niedziela, 5 lutego 2023

Na kresach Kresów ...

 Miałam niedokończone porachunki z Roztoczem Południowym, a zaszłości ciągnęły się od Święta Zmarłych z zeszłego roku. Oprócz odwiedzin grobów bliskich w Horyńcu, lubimy powłóczyć się po opuszczonych cmentarzach, a zwłaszcza tych z kamieniarką bruśnieńską. Na powrocie zatrzymaliśmy się w Podemszczyźnie, leżącej niedaleko sławnego już Brusna Starego i Nowego, a ja nie miałam aparatu. Tak mnie gnębiło to, że byliśmy, a ja nie mam stamtąd zdjęć, że skoro tylko trafił się mężowi na początku stycznia służbowy wyjazd do Lubaczowa, zabrałam się z nim. Sprawy zostały załatwione szybko, a potem tylko na wschód. W Podemszczyźnie stawy, borowinowe złoża, stare drzewa znaczą miejsce po dworze i parku, a nieco dalej pozostałości dzwonnicy. Cerkwi już dawno nie ma, spłonęła w czasie ostatniej wojny, a jeszcze wcześniej wieś znalazła się na trasie pochodu wojsk Sobieskiego, miejsca walk znaczą kamienne krzyże zwane "turkami". Wśród dawnej ludności krążyła opowieść o bitwie wojsk hetmana z Tatarami, po której zmęczeni rycerze zatrzymali się we wsi, swoje kopie wbili na sztorc w ziemię. Wojsko odjechało, pozostawiwszy w ziemi wbite drzewce, z których potem urosły dorodne lipy zachowane do dziś.

I tutaj zobaczymy krzyż "pańszczyźniany" na pamiątkę zniesienia pańszczyzny z 1848 roku, jakich wiele na Roztoczu.


Po drugiej stronie drogi krzyż w typie maltańskim, nie znaleźliśmy ich więcej, choć miejsce znaczone  barwinkiem, jakby cmentarny teren.


Na samym skraju cerkwiska inny ciekawy krzyż z inskrypcją w cyrylicy ... Od powietrza, ognia, głodu i wojny uchowaj nas Panie 1915 rok ... a więc czasy Wielkiej Wojny.




Postać Matki Boskiej Opieki (Pokrow), pod tym wezwaniem była zniszczona cerkiew. 
Nieco dalej, w pewnym oddaleniu od drogi cmentarz z cennymi nagrobkami kamieniarki bruśnieńskiej. Na lekkim wzniesieniu, a po prawej jego stronie w obniżeniu zarośnięty staw, w pierwszej chwili nie widać, jak spory to obszar. Nie widać tu ręki konserwatora, chaszcze przysłaniają nagrobki, figury, wiele zniszczonych. Panoszy się rdestowiec, w lecie chyba ciężko tu przejść, pod stopami poduchy borówczysk. A figury równie zachwycające, jak w Bruśnie Starym, tylko tam ogrodzone, wyczyszczone i od razu zwiedzający ma pogląd na cały teren.












Od wojny minęło sporo lat, na cmentarzu wyrósł całkiem duży las, niektóre drzewa już powalone ... przemijanie, przemijanie, przemijanie. Latem, kiedy liście przysłonią widok, tylko drewniana tablica przy drodze wskazuje, w którym kierunku się udać. Tutaj zakończyliśmy zwiedzanie cmentarzy, dzień krótki, zmarzliśmy, a nie ... jeszcze jakaś tablica informacyjna mignęła mi w lesie, coś niby kopiec. Przedarliśmy się przez chaszcze na rowie, kawałek polem, drogę zagrodziła siatka leśna, przydeptaliśmy ją trochę i przedostaliśmy się dalej. To nie kopiec, a bunkier linii Mołotowa, a może raczej schron.



Powiem szczerze, że nie jestem fanką takich miejsc, nie wiadomo co kryje się w ciemnym, wilgotnym wnętrzu, a i nieopatrznie można zlecieć parę metrów w dół w jakimś włazie czy jak to tam się nazywa, nie, nie, to nie dla mnie:-) Kawałek dalej na polu to już rzadka osobliwość, myśliwska ambona na bunkrze ...


Przecież dowcipniś myśliwy musiał nawiercić otwory w twardym jak skała betonie, przyśrubować stopy, żeby wiatry nie zwiały albo ktoś nie przewrócił ambony. Po pierwszym zimowym śniegu ani śladu, nawet ziemia obeschła, można było chodzić po polu:-) 
Przy drodze przy bunkrach znowu krzyż, teraz go widać, bo liście opadły, inskrypcja nie do odczytania, może jakby oczyścił szczotką kamień. Kiedyś w otwór była wmontowana figurka Ukrzyżowanego, teraz jej nie ma, a może leży poniżej w krzakach ... latem znowu liście przysłonią i nie wiem nawet, czy ktoś zauważy. 


