wtorek, 10 lutego 2015

Sobota ...

Świt nad Horodżennem ... a my sporo przed piątą już piliśmy kawę. Psy nam zrobiły pobudkę, my wyspani, to i jeszcze herbatka, potem jeszcze jedna ... tylko dlaczego w inny dzień, kiedy dzwoni budzik, tak nie chce się wstawać ...


Sobota to nie jest dobry dzień na narty.
Do tego ferie, a więc dużo ludzi, duży stok zamknięty, bo odbywają się jakieś zawody narciarskie.
Mimo, że pogoda piękna, i pojechaliśmy na otwarcie stoku zaraz rano, szybko wyjeździliśmy, to co zostało na karnetach z poprzedniego razu i siup! z powrotem do chatki ... przyjedziemy tutaj w zwykły dzień.
Po drodze zatrzymaliśmy się tuż za Makową, bo na wzgórzu mignęła mi kłębiąca się gromada ni to psów, ni to wilków ...


Po chwili obserwacji okazało się, że to jednak psy ... kilka dużych zwierzaków szarpało się z czymś pod sosenkami ... być może psy dopadły jakąś zwierzynę, albo między sobą prowadziły zażartą walkę ... nie był to przyjemny widok.
Pojechaliśmy jeszcze zobaczyć nad Turnicę, potok spływający z gór do Wiaru, a przewijający się przez drogę licznymi mostami ... ciekawe, ile ich jest? policzę kiedyś, jak nie zapomnę, w drodze do Arłamowa ...


Woda czyściutka jak kryształ, widać doskonale kamienie na dnie, a po letnich obfitych opadach potok znowu zmienił koryto, zbliżając się do drogi ...



W południe poszliśmy obejść nasze włości.
Na otwartej przestrzeni wiał nieprzyjemny wiatr, ale w zacisznych kotlinkach przyjemnie grzało słoneczko, promieniując dodatkowo odbitym ciepłem od śniegu ... a śnieg topniał w oczach ...


Zajrzeliśmy do studni, wody pełno, że zawory przykryte ... ależ mnie cieszy taki widok, bo po suszy w ubiegłych latach, kiedy lustro wody opadło poniżej pompy, sprawdzamy poziom wody ... żeby nie spalić następnej pompy. A poza tym intensywne użytkowanie wody sprzyja jej napływowi i woda też jest czyściutka, bo przedtem ta z bojlera leciutko zalatywała torfianką.
Po południu zaczęło wiać, i to tak, że wieczorem słychać było uderzający w chatkę, z ogromną siłą wiatr ... zahuczało na dole w potoku, przeszło drzewami i waliło o ściany, aż dach trzeszczał ... oho! szykują się jakieś zmiany w powietrzu ...
No i przyniosło!


Niedzielny ranek powitał nas zamiecią śnieżną, opad był tak intensywny, że kiedy odmiotłam ścieżki, po chwili nie było śladu po mojej robocie... z wielką trudnością wyspinaliśmy się serpentynami na kalwaryjskie wzgórze, bo droga jeszcze nie posypana, braciszkowie z klasztoru zajęci byli również odgarnianiem śniegu ze ścieżek dojściowych do sanktuarium ...
Potem szybkie śniadanie i nie zastanawiając się dłużej, uciekliśmy przed śniegiem na górę ... jeszcze chwila, a zasypałoby nam drogę. Już i tak z trudnością wyjechaliśmy, bo auto przebijało się z trudem przez białą warstwę puchu ...


A dziś? ... "roztopa", jak mawiała moja mama.
Kapie zewsząd, płynie, droga do nas już odśnieżona, a wróble kłócą się w krzakach jak najęte ... wcale wiosennie ...
Śnią mi się po nocy moje grządki, że coś zasadziłam, a jeszcze tyle pustego, co ja tam dam?
I Inkwizycja mi się śniła.


Siedziała na ławeczce przy bramie do swojego podwórka, ale jaka to była brama ...  jak rzeźbiona, rumuńska brama z Maramureszu ... uchyliłam szybę w aucie i chciałam zawołać, nie zdążyłam, bo ona już odeszła ...
Opowiadam te sny mężowi, a on jak zwykle śmieje się - Maryś, zmień zioło!
Trzeba mi zakupić następny worek słonecznika dla ptaków, byłam dziś w ogrodniczej hurtowni, ale im też zabrakło, dostawa dopiero w czwartek ... jakoś musimy przeżyć na tych resztkach.


Pozdrawiam Was cieplutko, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!






14 komentarzy:

Beata Bartoszewicz pisze...

Sople przypominają mi lodowe grabie :)
I u nas już wszytko płynie, ale nie z takim polotem jak u Ciebie :)
Serdeczności zostawiam, B

BasiaW pisze...

Bardzo lubię czytać Twoje posty Mario. One przenoszą mnie w tę niezwykłą krainę, za którą ciągle tęsknię, mimo, że tam rzadko bywam. Ona jest zaczarowana, uzależnia od siebie. Marzę, żeby tam znów pojechać!

Magda Spokostanka pisze...

Oj, szykuje się spotkanie z Inkwi!
Pięknie będzie!

Olga Jawor pisze...

Ciekawe czy sen się spełni...?
Dziwnie zmienna ta pogoda. Zasypani jesteśmy a jednocześnie z dachu kapie. Pług sniezny odmiana śnieg prosto na naszą bramę. Dobrze, że na razie nigdzie nie musimy sie stąd wydostawać. Moze samo stopnieje? Pozdrawiam serdecznie marysiu!:-))

claire pisze...

Ciekawe i zdjęcia bardzo ładne. Bardzo mi się podoba ten potok i wschód słońca oraz rumuńska brama :)

Anthony's Garden pisze...

