poniedziałek, 7 grudnia 2015

Miśka ...

Nowe, gładkie drogi wyzwalają w ludziach potrzebę rozwijania nadmiernych prędkości, pędu na złamanie karku, byle szybciej.
Zawsze zwracam uwagę, kto przejeżdża naszą drogą, tym bardziej, że kończy się trochę poniżej i zaraz następuje powrót. No, chyba że jakiś myśliwy cichcem, od dołu jedzie na "zapotoczne" łąki, żeby właścicielka nie zobaczyła i nie pogoniła.


Z nowego okna zobaczyłam, jak terenowe auto z lasów państwowych błyskawicznie spada w dół po drodze, a za chwilę znowu wraca ... zatrzymał się na chwilę w połowie sąsiedzkiego obejścia, a potem przy naszej bramie. Mąż akuratnie wyszedł po jakiś kawałek deski ... Tam leży pies, próbowałem go ominąć, zatrzymałem się, ale wpadł pod koła - usłyszał. Młody człowiek wskoczył z powrotem do auta i z pośpiechem odjechał.
Tak, to była nasza Miśka ... zginęła na miejscu. Pochowaliśmy ją obok jej brata Maksia, i nowy kamień położyliśmy.
I wcale to nieprawda, że młody leśnik zatrzymał się, próbował ominąć, gnał w dól jakby się paliło... to jedno jedyne auto od wielu dni, na bezludziu ... płot i brama nie uchroniły Miśki, najłagodniejszej z naszych psów, grubiutkiej jejmości, ukochanej czarnulki ... a myślałam, że zostanie z nami na wiele lat, zabrana z podłej hodowli, z ostatniego kojca, odstawionej, samotnej, bo nikt jej nie chciał. Nie zdążyliśmy "zagiąć" płotu w obie strony ...
Bardzo serce boli ...


Odejście Miśki bardzo przeżywał Amik, na początku szukał jej ciągle, siedział na górce i wypatrywał, a potem uciekał skryć się na poddasze ... nigdy tak się nie zachowywał. Serce kraje mi się na to jego zagubienie ...
A w chatce prace toczą się zwykłym trybem, komin gotowy na podłączenie kozy, mamy już taką upatrzoną, niedużą, z szybką i wyłożoną szamotem, pewnie w tym tygodniu już będzie nas ogrzewała. Za chwilę przypinam przyczepkę i jadę po deski podłogowe, jeszcze drobne wykończenia przy oknach, otwór drzwiowy wycięty i będzie wiecha! smutna, bo bez Miśki, naszej wiernej towarzyszki przy wszystkich robotach.



Pisałam już niejednokrotnie, że rozmnożyły się u nas dziki na potęgę, rankiem niesie z błotnych kąpielisk przy potoku ich kwiki, jakby żarły się między sobą ... nie powiem, strach wypuszczać się samej gdzieś dalej. Łąki wyglądają jak zaorane pługiem, przewrócona ziemia ... bardzo ciężko potem kosić trawę na takich nierównościach.



Na rosnących na miedzach tarninach mnóstwo jeszcze owoców, niebieszczą się wręcz na bezlistnych gałęziach. Pod chatkę, na krzak aronii, przylatują przecudne gile o koralowych brzuszkach, i hałaśliwe drozdy ... spadłe śliwki już zjedzone, winogrona też, no to nadszedł czas na inne owoce.
Z zimy zrobiła nam się znowu jesień, wiatry osuszyły błota, ranki przejrzyste, nocą niebo gwiaździste jak rzadko kiedy, no i te zachody ...
Jeszcze parę zdjęć dla Doroty, miłośniczki Pogórza, która przebywa obecnie na wyjeździe ... i dla wszystkich, którzy znajdują w tej krainie wiele uroku ...




... Kopystańka w bieli i na jesiennie ...


... Góra Filipa, która czeka na wiosnę ...


... i pątnicza kapliczka prawie u jej stóp ...


... i bezkresy doliny Wiaru
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuje za odwiedziny, za dobre słowo, bywajcie w zdrowiu, pa!



30 komentarzy:

Olga Jawor pisze...

