środa, 1 kwietnia 2015

Nie mam ostatnio szczęścia ...

... do pogody, jeśli chodzi o wędzenie. Najgorszy jest właśnie wiatr, nadmiernie rozżarza polana, temperatura w wędzarni podnosi się i kiełbasa wychodzi potem zbyt wysuszona. Niby chodzę bez przerwy, zaglądam do paleniska, dokładam, usuwam, przekładam polana i wystarczy chwila dłużej w domu, a już "kiełby" zbytnio spieczone.
Myślałam, że przełożę jeszcze o dzień cały proces, ale prognozy wcale nie lepsze, wiatry nie ustają, a mięso też nie poczeka nie wiadomo ile w marynacie. I tak, bijąc się z myślami, zerwałam się dziś prawie w środku nocy z tą myślą, że jednak będzie wędzenie, ale należy wszystko przygotować. Więc wyjęłam mięsa do ocieknięcia, przyprawiłam kiełbasiane nadzienie już ostatecznie i rankiem wsad wędzarniczy był gotowy ... tak, tylko ten wiatr mi bruździł.


Właśnie przyniosłam do domu, zapachowi nic nie ujmuje, szynki i boczki w porządku, tylko te kiełbasy ... ciaćkam się z nimi, uważam, nawet procedur się trzymam, nic "na oko", a tu nie trafiam w pogodę. Tylko raz udało mi się zrobić wędzenie jak należy, powoli, z kontrolowaniem temperatury, wszystko wyszło wręcz modelowe ... ale nic to, Agnieszka mówi, że nawet jak coś się nie uda, to i tak będzie lepsze od wyrobu z półki sklepowej, i tego się trzymam. Upiekłam też pasztety, nie myślcie, że zjemy to wszystko od razu, część zostanie zamrożona, żeby potem wyjmować w potrzebie.
W pobliskiej szklarni zakupiłam miniaturowe bratki, żeby pod domem też było wiośnianie ... wybór niesamowity, niby wszystkie jednakowe, a każdy inny, tu dodatek białego, tu żółtego, tu czarne oczka, wąsiki, tam jakiś modry się wkradł, i pachną ...





Przed Amikiem uchowała się pod płotem kępa marketowych tulipanków, one kwitną najwcześniej ...
goni to psisko przy ogrodzeniu jak wicher, nikomu nie przepuści, każdy jest dokładnie obszczekany, potem pada w domu taki złachany i odsypia gonitwy ...


W krzakach, a właściwie w gąszczu samosiejek hibiskusowych ujawnił się ciemiernik, który myślałam, że już zginął ... nie zginął, a jeszcze wydał nasionka i obok rośnie następna sadzonka ...


Przeszła nad nami pierwsza, wiosenna burza, z piorunami, gradem i szaleńczą wichurą ... kot schowany w domu, psy pod nogami, bo bojące, a za oknem natura pokazywała, co potrafi. Ale jak szybko przyszła, tak poszła ... na zachodzie niebo podkasało się, a za jakiś czas wyszło słońce ... ogród cały w iskrzących się kroplach. Wyskoczyłam z aparatem, bo za chwilę wiatr strząsnął wszystkie ...




Ta burza przyniosła zmiany w pogodzie, hiperwentyluje nas przez cały czas ... mąż zadzwonił z chatki, że złamało jedna śliwkę ... wręcz skręciło ją w pniu tuż nad ziemią i położyło, co za siła ... ale chatka ostała się.
W żabim oczku już jest przychówek ... zaraz przypomina mi się taka scenka z filmu "Giuseppe w Warszawie" ... i konspiracyjne -  czy żaby złożyły już skrzek? ... na litość boską, nie przy jedzeniu! ...

Książę?


Czas zmykać w głębiny
Nie myślcie sobie, że one tak pozwalają na swobodne robienie zdjęć.
Kiedy tylko wychylę głowę zza krzaków, momentalnie plusk! plusk! i już ich nie ma ... trzeba cichutko podchodzić, delikatnie, stopniowo wychylać się, żeby pstryknąć zdjęcie.
Pamiętam zdjęcia Kurki Domowej z jej przydomowego stawu z tego właśnie czasu, ona to pewnie żabolom przystawiała obiektyw do nosa, z takiej bliskości były robione zdjęcia, że widać tęczówkę oka i każdą brodawkę na ciele ... często myślę o niej, o Judycie ...


