środa, 26 listopada 2014

Przez dwie Huty ...

Ot i co! zrzuciłam moje ostatnie zdjęcia do mężowskiego komputera i pojechały razem z nim znowu na Pogórze, dopiero dziś powróciły.Trzeba było zatrzeć beton, który udało nam się w końcu wylać do końca i pewnie zakończyć już roboty budowlane na ten rok, no chyba, że przyjdzie jakaś wyżowa pogoda, zaświeci słońce przy przymrozku, i będzie można np, postawić szkielet domku. Jak na razie posypuje śniegiem, i to mokrym, wszędzie błoto, jak to określił kiedyś nasz kolega: Serbinów ...
Nie udało się dowieźć żwiru wywrotką, wszędzie mokro, ziemia rozkisła ostatnimi opadami, stromo, kierowca bał się, że ugrzęźnie u nas do wiosny, Nasz "czołg" znowu unieruchomiony, tak że przyczepką też nie dowiezie ... same guzy ... ale od razu w naszej wioseczce uruchamia się łańcuszek pomocnych ludzi ... bo ja ci przywiozę trochę żwiru na garze, co prawda ostry, ale będzie ... jak zabraknie, przywiozę jeszcze raz ... a betoniarkę to ci pożyczę, tylko zadzwonię do kolegi, bo to jego ... Tutaj zawsze można liczyć na pomoc, a mąż zawsze mi powtarza - Widzisz, Maryś, jak to dobrze żyć z ludźmi? ... Przecież jesteśmy tu obcy, sporo lat minęło, zanim wtopiliśmy się w tutejszy krajobraz, staliśmy się "swoimi".
Tym razem wracaliśmy do domu przez Łodzinkę, Kiedyś ta wieś dzieliła się na Dolna i Górną zwaną Hutą ... z Dolnej , ze starej zabudowy nie zostało nic, na jej terenach powstał PGR, a wśród zabudowań stajennych i bloków mieszkalnych ostał się tylko on, Nepomucen ...

http://photo.bikestats.eu
,,, z główniejszej drogi zawija się stromo do góry w szutrówkę ... do Łodzinki Górnej albo Huty ...


Dziwi Was pewnie ta zieleń, ale to zdjęcie zapożyczone z moich poprzednich wpisów, letnie bardzo ,,, po prawej stronie mamy stary cmentarz z nielicznymi nagrobkami, niektóre bardzo blisko drogi ...


... a po lewej znaczone starymi drzewami cerkwisko, cerkiew ponoć zawaliła się sama w latach 50-tych,  Tak sobie rozmawialiśmy z mężem po drodze, że zazwyczaj cmentarz był przy cerkwi jako całość, a tutaj droga przecina wszystko ... kto wie, czy nie została wyznaczona po grobach ...


W domu sięgnęłam do przewodnika Krycińskiego po Pogórzu, bo niby dlaczego Huta? ano dlatego, że rzeczywiście do 1917 roku była tu huta szkła, 12 września 1939 roku na południe od Łodzinki, na wzgórzach Jaworów i Olsza toczyły się zacięte walki miedzy polską 24 Dywizją Piechoty a niemiecką 2 Dywizją Górską. Po wojnie obie wsie wysiedlono na Ukrainę w 1946 roku, a potem pozostałych mieszkańców w akcji Wisła na "ziemie odzyskane",
Jechaliśmy grzbietem wśród szerokich łąk, gdzieniegdzie widać dachy nielicznych domów, a stare drzewa owocowe znaczą ślady dawnych obejść gospodarskich...


Widoki przymglone, poszarzałe ... czasami zdarza nam się jechać tędy przy dobrej widoczności, i mówię Wam, jest na co popatrzeć ... Przecinamy główną drogę z Przemyśla do Birczy, serpentynami zjeżdżamy z Krępaka i znowu wjeżdżamy w boczną drogę, do Huty Brzuskiej ...tutaj również działała huta szkła ... wspinamy się wysoko kolejnymi serpentynami, tuż przy drodze znowu ciekawa ściana skalna, tym razem z warstwami ułożonymi prawie pionowo ...


