poniedziałek, 28 grudnia 2015

Koniec grudnia ...

"Na samym początku" ... kiedyś tak zaczynałam pisać listy:-)
Ponieważ każdy wpis jest jakby listem do Was, odwiedzających mego bloga, to też tak zacznę ...
Na samym początku dziękuję za wzruszające słowa w komentarzach pod ostatnim postem o Miśce. Niejedna łza spłynęła po policzku, kiedy je czytałam, a żal trzyma mocno za gardło do tej pory.
Osobno dziękuję za życzenia świąteczne, przysłane różnymi drogami, za pamięć i sympatię, mimo, że moja aktywność blogowa mocno osłabła.
Tuż przed świętami zakończyliśmy prace budowlane, a właściwie to już czysto stolarskie.
Przywiozłam dechy podłogowe z niedalekiego tartaku z niemałym trudem, bo zapakowano mi je takie strasznie długie na przyczepkę ... dobrze, że haka nie wydarło, bo jechałam po leśnej drodze z okropnymi dziurami ... powolutku, powolutku, jakoś dojechałam. Z takim ładunkiem nie odważyłabym się jechać po bardziej uczęszczanej, mandat murowany:-)
 Ułożyliśmy podłogę w pokoiku, "pływającą" mąż ją nazywa ... dechy trzeba było mocno naciągać, dopasowywać ... marny ze mnie pomocnik, bo sił jakoś mało, ale daliśmy radę:-)


W kącie stoi już koza, ale nie taka, jak sobie wymyśliliśmy, z szybką i szamotem ... te jednak okazały się za duże do małego pokoiku. Stanęło na piecyku Karlik, z fajerką ... grzeje on sam, i rura odprowadzająca spaliny, ale tylko jak się w nim pali, na nasze potrzeby wystarczy w zupełności.
Największym przedsięwzięciem było wycięcie otworu drzwiowego w ścianie ... trochę piłą spalinową, trochę wyrzynarką i jakoś poszło ... jedna belka była strasznie zmasakrowana, nie dało jej się niczym wygładzić, więc mąż obił ją sznurem tzw. krowiakiem. To nieduże odcinki, zakończone pętelką, żeby można było zadzierzgnąć krowie na rogi i poprowadzić ją ... tutaj pętelki zrobiły robotę dekorującą:-)



Samo przejście pomiędzy nie jest zbyt wysokie, pewnie rosły człowiek nie raz nabije sobie u nas guza na czole, myślę tu o moich synkach, bo urośli mocno ... albo będą się skłaniać przy wejściu, jak Kmicic, kiedy wchodził do Oleńki:-)
Na ścianach deski, na podłodze też, praktycznie całość w drewnie ... gajówka, jak śmieją się moje chłopaki. Postanowiliśmy nie szukać nowych gratów do wyposażenia, a rozlokować te stare, których zebrało się ponad miarę. Mamina skrzynia wianna spod "widokowego" okna znalazła się też pod nowym oknem, to tak na razie ... przede mną dzierganie jakichś niewielkich firaneczek, albo chociaż koronki z ząbkami do przyszycia do płótna ...


Przywrócona życiu komódka z harcówki, odebrana kołatkom i innym drzewożercom, też już przeniesiona ...


Ponieważ kredens kuchenny znalazł się w innym miejscu, zupełnie został odsłonięty kącik kuchenny ... mąż zbudował ściankę z desek, a w nią wpasował taki klamociarniany, przestrzenny obrazek ... różyczki :-)



Jeszcze jakieś siedziska i na tym kończy się urządzanie "zachodniego skrzydła", bo małe ono i nieustawne, ale już właśnie w nim przebywamy najczęściej. To stąd obserwuję nasze nowe Małe Zło, ... bo psy muszą być dwa w obejściu ... to Jaśkowa sympatia, Mimi ...


