sobota, 21 października 2017

To już ostatki ...

Bardzo pracowity miałam tydzień.
Jeszcze nigdy nie miałam tak wyszykowanych grządek na zimę, ani przygotowanego tunelu.
Najprzyjemniejsze było to, że do ostatniej sztuki pozbierałam wszystkie jarzyny, nie zaskoczył mnie mróz w środku zbiorów, niszcząc tyle mojej pracy.
Lekko podniesione grządki zruszyłam z wierzchu amerykańskimi widłami, wyciągając przy okazji długie plątaniny korzeni. Taki na przykład dzwonek pleni mi się niemiłosiernie i nie mam na niego rady, bo wystarczy kawalątko pozostawionego korzenia, a już odbija i rośnie ... ładny jest, nie powiem, ale pozostawiony sobie tworzy gęste kępy ...
Czasami wyciągam z ziemi dłuuugie korzenie, zwinięte w spiralkę ... kiedyś problemem był podbiał, teraz dzwonek:-)

Nagietek sam rozsiewa się na grządkach, tak samo aksamitka ... nagietek został porażony mączniakiem, wtedy, kiedy ogórki, a teraz odbił zdrowymi liśćmi i kwitnie. Ponieważ żal mi było tych kwitnących ot! tak sobie wyrzucić na kompost, zapakowałam je z korzeniami do wiader z wodą, niech sobie dokwitną, zanim zwarzy je przepowiadany nocny mróz ...


Z kolei pod folią zebrałam jeszcze resztkę pomidorów, prawie suche łęty poszły w osobny dołek, żeby jakiegoś choróbska nie przenosiły w kompoście ...


Część z nich dojrzeje sobie, leżakując w pudełku, część zniszczy się, a jednak smak zostanie, tak jak u pojedynczych ogórków, których kilka zielonych znalazłam przy uschłych łodygach ... i troszkę korzeniowych. Liście selera i pietruszki już zamrożone, reszta w piwniczce ... nie są to jakieś powalające ilości, ale na jakiś czas wystarczy.


Ponieważ porządkowałam w tunelu foliowym, to resztka kwitnącej szałwii powabnej jeszcze pocieszy oko w wazoniku. Jakoś nigdy nie zrywam kwiatów na bukiety do wazonów, bo wolę je na łące czy w ogrodzie, ale tu była potrzeba chwili:-)



Śliczna jest, prawda? a jakie ma zmyślne kwiatki z pędzelkiem, bo te kolorowe z wierzchołka to jakby przebarwione listki.
I kiedy już przerobiłam te moje grządki, nawiozłam na nie koziego nawozu, co to od sąsiada wiosną go dostałam, przemieszałam z lekka z wierzchnią warstwą gleby, niech pracują razem na przyszłoroczny pożytek. Na jednej wysadziłam czosnek zimowy, tym razem zaznaczyłam wyraźnie patykami gdzie, bo którejś wiosny miałam poważny problem ze znalezieniem miejsca i już myślałam: no zaginął!


Kilka dni było iście letnich, pracowałam w samym podkoszulku na krótki rękaw, a i tak czoło rosiło.
Wcale tak szybko nie poszła mi ta praca, całe trzy dni, ale i oszczędzałam się z lekka, żeby mnie znowu nie połamało. Wokół ogrodzonych grządek mam posadzone maliny, dopiero od wiosny ... też je wzmocniłam kozim nawozem, przemieszanym z ziemią kompostową, uprzednio je przekosiwszy ... niech rosną.


Czyste zachody słońca przed końcem tygodnia z lekka przymgliły się, jakieś czarne pojedyncze kłębiaste chmury było widać, i w piątek rankiem obudziłam się w białej mgle, jak u Stephena Kinga. Od razu ochłodziło się, i tak właściwie do końca nie wiedziałam, czy to w chmurze czy faktycznie w mgle byliśmy, bo nie ustąpiła przez cały dzień ... Z tego białego mleka rozlegało się tylko przytłumione krakanie kruków,  jeden tak śmiesznie, bulgocząco, bo ma wykrzywiony dziób:-)  Któryś rok z kolei go obserwujemy, bo na początku nie mogliśmy dojść, co wydaje takie odgłosy:-)



... widok za oknem zmienił się i już nie było tych złocistości, które legły pod drzewem ...

