poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Między wschodem a zachodem ... i siedem światów ...

Nie mamy krokusowych łąk... ale mamy pierwiosnkowe ... albo miodunkowe:-)
Tym razem zaczaiłam się na te pierwiosnki, bo miodunek już prawie nie widać z wysokich traw ... wyszłam wczesnym porankiem na nasze łąki, a po chłodnej nocy rosa obficie moczyła bose stopy, obute tylko w klapki ... ponoć nie ma lepszego hartowania, jak brodzenie w takiej rosie:-)



Pogórze jeszcze trochę zaspane, otulone poranną mgiełką, ale kiedy stoję tam, w najwyższym punkcie naszej łąki i patrzę tak dookoła ... serce rośnie ... zimny wiaterek wyciska łzy z oczu, koniec nosa czerwienieje, a palce grabieją od chłodu ...



Wszechobecna zieleń ... niesie się delikatna woń kwitnących dzikich czereśni, śliw, pewnie i młodziutkie liście pachną same z siebie. Patrzę na nasze obejście od strony łąk, psiury już czekają tam na mnie ... pszczeli domek zaczyna nabierać wyrazu:-)


Dużo czasu poświęciłam ostatnio przekładaniu kompostownika ... pod wierzchnią warstwą nierozłożonych resztek roślinnych całe bogactwo próchniczej ziemi, pachnącej, gruzełkowatej ... wynoszę ją na przygotowywane grządki, a tuż obok zakładam nowe pryzmy, zielone chwasty, liście przywiezione w workach z miejskiego ogrodu, a także resztki zgarnięte ze starego kompostu. Wszystko obudowane paletami od razu zmienia wygląd tego zakątka ogrodniczego ... przedtem niezabezpieczona niczym pryzma nie prezentowała się zbyt ładnie, ot, góra wysypanych śmieci, rzekłby ktoś ... W tym kompostowym przekładańcu pomieszkują i różni lokatorzy ... przy okazji delikatnie wygrzebałam łopatką dwa okazałe padalce, piękne w tym kolorze starego złota, zupełnie nieszkodliwe, bezbronne ... przeniosłam je w trawę obok, ale pewnie za chwilę znowu przyjdą z powrotem, bo tutaj mają schronienie i ciepło od rozkładającego się kompostu.



Po ostatnich, dosyć mocno wiejących wiatrach olbrzym orzech poległ ... w takich wypadkach to zawsze myślę sobie, jak dobrze, że nikogo tam nie było, czy człowieka, czy zwierzaka ... na przedwiośniu sprzątaliśmy pobojowisko po jednej obłamanej odnodze, teraz czeka całe drzewo ... bez jakiegoś ściągu się nie obejdzie, bo drzewo zawisło na sąsiedzkich głogach ... pewnie zadzierzgniemy linę, i będziemy podciągać po kawałku "czołgiem".
Kiedy pracuję ogrodniczo, psy cały czas są ze mną, znikają czasami w sąsiedzkich krzakach, czasami idą popić wodę. Jednego popołudnia psy zjadły miskę, my odpoczywaliśmy chwilkę, patrzę, a Mimi zaczyna jakoś tak dziwnie wyglądać, a zmiany następowały prawie w oczach... na głowie stanęły jej kępki włosów, potem na nogach, a na pysku to wręcz zaczęły tworzyć się bąble ... w jednym oku górna powieka spuchnięta, w drugim dolna ... jakby pokrzywa ja poparzyła. Ale jak pokrzywa, przecież ma sierść, to ją chroni ... ja od razu do męża, że pewnie te jego pszczoły ją pożądliły ... co było robić, pojechaliśmy do lecznicy, bo bałam się zostawać z takim psem na noc, a jak będzie gorzej, jakieś duszności ... Po drodze zmiany jakby ustąpiły, wygładziła się ... to pytam panią doktor, czy to możliwe, że pies ma uczulenie ... - a pewnie, takie jak pokrzywka na skórze ... czy na użądlenie pszczoły takie może być? ... jak najbardziej ...
Pewnie dziabnęła ją któraś, kiedy nie widziałam, przecież ona jest tak ciekawska, że wszędzie nos wsadzi, trzmiela pogoni, to i pszczołę pewnie też ... musi sama nauczyć się, co wolno, a co nie, przecież nie uchronię jej przed wszystkim.
Mąż tylko westchnął pod nosem - Siedem światów z tym psem, częściej jest u lekarza niż ja ... pies ma uczulenie, siedem światów!
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ... przy okazji Mimi zdjęto szwy, a trzymałyśmy ją we trzy, same baby ... mocne to psisko, że aż strach, a ma dopiero 7 miesięcy:-)


Mimi buszująca ... znosi przy okazji kleszcze na sierści w sporych ilościach ...