Stworzenie strasznie ruchliwe, niezmordowane, uparte i gryzące ostrymi jak szpilki zębami wszystko w ich zasięgu, Że o licznych kałużach na podłodze nie wspomnę, czy innych niespodziankach:-)
Na początku Amik jej nie tolerował, warczał okropnie, a ona uparta, lazła do niego, zaczepiała, zupełnie bez strachu ... to i teraz psy już bawią się razem, biegają, śmiem nawet twierdzić, że Amik jest chyba zdominowany przez sunię, bo czasami szuka u nas oparcia. A ta bezczelnie ciągnie go za ogon, wiesza się na uszach, wąsach i do miski pcha się pierwsza ... tego za wiele dla starszego psa.
Mąż zabiera go teraz czasami samego do chatki, a ja zostaję z Mimi w domu, z kolei Jaśka trzeba bronić przed nią, bo go przewraca, podcina nogi, no i gryzie bez czucia ... zresztą wszyscy nosimy przeważnie na rękach ślady po jej ząbkach ... to rzeczywiście Małe Zło, ale jestem pełna nadziei, że wyrośnie z tych przywar ... lubię ją, bo ja lubię każdego psa.
Przez ponad miesiąc nie widziałam Paździocha, a zawsze przychodził do nas do misek psich ... jego tez dopadło, jak Miśkę, pewnie go wywieźli, albo zlikwidowali - tak sobie pomyślałam, ale ostatnio patrzę, siedzi sierota na środku swojego podwórza, uszy rozłożył jak helikopter ... uwiązali go, biedaka, ale dobrze, że żyje ... ucieszyłam się, naprawdę.



Byłam ostatnio nad Wiarem w Trójcy, wypatrzyłam na drzewie niebiesiutkiego zimorodka ... ale tylko takim zdjęciem mogę się pochwalić, widzicie ten modry punkcik pośrodku, na gałęzi? ...


 ... nie widzicie? ...  naprawdę?
Na Pogórzu krajobrazy jesienne, albo wczesnowiosenne ... najładniej jest rankiem i o zachodzie słońca ...




Dorota, a białej zimy nie ma:-) z białego to tylko szron rankiem na drodze, na Kalwarię :-)


Mam jeszcze takie jedno zdjęcie ... spotkanie pokoleń na schodach, świąteczne ... Jaśko ma już swoje zdanie, więc dyskusje bywają ciekawe:-) ... i wesołe ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, dobre słowo, bywajcie w zdrowiu i trzymajcie się ciepło, mrozy zapowiadają, pa!





17 komentarzy:

AgataZinkiewicz pisze...

Piękne widoki a z "kózki" bedziecie napewno zadowoleni tak jak i my:) cieplutko i przytulnie niesamowicie;) pozdrawiam.

ankaskakanka pisze...

Pięknie się u Was dzieje i cieszę się, że remont się skończył z sukcesem. Śliczne macie te widoczki, za sprawą bloga mogę zobaczyć je również. Szczęśliwego Nowego Roku Mario.

grazyna pisze...

Jasko juz krawatem zdobny, no przeciez co to sie niedawno urodzil! ale kawaler! piekne Wasze budowanie, koza mnie zauroczyla, jasne drewno tez, ciesze sie z Wami i zycze Szczesliwego Nowego Roku!

Izydor z Sewilli pisze...

Szczesliwego Nowego Roku! Ale Jasko juz duzy. Koza superowa. Pieknie wszystko wyglada. Pozdrowienia serdeczne.

P.S.
Nie mam niestety mozliwosci uzycia polskich znakow. Wybacz.

Aleksandra I. pisze...

Pięknie wyglądają te zakątki mieszkaniowe. Psy szczęśliwe, a kawaler wprost do zakochania. Życzę oby Nowy Rok równie wiele radości przyniósł.

Beata Bartoszewicz pisze...

Zachodnie skrzydło pięknieje i się domowi ślicznie. Mnie oczywiście ta skrzynia posagowa się niezmiennie podoba. Fajnie, że zyskała takie wyeksponowane miejsce i nowe widoki przez okno ;-)

Sunia Małe Zło pewnie wyroście , Amik zyska towarzyszkę, zamiast psiego berbecia.

Śliczne zdjęcie ze spotkania pokoleń !

Samych dobrych zdarzeń w nowym roku 2016 życzę Tobie i Rodzince, niechaj Wam zdrowie i pomyślność dopisują !
Beata

Unknown pisze...

Koniec remontu to zawsze radocha! Świetnie te dechy i koza na ich tle. Przytulnie. Sunia nie wygląda wcale na Małe Zło, tylko na Małą Rozrabiarę - jak to szczeniak, wszędzie wlezie, pogryzie, poleje... Ja jeszcze nie jestem gotowa na nowego psa po Niuśku. Jeszcze rana za głęboka.
Ściskam już noworocznie.Do Siego!
Asia z Siedliska pod Lipami

Grażyna-M. pisze...

