niedziela, 21 kwietnia 2019

Moje zauroczenia ...

Jakiś czas temu szukałam relacji z wypraw na rumuński Prislop, a konkretnie interesowały mnie krokusy. Kliknęłam w jedno zdjęcie i znalazłam blog Joli  "Kto chce, szuka sposobu, czyli podróże po babsku". Wcięło mnie na długi czas, przeczytałam od deski do deski, zakochałam się w Kamczatce, zauroczyły mnie fiordy i lodowce Skandynawii, przeżywałam z nią kłopoty z samochodem w Szwecji, przeszłam Camino de Santiago, palił mnie żar pustyni izraelskiej ... Joli życie nie oszczędzało, znalazła sposób na ukojenie bólu, życie w pojedynkę, sens w podróżach, które odbywa sama, ze znajomymi albo ze swoim synem.
Jest mi tym bardziej miło, że to moja podkarpacka krajanka, kobieta dzielna, odważna i nietuzinkowa.


Tymczasem na Pogórzu przekwitają pierwiosnki, zawilce, ich miejsce zajmuje fioletowa miodunka, złociste mniszki. Jak tylko zrobi się prawdziwie ciepło, mąż wstawi dodatkowe nadstawki do uli i pszczoły będą zbierać pierwszy wiosenny miód.
W zeszłym tygodniu nieoczekiwanie zawitał mróz i zniszczył mi rozsady, mimo, że w tunelu i pod agrowłókniną. Rozkwitające magnolie w ogrodach wyglądają jak po przejściu pożaru, zrudziałe, teraz zeschnięte ... te, które rozkwitają później, mają jeszcze szansę.
Kręcąc się po najbliższej okolicy zawitaliśmy do Starzawy, miejscowości o tyle ciekawej, że 800 ha znajduje się pod wodą jako stawy rybne.


Gniazdują tam ciekawe ptaki, inne zatrzymują się przelotem ... kiedy byliśmy tam, zza pobliskiej granicy ukraińskiej dobiegały mocne odgłosy wybuchów z poligonu, a spłoszone chmary ptactwa unosiły się nad wodą.
Udało mi się sfotografować ptaka z bardzo jasnym tułowiem i czarnymi końcówkami skrzydeł, jakby palczaste dłonie ...



Wyszukiwarka po wpisaniu hasła "ptak drapieżny z czarnymi końcówkami skrzydeł" wskazała na błotniaka stawowego, tak mi się wydaje.
Odszukaliśmy również cmentarz z I wojny, gdzie mogiły poległych z jednej i drugiej strony frontu.



Pełno na naszej ziemi takich cmentarzy, w lasach, na polach, nad Sanem, po wsiach i miasteczkach.
Szukaliśmy na łąkach szachownicy kostkowatej, której jednak było niewiele, a może byliśmy za wcześnie. Znaleźliśmy jej więcej na krównickich łąkach ...






Koło chatki zakwitła też moja szachownica lisia, której cebulki wsadziłam którejś jesieni ...


Jak co roku zajrzałam też do przepięknej dąbrowy, gdzie kwitną łany kokoryczy.
Kwitną białe, różowe i fioletowe, a całość wygląda zupełnie nieziemsko ...



Wykorzystaliśmy słowacki pomysł na zające z drewna i zrobiliśmy takie dla naszych wnuków, Jaśka i Tosi. Mąż uciął z pni plastry na tułów i głowę, z mniejszych ukośne na łapki i uszy ... kilka wkrętów i stan surowy gotowy:-)


Przykleiliśmy oczy, nos z kawałka drewienka, który docisnął wąsy wyjęte z miotły sorgo i zęby z grubego kabla:-) ... do tego mucha dla chłopaka i kokarda dla dziewczyny ...


Dziś rankiem postawiliśmy je pod krzakiem, do tego drobne słodycze ...


Mima zjeżyła się, ciągnęła brzuchem po ziemi i nie podeszła, okropne strachy dla niej, dopiero po południu wróciła jej odwaga. Amik z kolei to ulicznik, jemu nic nie straszne, choć z rezerwą je wąchał:-)


A to najstarsza i najmłodsza przedstawicielka naszej rodziny, prababcia z prawnuczką:-) zdjęcie poruszone, bo nie chciałam używać lampy błyskowej.
Mija niedziela, na niebie pojawiły się ciemne chmury, były grzmoty i krótkotrwała ulewa.
Wszystkiego dobrego w ten świąteczny czas, pozdrawiam Was serdecznie, pa!







20 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Spokojnego, aczkolwiek radosnego świętowania na kolejny dzień. Rozczulający widok prababci trzymającej prawnuczkę w objęciach. Dużo zdrowia całej rodzinie nie tylko na Święta. A zdjęcia przyrody wspaniale prezentują bogactwo nasze wspólne. Pozdrawiam serdecznie, Alik

Stanisław Kucharzyk pisze...

Piękny ten kokoryczowy grąd - to na Pogórzu czy przy waszym stacjonarnym domu?

grazyna pisze...