 Wróciliśmy do Lubaczowa, a potem droga wiodła wioskami, w niedużym oddaleniu od granicy, zatrzymując się przy cerkiewkach. Niektóre zamienione w kościół, niektóre zaopiekowane dożywają swoich dni niedaleko nowych kościołów.
Cerkiew w Szczutkowie pw. św. Dymitra, teraz kościół... fascynują mnie te stare ozdobności ...




Prześliczna cerkiewka również pw. św. Dymitra z 1701 roku w Łukawcu ...



Równie ładny, drewniany, modrzewiowy i zabytkowy kościółek z 1754-1756 roku w tymże Łukawcu ... był za mały dla społeczności, więc w XXI wieku wybudowano nowy.


Ciągnęło mnie do Wielkich Oczu, bo tam znajduje się jedyna podkarpacka cerkiewka zbudowana w konstrukcji szachulcowej, czyli muru pruskiego.  To trzecia cerkiew w tym miejscu, pierwszą wzniesiono 1654 roku, drugą w 1820 roku - spłonęła w ostrzale artyleryjskim w czasie Wielkiej Wojny w 1915 roku wraz z częścią rynku. Ta ostatnia, jak dla mnie prześliczna, choć opuszczona, jest całkiem młoda z 1925 roku pw. Mikołaja Cudotwórcy.



Podzieliła los jak wiele jej podobnych, po wysiedleniach Ukraińców była magazynem do 1989 roku, potem przeprowadzono drobne prace remontowo-zabezpieczające i czeka ... na lepszy los.
To jeszcze nie koniec naszej wyprawy, Z Wielkich Oczu skierowaliśmy się jeszcze bardziej na wschód, gdzie zdawałoby się już koniec świata, bo przecież granica z Ukrainą tuż, tuż. O, nie, tam są jeszcze Żmijowiska i Wólka Żmijowska:-)
W tej pierwszej miejscowości, za wsią, w znaczącej grupie starych drzew na wzniesieniu, schowała się następna cerkiewka pw. Zaśnięcia Matki Bożej z 1786 roku.



Wokół rozległy cmentarz, mało nagrobków albo zniszczone, ale teren niezarośnięty, stare drzewa dodają temu miejscu niezwykłej tajemniczości. Tak jest teraz, kiedy nie ma liści, ale kiedy zieleń utworzy dach i wszystko spowije zielony cień, musi być tu pięknie. 
Do Wólki Żmijowskiej niedaleko, trochę ponad kilometr, wioska schowana tuż przy granicy w lasach. 
Cerkiew pw. Narodzenia NMP z 1896 roku, po wysiedleniach opuszczona, w 2014 roku odremontowana. Pięknie położona na wzniesieniu, choć przy drodze ... wyposażenie rozszabrowano, jakieś mizerne resztki ikonostasu można zobaczyć w Lubaczowie.



Zobaczcie, na jakich ogromnych kamieniach wsparta podwalina cerkiewki.


Wiki podaje, że to najmniejsza wieś gminy i zamieszkuje ją 17 osób, my nie widzieliśmy nikogo, ani żywej duszy:-)
Skoro znaleźliśmy się tutaj, to wzdłuż granicy przejechaliśmy do Korczowej, tam gdzie przejście graniczne, potem zatrzymaliśmy się w Młynach. Tutaj też cerkiew, ale jakże inna od tych poprzednich, zadbana, bo służy mieszkańcom jako kościół,  XVII/XVIII wiek, pw. Opieki MB ...


Zaciekawiła nas dziwna budowla obok, coś jakby mauzoleum, jakiś nowoczesny pawilon wcale niepasujący do otoczenia, ale po przeczytaniu tablicy już wiedzieliśmy. To właśnie w Młynach pochowany jest twórca ukraińskiego hymnu Mychajło Werbicki, a urodzony w Uluczu lub Jaworniku Ruskim na naszym Pogórzu.


Mówią: kuj żelazo, póki gorące, więc i my jeszcze zawitaliśmy do jednej wioseczki w okolicy, do Chotyńca. Nie wiadomo, czy znajdziemy sposobność, żeby tu specjalnie przyjechać, parę kilometrów w bok i już jesteśmy. 



Greckokatolicka cerkiew pw. Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy zbudowano w 1615 roku, została wpisana na listę UNESCO, to jedna z nielicznych czynnych greckokatolickich cerkwi w Polsce. Mieliśmy szczęście, była otwarta, nawet kilka zdjęć niezbyt udanych zrobiłam:-) 



Panie sprzątały, bo nazajutrz zaczynały się greckokatolickie święta.
A my, trochę już zmęczeni, wróciliśmy do domu:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!










15 komentarzy:

Pani Ogrodowa pisze...

Niesamowite miejsca pokazujesz, Marysiu i jak tylko widzę Twój nowy post, to pędzę, że mało nóg nie połamię :) Jakże chciałabym znaleźć się w tych miejscach, które pokazałaś.. Nie ukrywam, że najchętniej odwiedziłabym je w lecie, ale pokazałaś tyle cudownych, tajemniczych zakątków i tyle związanych z nimi ciekawostek. Będę tu wracać i ponownie oglądać te budowle, bo są zupełnie wyjątkowe, tak bardzo inne niż te, z którymi ja spotykam się w swoich rejonach. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

Anonimowy pisze...