Bardzo mi przykro z powodu biednej Miski...Jeden moment wystarczył....bardzo Ci współczuję, Marysiu...Nic wiecej nie mogę. Tylko czas jakos ulczy ten smutek. Przytulam mocno...

Izydor z Sewilli pisze...

Tak mi przykro...Utulam

ankaskakanka pisze...

Biedna Misia. Strasznie mi przykro. Pozdrawiam

JolkaM pisze...

Mario :**
Bardzo ciepło Cię pozdrawiam.

Beata Bartoszewicz pisze...

Gdyby droga była wyboista, kamienista, nie pędził by tak...

Strasznie mi przykro Mario :****

Przytulam Cię mocno.
BB

Magda Spokostanka pisze...

Bardzo mi smutno Marysiu, bardzo. Pierwsza moja myśl - i po cholerę ten asfalt! Ale to nie prawda, asfalt nie zawinil tylko czlowiek. Kiedyś, na naszej polnej, mocno dziurawej drodze, o malo nie zginęliśmy z Wer. Miejscowy potentat ziemski wypadl zza zakrętu z taką szybkością, że jego terenówką rzucalo na boki od lewej do prawej. Nawet nie wiedzialam, ze da się tak szybko jechać po wertepach. Wskoczylyśmy w krzaki na skarpie w ostatniej sekundzie. Facet byl naćpany i pewnie nas w ogóle nie zauważyl...
Caluję mocno i dokladam kamyczek dla Miśki.

Unknown pisze...

Żal cokolwiek pisać :( Ile to bólu człowiek przeżyje .Ściskam Cię mocno Marysiu i łączę się ,bo parę dni temu , gdyby nie mąż, stracilibyśmy naszą ukochaną suńkę .Na szczęście wszystko dobrze się skończyło .
Pozdrawiam serdecznie
Ania

Aga Agra pisze...

oj szkoda psiny. Zal...

Zofijanna pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Zofijanna pisze...

Miśka, tarniny ......, łza się w oku kręci.
Nie chcę grać na Twoich uczuciach, choć serce boli.
Każda droga asfaltowa o nowej nawierzchni to koszmar dla ludzi i zwierząt. Starsi ludzie muszą krzesać z siebie siły, by zerwać się do biegu przed nadjeżdżającym autem lub giną pod jego kołami.
Ograniczenia w centrum miast - do 70 km na godzinę !!!!!!! Faktycznie to - 90,100 km/godzinę.
Tak władze zarządziły- 50 km/godz.- to za wolno !!!!!
W takich okolicznościach na przejściach dla pieszych giną 2 starsze kobiety, jedna w wieku 74 lat, druga 87 lat !!!!!! O pierwszą nie ma kto się upomnieć, bo żyła samotnie...., nikt po niej nie płaczę... i kierowcy - młodej kobiecie w ciąży- nie wytoczono procesu....
Co jest dozwolone nie jest zabronione !!!!
Za 2 miesiące minie 40 lat od kiedy dostałam prawo jazdy. Włosy mi się jeżą, podnoszą ze zgrozy, ale cóż znaczy śmierć kilku osób wobec interesu społecznego.
Takie podejście daje przyzwolenie na szybka jazdę i zabijanie.
Sami musimy zatroszczyć się o wszystko- o starą matkę, dziecko, znajomą na rowerze, ukochaną sunię, zanim jakiś świr je zabije. Gorzej jeżeli nam się to nie uda....., możemy tylko zagryzać wargi i ronić łzy.
Tylko dlaczego sami musimy się o to troszczyć. Gdzie są władze ? Gdzie ich zdolność przewidywania ????
Gdzie zdolność przewidywania kierowcy ?
Może warto wspólnie wystąpić o próg zwalniający, może nawet o 2 ?

Rozpisałam się - to ze wzburzenia,
Pech, po prostu pech....

Anonimowy pisze...

