czwartek, 2 marca 2017

Cudze chwalicie, swego nie znacie cz. II ... Leżajsk ...

W sezonie nieturystycznym, czyli w sobotę, kiedy odbywała się nasza wycieczka, muzeum w Leżajsku jest nieczynne, ale na usilną prośbę naszej przewodniczki przybył ku nam miły młody człowiek. Sprawnie oprowadził nas po ekspozycjach i zajmująco opowiedział o każdej z nich.


Sam budynek to tzw. Dwór Starościański, którego początki sięgają XVI wieku, w jego historię wplątuje się Stanisław Stadnicki zwany Diabłem Łańcuckim, a kiedy ta postać pojawia się gdziekolwiek, to wiadomo ... najechał i złupił. Potem przechodziła armia szwedzka, Rakoczy, najazdy tatarskie ... dwór popadał w ruinę, aż w końcu w XIX wieku wszedł w skład ordynacji łańcuckiej hrabiów Potockich. Mieściło się tu gimnazjum realne, potem liceum, a w czasie II wojny wojska niemieckie zdemolowały wyposażenie, którego część wywieziono aż do Opola. Niemiecka firma transportowa zajęła pomieszczenia Dworu do końca wojny.
Po wojnie znowu była tu szkoła, budynek niszczał nieremontowany, w końcu został przejęty od miasta przez starostwo, pozyskano środki unijne na jego gruntowny remont, jednym z warunków uzyskania dotacja był wpis, że nie może tu odbywać się żadna działalność dochodowa, a więc ani sklepy, ani usługi czy coś podobnego ... i tak powstało muzeum.




W okolicy Leżajska natknięto się na cmentarzysko ciałopalne ... młodzi ludzie postanowili zbudować dom, rozpoczęto wykopy pod fundamenty i robotnicy natknęli się na jakieś skorupy. Oczywiście, archeolog, budowa zablokowana dokładnie na trzy lata ... młodzi wybudowali swój dom, ale na innej działce:-)






Czy wiecie, co to jest?


Nikt nie wiedział ... wyżymaczka do prania:-)
Jeszcze odwiedziny ekspozycji browarniczej, bo przecież wiadomo ... niektórym Leżajsk kojarzy się tylko z browarem :-) cały proces produkcyjny, pokaz multimedialny oglądaliśmy owiani parą z zapachem palonego jęczmienia, a na koniec degustacja złocistego płynu.



Przyszła pora na zespół klasztorny ojców bernardynów. Na zewnątrz porywisty mroźny wiatr, mimo, że świeci słońce, ale wewnątrz bazyliki ... nie wyobrażacie sobie, jakie tam jest zimno ... wychodziliśmy w przerwach pogrzać się w promieniach słońca:-)


Wnętrze kościoła prawie puste, chodziliśmy z zadartymi głowami i otwartymi ze zdumienia ustami, podziwiając barokowy wystrój, a zwłaszcza najsłynniejsze organy, które należą do najcenniejszych nie tylko w Polsce, ale i w Europie.


Organy składają się z trzech instrumentów, w nawie głównej i w bocznych, a ponieważ mają osobne klawiatury, może na nich grać jednocześnie trzech organistów tworząc zespół jedyny na świecie. Raz do roku brzmią wszystkie razem, i to nie na pełną moc, bo mury stare, mogłyby popękać. teraz miechy działają elektrycznie, ale dawniej wielu chłopa potrzeba było "do kalikowania". Sześć tysięcy piszczałek, od 5 cm do 10 m, zamknięte w szafach przyozdobionych różnymi postaciami świętych, zakonników, postaci biblijnych.


Ciekawą postacią jest mityczny Herkules walczący z hydrą o twarzy Jezusa ...


... Samson walczący z lwem ...
Niezwykłą, bogatą dekorację snycerską wykonali bracia zakonni, a same organy zostały ufundowane przez Potockich w XVII wieku.Nie znam się na muzyce organowej, ale kiedy zabrzmiał instrument po raz pierwszy właśnie w utworze Bacha Toccata i fuga, wszystkie włosy na karku zjeżyły mi się z nieznanej emocji, aż dreszcze przechodziły po grzbiecie. A organista grał ... od drobniutkiego ciurlikania na tych najmniejszych piszczałkach po grzmoty prawie na basach, aż powietrze drżało .... pierwszy raz byłam na takim koncercie, doznania niesamowite, niezapomniane.





Oprócz tego zachwyciły mnie niezwykłe stalle z XVII wieku, po obu stronach ołtarza, w drewnie, z figurami, również dzieła zakonników, misternie inkrustowane drewnem, metalem ...








Niezwykle bogata ornamentyka, ileż tu trudu, precyzji, bez komputerowych odwzorowań, elektronicznych narzędzi ... długie, cierpliwe, iście benedyktyńskie dłubanie w drewnie.