Widać, że wyrobisko jest czynne, materiał skalny zabierany na bieżąco, a nawet utworzyła się malutka jaskinia, której kiedyś nie było ...


Warstwy układają się w równe linie, falują, potem rozchodzą się ... ciekawe, jakie tu siły natury działały na przestrzeni dziejów ... znamy tę trasę, szliśmy tu kiedyś z naszym Maksiem, potem ścieżką dydaktyczną "Doliną Kamionki"... na samej górze mężczyzna pokazał nam skrót do Huty Brzuskiej przez malownicze łąki ... pamiętam, szliśmy koło starej, drewnianej chaty z bali, jakaś kobieta gotowała coś w dużym garze na otwartym ogniu, zupełnie jak kobiety w Karpatach, w innym regionie ...

 

Na jednym z przystanków ścieżki piękny punkt widokowy, ale co, nic nie widać, chmury przykryły swą szarością okolicę ...


Zapuściliśmy się w tę drogę, w końcu gdzieś dojedziemy ... nie, nie dojechaliśmy, bo droga skończyła się przy czyimś garażu ... mieszkańcy budują garaże przy odśnieżanej zimą drodze, a sami wędrują do domów położonych niżej ...


Za to pięknie zapozowały nam sarenki na tle brzeziniaka ...


Zwierzęta te mają bardzo zły zwyczaj pozostawania bez ruchu, wpatrując się w samochód ciekawie, zanim ruszą do ucieczki ... są łatwym celem dla myśliwych.


Wśród przydrożnego młodnika ktoś kształtuje sobie sosenkę, oskubując ją z młodych przyrostów ... wygląda jak modelowe drzewko bonsai, puchate, powyginane, zwraca uwagę swoją innością ...
I tak sobie jeździmy po tych pogórzańskich bezdrożach, gdzie tylko jaką drogę zobaczymy i da się wjechać ... mamy jeszcze parę na uwadze, niech no tylko "czołg" wróci ponaprawiany.
A w domu znowu odnawiam znajomości z kuchnią, smażę langosze, potrawę kilku narodów ...

 .

... które smakują wybornie z czosnkową zaprawą, posmarowane śmietaną i posypane startym serem, można i bardziej na bogato ... jedzą je Węgrzy, Czesi, Słowacy ... i my ... świeże, chrupiące, lekkie ... Upiekłam też na próbę kasztany jadalne, których kilka udało mi się zebrać... hm! słodkawe, mączyste, lekko mijają się z moim wyobrażeniem smakowym.
W ramach sprzątania szafek kuchennych z różnych pozostałości piekę też ciasteczka owsiane ...


 A czego tam w nich nie ma ... wszystko "na oko" sypnięte szczodrą garścią ...


Przeróżne orzeszki, zmielona resztka kasztanów jadalnych, kokos, żurawina, słonecznik, rodzynki, domowa cykata, /nie mylić z cykutą!/, oczywiście płatki owsiane, dodane zapachy korzenne, kakao i pozostałe, zwykłe składniki, wszystko zagniecione ręką w misce, spłaszczone kulki i do piekarnika.Czasami "zbójujemy" trochę z Jaśkiem, patrzymy przez okno na lecące płatki z nieba, na wrony w ogrodzie, na ogień w kominku ... wycieramy bezustannie psie łapki, wpuszczamy i wypuszczamy Gutka przez okno w sypialni, a wszystko sterowane, żeby nie przecięły się ich drogi z Amikiem, bo pogoni go ... ale dajemy radę ... pod wieczór stan policzony, wszyscy pod dachem, można spokojnie iść spać.



 Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, dobrego tygodnia życzę, pa!


21 komentarzy:

Magda Spokostanka pisze...