A teraz biorę na tapetę przepis "Wafel-blok od Zosi", herbatniki, orzechy, bakalie w masie kakaowej z dodatkiem mleka w proszku między płatami wafla ... Zosia to moja bratowa ... wierzch wafla przyozdobię na wzór mazurka. Jutro może jakąś babkę wymodzę, i ciasto wymyślniejsze, jeszcze nie mam pomysłu ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, życzę spokojnych przygotowań do świąt, pa!


20 komentarzy:

Kasik pisze...

I u nas pogoda pokrzyżowała wędzarnicze plany. Wczoraj jeszcze Mąż próbował wędzić, dziś stwierdził, że nie da rady i poszedł z mięsem do swoich rodziców. Oni mają starą wędzarkę przy kominie na strychu, jej deszcz nie przeszkadza. Uwielbiam bratki, prześliczne są. Pozdrawiam!

Magda Spokostanka pisze...

Wędzenie w czasie wiatru to koszmar!
Kiełbaska nieco przypieczona, może być przepyszna, mimo, że nie modelowa. Ale sery ... One się kompletnie deformują i topią!
Myślę Marysiu, że robisz takie pyszności, którym nic nie zaszkodzi. Wszyscy przed komputerami się pewnie oblizują!
Bratki są prześliczne! Można się w nie wpatrywać i wpatrywać, jak w mieszkańców akwarium.
Też często wspominam Kurkę i Judytę. Dołączyła do nich szokująca śmierć Lepszej Połowy...To dobrze, że ich słowa wciąż mieszkają w przestrzeni netu.
Wszystkiego dobrego!
Zdrowia, sił i pogody ducha!

Nasza Polana pisze...

Mario, u Ciebie prawie jak u mnie. Prawie bo prawie robi jednak różnicę. :-) Oprócz wędzenia i ogólnych okoliczności przyrody są u mnie i bratki i grad i uwielbiam ten blok kakaowy na mleku w proszku, o którym piszesz. A ja, mimo iż bezmięsna, to czuję zapach tych kiełbas i pewnie bym sobie dyspensę zrobiła na taki kąsek. A bratki... te szwedzkie żółto- niebieskie KAPITALNE! pozdrowienia i dobrych świąt życzę.

grazyna pisze...

Bratki i to te drobne sa moimi ulubionymi, mialam tez sobie kupic do mego miniogrodka warszawskiego, ale musze do Kanady by pomoc bratu przy pielegnacji chorej zony, wyslano mi bilet, lece a bratkow nie bede kupowala...wedliny wygladaja smakowicie bardzo, nie wyobrazam sobie ich smaku, bo zawsze kupuje gdzies w sklepie...Wesolych Swiat zycze!

Beata Bartoszewicz pisze...

Mario Miłą, jak smakowicie wyglądają twoje masarskie wyroby i na pewno smakują, że uch :)

A ogród obsypany diamencikami deszczu - jesteś najbogatszą Pogórzanką z taką kopalnia diamentów.
Oczywiście że Książę - poznałam go mimo tego, że posiał gdzieś koronę :)
Cieplutko Cię pozdrawiam, B

BasiaW pisze...

Marysiu, kiełbaska suchutka najlepsza!!!!!
Miniaturki cudne! U nas ziąb! Pomysłów na ciasta nie mam! Serdecznie pozdrawiam i świątecznych radości życzę!

wkraj pisze...

Bratki wyglądają ślicznie, zaraz wiosenny nastrój zapanował. Wędzonki i kiełbaski na pewno świetnie smakują, więc tak nie narzekaj. Ale masz rację, trzeba dążyć do ideału.
Wszystkiego dobrego w ten świąteczny tydzień.

mania pisze...