Dobrze Cię znowu widzieć (czytać). :) Pięknie to zrobiliście. Uwielbiam drewno, bardzo mi się tam u Was podoba. :)
Zimorodka widzę - one są tak cudnie niebieskie. :)
Mimi młoda, to powinna wyrosnąć z gryzienia. Chociaż nasze psisko ciągle lubi się przytulać całą paszczą. :)
Ależ ten Mały rośnie - wydawało się, że jeszcze malutki, a tu taki fajny facecik pod krawatem. :)
Serdeczności:)

wkraj pisze...

Koniec grudnia, a u Was wciąż bardzo jesiennie, albo już wiosennie. Gratulacje za ukończenie remontu domu, teraz pozostaje już tylko tam zamieszkać.
Marysiu, jak widać na zdjęciu pokoleniowym czas szybko nam płynie. Kończy się też rok 2015.
Życzę Ci w nadchodzącym roku spełnienia życzeń, dużo zdrowia i miłości.
Dosiego Roku !

Pellegrina pisze...

Taką miałam kozę w starym domeczku i była cała doskonała. Miała tylko jeden minus, za każdym razem jak napełniałam jej paszczę przez drzwiczki parzyła mnie boleśnie w dłonie. Próbowałam górną fajerką ale tam prawie zawsze stał kubek z pićkiem i to całe przestawianie... ech!
Wasze nowe małe to sunia? Młodziutka? Po przejściach? Będzie jej u Was jak w raju.
W Nowym Roku radości i spokoju dla obu domów.

mania pisze...

Bardzo stylowo urządziliście nowe skrzydło. Oby tylko z dzierganiem firaneczki nie poszło Ci tak, jak z moją sławetna serwetką, która już trzeci rok czeka na zmiłowanie :)
Dużo dobrego w nowym roku!

Mażena pisze...

Bywają łzy ale radości więcej i aby same radosne chwile, zdrowie i rodzina były z Tobą w 2016 roku! Piękny zakątek wyczarowaliście u siebie, znając Cię szybko zespolisz go z resztą domu i już chyba stał sę integralnym pokojem. Pięknie tam u Ciebie.... Wnuk rośnie, czas ucieka...Pozdrawiam

Joanna pisze...

zauroczyły mnie zdjątka z domowego zacisza... cudnie macie
szampańskiej zabawy sylwestrowej życzę :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agata, koza daje szybko ciepło, nie można przesadzać z paleniem, bo gorąco jak w piekle, a w końcu zima trwa krótko:-) a widoki, o tak, przednie; pozdrawiam.

Ania, to dziwne uczucie, być tam i nie stukać młotkiem, bez trocin, obrzynków, no ale w końcu pracowaliśmy tam całe lato i jesień; pozdrawiam.

Grażyna, pachnie drewnem, jest jaśniutko, świeżo i nie chcemy tego zagracić; Jaśko rośnie, my się starzejemy, ot! życiowa prawidłowość; pozdrawiam.

Owieczko, dzięki, Jaśko stary chłop, ma już 1,5 roku; cieszymy sie końcem budowy, zmęczyła nas:-) pozdrawiam.

Aleksandro, o! zakatki to za duże słowo, raczej zakąteczki, bo pomieszczenia nieduże:-) sama dobudowa ma tylko 12m, a tyle czasu nam pochłonęła; i wzajemne, najlepszego w Nowym; pozdrawiam.

Beata, zachodnie skrzydło to brzmi dumnie! te skrzynie to moje skarby, może ocalę je dla potomnych, Amik już zaprzyjaźnił się z sunią, ale w pomieszczeniu jeszcze ją zwalcza, pewnie z zazdrości; pozdrawiam.

Asia, doświadczyłam ulgi, że to już koniec:-) Rozrabiaka, mam nadzieję, uspokoi się, bo teraz nadrabia za wszystkie nasze psy; a ja po prostu przyjechałam do domu z chatki, a Mimi już była, jak tu nie lubić takiego łobuza; Miśka śni mi się, że ją zazwyczaj szukam, bo zgubiłam na ulicy w mieście; pozdrawiam.

Grażyno-M, sam dotyk drewna daje wrażenie ciepła, ja też lubię drewno:-) na zimorodka to pewnie trzeba byłoby poczatować w ukryciu, żeby zrobić przyzwoite zdjęcie; to piękny ptak, zwłaszcza na tle szarości; Mimi właśnie załatwia mi zębami następną poduszkę:-) pozdrawiam.