Myślę, że mówią o Was same dobre rzeczy i dumni są z nowych "Swoich".
Jakieś 20 km od nas też jest Huta Szklana.
Musiałam sprawdzić sprawdzić cóż to jest cykata, a tu takie cuda! Kandyzowane wiórki z marchwi, skórki z cytryny, melona, liście tataraku!
Ale heca z tymi garażami! Ciągniki z pługami nie podjeżdżają pod dom? Chodzi o jakieś strome niedostępne miejsca?
Ja też się boję spotkań koty z Klausem, bo wiem, że gdyby tylko zaczęła uciekać, to będzie ją gonił. A jeszcze teraz buszują po okolicy jej córki, więc Klaus ma coraz mniej cierpliwości. Na szczęście Piątek to pewniak.
Serdeczności!

Pellegrina pisze...

Jak zwykle u Ciebie Marysiu zapachniało ale dziś Ci nie zazdraszczam, bom właśnie zjadła pięknego pstrąga tęczowego, ni to usmażonego, ni uduszonego na masełku z odrobiną soli, koperku i cytryny. Tak pachniał że nie zdążyłam zrobić zdjęcia.
Piękne i tajemnicze te Wasze drogi i widoki z nich i przestrzenie przeogromne. Pół na pół nieba i ziemi.

Anonimowy pisze...

Huta Brzuska miejsce mojego dzieciństwa,
na zawsze zostanie piękna i czysta
jak pierwsze kochanie
Pozdrawiam Czesław

Stanisław Kucharzyk pisze...

Pamiętam ten stary cmentarz w Łodzince. W pamięci utkwił mi szczególnie grób małego dziecka z międzywojnia z napisem po polsku wśród innych cyrylicą upamiętnionych.

Anna Kruczkowska pisze...

Masz rację z tym łańcuszkiem dobrych ludzi- ja mam podobnie w moich górach. Już jesteśmy "swoi" i zawsze możemy liczyć na pomocna dłoń, ale działa to także w druga stronę- nigdy nie odmawiamy swojej pomocy, a jeśli trzeba sami ją oferujemy.

Aga Agra pisze...

Zdjęcia fajne i ciastka kuszące...Zazdroszczę widoków...

grazyna pisze...

Nepomucen bardzo mi sie podoba, blisko mnie, w Konstancinie jest jego figurka XVIII wieczna przy rzeczce, ktora czesto przybiera, zawsze na niego zerkam. Jak zawsze przeczytalam Twoje pisanie z wielka sympatia, a ciastka zrobie...

Beata Bartoszewicz pisze...

Wystarczy przekroczyć próg domu, a już się robi wyprawa. Miło jest być i "swoim" i turystą zarazem. Wszystkie widoku piękne, i te letnie wspomnienia też, ale mnie najbardziej sarny przypadły do serca. Może dlatego, że na FB przyłączyłam się do społeczności "Ludzie przeciwko myśliwym" i okropne okropności przez to oglądam, jeśli tam zajrzę.
Dziękuję Mario za kolejną ciekawą opowieść. Chłonę te Twoje gawędy, i już czekam następnej. Uściśnień krocie załączam, B

Dorota pisze...

Odrobina rumu do zmielonych kasztanowych "dżdżownic", kleks bitej śmietany i już mamy węgierski krem z kasztanów.Brzmi zachęcająco ale jednak...jakby mdłe i zbyt mączyste.Legenda przerosła rzeczywistość,hi.
Serdecznie pozdrawiam
Dorota

t pisze...

Bardzo lubię pogodę jak ze zdjęć. Wilgotno, mokro i szaro. To świetna pogoda by po krótkim spacerze usiąść z książką i gorącą herbatą, by przenieść się choć na chwile w inne miejsca - te które podpowiada nam wyobraźnia.

mania pisze...

Dobrzy ludzie zawsze znajdą przyjaciół :)
Jesienne zdjęcia to kwintesencja listopada, mokro, mglisto ale mimo wszystko pięknie i nostalgicznie.
Pozdrawiam serdecznie

wkraj pisze...

Ale czarowny świat nam pokazujesz. A po te ciasteczka to już prawie wyciągnąłem rękę do monitora, tak realistycznie wyglądają.
Pozdrawiam serdecznie.