Maryniu, podoba mi się Twój optymizm - co tam burze, śnieg i wicher, wiosna przecież, niech choć bratki o niej przypomną :)
owocnych przygotowań do świętowania :)

Mażena pisze...

Wesołego Alleluja!

jolanda pisze...

Maryś - u Ciebie już można zasiąść do świątecznego stołu. Zazdroszczę Ci tej logistyki i zorganizowania. Ja w lesie.
Tymi bratkami w ub. roku nie mogłam napaść wzroku. Boskie. Też już zasadziłam.
Wesołych Świąt Kochani. Alleluja, alleluja, alleluja !

Olga Jawor pisze...

Ależ smakowicie u Ciebie, Marysiu! Na pewno święta będą u Ciebie udane i pyszne, pomimo zwariowanej pogody. Grunt, to być razem i móc ogrzać się wzajemnie ciepłem swych serc - reszta to sprawy drugorzędne!
Pozdrawiam Cię serdecznie i radosnych, spokojnych Świąt życzę!:-))

Zofijanna pisze...

U mnie żabek w tym roku nie ma, jestem zmartwiona.....
Kiełbaski wędzić nie będę, bo jeść nie mogę....., upiekę ciasto bez cukru i bakalii.. i popatrzę na Twoje wypieki z poprzednich lat i to mi wystarczy. nadrobię warzywami i jajkami...
Uwielbiam te miniaturki bratek, ach ten szkodnik Amik. Psy można nauczyć nie biegać wzdłuż ogrodzenia, można nauczyć poruszania się w ogrodzie- nie deptania roślin, ale to długa praca. Miałam dwa takie pieski....., zjadł je rak.....
Wesołych Świąt Marysiu. Gospodyni z Ciebie , że HO,HO !!!!

Anna Kruczkowska pisze...

Każda wędzonka domowa lepsza od sklepowej. MY wędziliśmy odrobinę- trochę schabu i kurczaka, bo warunków na więcej nie mamy (nasza niby - wędzarnia to większy grill), al dla nas na święta wystarczy.
Bratki są prześliczne- też wsadziłam na balkonie, żeby choć trochę cieszyły oczy. A na działkę pójdę jak się rozpogodzi. Pozdrawiam cieplutko!

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Też zawsze twierdzę, że swojskie lepsze, choćby przesuszone kiełbasy, czy ciasto z zakalcem - ale bez chemii.
Zazdroszczę już takiej wiosny, u nas wciąż przyroda czeka żeby iść do przodu.
Pozdrawiam ciepło i wszystkiego dobrego życzę!

Grażyna-M pisze...

Bratki przepiękne.
Wędlina domowa zawsze najlepsza. :)
Welon z kropelek jest przepiękny! :)
Mnie też te żaby przypomniały zdjęcia Kurki... też o niej myślę.
Serdeczności:)

claire pisze...

Wspaniałe zdjęcia żab!
Moja suczka nie boi się burzy, ale bardzo boi się wiatru...

Zofijanna pisze...

Nie ma Marysi, pewnie dalej te kiełbasy wędzi lub inną strawę szykuje....

Pellegrina pisze...

Byle smakowało i pachniało i poszło na zdrowie.
Ja też miałam cudną pierwszą wiosenną burzę ale nie zdążyłam z aparatem, popatrzę sobie u Ciebie i przypomnę ten magiczny widok.
A bratki, siostry fiołków, masz prześliczne :-)))

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Kasiku, to dobra wędzarnia przy kominie, nie jest się uzależnionym od niesprzyjającej pogody; u mnie czasami łapało odwrotny cug; pozdrawiam.

Magda, o, tak, sery są wrażliwe na takie zmiany temperatury; właściwie to nie wiem, jak powinno się je wędzić, moje gomółeczki zawsze traciły fason; obudziłam się dziś ze śniegiem, święta w zimowej scenerii pewnie będą; pierwsza degustacja kiełbasy przeszła pomyślnie, ja, co prawda, robię je, ale nie jadam; ot! divadlo! pozdrawiam serdecznie.

