poniedziałek, 11 czerwca 2018

Dla nas za wysoko ...

... więc pocieszą się ptaki.
Choć i tych ptaków za wiele nie widać, bo wszędzie jest mnóstwo owoców na drzewach. Prawie czarne czereśnie, słodkie i nabrzmiałe sokiem spadają na ziemię, rozbijając się o blaszany dach.


Upały, upały, którym towarzyszą niekiedy gwałtowne burze z oberwaniem chmury.
Jechałam na początku tygodnia koło znajomej plantacji malin, obok porzeczki, widać, że pole było świeżo wzruszone, odchwaszczone. Gwałtowna ulewa zmyła ziemię na drogę, wypełniła przydrożne rowy, a krzaki niemal przewracały się, podmyte przez wodę. Koparka zgarniała podeschnięte błoto, wybierała brązową breję z rowów, ładowała na przyczepę, a potem pewnie rozwozili z powrotem na pole.


Wzgórze kalwaryjskie w niedzielny poranek przywitało nas słodkim zapachem rozkwitłych lip. To cud natury, taka obfitość kwiatów przywabia nieprzeliczone rzesze pszczół od samiuśkiego rana. Jeden brzęk w koronach drzew, łaziliśmy z zadartymi głowami pośród starych pni, niektóre z nich całkiem ogromne, stareńkie, pamiętające różne czasy tego miejsca ...


Szczególne wrażenie robi okolica kaplicy rodu Tyszkowskich, zbudowana w stylu neogotyckim.
W porannej powolności mieliśmy czas napatrzeć się na misterność wykonania detali architektonicznych, niektóre ukształtowane w betonie, niektóre wykute dłutem kamieniarzy.



Wewnątrz znajduje się alabastrowy ołtarz, a w podziemiach krypty, w których znaleźli miejsce ostatniego spoczynku członkowie rodu Tyszkowskich. Przez otwory wentylacyjne widać niektóre trumny, cynowe ze zdobieniami ... włóż tam aparat, niech ci lampa błyskowa oświetli wnętrze, tylko uważaj, nie upuść! - namawiał mnie mąż. Ze zdjęcia nic nie wyszło, bałam się za daleko wkładać rękę, a nuż mnie coś za nią capnie:-)


Może ten materiał na ołtarz, alabaster pochodzi z niedalekiej okolicy, z Łopuszki Wielkiej spod Przeworska. Wszak hrabia Scipio del Campo posiadał tu kopalnię tegoż alabastru.
Nad wejściem herb rodu, kolumny z piaskowca, na elewacji cegła łączona również z piaskowcem, rozety, zachowane witraże czyni z tego obiektu niezwykłe miejsce, może dlatego znalazł tu obecnie swoje miejsce ośrodek powołań.







Ciężkie, stalowe drzwi, choć przeżarte rdzą, jeszcze długo przetrwają. Zdobione motywem kotewki, orzecha wodnego, który można znaleźć również w sanktuarium, na malowidłach naściennych, również na drzwiach ...


Potężna klamka, misternie zdobiona delikatnymi elementami ...


Jakież cuda pozostawiły po sobie poprzednie pokolenia. Nasze czasy nie mają tak pięknych obiektów, nie mamy się czym pochwalić.
Z kryptami rodu Tyszkowskich związana jest pewna legenda o nieczułej hrabinie.
Odmówiła wody zmęczonej kobiecie z chorym dzieckiem, która przyszła szukać pomocy u stóp cudownego obrazu Matki Słuchającej.
- Obyś po śmierci leżała w tej wodzie - przeklęła ją zrozpaczona kobieta.
I rzeczywiście, wiele trumien znajdowało się w wodzie, bo tutaj jest bardzo wysoki poziom wód gruntowych, czego byłam świadkiem spacerując po pobliskim cmentarzu. W zrujnowanym grobowcu lustro wody znajdowało się poniżej 20 cm od  powierzchni ziemi, więc coś z prawdy w tej legendzie jest:-)
W ogrodzonym starym murem otoczeniu znalazłam liczne kępy przekwitłych, kłosowych kwiatostanów, pokrytych wyschłym delikatnym jakby oprzędem.
Czy dobre jest moje podejrzenie, że to może być zerwa kłosowa? nigdy nie widziałam jej w naturze, rozkwitłej, dopiero zainteresowanie roślinami pozwoliło zwrócić na nie uwagę ...



Przyjdę tu w przyszłym roku, wcześniej, żeby zobaczyć tę roślinę w fazie kwitnienia.
Spod południowego stoku piękna panorama na ukraińską stronę, nakładają się na siebie kolejne pasma błękitniejące coraz bardziej w oddali, Góry Sanocko-Turczańskie, może dalszy Beskid Skolski ...