Ania pisze...

kasztany to było moje wielkie rozczarowanie. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie ich smak. Podobnie np. z mozarellą. Nazwa piekna, legenda znana, a smak mdły. Rację miała Tessa Caponi-Borawska, że tak pokochała nasze wyraziste twarogi sery. Och, Marysiu ! zapewne przyczyniasz się do p[owiekszania mojego obwodu w talii ! tak smakowicie wszystko wygląda, że ślinianki pracują i człowiek nagle głodny sie robi! Langosze - nie znam tego ale poznam, bo świetnie wygladają i zapewne smakują. A co do sarenek i myśliwych, to nie raz dawałam wyraz swojej do nich niechęci (delikatnie mówiąc). Najgorsze jest to, że wśród myśliwych jest mnóstwo kłusowników. Paradoks ?
Uściski !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Magda, wiesz sama, że z tym ludzkim gadaniem to różnie bywa, a zwłaszcza jak ktoś jest nieobecny, ale zawsze doświadczamy pomocy, nigdy obojętności; właściwie to tak zaobserwowałam te dachy poniżej głównej drogi, domy porozrzucane, wybudowane na najmniejszym wypłaszczeniu, jakie znaleziono na stromiźnie, ciężko byłoby połączyć je jedną drogą, a już wyjechać stamtąd, jak jest błoto albo śnieg; robię czasami zapasik tych kandyzowanych dodatków do ciast, zwłaszcza pod wpływem opowieści mężowskich o Buni, kroję różności, nasycam w syropie cukrem i suszę, służą mi potem przez dłuższy czas; mój Amik już się chyba nie zmieni, czasami żal mi Gutka, że musi chodzić bokami; pozdrawiam Cię serdecznie Magdo.

Krystyno, o! pstrąga to ja z kolei zazdroszczę, ale czeka na mnie , zamrożony w chatkowej lodówce, przyjdzie i na niego kolej, a będzie grillowany na żywym ogniu; tereny piękne i tajemnicze, doliny mają swoje uroki, ale jak wyjedzie się ponad i obejmie wzrokiem te przestrzenie ... serce rośnie; serdeczności ślę.

Czesław, nie dziwię się, tereny niezwykłej urody, a jeszcze do tego Twoja kraina dzieciństwa; pozdrawiam.

Krzysiek, na samym początku, jak zapuszczaliśmy się w tamtą drogę, nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że to cmentarz, dopiero jak opadły liście; pozdrawiam.

Ruda, wielokroć spotkałam się ze zdaniem, że mieszkańcy Pogórza serdeczni, pomocni; myślę, że po prostu tacy są, tam sobie wszyscy zawsze pomagają, jak obserwujemy; pewnie, działa to w obie strony, czasami i nam uda się pomóc; pozdrawiam serdecznie.

Agata, zdjęcia z listopadową szarugą, mokro i błoto, a ciasteczka coraz lepsze, przegryzają się smaki i zapachy; pozdrawiam.

Grażyno, aż muszę sięgnąć do wiki, czym zasłużył się ten święty, skoro ma tyle kapliczek wszędzie; ciasteczka powtórzę, bo jeszcze składników zostało; pozdrawiam cieplutko.

Beata, Pogórze ma ciekawą historię, niejednokrotnie krwawą, jak to tereny przygraniczne; czytamy, jeździmy, czasami ktoś nam wskaże ciekawe miejsca; najpierw po wojnie pustki wysiedlonych wsi, w latach 70-tych ośrodek rządowy, teren zamknięty i dla wybrańców; też burzę się na myśliwych, nie przekonuje mnie ich idea, że pomagają zwierzętom, by potem strzelać do nich, a jeszcze znając co niektóre osoby; pozdrawiam serdecznie.

Dorota, pewnie, że przereklamowane, a my może po prostu nieprzyzwyczajeni do takich smaków; kiedyś pod wpływem ulicy sezamkowej kupiłam słoik osławionego masła orzechowego, reszty pewnie się domyślasz; pozdrawiam Was serdecznie.