Amik to struś-pędziwiatr, ten to goni kilometrami ...
Spotykam jeszcze w sadzie spore stadko jemiołuszek ... zawsze wydawało mi się, że można je zobaczyć tylko w zimie. Właściwie to uwagę zwróciło to delikatne, charakterystyczne śrrrr, śrrrr ... niby znajome, patrzę, a one urzędują właśnie na jemiole u sąsiada, i to przez wiele dni ...
Sporządziliśmy pszczołom poidełko w dębowych pniach ... starzy pszczelarze bardzo polecają mech do wykładania poideł, bo pszczoła nie topi się, z łatwością pobiera wodę, a przy okazji inne potrzebne substancje z mchu ...


... a także z torfu, którego warstewka jest wyłożona na gąbkę w drewnianym korycie, żeby mech mógł sobie swobodnie rosnąć. Nie, nie niszczyliśmy runa leśnego, zabraliśmy kępę z rowu po pogłębianiu ... cieszy mnie taki obraz, bo widać, że pszczołom mech służy ... matki czerwią, będzie więcej pszczół.
Aha, jeszcze Wam opowiem, jak to wychodzę pewnego ranka na świat, a mój Amik jak posążęk zaczarowany przy starych ulach, nawet nie reaguje na moje wołanie ...





... jak zakochany, zapatrzony gdzieś wysoko ...  patrzę i ja ... aha! wiewiórkę zapędził na drzewo i teraz pilnuje ... muszę w takich razach zabrać psy do domu, żeby rudaska mogła wrócić spokojnie do lasu:-)
Taka pogoda to wspomnienie, od rana leje, zimno i niemiło, moje rozsady otulone podwójną agrowłókniną w foliaku,  mam tylko nadzieję, że przetrwają ...


Pozdrowienia ślę wszystkich zaglądającym tutaj, dzięki za odwiedziny, dobre słowo, pa!


22 komentarze:

grazyna pisze...

Jak sie zazielenilo, to najpiekniejsza zielen w ciagu roku, wyobrazam sobie jak stajesz i patrzysz na to piekno...a przy okazji kleszczy nie lapiesz? w Mazowieckiem jest ich wysyp i strach zaglebiac sie w chaszcze, a ja tak lubie sobie w nich lazic. Domek pszczeli ladnie sie prezentuje.
Pozdrawiam serdecznie

Anonimowy pisze...

Uwielbiam Twoje opisy zycia 'w naturze'... dziekuje za kazdy wpis
och, te kleszcze :-@ straaaaasznie sie ich boje
Pozdrawiam
A

Aleksandra I. pisze...

Po cóż miałabym wyjeżdżać gdzieś w egzotyczne strony. Kiedy u nas jest tak przepięknie. A że zimno, deszczowo - to też ma urok. Gdyby nie te kleszcze!!!!! Zapatrzyłam się w zdjęcia czarnej mordki Amika jak posąg zapatrzonego. Wpis o pszczołach jest dla mnie egzotyką. Znam je tylko z produktu końcowego - czyli miodu. Pozdrawiam

AgataZinkiewicz pisze...

Cudnie u Ciebie, sielsko i spokojnie:-) moje klimaty. Uwielbiam chadzac na boso po rosie, to dobrze wplywa na stopy:-)a pieski mlodziutki, mają wspaniale z Wami, troszczycie sie o nich, pilnujecie, ale są młode, niektórych rzeczy nie nauczymy,a gdy ich natura coś nakarze, niesluchaja:-) i ten przymrozek okropny, mam nadzieje że nam wszystko przetrwa, bo ja nic nie okrywalam, nigdy nie okrywam, a tulipany... wszystkie padły. Pięknego tygodnia. Pozdrawiam

ankaskakanka pisze...

Padalce, choć niegroźne też budzą we mnie grozę. Bo zanim zajarzę, z czym mam do czynienia, to ciarki mi przechodzą. Ślicznie jest U Ciebie, pozdrawiam.

Magda Spokostanka pisze...

