Dolina wysiedlonych wsi. Po dawnych mieszkańcach pozostały stare drzewa, miejsca przydomowych ogródków znaczą kępy kwitnących narcyzów, teren dawnego państwa arłamowskiego. Teraz kwitną drzewa owocowe ... jest tak pięknie, że właściwie każde drzewo zasługuje na obfotografowanie, ciekawe w formie, przygięte, pokrzywione, niosące w sobie historię, bo wiele widziało.
Na zbiornikach wodnych zakwitła jakaś roślina, delikatnym białym kwieciem okrywając powierzchnię.
Dzikie kaczki plażowały na drewnianym pomoście, a właściwie drzemały, chowając dzioby pod skrzydło. Im też chciałam zrobić zdjęcie, ale jak tylko wyczuły ruch, wystartowały, chlapiąc płetwiastymi nogami po wodzie. Zatrzymały się kawałeczek dalej, pewnie kiedy tylko odjechaliśmy, z powrotem zasiadły na ciepłych deskach, a my znaleźliśmy jedną kaczkę, która pływała nieco dalej.
Niedaleko za Makową, przy leśnictwie, do potoku Turnica wpada niewielki dopływ spod Kanasina, ot! taki ciurek, ale żłobi w podłożu całkiem ładny wodospadzik. Co się nakombinowałam, żeby zrobić mu zdjęcie, ale aparat nie ostrzył wodospadu, tylko gałęzie, a niżej nie chciało mi się schodzić, bo urosły już całkiem spore pokrzywy.
Za to po obu brzegach łany miesiącznicy trwałej. Po nocnym deszczu, kiedy słońce suszyło krople wody, unosił się ich zapach, delikatny, przyjemny.
Pętla wycieczkowa była tym razem trochę inna, bo pojechaliśmy do Grąziowej nad środkowy Wiar. Ależ lubimy tu jeździć, to nic, że droga popsuta, za to widoki wynagradzają to kolebanie w aucie i tu też pozostałości starych sadów przy wysiedlonych zagrodach, kwitnących i ładniejszych niż te nowoczesne sady z karłowatymi jabłonkami.
Pozostało mi jeszcze odwiedzić łączkę ze storczykami samiczymi, bo przed tygodniem kwitło tylko kilka. Tym razem kwitły prawie wszystkie, a i kolory były od różowego po ciemny fiolet, niezwykłe klejnociki wiosenne.
Za płotem naszego obejścia pasą się sąsiedzkie konie. Pachnie stajnią, w nocy słychać ich parskanie, a czasami przyjeżdża młodziutka amazonka, która jeździ na jednym z nich na oklep. Aż miło popatrzeć, bo panna zna się na rzeczy, umie obchodzić się z końmi, sylwetka wyprostowana, trzyma się na grzbiecie jakby stanowiły jedność. Pozostałe trzy jakby zazdrosne czasami urządzają sobie za nią wyścigi, to przyjemność popatrzeć na konie w biegu. Na zdjęciu jeden z nich śpi ...
Kiedy smarowałam maścią ogrodniczą jedną z lipek, spałowaną z jednej strony przez jelonka, przyszły i one do mnie, stanęły przy ogrodzeniu i patrzyły, co też robię. Mówiłam do nich łagodnie, patrzyły, parskały, a potem odeszły.
Pogórze mieni się różnymi odcieniami zieleni ...
Daleko na wschodzie widać ukraińskie górki.
Pod chatką moje storczyki męskie też zaczynają kwitnienie, dopiero na zdjęciu w komputerze zobaczyłam, że na trawie z jednej strony gąsieniczka, z drugiej jakaś mucha. W ich towarzystwie coraz więcej lister jajowatych. Na tym zdjęciu akuratnie trzy kłosy idą w górę, w tle mizerny storczyk męski, ale za niedługo będzie w pełni rozkwitu, ładniejszy, wtedy go pokażę:-)
Za to łany dąbrówki ścielą się wszędzie, raj dla pszczół.