To przyrodniczy fenomen.
Przychodzi pora, pojawiają się jakieś enzymy w ogonku liściowym, które każą odkleić się od macierzystej gałązki ... natura jest mądra.


I to tyle pogórzańskich wieści.
Dziś i jutro "zbójujemy" z Jaśkiem w domu, bo młodzi wyjechali, właśnie zdarzyło nam się zdrzemnąć przy bajce, ja na chwilkę, on już na całą noc.
Dziecinnieje już człowiek, bo bajki do snu potrzebuje:-)


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!

25 komentarzy:

Mażena pisze...

Już jesień...niestety już nie ta kolorowa a pełna deszczu i mgieł...
Gratuluje zbiorów i smacznego zimą! Serdeczne uściski!

AgataZinkiewicz pisze...

Prawdziwa jesień u Was, porządni, plony, sadzenie, ostatni bukiet. Piękne zdjęcia a jeszcze piękniejsze widoki. Pozdrawiam

agatek pisze...

Bardzo mi się podoba u Ciebie :)

ankaskakanka pisze...

Cudnie masz. Ja też kończę pracę na działce, wyrywam warzywa, porządkuję grządki, niestety nie mam takich widoków, czego bardzo żałuję. Natomiast dzięki takim blogom koję swoje serce i wyobraźnię.

Bozena pisze...

Przepiękna ta Twoja szałwia. Jeszcze takiej nie widziałam. Chyba w przyszłym roku "pomałpuję" i też posadzę. Podziwiam Wasze gospodarowanie. Nasze eksperymentalne pomidory dawno już skończyły się. O ziemniakach też zapomniałam. Ale zyskaliśmy doświadczenie . W przyszłym roku posadzimy więcej pomidorów,dołożymy ogórki i młode ziemniaki. A przede wszystkim powiększę swój ziołowy ogródek. Do tej pory mam niektóre zioła.Potrawy z takimi ziołami lepiej smakują! Życzę aby wszystko przechowało się . Pozdrawiam:)

Aleksandra I. pisze...

Czytam, oglądam i podziwiam. Dla mnie wszystko co Robisz to czysta teoria. Podziwiam Pracowitość. "Ja to z tych którzy na pytanie skąd biorą się warzywa - odpowiadam ze sklepu". Trochę żartuje. Praca zawodowa trochę nadszarpnęła mój kręgosłup i o działce mogłam tylko pomarzyć. A mówią, że praca siedząca nie męczy.
Jesień przypomina nam o wyciszeniu się. Pozdrawiam

wkraj pisze...

Widoki wokół Waszego domku zawsze mnie relaksują, jak i Twoje opowieści. Zawsze to lepiej poczytać jak się ktoś narobił, niż samemu zakasać rękawy :) Za to efekty Twojej pracy są wspaniałe. Mam nadzieję, że teraz w spokoju możecie już czekać na pierwsze zimowe poranki.
Pozdrawiam serdecznie.

Anna Kruczkowska pisze...

Fajnie, że zdążyłaś że wszystkim. Korzonki dzwonków są chyba jadalne 😋 Ja przekonuję kolejne kawałeczki łąki, by w przyszłym roku mieć już kilka grządek. Na Wybrzeżu zdążyłam zebrać wszystko. Szpinak został i brukselka. Właśnie po nie jadę.

Łucja pisze...

Ja zebrałam większość warzyw, ale tez przymrozki tutaj jeszcze nie grożą. Widok z okna macie piękny i zmieniający się prawie codziennie. Zamglone zdjęcia bardzo nastrojowe. Po pracy na świeżym powietrzu zasypiam przy każdej bajce.

Pellegrina pisze...