Znalazlas blog Joli, polecilas a ja zajrzalam i utknelam. I czytac bede dalej, jest tam mnstwociekawych relacji. Dzielna kobieta, bardzo.

Mala wnuczka , ktora ma szczescie byc tez prawnuczka, rozczulajaca.
Wiosna wkracza na calego, bardzo zaczyam sie z tego faktu cieszc. Ty tez jak widac. Sciskam serdecznie

Zielonapirania pisze...

Pierwiosnki bardzo kojarzą mi się z dzieciństwem, w mojej okolicy było ich wtedy wiele, teraz niestety bardzo rzadko uda się znaleźć dziko rosnące.
Zdjęcie Starszej pani i Księżniczki - bezcenna pamiątka.

www.ktochceszukasposobu.pl pisze...

Jaki mnie tu spotkał wspaniały prezent świąteczny!
Dziękuję Mario za Twoje miłe słowa o mnie i moich tekstach :)

A ja się zachwyciłam Twoimi szachownicami.
Nigdy ich jeszcze nie widziałam na żywo, ale wciąż mam nadzieję, że kiedyś je gdzieś wypatrzę.

Pozdrawiam serdecznie :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Alik, dziękuję za piękne życzenia, trochę świętowaliśmy, trochę zabraliśmy babcię w plener, wczoraj w jej strony dzieciństwa, szkoda tylko, że wieś została za granica z Ukrainą, dziś z kolei w dolinę Sanu, teren bardzo urozmaicony, podobało się jej; spotkanie pokoleń, prababcia, babcia, syn jeden, bo drugi na wyspach, no i wnuczęta; przyroda rozwija się w oczach, w nocy polał solidny deszcz, jest zielono:-) wszystkiego dobrego, i ja pozdrawiam.

Staszek, na Pogórzu, grąd pomiędzy Kupiatyczami a Hermanowicami, bo często jeździmy tą drogą, spokojniejsza niż przez Fredropol; przeniosłam ździebko orzeszków kokoryczy do nas, ale mizernie im się tam rośnie; w lesie nie widziałam, dopiero w Koniuszy; pozdrawiam.

Grażyno, no widzisz? znaczy że nie tylko na mnie działa blog Joli; mnie zeszło sporo czasu, czytałam, czytałam, oglądałam zdjęcia, niektóre zdarzenia jak nie z tej ziemi, naprawdę niezwykła kobieta, a zwłaszcza odważna; Tosia już patrzy za głosem, uśmiecha się, i o wiele spokojniejsza od Jaśka w tym wieku:-) po nocnym deszczu bardzo zielono, złoto od kwitnących mniszków, pachnie czeremcha; trochę mróz narobił mi szkód, ale jakoś poradzę, wysiałam drugi raz pomidory, będą późniejsze; pozdrawiam.

Zielonapiranio, ja z kolei w dzieciństwie nie widziałam pierwiosnków, u nas były tylko zawilce i przebiśniegi; na Pogórzu łany pierwiosnków w sadzie, w sąsiedztwie, kwitną wyniosły i lekarski; zresztą w obejściu wiele ciekawych roślin począwszy od storczyków po paprocie, ot, taki choćby nasięźrzał:-) muszę prababcię i prawnuczkę usadzić w lepszym świetle, będzie ładniejsze zdjęcie:-) pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jolu, bo nie sposób przejść obojętnie obok Twoich tekstów; na szachownice musisz przyjechać do nas, pod Przemyśl, w połowie kwietnia, wtedy zobaczysz te kratkowane piękności na własne oczy, rosną prawdopodobnie tylko u nas; i ja pozdrawiam.

agatek pisze...

A ja bardzo lubię zaglądać do Ciebie i wędrować razem z Tobą :)
Piękne zdjęcie takie wielopokoleniowe, wszystkiego dobrego dla całej twojej rodziny a zające świetne :D

Anna Kruczkowska pisze...

Wzruszające zdjęcie prababci z prawnuczką. Już nie mogę doczekać się chwili, by teściowa mogła przytulić moją wnuczkę i taki żal mnie chwyta, że mojej mamie nigdy nie dane było przeżyć wzruszeń, które są moim udziałem.

Krzysztof Gdula pisze...

Mario, zajrzałem na polecany blog i adres zapisałem w zakładkach. Zapowiada się ciekawa lektura.
Masz wyjątkowy dar znajdywania rzadkich roślin, i drugi – zapamiętywania ich nazw.
Pomysł na drewniane zające świetny, efekt realistyczny: tylko patrzeć, jak w podskokach uciekną :-)
Prawnuczka i prababcia. Tak, to robi wrażenie. Czasami doznaję zdumienia patrząc na moją mamę. Przecież jej dzieci są już dziadkami, a wnuki rodzicami.

Bylinowy Pan pisze...

Ujmuje za serce zdjęcie Seniorki i Maleństwa. Nie wiem czy ja się odważyłabym na opublikowanie podobnego ? Może z wielkiej radości jaką sprawia ten miły widok.
Zające wyszły wspaniałe- masz talent Marysiu. To kolejny powód do radości.
Ciesze sie że znajdujesz spełnienie w każdej twórczej pracy, tak by życie stało się niepohamowanym pasmem sukcesów.
Dziękuję za życzenia.

