środa, 24 sierpnia 2016

Stare i nowe czyli Pruchnickie Sochaczki ...

W niedzielę, na pochyłym rynku uroczego miasteczka Pruchnik znowu rozłożyły się stragany, w kącie stanęła scena dla zespołów, a naród walił zewsząd na różnego rodzaju atrakcje.
Sochaczki - wolne targi na mięso, przywożone przez chłopów z okolicznych wsi, a a nazwa ich pochodzi od sochy czyli kija, na których zawieszane było mięso.


To już XIV jarmark sztuki ludowej w Pruchniku z Sochaczkami w tytule, a nam udało się być na kilku ostatnich, zawsze przejazdem, szybciutko ... tym razem zarezerwowaliśmy sobie całe popołudnie.


Czego tam nie było ... stare rzemiosło, przeróżne wyroby, potrawy, a także degustacje przednich trunków, "nastojanek" na ziołach, owocach, oczywiście na bazie własnego destylatu ...


Nam, z koleżanką nie było dane skosztować tych specjałów, bo zostałyśmy posadzone za kierownicą, ale cośmy się naszperały, naoglądały po różnych straganach. to  nasze:-)









Nawet dzielny wojak Szwejk się zaplątał tutaj:-)







Nad Pruchnikiem góruje Iwa, a na niej wieża widokowa ...


Z rynkowego gwaru, zabawy, śpiewaczych występów kapel ludowych przenieśliśmy się w jakże odmienną krainę ... spokoju, świerszczy, zapachu ziół, brzęczącą od pszczół na kwitnących łąkach ... co niektórzy wybrali wieżę widokową ...


... a my z koleżanką zostałyśmy na poziomie zerowym w stosunku do wieży:-)
- Przecież to są murawy kserotermiczne! - nazwała je, a potem buszowanie w tych sucholubnych, pachnących łąkach, które jakimś cudem oparły się przed zarośnięciem krzakami czy wysokimi trawami ... odnalazłyśmy kwitnące jeszcze omany, janowce, przekwitłe macierzanki oszałamiająco pachnące, kiedy rozciera się je w palcach, wiązówki i inne, których nazw nie pamiętam ...








... i nawet żółty groszek się trafił ...




Pewnie i świat owadów, a przede wszystkim motyli jest tutaj przebogaty ... ponieważ to schyłek lata, i pora przedwieczorna, to tylko kilka modraszków widać było na kłosach trawy.
Aż żal było stamtąd wracać do domu, świetne miejsce na piknik, można tak spędzić cały dzień, włócząc się po wąwozach, ścieżkach, podziwiać widoki, albo poleżeć ot! tak sobie! w tych trawach ...
A teraz z zupełnie innej beczki ... zagadka z mojego Pogórza ... coś mi takiego wyrosło pod chatką ... nic nie wysiewałam podobnego, może z kul tłuszczowych dla ptaków spadły nasiona ... ale ja nie znam tej rośliny ...



... ma ładne liście, potem pojawiają się chyba kwiatki ...


... a dorosły okaz jest całkiem duży ...


Niezmiennie rozpływam się nad tą moją miętą meksykańską, kwitnie jak szalona, pszczół na niej moc, a wieczorem? ... odkrycie wczorajsze ... pachnie delikatnie anyżkiem:-) cudności ...z tytoniem narcyzowym mieszanka niebywale i mile drażniąca nos:-)


Jeszcze z ciekawostek ... takie coś znalazłam pod domkiem babci ... z początku myślałam, że to sztuczne kwiatki, ze skóry babcia zgubiła ... chyba jakieś purchawki:-)



Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, bądźcie zdrowi, pa!


18 komentarzy:

piku pisze...

Ojej, rezyduję od czasu do czasu zaledwie 8km od Pruchnika i jeszcze nigdy nie trafiłam na Sochaczki, dziękuję Ci Mario, będę polować za rok. A Twój blog na który wpadłam przypadkiem już zapisuję do ulubionych :)
pozdrawiam Wiesia

Beata Bartoszewicz pisze...

Jak zawsze cudność u Ciebie, Mario i na straganach również. W roślinnych zagadkach nie pomogę, niestety :(.

Dorota pisze...