To masz odwrotnie niż ja w tym roku, jeszcze nigdy nie miałam tak zaniedbanych. Więc u mnie aksamitki pokładają się na grządkach a nagietki całe w mączniaku.
Plony w koszyczkach i skrzynkach cieszą oczy i brzuszki, kwiaty w wiadrach i wazonach oczy i nosy.
Widok przez okno niezmiennie piękny i śliczna łączka prze siatce.

Grażyna-M. pisze...

Zaiste, powabna ta szałwia.:)
U nas też końcówka prac ogrodniczych. A pogodowo to już listopad. Mgły ciągle utrudniają życie, niebezpiecznie z dzieckiem na przystanek chodzić, niemiło.
Moje dzieci też lubią bajki. Ale łapię się na tym, że chętniej z nimi jakąś nawet Barbie oglądam, niż to, co serwuje dorosłym TV i internet.:) A już szczególnie nie lubię tego zalewu sensacyjnych wiadomości. Taka bajka na dobranoc na pewno lepsza dla zdrowia psychicznego...:)
Serdeczności:)

Beata Bartoszewicz pisze...

Jakie piękne kolory, a bukiet w wazonie zjawiskowy - nigdy nie widziałam takiej cudności. Nieustająco podziwiam Twoją gospodarność Mario :*

I uściśnień krocie ślę :)
BB

krzyś pisze...

Marysiu!

Ty tyrasz na swoich włościach, a my w tym czasie się wczasujemy...
Ale już jesteśmy w domu. Trza było przerobić tę "górę" grzybów, jakie przywieźliśmy (rydze w przewadze). Na pewno nie będą tak pyszne jak te Twoje.

Miło, że choć na chwilę znów się spotkaliśmy, tym razem w UG.
Wracając z BN wpadliśmy na Jamną (wróciły wspomnienia...). Pyszny żurek i ciasto umiliły nam nieco koszmar niedzielnego powrotu.

Pozdrawiamy gorąco - g. i k.

Joanna pisze...

zbiory do pozazdroszczenia; zdjęcie z oknem piękne !
u mnie mglisto, deszczowo i brzydko
pozdrawiam

Krzysztof Gdula pisze...

Gdy czytam o Twoich pracach, wyobrażam sobie ich uciążliwość, ale jednocześnie czuję… trudno mi to wysłowić. Może bliskość innego świata, pociągającego swoją odmiennością od mojego, zwariowanego i technicznego. Podoba mi się też język, nieco odbiegający od literackiego, bliższy naturze, a dla mnie urokliwy przez pamięć dzieciństwa spędzonego na wsi; babcia miała takie same zajęcia, a i niektóre jej zwroty znajduję u Ciebie. Może więc urok Twoich dni tkwi w niezmienności, w tradycyjności zajęć, może też w ich rokrocznie powtarzających się zmianach w rytm pór roku.
Tak czy inaczej miło mi zaglądać tutaj i czytać o Twoich dniach, Mario.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mażena, myślę, że jeszcze słońce nam dopisze, choć bez upałów, nawet w słonecznym przymrozku jest przyjemnie; pozdrawiam.

Agata, przed nią nikt się nie obroni, no chyba że ucieknie w inną strefę klimatyczną, no ale jak tu żyć bez jesieni, zimy i wiosny, tylko lato i lato:-) pozdrawiam.

Agatek, jak to na wsi:-) pozdrawiam.

Ania, urozmaicony krajobraz, to prawda, co podniosę głowę znad grządek, już wzrok błądzi po pagórach, no i znowu wilki wypatrzyliśmy:-) pozdrawiam.

Bożena, ta szałwia jest jednoroczna, trzeba ją wysiewać, ale bardzo ładnie rośnie, rozkrzewia się, a na tych malutkich kwiatuszkach żerują owady; z ziemniaków zrezygnowałam, wyjmowałam z ziemi chyba mniej, niż wkładałam:-) zioła muszą być, pietruszka naciowa służy długo, bazylii więcej odmian posadzę; pozdrawiam.