Po całodziennej pracy należy się solidny posiłek, ponieważ mało czasu, najczęściej jemy coś z rusztu, przy okazji wypalając suche gałązki po śliwkach. Zapach jednego i drugiego nie do opisania ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dzięuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!
18 komentarzy:
Zdecydowanie tak!
Och jak tam jest pięknie. Te drzewka poskręcane ze starości urzekły. Nikt już ich nie dogląda, a one i tak co roku kwitną i wydają owoce. Jakiś żal ściska za serce jak się patrzy na te sady. Dalej łąki z przepięknymi kształtem i kolorem kwiatami. Tak wiosna to piękny czas. Aż chce się cieszyć gnać jak te konie gdzieś przed siebie.
Z wiosennymi pozdrowieniami.
Maj jest piękny i super to uchwyciłaś.
Piękne miejsca odwiedzasz. z przyjemnością idę tam z Tobą.
Oglądając tak piękne zdjęcia nachodzi człowieka myśl, żeby rzucić wszystko i pojechać przed siebie w te zielone góry, kwitnące łąki i napatrzeć się w te przestrzenie. Wiosna to jednak cudna pora roku. Zazdroszczę takich widoków. Pozdrawiam serdecznie :)
Oj, rozmarzyłam się wakacyjnie!!!
Moje osiedle powstało na terenie wioski i dzięki temu widuję kwitnące drzewa owocowe i krzewy tu i tam, drzew i kwiatów nigdy za wiele!
Gdy jeszcze trafi się zając lub sarenka czy bażant to już prawie jak w raju...
rewelacyjna okolica!
Agnieszka, wiosna na Pogórzu jest wyjątkowo urokliwa, widokowa, inaczej niż na równinach; pozdrawiam.
Staszek, czasami przegapiłam czas kwitnienia w dolinie i potem było mi żal, że nie znaleźliśmy chwilki, aby tam pojechać. Pamiętam, jak jechaliśmy kiedyś na Słowacji w stronę Ulicza i tak kwitły jabłonie przy drodze, nie zrobiłam ani jednego zdjęcia i sytuacja już się nie powtórzyła:-) pozdrawiam.
Ola, zostały tylko drzewa, owocowe, lipy, to co zazwyczaj sadziło się przy zagrodzie. Stare drzewa załapały się nawet pod jakiś program unijny, były pielęgnowane, przycinane, może dzięki temu przetrwały. Łąki mamy cudne, dzikie, tyle unikalnej roślinności, to nie gospodarcze łąki, nawożone. Poszłabym, ale dziś leje jak z cebra:-) pozdrawiam.
Kobieta wpw, dziś za oknem mam zupełnie inny widok, leje, mgliście, ale tak zielono, że aż oczy rwie; jednak słońce przydaje życia, i widokowo, i przede wszystkim kwiaty rozchylają swe kielichy; pozdrawiam.
Ismar, mieć to wszystko w zasięgu ręki i nie korzystać byłoby grzechem:-) tęsknię za wędrówką, na razie brak czasu; pozdrawiam.
Wkraju, jednak pofalowany teren daje więcej możliwości widokowych:-) dodatkowym plusem Pogórza jest także to, że jest słabo zaludnione, dużo lasów, choć popstrzyli nam krajobraz białym słupami, po których ciągną światłowód, to zwłaszcza przy drogach; ciekawe, co na to park krajobrazowy jako instytucja; pozdrawiam.
Jotka, a do wakacji już niedaleko:-) zwłaszcza stare drzewa mają niezwykły urok, pogięte, pochylone, ale jak zakwitną, to cudo, zwłaszcza jabłonie. Wczoraj obserwowałam, jak na rosochatym, olbrzymim orzechu włoskim szpaki znalazły sobie dziuplę i wychowują młode, karmią na zmianę, musza się uwijać, pisklęta głodne. U nas długo nie widziałam bażantów, pewnie lisy je przetrzebił, ale teraz widuję i słyszę, jak skrzeczy gdzieś w dole. Zając wrąbał mi zimą sadzonkę jabłoni, jakimś cudem zakwitła, może przetrwa; pozdrawiam.