Obraz Matki Bożej Pocieszenia ... w złotych koronach, drogocennej sukience z klejnotami ... modlił się tu król Władysław IV,  hetman Stefan Czarniecki, wokół gabloty z licznymi wotami ... wiele zaginęło na przestrzenie wieków, padając łupem grabieżczych najazdów kozaków, wojsk Rakoczego.
Złote korony skradziono w 1757 roku, potem w 1981 ... tę z głowy Dzieciątka.
W podziemiach znajdują się krypty z trumnami zmarłych zakonników ... zerknęliśmy przez okratowane okno, wentylujące to podziemnie pomieszczenie ... na jednej trumnie rok 1808.
Od ojców bernardynów pojechaliśmy jeszcze na kirkut, gdzie znajduje się grób cadyka Elimelecha i dokąd rokrocznie pielgrzymują chasydzi z całego świata.


Nie można wejść, bramy strzegą wielkie kłódki, łańcuchy ... gdzieś na dniach znowu zjadą do Leżajska tysiące chasydów na grób rabina-cudotwórcy.
Jeszcze tylko smaczny posiłek dla zmarzniętych wędrowców i już można wracać do domu.
My wysiadamy po drodze, nie mamy potrzeby jechać do końca trasy, bo nasz dom na przedmieściu:-)
Sieniawa, Leżajsk ... tak blisko nas, i tyle bogatej, nieznanej historii poznaliśmy:-)



Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za cierpliwe wytrwanie do końca wędrówki, trzymajcie się ciepła i wszystkiego dobrego, pa!

17 komentarzy:

Bylinowy Pan pisze...

Grób Cadyka . Otworzą bramy, ściągą kłódki niedługo. Byliśmy tam w czasie, kiedy Chasydzi modlili się. Ciekawe przeżycie..
Zerknęłam do Wikipedii i ciekawostka :
Chasydyzm (hebr. חסידות Chasidut, liczba mnoga chasidim – pobożni, bogobojni, czyści, uczniowie cadyków) – ruch religijny lub pobożnościowy o charakterze mistycznym, powstały w łonie judaizmu. Występował w historii w trzech odmianach, a mianowicie:
chasydyzm antyczny lub starożytny – jego przedstawiciele znani są także pod nazwą asydejczyków (zwłaszcza w Biblii Tysiąclecia, wyd. III z 1990 r. i dalsze);
chasydyzm niemiecki – zwany też aszkenazyjskim lub nadreńskim;
chasydyzm polski – powszechnie i potocznie zwany chasydyzmem. Ta odmiana jest najszerzej znana, m.in. dlatego, że rozwija się do dziś (jako ruch o odmiennym charakterze, jest jednak w prostej linii spadkobiercą ruchu powstałego w XVIII wieku).

Szczególnie zaciekawia chasydyzm polski...
Piękna, bogata wycieczka. Zazdroszczę Maryniu.

Beata Bartoszewicz pisze...

Przyznaję się bez bicia, że Leżajsk kojarzył mi się dotąd rzeczywiście tylko z reklamą piwa. Ale teraz już będzie inaczej, choć zapewne teraz pamięć o Leżajsku przeniesie się na ... wyżymaczkę ;-)))

Uścisków moc ślę,
Beata i spółka :)

Aleksandra I. pisze...

Ciekawa wycieczka, mam koleżankę ze studiów, która pochodzi z Leżajska. Byłam tam raz ale już bardzo dawno, ciekawe miasto.

Krzysztof Gdula pisze...

Sześć tysięcy piszczałek mają organy!? Ech, posłuchać tam tej sławnej tokkaty d-moll, którą miałaś okazję usłyszeć! Gdy pierwszy raz słyszałem ten utwór na żywo, też czułem ciarki na ciele. Ten instrument i ten utwór tworzą duet doskonały. Pozazdrościć zobaczenia i posłuchania tamtejszych organów, Mario.
Doskonale wyobrażam sobie, jak zimno było w kościele, ponieważ każdej zimy, każdego zimnego dnia, doświadczam tego w nieogrzewanej hali, w której pracuję.
Leżajskiego złocistego płynu nie próbowałem, ale wierzę, że smakowałby.

Anonimowy pisze...

piękna podróż i to dzięki państwu,dziekuję bardzo.A w muzeum mignęła mi skrzynia posagowa "jaworowska'? Kiedyś pisałam do pani w spr.skrzyni posagowej.Podobną dostała wraz z zakupionym starym domem na Mazurach moja znajoma. Tak się zaczęła moja bliższa znajomość ze skrzyniami z tego rejonu. W domu mam ich 5. Lubię je ratować! Najpierw staram się pozbywać różnych drewnojadów no a potem czyszczę (z brudu) ręcznie starając się nie uszkodzić niczego (malatury) i podmalowuję farbami akrylowymi i wosk na końcu. Zajmuje mi to sporo czasu (ale jestem na emeryturze)i uwielbiam to uczucie kiedy z takiego brudasa zaniedbanego,zniszczonego ukazuje się cudo! (jak dla mnie). Pozdrawiam niezmiennie państwa Danka z wwy.