Grzybek to chyba gwiazdosz brodawkowy. Lubi murawy izotermiczne ( tak wyczytałam). Roślinki nie znam. Bardzo lubię Twojego bloga! Pozdrawiam. Dorota.

Aleksandra I. pisze...

Ile to zdolności maja ludzie. Czasami niech fabryki się chowają. Lubię takie kiermasze. A łąki cieszą oko, dobrze, że jeszcze takie są z kwiatami, ziołami, a nie wynaturzone, tylko zielona trawa.

ankaskakanka pisze...

Lubię oglądać różne rzemiosła, jednak na tak dużym jarmarku chyba nie byłam, ani w tych terenach. Dlatego dziękuję za zdjęcia. Cudnie tam:))

Bozena pisze...

Bardzo lubię takie regionalne święta, jarmarki...Byłam w tym roku na Dniach Leska, a później w Ustrzykach Dolnych na jarmarku i występach różnych zespołów regionalnych, a także na święcie Pszczoły w Pszczółkach. Każde z nich inne, a jednak wszystkie łączy jedno;lokalne wyroby rzemieślnicze, kolorowe stragany, smakowite potrawy i napoje. Co do sochaczek, to nowa nazwa do zapamiętania. Zastanawiam się czy nazwa miasta Sochaczew też pochodzi od kija z mięsem? Pozdrawiam ciepło. :)

Grażyna-M. pisze...

Jakieś swojskie klimaty tu widzę.:)))
Ty to masz szczęście: a to ciekawe zwierzęta, a to rośliny. Teraz gwiazdosz.
I piękne dwojaki na ostatnim zdjęciu.
Eeeech... cudnie!:)
Serdeczności:)

colorado2811 pisze...

A najpiekniejszy i "najtrwalszy" ten ryneczek w Pruchniku. Cudo! Te ażurowe werandy!
Niestety, jakoś nie zdarzyło sie być w Pruchniku, chociaż przez dwa lata, z koleżanką, omijałyśmy jarosławskie korki, jeżdżąc do Przemyśla właśnie przez Pruchnik. Ale bokiem go chyba jakoś brałyśmy...

Stanisław Kucharzyk pisze...

Całkiem ciekawe te murawy w Pruchniku. Co do roślinki to niestety jest to ekspansywny obcy gatunek ambrozja bylicolistna (Ambrosia artemisiifolia). Bardzo niebezpieczny dla alergików. Za wikipedią: "Jej pyłek jest silnym alergenem. Jako chwast powoduje spadek wydajności do 50 %. W Unii Europejskiej wydaje się około 4,5 mld € rocznie na usuwanie skutków oddziaływania tej rośliny w rolnictwie i na zdrowie człowieka"

Stanisław Kucharzyk pisze...

Twoje podejrzenia, że to z karmy dla ptaków wyrosło jak najbardziej słuszne. U mnie tak samo jest. Trzeba jak najszybciej usuwać żeby się nie rozlazło to świństwo
http://www.allum.pl/zagrozenia-i-alergeny/ambrozja-bylicolistna

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Piku, a to koniecznie trzeba nadrobić straty:-) dzięki za dobre słowo, zapraszam w nasze skromne progi i pozdrawiam.

Beata, lubimy takie klimaty, oprócz oczywiście "krainy łagodności"; roślina już "rozgryziona" przez Staszka, poniżej; pozdrawiam.

Dorota, o! i purchawka nazwana, ta akuratnie została znaleziona w Radawie, tam same piaski; dzięki i pozdrawiam.

Aleksandro, i papier czerpany robili, i kolczugi dla rycerzy, i kowale kuli, a jakie beczułki były, to tylko wycinek z różności; łąki i mnie zaskoczyły, piękne i pachnące; pozdrawiam.

Ania, a bo to umiejętności rzadkie, chociaż ... ręka człowieka to robi, to i nauczyć by się można:-) pozdrawiam.

Bożena, a tak, radio Biwak mówiło o tych atrakcjach, nie zawsze możemy pojechać, a i imprezy się pokrywają; najważniejsze, że ludziom się chce; pozdrawiam.