Wspaniały blog, zaglądam od jakiegoś czasu, podoba mi się, że nazywasz rośliny po imieniu. Cudne zdjęcia Pogórza i okoliczności przyrody.Dziękuję i pozdrawiam serdecznie. Ewa
Beautiful Duty, to prawda, dlatego ją wybraliśmy; pozdrawiam.
Ewik, dzięki za dobre słowo:-) znajomi blogowi zaszczepili mnie roślinami Pogórza, patrzę teraz dokładnie, co mnie otacza i co pod stopami; pozdrawiam.
Cudowne tereny! Zawitam w niedalekie okolice pod koniec maja, już nie mogę się doczekać:)
I my weszliśmy w sezon grillowo- rusztowy. Weekend to takie właśnie pichcenie, grillowanie, rusztowanie, goszczenie się. A sery wg Twego przepisu wyszły rewelacyjne i goście pochłonęli. Nawet zapachu nie zostawili. Nic to, w czwartek kupię następne i uwędzimy. Tym razem zrobię ich więcej. Serdeczności
Piranio, zdarza mi się oglądać zdjęcia z zatłoczonych górskich szlaków, kiedy to ludzie jak mrówki idą jeden za drugim, a na mijance wręcz zatory; cóż to za przyjemność wędrowania? a nawet żeby posiedzieć w ciszy i samotności ... nie ma szans. A na Pogórzu można delektować się do woli takim czymś, czasami przez cały dzień nie spotka się żywego człowieka:-) pozdrawiam.
Bożena, jeśli są goście, to grill zastępuje długie stanie przy kuchni, a i wszyscy mają frajdę, bo nie za często przecież zdarza się zjeść pachnącą dymem kiełbaskę czy coś innego, nawet warzywa smakują inaczej. Sery są pyszne, wystarczy kilka plasterków na kromce i smacznie człowiek napełniony. Śmiało można zrobić więcej, bo są zakonserwowane solą i dymem, poleżą dłużej, najwyżej z lekka obsuszą się, ale to nic im nie szkodzi; pozdrawiam.
Piękne są kwitnące drzewa, żeby tak jeszcze pogoda nie kaprysiła, wyjątkowo deszczowy maj nam się trafił.
Ciepły, jasny i kolorowy wpis popełniłaś, Mario. Pięknie tam, u Ciebie. Kiedyś przyszło mi do głowy, że jeśli już poznam Roztocze, wybiorę się bardziej na południe, ale ile lat trzeba, żeby poznać tę krainę?…
Pamiętam stare sady widziane w Bieszczadach. Czynią wrażenie, chociaż trudno byłoby je dokładnie określić.
Mania, wczoraj przejechaliśmy dolinę, teraz kwitną głogi, jest przepięknie; przyzwyczailiśmy się do lata w maju, ale to dobrze, że jest mokro, i troche słońca, wszystko rośnie w oczach; pozdrawiam.
Krzysztof, może to pora roku sprawia, że serce rośnie; tak żal szybko upływającego czasu, tyle jeszcze chciałoby się zobaczyć, czy wystarczy czasu. Każda kraina jest specyficzna, nawet za Sanem Pogórze Dynowskie jest inne niż nasze:-) W tej dolinie Jamninki mam zawsze nieodparte wrażenie, że zza zakrętu wyłonią się wiejskie zabudowania, przed wysiedleniami była cała zamieszkana, trzy wsie; pozdrawiam.
Oj pięknie tam , pięknie...
Maciej, oj, tak! teraz też, choć łąki skoszone; pozdrawiam.
Prześlij komentarz