Bylinowy Pan pisze...

Zapomniałabym- znam kogos kto często bywa w Rumunii na krokusach. Tylko on i morze kwiecia. Wystarczy zapytać gdzie on jeździ..

Beskidnick pisze...

Świetne!
Zające nieziemskie ;)
Pozdrowienia dla twoich bliskich!

Sanderka pisze...

Dobrze mi czyta :)
Mieszkam w mieście i brakuje mi takich widoków dlatego tak często Cię tu odwiedzam :D

Grażyna-M. pisze...

Szachownice przepiękne, zawsze z przyjemnością wracam do tych zdjęć. Marzy mi się, żeby kiedyś zobaczyć takie łany kwiatów.
Rodzinne zdjęcie takie nawet wzruszające.:)
Zające ekstra. Trochę fantazji i można sprawić wiele radości dzieciakom.:)
Pozdrawiam serdecznie:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agatek, dziękuję za dobre słowa; wzięliśmy w objazd po świątecznym śniadaniu naszą babcię, po najbliższej okolicy; była zdziwiona, ile ciekawostek mamy w pobliżu, a żyje już wiele lat i nie widziała, ani nie słyszała o nich; pozdrawiam.

Ania, czasami usiądziemy wszystkie dziewczyny i patrzę, ile to pokoleń razem zasiada:-) czuję Twój żal, Aniu, moja mama też nie zobaczyła moich wnuków, ale Twoja odeszła tak wcześnie ... za wcześnie; pozdrawiam.

Krzysztof, mnie pochłonął blog Joli na długi czas, a tu święta trzeba było przygotować, a więc rosła baba drożdżowa, a ja po Kamczatce wędrowałam:-) troszkę pamiętam, wiele nazw ulatuje, muszę przypominać sobie przy pomocy zielnika:-) te zające to paręnaście minut pracy, lubimy takie zajęcia; Kiedy przyjeżdżaliśmy do mamy w odwiedziny, zasiadaliśmy przy stole i było tłoczno, a moja siostra ze śmiechem mówiła: Zobacz, mamo, jak się rozmnożyliśmy:-) pozdrawiam.

Ania, pokazuję wszystko, co sprawia mi radość; pozdrawiam.

Maciej, stary pień jabłoni, ostra piła spalinowa, kilka wkrętów i już:-) dzięki i pozdrawiam.

Sanderka, miło mi, choć chyba widzę Cię w naszych progach pierwszy raz; pozdrawiam.

Grażyna-M, musisz przyjechać w połowie kwietnia:-) inaczej patrzy się na rośliny w ogrodzie, inaczej w naturze, wolę te ostatnie:-) zające takie niepracochłonne, polecam; pozdrawiam.

Bozena pisze...

Jestem w chacie i jak zwykle tutaj z dużą ciekawością zajrzałam do Twojego bloga. Co tam nowego u Marysi? I co nowego na Pogórzu.Co zakwitło, jakie nowe roślinki zamieszkały.W mieście ma mało czasu, na spacery po blogach, ale tu jest co innego. A więc witaj!
Widzę, że wnuczka rośnie. Takie małe cudowności bardzo mnie wzruszają! Im jestem starsza, tym bardziej. Taki doskonały maleńki człowieczek. Cud natury. Zainteresowałaś mnie blogiem Joli. Też lubię towarzyszyć ludziom w odkrywaniu świata, a więc z całą pewnością do niej zajrzę. A teraz życzę Ci samych pomyślności , pozdrawiam serdecznie:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Bożena, na Pogórzu wszystko po staremu, dużo pracy, ale i przyjemności:-) jest, jest nowe znalezisko, pod chatką rośnie nasięźrzał, ciekawa rzadka roślina, znaleziona przez botanika, a ja w nieświadomości żyłam obok niej tyle lat:-) wnuki dają wiele radości, Jasiek to mały mądrala, a Tosia już się uśmiecha; Jola to taka bratnia dusza, tak ją odbieram, a wiele można dowiedzieć się o planowaniu wypraw, jeśli ktoś potrzebuje; i wzajemnie; pozdrawiam.

Ania pisze...

Któryż to już rok podziwiam te piękne, łąkowe kwiaty na Pogórzu ? U nas nie trafiają się ani kokorycze, ani pierwiosnki, ani zawilce wielkokwiatowe :-(.
Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich czterech pokoleń. Prababcia bardzo młoda, a prawnuczka urocza :-). Wszystkiego dobrego !
P.S. Zające po prostu świetne. Muszę ukraść Wam ten pomysł.
Uściski !
Ania

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ania, sporo już tych lat, a nasze niektóre wyprawy stały się cykliczne:-)
w zależności od kwitnienia różnych ciekawych roślin, a asortyment ciągle się powiększa, bo poznajemy nowe:-) dziękuję za pozdrowienia, zające łatwe do wykonania, mogą nawet za ozdobę ogrodu służyć, jak ktoś lubi, nasze stoją pod krzakiem, już bez kokard:-) pozdrawiam.