Ania pisze...

Zachwyciły mnie te misterne ozdoby, wykonane przez zakonników.
Talent, cierpliwość i pracowitość niesłychane, a efekty oby zostały na wieki ! Organy wspaniałe, zazdroszczę Ci wysłuchania tego koncertu. Uściski !

wkraj pisze...

Piękny kościół i wspaniałe organy. Muszę kiedyś się tam wybrać na dłuższą sesję fotograficzną. Dźwięk organ chyba u każdego wywołuje ciary. Kiedyś tego szczególnie doznałem stojąc obok organisty na balkonie. Wszystko wokół drgało od tych basów.
Pozdrawiam.

makroman pisze...

Dokładnie jak w tytule. Bogaty mamy kraj, tylko mało kto wie gdzie tego bogactwa szukać.

Anonimowy pisze...

A wiesz może, kiedy jest ten dzień raz w roku, kiedy organy brzmią wszystkie razem?

PIK pisze...

Z ciekawością czytam Twoje wpisy o wycieczkach. Piękna i ciekawa jest ta nasza Polska. Dobrze, że ostatnio sporo udało się odrestaurować. Pozdrawiam

Mażena pisze...

Ale wycieczka ile można zobaczyć i się dowiedzieć!!!

Pellegrina pisze...

Też miałam takie ciary jak słuchałam koncertu i organy były i fletnia pana. Mnie ten barok troszkę przytłacza i te ciemne klimaty ale bazylika warta odwiedzin. Dawniej, jak cały zespół był uroczo zaniedbany, stawy, ogrody, sady ... częściej tam bywałam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ania, ciekawią te tematy; kiedy pierwszy raz spotkałam się z wyrażeniem aszkenazyjski, to wyobraźnia podpowiadała mi nieznaną krainę, położoną gdzieś wysoko w górach, a to tylko " niemiecki, nadreński" - banalnie; tak blisko nas, i tyle historii nieznanej; pozdrawiam.

Beata, gdybyś zobaczyła wyżymaczkę w działaniu ... w życiu nie zgadłabyś; pomysłowość ludzka nie zna granic; pozdrawiam.

Aleksandra, więc i Ty masz wspomnienia, związane z tym uroczym miasteczkiem, to miłe; pozdrawiam.

Krzysztof, tak, 6 tysięcy, trudno uwierzyć:-) ale to przecież trzy ogromne instrumenty; organy unikatowe, o bogatej historii, zresztą jak cała bazylika i klasztor; to musisz się do pracy bardzo ciepło ubierać, bo ja strasznie zmarzłam; piwo niezłe, zresztą nie mam jakiegoś zbyt wysmakowanego gustu, piwo to piwo:-)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Danuta, pamiętam przecież, jak pisywałyśmy do siebie w komentarzach dotyczących skrzyń:-) i pytałaś o historię moich skrzyń wiannych na Pogórzu:-) Twoja praca jest bardzo cenna, ratujesz te zaniedbane sprzęty, przywracasz życiu, a jeszcze do tego sprawia Ci to przyjemność; i ja pozdrawiam.

Ania, chodziłyśmy z innymi uczestniczkami wycieczki zachwycałyśmy się, a do tego padało pytanie, a co po nas zostanie? piękne prace zakonników, zostawione dla przyszłych pokoleń, jest się czym zachwycać; koncert powodował ciary na plecach; pozdrawiam.

Wkraju, jest co fotografować, dla Ciebie ogromne pole do popisu, bo ja nie umiem w takich wnętrzach robić zdjęć, zresztą sprzęt chyba mam nie najlepszy, a raczej jednak umiejętności brak; pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maciej, tyle razy bywaliśmy w tych miasteczkach, i tak niedocenialiśmy ... aż wstyd:-) pozdrawiam.

A, podczas międzynarodowego festiwalu muzyki organowej:-)

Kordianie, miło widzieć Cię tutaj; dzięki za dobre słowo; czasami nie doceniamy naszych "małych ojczyzn", a tu takie bogactwo, tylko korzystać; i ja pozdrawiam.

Mażena, jak rzadko kiedy:-) w ciągu jednego dnia tyle zobaczyliśmy i usłyszeliśmy:-)

Krystynko, pierwszy raz miałam okazję słuchać na żywo takiego koncertu, emocje są; tak, mnogość złoceń, figur, zdobień, dużo tego, stalle z czystego drewna jednak mi najładniejsze; nie wyobrażam sobie uroczego zaniedbania, tam teraz trawka nawet wyczesana:-) pozdrawiam.

Adelka pisze...

Dzięki za inspirację Leżajskiem. Ja w tamtym roku zwiedziłam Wambierzyce i twierdzę Kłodzko... To były zachwycające miejsca.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Adelinko, małe miasteczka mają w sobie nieodparty urok, w dużych czuję się zagubiona i przytłoczona:-)