Jedna z lip prawie uschła, potężny pień, pusty w środku przewodzi jeszcze pod korą odrobinę wody, parę zielonych gałązek. Ktoś wyrzeźbił w nim Chrystusa Frasobliwego ...


Tymczasem czas biegnie jak zwariowany i nasz Jaśko skończył 4 lata:-)


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pa!


16 komentarzy:

agatek pisze...

W upału nie pielę drastycznie. Już nie raz przekonałam się, że jak opieliłam wokół tego na czym mi zależało w myśl- chwasty zabierają składniki odżywcze z gleby i mniej jest dla tej chcianej - to ta ,,chciana" usychała. Wśród innych roślin tworzy się mikroklimat, który sprzyja przetrwaniu suszy. Twój przykład jest innym dowodem na to, że przesada w pieleniu jest szkodliwa :)

agatek pisze...

Masz rację, miejsca będące świadkiem niejednej historii, posiadłości wielkich rodów... a teraz to wszystko stoi i często marnieje... piękna wycieczką :)
pozdrawiam :D

Aleksandra I. pisze...

Wspaniale wygląda to drzewo czereśniowe. Lubię patrzeć na takie drzewa, żadne inne owocowe nie jest takie piękne. Wspaniała ta budowla kaplicy tyle zachowanych detali. Te gwałtowne deszcze niestety robią więcej szkód jak pożytku. A Kawaler rośnie na przystojniaka, oj dziewczyny będą zadowolone. Pozdrawiam

Olga Jawor pisze...

Wypieliłam wczoraj wieczorem ogórki a właśnie zaczęło padać, mam nadzieję, że im to nie zaszkodzi, nie podmyje ich deszcz. A bardzo sietym deszczem cieszę, bo juz nie szło wytrzymać w tym upale. Jakieś okropnie złosliwe muchy gryzące strasznei nas tu umęczyły przez ostatnie dni. Niech pada jak najdłużej zatem, ale niech nie niszczy młodych roslinek, niech nnie strąca za wiele małych gruszek, jabłek i śliwek z drzewek w ogrodzie.
Nie wiedziałam, że w Łopuszce wydobywano alabaster! A to tak blisko mnie! Marysiu droga!Jesteś kopalnią ciekawych informacji o naszych Pogórzach!:-))

BasiaW pisze...

W sprawie zerwy nie pomogę, ale roślinność macie przepiękną.
Ty Marysiu zawsze potrafisz wyszukać historyczne perełki.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Tak to zerwa kłosowa

Beskidnick pisze...

Nie chwaląc się też ostatnio zerwy oglądałem tyle że na zboczach Tarnicy...

Miejsce niezwykłe - zwłaszcza na twoich fotografiach - tak dobrane detale wzmagają uczucie tajemnicy i pewnej niesamowitości. Ja mam nieco inne obiekcje przed wkładaniem łap z aparatem do krypt grobowych. Capnięcia się nie lękam, ale jakoś mi głupio tak naruszać intymność śmierci. Kiedyś robiłem takie zdjęcia i nawet je publikowałem... ale... z drugiej strony to przecież normalna ludzka ciekawość - może nie nalezy się z nią obnosić, ale chyba grzechem nie jest?

krzyś pisze...

Marysiu!

Cieszymy się, że z Twoim zdrowiem już lepiej.

Mały wtręt w historię: Michał Scipio del Campo - jeden z przedstawicieli hrabiowskiego rody, mieszkał w moim rodzinnym mieście - Katowicach od 1945 roku. Był znanym społecznikiem, działał m.in. w Śląskim Aeroklubie. Tu też dożył sędziwego wieku.

Lipy kwitną? To już koronny dowód, że przyszło lato.

Pozdrawiamy gorąco - g. i k.

Pellegrina pisze...

Gratulacje dla Przystojniaczka, urocza mina! Czyli tort nie był z czereśniami? Taka obfitość tylko dla ptasząt?
Nie wiadomo co piękniejsze, czy cuda Natury czy człowieka. Ale właściwie po co porównywać, zachwycać się trzeba i dzielić, jak Ty Marysiu z nami.

wkraj pisze...

Piękne stare Lipy, cieszy fakt, że jeszcze tyle pszczół macie na Pogórzu, u nas jakby ich mniej. Podoba mi się kaplica grobowa, na szczęście nie wygląda na zniszczoną. Ja w takich miejscach wykonuję zdjęcia w każdy możliwy sposób, czasem nawet przez dziurkę od klucza. Miło u Ciebie się bywa, ładnie pokazujesz otaczający Cię świat.
Pozdrawiam.

AgataZinkiewicz pisze...