Grażyna-M, kiedy zobaczyłam dawne stroje, kaszę w glinianym garze, pieczenie podpłomyków, rycerzy, itp. od razu pomyślałam o Tobie, a także Ani z Trzebiatowa ... co tu dużo mówić, mamy i my:-)

Iwonka, ryneczek to rarytasik, i te domy podcieniowe, sama w takim zamieszkałabym, a do tego miałomiasteczkowa, troszkę senna atmosfera na codzień:-) kiedy wcześniej pokazywałam ten pochyły rynek, co niektórzy orzekli, że jak w Lanckoronie:-) lubię Pruchnik, często tam bywamy; pozdrawiam.

Staszek, aha! byłam tam już kilka razy, a dopiero koleżanka otworzyła mi oczy, dobrze mieć botanicznego przewodnika:-) dzięki za rozszyfrowanie tej rośliny, znowu coś się przywlokło do nas, od razu, jak tylko będę na Pogórzu, wyrwę to paskudztwo; szkoda, ładne liście ma bestyjeczka:-) jak gwiazdki śniegowe; bardzo żałujemy, że nie możemy być jutro na Twojej prelekcji w muzeum, liczymy, że może uda się kiedyś powtórzyć taką okazję, bardzo żałujemy; pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

Nawet się nie będę starać, bom noga w nazwach, dla mnie to tylko ładne, śliczne, cudne, piękne i oczywiście prześliczne, przecudne, przepiękne a także najładniejsze, najśliczniejsze, najcudniejsze .....
A na targach hulaj dusza, od lasa do sasa czyli dla każdego coś ładnego. A że zakurzacze, durnostojki - no to co !
Kupuję nastojanki, bo nalewki nie oddają trudu, czasu i cierpliwości. To nie nalać i wypić ale nastawić i czekać.

mania pisze...

O jakież śliczności jarmarkowe! U nas w tym roku Karpackie Klimaty jakoś ubogie były w ciekawe stoiska, jedynie krywulki cudnej urody przyciągały oko. Pozdrawiam serdecznie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystynko, i wystarczy, a reszta? żeby tylko rozróżniać nasze wysiane czy posadzone od zielska i dobrych nie powyrywać z grządki, bo i o takich rzeczach słyszałam:-) zapożyczyłam nastojankę zza wschodniej granicy:-) bardzo konkretna i logiczna nazwa, bo w końcu trzeba przecież zrobić nastaw; pozdrawiam.

Mania, krywulki też były, i to przecudnej urody, mam nawet zdjęcia, tylko pani zakazała publikować, ze względu na zastrzeżony wzór, więc stosuję się do jej prośby:-) w Pruchniku były pokazy starych zawodów, dziewczyny podawały kasze i podpłomyki, wojowie łączyli metalowe kółka w kolczugi, i były piękne rzeźby z owoców i warzyw; pozdrawiam.

Mażena pisze...

Chwała tradycji i ludziom, którzy kontynuują, pokazują i cieszą serca. Świetna impreza, jarmark i zjazd!

Bylinowy Pan pisze...

Miałam Marysiu tę roślinę u siebie w ogrodzie - pod karmnikiem - wyrosło wielkie, piękne miało liście, ale w porę usunęłam , nie dopuszczając do jej wysiewu. Widziałam to na Węgrzech w uprawach słonecznika...., usunęłam ją bez żalu.
Potwierdza to Twoją teorię .... i to co pisze Pan Stanisław.

Murawy. Ach !!!!
Pozdrowienia .

Bylinowy Pan pisze...

Geastrum (gwiazdosz) – rodzaj grzybów saprofitycznych - pod ochroną.
Spotkaliśmy go w Puszczy Białowieskiej.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mażena, to prawda, podziwiam i ja za to "chcenie", przecież to sól naszej ziemi, tyle mamy zwyczajów, tradycji, potraw, muzyki i strojów, że mamy się czym pochwalić; pozdrawiam.

Aniu, zobacz, znowu jakieś dziadostwo nam się przywlokło, czyli z kulami tłuszczowymi, a może ze słonecznikiem raczej; też wyrwałam swoje zielsko i rzuciłam na słońce, niech wyschnie, chociaż liście ładne jak gwiazdeczki:-)grzybek bardzo urokliwy, nie pomyślałam, że to purchawa, gdyby nie otworek i dymienie zarodnikami:-) pozdrawiam.