Aleksandra, góreczki wręcz wołają do wędrówki; też dokupuję warzywa w sklepie, bo moje plony za malutkie, ot! najważniejsze pomidory, ogórki, no i papryczki czereśniowe do nadziewania słonymi serkami, bo na targu takich prawie nie uświadczy; praca siedząca przy papierach powoduje zwyrodnienia górnych części kręgosłupa:-) pozdrawiam.

Wkraju, widoki mamy z wilkami, znowu widzieliśmy je przechodzące łąką; lubię grzebać w ziemi, pracę fizyczną, to bardzo uspokaja, mąż mi zazdrości, bo musi wyjeżdżać do pracy, ma kontakty z różnymi ludźmi, a ci jakby coraz bardziej niedobrzy; pozdrawiam.

Ania, rzadko mi się to zdarza, czasami grządki czekają do wiosny pod puchową pierzynką; wiem, jaka to ciężka praca, żeby z łąki powstała grządka, po prostu przekop i zostaw, mróz zrobi swoje, rozkruszy bryły ziemi:-) pozdrawiam.

Łucja, kilka lat temu lałam krokodyle łzy, jak połowa pomidorów zmarzła pod folią, tyle pracy na marne, a teraz śpię spokojnie:-) ciężko uchwycić taką mgłę w paracie, ale czasami można się w niej zgubić, kiedy zjedzie się w doliny, tam już nie taka spektakularna, a zwyczajna:-) praca i powietrze cuda czynią, nie potrzeba pigułek na sen:-) pozdrawiam.

Krystynko, to nic, na wiosnę wszystko zdążysz zrobić, zauważyłam, że te wczesna siewy wcale nie są takie dobre, tylko groszek zielony je lubi, zaś rzodkiewka od razu poszła "w słupy":-) uwielbiam, jak nagietki i aksamitki same się wysiewają, pod folią też, raz, że kolorowa, dwa że inne warzywa je lubią; na tej siatce w tym roku pięły się ogórki, w przyszłym sezonie też będą, mają więcej powietrza, i zbiera się je doskonale, żeby tylko ochronić je jeszcze przed chorobami; pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyna, powabna trójkolorowa, biała, fioletowa i różowa, troszkę egzotyczna, ale na malusich kwiatuszkach bardzo chętnie przysiadają owady;
o tak, mgła niebezpieczna, u nas na górze na kilka metrów widoczność, pojazd z przeciwka w ostatniej chwili widziany; nie oglądam tv dla dorosłych, znoszę z biblioteki torby książek; każda sensacja pożywką dla dziennikarzy, rąbek majtek czy biustu pokazany przez celebrytkę urasta do rangi wydarzenia:-) pozdrawiam.

Beata, deszcz i wiatr pomógł obedrzeć drzewa z tych kolorów, za chwilę jedynym akcentem będą rude modrzewie:-) ładna ta szałwia, prawda? w przyszłym roku posadzę jej więcej, całą grządkę przy domu; lubię taką pracę, pewnie dlatego, żem chłopska córka:-) pozdrawiam.

Krzyś, e pogoda Wam dopisała:-) myślałam o Was w tamtych dniach, i o Lidce, która zbierała owoce dzikiej róży, na nalewkę oszywista:-) ha! to miłe zajęcie przy grzybach, będzie zapas na "zeszłoroczne":-) a prawdziwki niesamowite, teraz to Ty mnie w oczy pokłułeś, aż mam ochotę w tę pluchę pobuszować w lesie:-) Witek znowu chory, przysiadł spocony po robocie przy cięciu drzewa i znów go "wiuchnęło", pewnie nie wolno mu żadnej roboty tykać, o laboga!:-) biedna ja!:-) miłe wspomnienia z Jamnej, bardzo, no i słońce, i ciepło; dlaczego koszmar powrotu, ze względu na mgłę czy mnogość aut na drodze??? pozdrawiam.

Joanna, a myślisz, że u nasz inaczej? skończyło się już dobre:-) złoto tylko pod nogami, mokre i oślizgłe; pozdrawiam.