Wkraju, pod nogami sucho, można chodzić na spacery, pogoda sprzyja; zamieszkałabym już, a jeszcze trzeba bywać tu i tu:-) tak, czas leci, przybywa zmarszczek, siła grawitacji również swoje robi, ale duch młody, to ważne:-) pozdrawiam.

Krystynko, palimy w kozie i w kuchni, gdzie jest cała instalacja grzewcza, już nie chciało nam się wszystkiego przerabiać, żeby kaloryferek powiesić i tutaj, stąd ta koza; zresztą musiał być komin, bo idzie tamtędy wentylacja z piwnicy, to i jeden przewód dymny powstał, jak tu nie skorzystać i kozy w kącie nie postawić:-) sunię przywiózł syn, młodzi chcą, żeby piesek od szczeniaka był z Jaśkiem, bo Amik to ulicznik, dzieci nie toleruje, a i warknie czasem; dobrego w Nowym, pozdrawiam.

Mania, ono jeszcze nie urządzone, ot! przenosimy powoli, rozluzowujemy stare pomieszczenia; też tak myślę, bo coś mi teraz nie po drodze z szydełkiem, będę trochę dziergać, a przede wszystkim nawiedzać sh, bo tam można wyszukać prawdziwe cacka, zobaczymy, co pierwsze; pozdrawiam.

Mażena, dziękuję, piękne życzenia; pokoik już jest okupowany przez nas, bo najjaśniejszy, słoneczny, a tego przedtem nie mieliśmy; czas płynie co widać już nie po dzieciach, a wnukach; pozdrawiam.

Joanno, domowe zacisze, bardzo ładnie nazwałaś; eeee! na bale już nie chodzimy, żal nam następnego dnia, a ja po nieprzespanej nocy chodzę następne 2 dni nieprzytomna, ale szampan jak najbardziej, dziękuję i pozdrawiam.

danawarsaw pisze...

Mario
najlepsze życzenia zdrowia dla ciebie i twoich bliskich.Dziękuję ci za tak wspaniałe reportaże z widzianych miejsc, spotkań z ludźmi.Gdy je czytam to tak jakbym jeździła razem z tobą. Poznałam kawał kraju i nie tylko.
Również dzięki tobie odkryłam w sobie miłość i zainteresowanie dla skrzyń wiannych.Najpierw zobaczyłam je u ciebie,potem dostałam do "oczyszczenia" od znajomych,którzy dostali ją w spadku wraz z kupionym domem na Mazurach.A teraz mam 4 u siebie w domu .Trzy są prawie skończone(pozbycie się drewnożerców,malunki rekonstrukcja) i jedna z tego samego warsztatu co twoje.Lubaczów.Ta została mi do pracy.
Pozdrawiam cię serdecznie
Danka
ps.czy to u ciebie widziałam orzesznice?

Dorota pisze...

Bardzo gustownie urządzasz swoje gniazdko, juz czuc w nim domowe ciepełko. Mam słabosc do takich starych skrzyń, a jeszcze pomyśleć, że to pamiątka rodzinna! Dziekuję za zdjęcie szronu - u nas na razie 10 stopni, ale na plusie ;) A nowy piesek przypomina mi mojego, też jak dołączył do naszej gromadki to łasił się nie zważając na warczenie, szczekanie, a czasem nawet lekkie ugryzienie i w końcu przełamał pierwsze lody i teraz wszystkie sobie w zgodzie żyją.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Dana, dziękuję za pamięć i sympatię; doskonale pamiętam Twoja pasję do skrzyń, ratujesz je przed zniszczeniem; nie, to nie była orzesznica, tylko popielica:-) wszystkiego dobrego w Nowym, pozdrawiam serdecznie.

Dorota, muszę rozważnie wstawiać klamoty, żeby nie zagracić, bo powierzchnia malutka:-) nasza sunia Mimi daje nam popalić niesamowicie, jest tak ruchliwa i żywotna, jak chyba żaden nasz pies; ale zauważyłam, że już powoli uspokaja się, przywyka do domowych warunków, domowników, cieszy się z naszych przyjść, a z Amikiem baraszkują na powietrzu, bo w domu zdarza się jeszcze warknięcie, bo Amik to przecież spokojny pan; pozdrawiam.