Wycieczka super. Czereśni ach jak slodko.i jak zawsze przepięknie u ciebie. Sto lat dla solenizanta. Moja już 6lat a syn dzisiaj7tyg jak ten czas leci. Pozdrawiam

Krzysztof Gdula pisze...

Ha! Zauważ, Mario, że podobnie nazwałaś swój tekst, jak ja ostatni. Tylko u Ciebie pierwsza wzmianka dała tytuł całości :-)
Tak bym zjadł czereśni! Pojadę tam i podkradnę jakoś, może wezmę ze sobą drobinę…
Lipy szaleją w tym roku z kwitnieniem, a przez nie i pszczoły. Pewnie urobione… po pachy?

mania pisze...

Wybieramy się tego lata w Wasze okolice, może się spotkamy w Kalwarii? :)
Wszystkiego dobrego dla Jana, spełnienia marzeń dużo dobrej zabawy!

Anonimowy pisze...

Na kruszczyki jeszcze za wcześnie.

Ania pisze...

Uwielbiam czereśnie, mam dwa drzewka ale takiego urodzaju nigdy nie miałam !
Zawsze zachwycam się Waszymi pięknymi stronami - i te stare budowle i ciekawe rośliny są kapitalne, a widoki...
Jasiowi życzę wielu szczęśliwych lat, radosnego dzieciństwa i ciekawych marzeń, które się spełnią !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agatek, ja pielę, ale nie tak drastycznie i przykrywam zielskiem ziemię wokół roślin, zapobiega trochę wysychaniu; szkoda, że czas powojenny tak bezlitośnie, wręcz bezmyślnie obszedł się z pozostawionymi zabytkami; pozdrawiam.

Ola, teraz mamy sezon na dzikie czereśnie, te są dopiero pyszne, smaki dzieciństwa; stare budowle maja zachwycające detale, ozdobniki, zawsze zwrócą moją uwagę; ha! kiedy Jasiek mówi, że najbardziej kocha mamę:-) pozdrawiam.

Ola, jakżesz zdezaktualizowała się moja odpowiedź, bo już ogórki owocują u Ciebie na pewno, i wiążą się pomidory, teraz znowu wilgoci i zimna trochę za dużo; tak, wyobraź sobie, kopalnia alabastru, i to taka z szybami w głąb ziemi; pozdrawiam.

Basia, na botaniczne ciekawostki zawsze można liczyć:-) wiele razy przechodziłam obok kaplicy bezmyślnie, ot, tylko rzucając okiem, chętnie obejrzałabym krypty, widać tam przez okienko ozdobne, cynowe trumny; pozdrawiam.

Staszek, dzięki wielkie, będę celować na nie przyszłej wiosny; a gdyby jeszcze trafiła mi się kulista, byłabym przeszczęśliwa; pozdrawiam.

Maciej, no widzisz, a ja nie widziałam jeszcze kwitnących, zaczynam ich oglądanie od końca:-) dla mnie to jest pewna ciekawostka, krypty, wielkie nazwiska, inna zdobnictwo trumien; nie, spokoju chyba nie naruszam, tak mi się wydaje; pozdrawiam.

Krzyś, ha! może to z naszych Scypiów osiedlił się tam po wojnie; trzeba by prześledzić życiorys; i już po lipach, ale za to na jodłach spadź, i dobrze, bo za szybko skończył by się sezon pszczelarski; i co? trzeba by było szykować już pszczółki do zimy:-) pozdrawiam.

Krystynko, dzięki wielkie; oj, tak, tak, tort był z czereśniami, udało im się utrącić jakąś gałązkę; pozdrawiam.

Wkraju, w naszej okolicy nie ma monokultur, oprysków, pszczołom dobrze; tak, Twoje zdjęcia to majstersztyki najwyższych lotów; pozdrawiam.

Agata, myślałam o Tobie, że już na pewno jesteś po raz drugi mamą, moje gratulacje; pozdrawiam.

Krzysztof, po czereśniach już ani śladu, za to teraz owocują te dzikie drobne, ach, jakie pyszne, słodziutkie; lipy przekwitły, szkoda, że tak wcześnie, reszty dopełniła paskudna pogoda i zimno; ale pszczoły rzeczywiście urobione po pachy, spadź teraz noszą; pozdrawiam.

Mania, a może, może:-) na Kalwarii bywamy tylko w niedzielę rano:-) dzięki od Jaśka, pozdrawiam.

Piotrek, pamiętam o kruszczykach za ogrodzeniem kaplicy, przypilnuję je w tym roku:-) pozdrawiam.

Ania, może drzewka za młode, będą owocować, jak jeszcze trochę urosną; dzięki od Janka, pozdrawiam.