Piękny czas kwitnienia. Bardzo lubię zapach młodych listków i igiełek, najpiękniej dla mnie pachną świeże, jasnozielone igiełki modrzewi.
Niestety wszystkie zwierzęta mogą cierpieć na alergie, w niczym się w tym nie różnią od ludzi. Tzw. "lipcówka" u koni to koszmar! W zeszłym roku, jedna z kóz chwyciła pyskiem gruszkę z siedzącą na niej pszczołą i została ukąszona w wargę (na całe szczęście nie połknęła pszczoły!) Obrzęk był tak mocny, że zdeformowany pysk się w ogóle nie dał zamknąć, koza wrzeszczała jak zwariowana i nie dawała się złapać. Jak mi się wreszcie udało ją dopaść, to zużyłam całą tubeczkę fenistilu i po godzinie mogła już poruszać wargami i jeść.
Mamy taką staruszkę jabłoń, która powinna już runąć lata temu, ale żyje na przekór wszelkim prawom fizyki. Tak sobie myślę, no właśnie, a jak kogoś przygniecie? Zal ją ściąć, ale blisko przechodzić, strach ...
Pozdrawiam Cię serdecznie!

BasiaW pisze...

Boso po rosie i nóżki się nie pocą:-)
U Was- bajka, jak zawsze.

mania pisze...

Amik rzeczywiście siedzi jak posąg :) Spotkałam ostatnio czarną wiewiórkę w lesie, pewnie bym jej nie zauważyła, gdyby mnie nie zwabiła śmiesznym popiskiwaniem. Pozdrawiam serdecznie

Grażyna-M. pisze...

Ależ pięknie! Zapatrzyłam się na te zdjęcia, rozmarzyłam... Poczułam to rześkie powietrze, zapach kwiatów... "Wywędrowałam" gdzieś daleko...
Takie zdjęcia są jak portal dla duszy, przenoszą ją w jakąś ulotną krainę marzeń...
Serdeczności:)

jolanda pisze...

Maryś - cudne kadry, z wiosennym słoneczkiem, miodzio po prostu.
Mech z pszczelich poidełek - prześlicznej urody. Tu takiego jest mało, ja zbieram do kompozycji florystycznych z kamieni, ten jest raczej taki zwyczajny; o srebrnym zabarwieniu - z pni starych drzew, teraz, po zimie, gdy jest b. wilgotno, jest dorodny.
Pozdrawiam Pogórze z rześkich Mazur

Stanisław Kucharzyk pisze...

Piękne to Wasze Pogórze ukwiecono a niedługo umajone wiosennymi drzewami :-)

Kamila pisze...

Tęsknię za takimi widokami.
Pięknie u Was !

Kamila pisze...

Tęsknię za takimi widokami.
Pięknie u Was !

agatek pisze...

Jak ma się takie widoki to ogród niepotrzebny :))) Pięknie u Ciebie. W tym roku przymierzałam się do przekładania kompostownika ale mąż wszystko wybrał na potrzeby warzywnikowe i jak tak dalej będzie ,,rozrzutny" to nam zbraknie :P A tyle tego niby było :))))) Pozdrawiam :))

Krzysztof Gdula pisze...

Wybierałem się tutaj, do Ciebie, od dłuższego czasu, ale brak czasu, albo moje zapominalstwo, stały na przeszkodzie, dopiero dzisiaj kliknąłem zapisany w zakładkach adres.
Mario, siedziałem blisko godzinę przed ekranem czytając Twoje coraz starsze opowieści, w końcu późna pora doby, konieczność wyłączenia komputera i światła zmusiły mnie do przerwania lektury. Zmusiły, ponieważ dobrze się czyta Twoje teksty. Widzę w nich Twoje zauroczenie przyrodą i jej znajomość, zgodę na podległość naturalnym prawom i corocznym cyklom, także Twoją wrażliwość na piękno i umiejętność dostrzegania uroku zwykłego dnia.
Czuję Twoje ciepło, Mario.

Anna Kruczkowska pisze...

Uwielbiam ten Twój mądry spokój.I za każdym razem myślami podążam za Tobą po zboczach.Tylko zbocza są trochę inne- bardziej moje, izerskie.

Tomasz pisze...


Witaj Mario
Piękna ta Wasza łąka, a wiosna na Pogórzu Przemyskim pełną parą. życzę wielu radości podczas prac wiosennych.
Pozdrawiam serdecznie

Pellegrina pisze...

Też tak mam, jak się zapatrzę to i zimna nie czuję, dopiero jak wrócę ubieram skarpety i kapciuszki i dopiero czuję jak tają.
Mimi ma pecha ale wiesz, imię też ma delikatne.
Dogadzacie pszczołom, będzie miodek od szczęśliwych pszczół.
Amik, choć rasowy, wygląda jak zakochany kundel, po prostu uroczo.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyno, pewnie, że łapię kleszcze, razem z psami, a wystarczy tylko przejść się pod drzewami czy po trawie, a i ukąsić też mnie zdążą, bo nie każdego zauważę:-)pozdrawiam.