Marysiu kochana!
Odwiedzam Twój blog już od trzech lat i zawsze czekam na kolejne jego odsłony. Nigdy nie zostawiałam żadnych komentarzy. Jestem jednak zagorzałam wielbicielką Naszego Pogórza, kibicuję wam we wszystkich Waszych poczynaniach i wędrówkach. Opowieści o psach i Gutku traktuję szczególnie serdecznie jako psiara i kociara. I dzisiaj serce mnie boli i popłakuję sobie na tę smutną wiadomość. A żal mi tym bardziej, że też jestem właścicielką borderpodobnej, szalonej i najkochańszej Miśki. Obu nam smutno, bardzo. Przytulam Cię i pozdrawiam. Magda z Sandomierza z Miśką

Nasza Polana pisze...

Bardzo nam smutno... naprawdę. Mimo iż nie znaliśmy Miśki ale śledziliśmy jej losy od początku. I pamiętam jak odszedł jej braciszek i teraz ona nie miała szczęścia. Tulę Was mocno.

Anonimowy pisze...

Trzeba było temu kierowcy rozbić łeb.

Unknown pisze...

Współczuję z całego serca. Ja bym nie zmogła - skoro wiadomo, że z lasów państwowych łatwo ustalić kto zacz i dopaść gnoja. Choćby po to, żeby mu naurągać i kłopotów w firmie narobić.
Ech życie...
Przytulam.
Asia

mania pisze...

Maryniu, brak słów

Grażyna pisze...

Tak mi żal... Przytulam.
Pozdrawiam serdecznie

Ataner pisze...

Marysiu, bardzo, bardzo mi przykro z powodu Miski.

Dorota pisze...

Wspolczuje Ci serdecznie...tez w tym roku przezylam odejscie psa, ale byl juz stary i bylismy oswojeni z ta mysla ze moze to sie stac lada dzien, a tu taki szok. Nie wiem jak Ci dziekowac za zdjecia specjanie dla mnie, az sie wzruszylam....

carpe pisze...

smutno na sercu się zrobiło. Światło i miłość z Tobą Miśko.

Marysiu tulam

Ania pisze...

Co za pech, że akurat była na drodze ! Biedna Misia, tak kibicowalismy jej oswajaniu sie u Was, tak miło sie o niej czytało, tak jej było dobrze w Waszej rodzinie - jak w raju po tamtej ciemnej komórce. Bardzo Wam współczuję.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Przykro czytać :-( A u mnie też do trzech moich kotów dołączyła suczka i też się Miśka wabi.
Przykro...

Sunniva pisze...

Smutno Mario... Cóż więcej mogę dodać ? Trzymajcie się ... Niech Misia za Tęczowym Mostem biega szczęśliwie! Ściskam mocno ! S.

Inkwizycja pisze...

Biedna Misia... biedni Wy. Bardzo, bardzo mi przykro... Przytulam.

Kasik pisze...

Strasznie mi przykro...
Widoki przepiękne.
ściskam

Anonimowy pisze...

Lasy Pastwowe i lesnicy - mlode chlystki po znajomoci, im kury szczac prowadzac... Dyktatura brawury i cwaniactwa, niszczenia wszystko co zywe...

Moje marzenia pisze...

To przykre kiedy ludzie nie szanują zwierząt,nie liczą się z tym,że to zwierzę(nie ważne czy to pies czy kot)ma swojego własciciela,osobę,która kocha swojego zwierzaka...smutne...

Mażena pisze...

Miała u Was szczęśliwe życie..przykro mi i żal ściska serce...cóż pewnie inna kolejna psina czeka gdzieś na to miejsce....
Ja tak robię, choć porównuję, szukam, ale wiem, że tak trzeba. choć na początku jest smutno, bardzo przykro...

danawarsaw pisze...

Bardzo mi przykro Danka

Tomasz pisze...

Mario
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku - niech On przyniesie Wam szczęście i radość z pracy na Waszej posesji na Naszym kochanym Pogórzu Przemyskim. Przykro mi z powodu psa - wiem że strata poczciwej psiny to wielki żal bo u moich rodziców odszedł już trzeci w przeciągu ostatnich 8 lat.
Pozdrawiam serdecznie

Anula pisze...

Życzę Marysiu zdrowych,spokojnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia, a w Nowym Roku wiele słonecznych dni. Szkoda bardzo Miśki, pewnie nie spodziewała się zagrożenia w tak spokojnej zazwyczaj okolicy.