śliczne te różowe "kotki", a wawrzynek urokliwy ( nie przemarza Ci , jak widzę. U mnie nie kwitł zbyt obficie, w końcu zmarzł.)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Iwona, dzięki wielkie!

Aniu, w domowym ogrodzie nie przemarza, ale na Pogórzu kwiatków bardzo mało, tylko na końcówkach i pewnie w końcu zaniknie; pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Pani Mario! Piosenką w wykonaniu Zamachowskiego sprawiła mi Pani ogromną radość.Faktycznie rytmiczna,wpadająca w ucho i ... przypomina jakość tak troszeczkę życie :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

A pewnie, pewnie, bardzo przystająca do mojego wieku; pozdrawiam.