Polanko, wiem, że jesteś wegetarianką, jak i wiele innych znajomych blogowych, dobrze, że widok wędzonek nie zraża Cię; bratki dziś przysypało śniegiem, ale one odporne;
oprócz wafla-bloku będzie placek z musem czekoladowym, tak mi się zachciało mega-słodyczy; pozdrowienia ślę.

Grażyno, krążysz po świecie, wspierasz potrzebujących swoim ciepłem; miałaś po Tatrach wędrować, a tu życie przyszykowało inną niespodziankę; uładzenia wszystkich spraw życzę, spokojnych świąt i pozdrawiam.

Beata, krzaki po deszczu wyglądały bajecznie, szkoda , że zdjęcia nie oddały kolorów tęczy w skrzących się kropelkach; ach, te żabole, im nawet nawet śnieg nie przeszkadza; wyszłam wczoraj wieczorem, a tam w oczku, jak zwykle krrrk! krrrk!, pozdrawiam.

Basiu, okazało się, że kiełbasa całkiem, całkiem, a pomysł na placek też znalazłam, na bogato, z musem czekoladowym, a baba drożdżowa tak urosła, że podwójna; ciepłych świąt życzę i pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Nie myślcie, że przy Jaśku łatwo za jednym razem odpowiedzieć na komentarze, myszka mu się podoba, i klawiatura też:-) trzeba przerwy robić.

Wkraju, taka różnorodność tych bratków zadziwia, różnią się małymi szczegółami, i tak wszystkich nie kupiłam; kiełbasa dobra, już popróbowana, może nie ma ładnego wyglądu, a ja chciałabym taką piękną, może następnym razem; radosnego świętowania, pozdrawiam.

Maniu, przecież nie będę się burzyć na coś, na co nie mam żadnego wpływu, ot! przyjemniej w domu się posiedzi; świętuj w cieple; pozdrawiam.

Mażeno, i wzajemnie, Tobie też radosnego; pozdrawiam.

Jolanda, a bo pewne rzeczy sobie odpuszczam, z Jaśkiem się pobawię, to jest ważne, a nie ścierka; spokojnych świąt życzę, pozdrawiam.

Olu, podłogę umyję na ostatnią chwilę, wiesz, co psy znoszą przy takiej pogodzie, i drzwi takie same; nie ważne to jest; potrawy jako tako w spiżarni, nie spinam się; a pogoda dziwna, Boże narodzenie wiosenne, a Wielkanoc zimowa jak powiedział p.Kret; radosnego świętowania, pozdrawiam miłych Sąsiadów zza Sanu.

Zofijanno, pamiętam, że Ty jesteś "dietetyczna", nie pozwalasz sobie na wiele rzeczy; bratki pod śniegiem, Amik ubłocony po pachy, nienauczalny grasowania po ogrodzie, ale to małe piwo; pozdrawiam i wesołego Alleluja.

Aniu, nadwyżka wędzonek pójdzie do zamrożenia, przecież na stół świąteczny nie trzeba dużo, smak wędzonkowy na wywar do żuru i troszkę na półmisek; wesołych świąt i pozdrawiam.

Natalio, o! i właśnie! u nas spadł śnieg, może stopnieje do świąt, a my na Pogórze, na Misterium może pojedziemy; wesołych świąt, pozdrawiam.

Grażyno-M, myślę często o Kurce, zwłaszcza wiosną; dziś śnieg nas przykrył, zimowo mamy; wesołego Alleluja, pozdrawiam.

Claire, można je spokojnie oglądać, ostrożnie zbliżając się do oczka; moje psy boją się burzy, kot też, może to od wystrzałów sylwestrowych ten przestrach; wesołych świąt, pozdrawiam.

Zofijanko, jestem, ale jakby mnie nie ma, sporo zajęć i Jaśko mnie lubi, moje ręce:-)

Krystynko, wędliny domowe też zakonserwowane peklosolą, ale chyba mniej różnych wypełniaczy niż w sklepowych; burza była niesamowita, pierwsza wiosenna, grzmociło aż miło; wesołych świą, pozdrawiam.
Wyczytałam, że Ty już z rodziną, zajrzę potem.