T, to prawda, w ciepłej chatce, przy kominie, z trzaskającym ogniem w palenisku kuchni; pozdrawiam.

Maniu, szanujemy naszych sąsiadów, nigdy ich nie lekceważyliśmy, a dane obietnice spełnialiśmy; myślę, że po prostu przekonali się do nas; mrozik mamy, dobrze, że błotko związane; serdeczności ślę.

Wkraju, ciasteczka coraz lepsze, bo jak poleżą, to nabierają smaku, a zostało jeszcze tylko parę sztuk; ciągnie na łąki, mimo szarugi, a wiatr ostry, tylko ciepło ubrać się; pozdrowienia ślę.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aniu, tak i z moim poznawaniem smaków, choć kasztany smakowo lepiej mi przypasowały niż kolendra; i pochwalę się, że jadłam już zupę dyniową, synowa ugotowała, wcale nie jest taka zła; talia i mnie powiększa się na zimę, przecież musimy uchronić się przed zimnem odpowiednią warstewką; langoszowe ciasto można schować do lodówki, zabezpieczyć przed wysychaniem i korzystać przez kilka dni, albo zrobić malutką porcyjkę z ziemniaków obiadowych; myśliwi to temat "morze", a ciągle jakby ich więcej, niektórzy bez sumienia strzelają; serdeczności ślę.

Mażena pisze...

Są miejsca, które na zawsze odeszły w niebyt. Często przejeżdżam obok miejsca, w którym kiedyś mieszkałam, nie ma ulicy, domów, mało kto pamięta jak wyglądało to miejsce kiedyś..Dobrze, że nazwa pozostała, ale może ktoś wpadnie na pomysł zmienić..
Fantastyczne wypieki! Przynajmniej nic się nie zmarnuje, idzie zima :)

Tomasz pisze...

Miejsca cerkiewne na Pogórzu w Bieszczadach i Beskidzie Niskim występują bardzo licznie. Szkoda tych wspaniałych cerkwi, drewnianych jak i murowanych. W Beskidzie Niskim również istnieją niewielkie osady z hutą w nazwie.Te przysiółki na łemkowszczyźnie zamieszkiwali wyłącznie Polacy pracujący w hutach szkła.
Pozdrawiam :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mażeno, myślę, że smutno Ci wtedy, ale jaki mamy wpływ na pewne zmiany; kiedy sobie pomyślę, że mój dom rodzinny mógłby pójść w obce ręce ... ale to możliwy scenariusz, został brat z żoną, dziewczyny wyjechały do W-wy i nie wiadomo czy wrócą, może na stare lata; serdeczności ślę.

Tomasz, a z kolei na Roztoczu "huty" związane są raczej z wytapianiem żelaza z rud darniowych; tyle podobieństw widzę między Pogórzem a Beskidem, i smutna historia podobna; pozdrawiam serdecznie.

BasiaW pisze...

Marysiu, podaj proszę wypróbowany przepis na langosze, lubię nowe potrawy, a takowej nie znam, serdecznie pozdrawiam!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Basiu, zazwyczaj wykorzystuję ziemniaki, które zostały mi z obiadu, a jeśli nie ma to 3-4 będą potrzebne:
3-4 ugotowane ziemniaki
szklanka mleka
2 szklanki mąki
3-4 dag drożdży
łyżeczka soli
odrobina cukru
ja dodaję jeszcze 1 jajko
Zagniatam ciasto, jeśli zbyt lepiące, podsypuję mąką, odrywam po kawałku, w dłoniach lepię okrągłe, dosyć cienkie placki, które smażę na oleju głębszym, ale nie musi placek w nim pływać. Potem smaruję rozgniecionym czosnkiem ze śmietaną, posypuje żółtym serem, jest chrupiący, pyszny; smacznego, Basiu, pozdrawiam,

Anonimowy pisze...

Te oskubane sosny to robota jeleniowatych - zer pedowy bardzo sobie cenia, czyniac ogromne szkody w lasach.