A, chyba przyzwyczaiłam się do nich, już od dzieciństwa, tak, że paniką nie reaguję:-) pozdrawiam.

Aleksandro, w egzotyczne nie, ale ciągnie nas do najbliższych sąsiadów:-) Amik to poważny facet, Mimi mu dokucza, a on się odgryza, lubię moje zwierzaki; pozdrawiam.

Agata, o! do Mimi to trzeba mieć anielską cierpliwość, uparta jak rzadko:-) rozsady okrywam, mimo, że w foliaku; była taka wiosna, kiedy wszystkie zniszczył mi mróz; pozdrawiam.

Ania, nie wzięłabym węża do ręki, ani jaszczurki, ale popatrzeć lubię:-)pozdrawiam.

Magda, teraz jeszcze bardziej wszystko pachnie, i owocowe kwitną, i czeremchą ciągnie:-) myślę, że suka już dostała nauczkę, na pszczoły ani nie patrzy, do uli nie podchodzi, ale trzmiela zdarza jej się pogonić; chowają się owady w wygryzione dziury w owocach, widziałam to w zeszłym roku, jak gruszki zbierałam, nawet szerszenie tak robiły; pozdrawiam.

Basia, bardzo zdrowotnie, potem w stopach aż pulsuje od gorąca:-) pozdrawiam.

Mania, obeszłam Amika wkoło, robiąc zdjęcia, ani okiem na mnie nie mrugnął:-) pozdrawiam.

Grażyno-M, kilkanaście lat już tu jesteśmy, czy zobojętnieją mi kiedyś te widoki? ... portal dla duszy ... a tak, tam brzydki świat pięknieje; pozdrawiam.

Jolando, mech przywieziony z Roztocza, ze świątecznej wycieczki, cały płat zniszczony przy odnawianiu rowów, a dorodne tam są te poduchy; na naszych starych jabłoniach też mamy taki mech, teraz wyjątkowo ładny, bo dużo wilgoci; pozdrawiam.

Staszek, niedaleko mamy do naszych miejsc, to i u Ciebie podobnie, a nieobojętny jesteś na takie widoki, to wiem:-) pozdrawiam.

Kamilo, może chociaż troszeczkę ukoję tęsknotę, tymi zdjęciami:-) pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agatek, nie ma na Pogórzu ogrodu, tylko grządki, bo przy klombach trzeba cały czas pracować, choć w tym roku obsiałam kwitnącymi mały spłachetek ziemi, co to się wyrobił przy okazji budowy, zobaczymy, co z tego wyjdzie; mam jeszcze zachowany kompost pod folię, a na tym miejscu posadzę cukinię, ponoć lubi takie żyzności:-)pozdrawiam.

Witaj, Krzysztofie, jak to mówią, co się odwlecze, to nie uciecze:-) widzę po godzinie przy komentarzu, że pora zacna, następny dzień już Cię złapał:-) dzięki za dobre słowo i odwiedziny; pozdrawiam.

Ania, każdego ciągnie w swoje lube strony, prawda? dobrze mieć takie miejsca; pozdrawiam.

Tomasz, ho, ho! ani się obejrzałam, jak zazieleniło się pełną parą:-) prace też postępują, już mi zdążyło strzyknąć boleśnie w krzyżu, połamać, ale to raczej z przewiania chłodnym wiatrem:-) pozdrawiam.

Krystynko, Mimi = Jasiek ją tak nazwał, a my częściej wołamy na nią Miśka, z sentymentu za naszą czarnulką; sunia ciekawa świata, musi sama poznać, co wolno ruszać, myślę, że zmądrzeje:-) rozkwitły stare jabłonie w sadzie, a tam jeden brzęk, i mniszek w obfitości, rzepaku tutaj nie ma, prawie żadnych pól uprawnych, czyli oprysków też nie ma; Amik nawet nie zauważył, że obchodzę go wkoło, wiewiórka była ważniejsza:-) pozdrawiam.

Ania pisze...

Psy chorują jak ludzie, niestety. Biedna Mimi, tyle jeszcze musi sie nauczyć :-). Wiosna wszędzie piękna ale na waszym Pogórzu - przepiękna.
Serdeczne uściski !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aniu, Mimi mądrzeje z każdym dniem, może raczej nie mądrzeje, a staje się ostrożniejsza, bo hucuł-baba z niej okropna, żywioł uparty tak, że długo nie odpuszcza i potrafi swoje wyegzekwować:-) Aniu, mam wrażenie, że zieleń rośnie w oczach, a ja za nią nie nadążam, tak szybko zmienia się oblicze otoczenia; pozdrawiam.