Krzysztof, przy takiej letnio-jesiennej pogodzie, to przyjemność pracować, gorzej, jak mokro; ziemia górska, gliniasta, lepiąca do rękawiczek, butów, narzędzi; ech, nie wysilam się literacko, bo może być śmiesznie:-) :-) :-) tkwi we mnie chłopska dusza, kiedyś chciałam do wielkiego świata, teraz uciekam z trochę mniejszego w głuszę, pewnie na starość będę przymierać głodem z rolniczej emerytury:-) dzięki za dobre słowo; pozdrawiam.

makroman pisze...

Był czas siewu nadszedł zbiorów.
U mnie tak w ogrodzie z kurdybankiem, im bardziej go charatam, tym bardziej się pleni.

mania pisze...

Maryniu, zima Wam nie straszna z takimi zbiorami!
Serdeczności

BasiaW pisze...

Piękne zbiory i piękna końcówka jesieni.
Przepadam za Twoimi postami Marysiu- są wyjątkowe.

Krzysztof Gdula pisze...

Z Twoją zaradnością i umiejętnościami na pewno głód wam nie grozi. Gdy czytam Twoje wpisy lub Anny, która przecież też przeniosła się na wieś, czasami zazdroszczę Wam. Na Twoim blogu wyraźnie czuję, iż Twoje miejsce jest tam, gdzie jesteś, to jest właśnie ten powód do zazdrości.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maciej, jestem zadowolona z siebie, bo przygotowałam ziemię na wiosnę, a plony zebrałam do ostatniego okruszka, co przy takim "doskokowym" bywaniu na Pogórzu prawie mi się nie zdarzało; że nie napiszę o perzu, ale on tylko ze ścieżek usiłuje przeleźć na grządki, na jednej bujnie rośnie szałwia okręgowa, ale jej nie ruszam, ładnie "współpracuje" z warzywami:-) pozdrawiam.

Basia, dziś miałam iść na groby posprzątać, ale pada deszcz, jutro zresztą też, więc po niedzieli mnie to czeka; darowane kilka letnich dni pozwoliło na konieczne prace, a zresztą, gdybym nie zdążyła, czekałyby do wiosny, to nie koniec świata; dzięki za dobre słowo, pozdrawiam.

Mania, piwniczka zapełnia się powoli, jeszcze tylko kapustę zakisić, bo nie zdążyłam, ale to tylko kilka główek:-) pozdrawiam.

Krzysztof, człowiek tak niewiele potrzebuje do życia, a gdybyśmy na stare lata osiedli na Pogórzu, to koszty zminimalizują się pewnie o 3/4; dobrze mi tu, bo kiedy wracam do miasta, od razu człowiek jest podenerwowany, samym ruchem ulicznym, bezpardonowym zachowaniem kierowców, sąsiedztwem za płotem, na Pogórzu cisza; pozdrawiam.

Jan Łęcki pisze...

Lubię wieś. Na wsi się urodziłem i wychowałem. Na wsi też pracowałem.
Nie przejmuj się, też czasami bajki sobie oglądam.

Ania z Siedliska pisze...

Przyjemnie pomyśleć, że wszystko przed zimą zrobione. Co trzeba - sprzątnięte, co trzeba - okryte. Gratuluję, Marysiu ! Ja jeszcze wszystkiego nie zrobiłam, jeszcze trochę chwastów do wyrwania i grządki do nawiezienia :-(. Te dzwonki są także moim utrapieniem. Na szczęscie mam tylko w jednym miejscu i jeszcze je kontroluję. Uściski dla Gospodyni Doskonałej i dla Jasia !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Janie, i ja też lubię, i pracę fizyczną, bo od dziecka pomagałam rodzicom; kiedy byłam bardzo młoda, marzył mi się wielki świat, miasta, a teraz dobrze mi w tej odludnej części Pogórza; bajki oglądasz i zasypiasz? pozdrawiam.

Ania, nieczęste to zjawisko u mnie, dlatego jestem taka ukontentowana i chwaląca się:-) Jaśko przedszkolak, chociaż częściej przynosi choróbska, niż bywa w tym przedszkolu, ale musi jakoś uodpornić się:-) pozdrawiam.