U nas też zawiało i nasypało ale tylko dzień śnieg leżał. Czyściutka woda w tym potoku aż miło patrzeć. Brama zacna, wcale bym się nie obraziła mając taką ;):) Pozdrawiam

Mażena pisze...

Zima dziwna w tym roku, nie mogę się nią nacieszyć, ani zatęsknić za nią...mało słońca. Tam u Ciebie to chociaż przestrzeń i czysto, roztopy w mieście nie należą do przyjemnych...
Chyba już pojawiają się nowe ptaki, może wiosna będzie słoneczna.

grazyna pisze...

Wczoraj sypalo bialym z nieba , dzisiaj wszystko sie topilo, bloto i czarno w lesie kabackim, a ja myslalam, ze ta wczorajsza zima sie utrzyma...u Ciebie to wszystko jest bardziej malownicze...sciskam serdecznie

Stanisław Kucharzyk pisze...

Miło u Ciebie mimo aury zimowej. Te psy zdziczałe to gorsze niż wilki. Byłem kiedyś świadkiem jak zająca rozszarpały - straszny widok. No i ludzi się nie boją zwykle.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Beata, czasami złoszczę się na ten śnieg, już obeschło trochę, droga w dół i wjazd do nas, a tu na powrót znowu "kałabanie"; a z drugiej strony opad jest potrzebny, dla przyrody, i chociażby po to, żeby wody w studni nie zabrakło; bardzo to było uciążliwe; właśnie przyniosłam polan do kominka z tarasu, w ogrodzie już prześwituje ziemia, a z nieba kropi deszczyk; pozdrawiam serdecznie.

Basiu, a wysypało się Panu Bogu trochę w nieładzie to Pogórze, jak stwarzał świat, nie zdążył uklepać równinnie, i mamy teraz taką krainę; nie uwierzyłabyś, że długo nie wiedziałam o jej istnieniu, mimo, że niedaleko mieszkamy, 60 km; pozdrawiam.

Magda, być może kiedyś nasze drogi z Inkwi się przetną, kto to wie? serdeczności ślę.

Olu, moja mama mówiła: A śpi się, ta śni się; może rzeczywiście kiedyś? właśnie wczoraj martwił się mąż, czy zjedzie do nas ptaki nakarmić, po odgarnięciu drogi, bo też zawsze w bramie hałda śniegu; ale udało się; pozdrowienia ślę.

Claire, przekornie na tym pierwszym zdjęciu jest księżyc, oświetlony wschodzącym słońcem, ładna kombinacja; lubię górskie potoki, z kamykami, czystą wodą, mamy taki poniżej; pozdrawiam.

A.Garden, kiedy przejeżdżaliśmy marmoroskie wioski, prawie do każdego obejścia prowadziła taka brama, ale się nawzdychałam z żalem, że do nas daleko, przewiozłabym; i ja pozdrawiam.

Mażena, bo to już mamy z górki, niech sobie pada śnieg, niech będzie chlapa, ale z każdym dniem bliżej do wiosny; to prawda, w mieście zima jest paskudna, rozchlapana, zsypana solą; pozdrawiam.

Grażyno, i u nas spływa śnieg w szybkim tempie, w powietrzu wiosenna wilgoć, może to i dobrze, zwierzynie lżej; za oknem zaczyna szarzeć, a sąsiedzkie koguty wydzierają się jeden przez drugiego; wiejsko na naszym przedmieściu; pozdrowienia ślę.

Staszek, zawróciliśmy na arłamowskiej drodze, żeby przekonać się, co to za wataha, bo ciężko było rozpoznać; a to ogromne psy coś tam szarpały, próbowałam potem w aparacie przybliżyć zdjęcie na maxa, ale nie było widać; spotkaj tu takich na swojej drodze, czy ja wiem, czy one zdziczałe? za blisko wsi, praktycznie tuż nad nią; potem widzieliśmy podobną na równinach koło Radymna, i stada saren, pewnie też polowały; czyjeś te psy są; pozdrawiam.

Dorota pisze...

U Ciebie, czy chlapa czy biało, czy słońce czy śnieżyca - I tak zawsze pięknie!

t pisze...

Cóż mogę napisać, ponad to, że jak zwykle z przyjemnością przeczytałem wpis.
Odnośnie sobotniego wstawania - od poniedziałku do piątku mam problem ze wstaniem, ale gdy przychodzi weekend, czy jakiś inny dzień wolny - nigdy długo nie pośpię :)
Nawet mój Gomez ma tak. W tygodniu, grzecznie leży koło łóżka i nie budzi mnie wcale. Nawet jak zaśpię. W sobotę czy niedziele - nie da pospać ani minuty dłużej :)
Pozdrawiam ciepło i słonecznie, bo przynajmniej u mnie za oknem szaro i plucha.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Dorota, też tak uważam; a zwłaszcza czekamy zawsze na śnieżycę, patrząc z ciepłej chatki, jak nadchodzi zza potoku, kryjąc za sobą poszczególne pasma, łąki, bo tam nawet zamieć jest intensywniejsza niż na równinie; mówimy, że przebiega tam granica, gdzie zaczyna się zima; pozdrawiam.

T, czyżby to była przewrotność ludzkiej natury? bo psiej nie podejrzewam, psy zawsze wyczuwają; dobrze, że nie muszę wyprowadzać psów, otwieram tylko drzwi i hajda! biegać; pozdrawiam serdecznie.

Pellegrina pisze...

Czasem mam TAKIE sny że tylko zawołać: zmień zioło!
Mój wnusio, gdy śpimy razem, zawsze po rannym wstaniu pyta: Babciu, sen czy koszmar?