O widzisz, to są prawdziwe perełki i prawdziwe klimaty, do których chętnie się wraca. Taka wyprawa i takie odkrycia to najlepsze, co można robić wspólnie, a zimowymi wieczorami wspominać i zdjęcia oglądać!
jotka

wkraj pisze...

Dużo ciekawostek w tym wpisie. Martwi ten zaniedbany cmentarz z ciekawymi nagrobkami. Lubię drewniane cerkiewki, więc obejrzałem z zainteresowaniem. Ciekawe są Twoje rejony. Pozdrawiam serdecznie :)

cudARTeńka pisze...

Jakże miło ogląda się Twoje fotografie. Roztocze Południowo-Wschodnie jest mi wyjątkowo bliskie. Niedawno je odkryłam i bardzo polubiłam. Wszędzie tam byłam, cmentarz w Podemszczyźnie mam obfotografowany prawie cały (niestety, za każdym razem piaskowcowe krzyże i figury są w gorszym stanie. W Chotyńcu, aby zobaczyć wnętrze, poszłam na mszę. Też grzali wtedy butlą gazową. Jedynie bunkry omijam, choć ten z amboną wygląda ciekawie. Pozdrawiam serdecznie i więcej takich wypraw życzę. Ciekawe cerkiewki są na północ od Hrebennego.

grazyna pisze...

Ojej Mario!! ale cudowności, ile perełek, cerkwie i nagrobne dzieła brusnienskie, bardzo ciekawy jest ten cmentarz porośnięty lasem, z chęcią bym go przedeptała...masz tyle niezwykłych miejsc prawie w zasięgu ręki i męża chętnego do wędrówki...zabrzmiało jakbym zazdrościła...no może trochę

Olga Jawor pisze...

Niezwykłe są Twoje podróże i odkrycia, Marysiu. Tyle jest zapomnianych miejsc i skarbów architektury sakralnej oraz zarośniętych cmentarzy na kresach naszego kraju. Tyle zapomnianych a fascynujących historii. Ja tylko raz byłam w tamtych mniej więcej okolicach, ale było to bardzo dawno temu, w czasach wczesnej młodości. Kilka dni spędziłam wówczas w wioseczce w pobliżu Narola w domku letniskowym mojej przyjaciółki. I pamiętam tylko tamtejsze lasy sosnowe i obfitość kurek, piaszczyste dróżki, płaskie, rozległe tereny.Piękne to były czasy...
Pozdrawiam Cie serdecznie!:-)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Iwona, dzięki za dobre słowo; zauważyłam, że jest dużo osób, które szukają spokoju i bezludzia w czasie urlopowym:-) podoba Ci się u nas, a ja otwierałam coraz szerzej oczy, kiedy byliśmy na Dolnym Śląsku, w każdej wsi coś ciekawego, niemieckie cmentarze, kaplice, opuszczone kościoły, pałace, no i góry; każdy region ma coś ciekawego do zaoferowania, ja omijam duże miasta, wolę klimat małych miejscowości, miasteczek, no i naturę; pozdrawiam.

Jotka, myślę, że przyjdzie czas, kiedy bodaj ogrodzą ten cmentarz, zakonserwują nagrobki, zabytkowe figury, teraz nie ma takich; a może to urok tego miejsca, cmentarz zagubiony w lesie:-) lubimy włóczyć się, odczytywać nagrobne inskrypcje, daty, cyrylica nie stanowi dla nas problemu, jak i całego naszego pokolenia, chciał nie chciał, trzeba było uczyć się:-) pozdrawiam.

Wkraju, jak już wybraliśmy się i było trochę wolnego czasu, chciałam wykorzystać go na maksa:-) drewniane budowle pachną, nie szkodzi, że to czasami środki konserwujące:-) widzisz, jest tak jak pisałeś, przejeżdża się obok tyle razy, a potrzeba jakiegoś impulsu, żeby wreszcie wstąpić; pozdrawiam.

Arteńko, to prawda, figury sypią się, a rzecz warta zaopiekowania dla przyszłych pokoleń, bo zawsze mówię, że historii nie da się wyplenić, choćby napisał nową; no, może za kilka pokoleń będą uczyć czego innego:-) podziwiam Twoją pasję, a że to Roztocze Cię zauroczyło, to wcale nie dziwię się; ja się tu urodziłam, a dopiero dojrzałam do takich rzeczy, może przedtem nie było czasu; bunkry paskudne, nie wchodzę nawet do nich, choć bardzo dużo i na Pogórzu, nad Sanem; pozdrawiam.

Grażyna, może urok tego cmentarza w tym, że taki opuszczony, las wziął ziemię we władanie, pozostały ledwie ślady mogił, no i te nagrobki, figury; być może z Arteńką znowu ruszycie w te rejony:-) o, tak, mąż bardzo chętny do wyjazdów, nawet mnie inspiruje, wręcz podsuwa pod nos pomysły, jak tu się oprzeć:-) pozdrawiam.

Ola, w mojej rodzinnej wsi też jest niewielki cmentarz, i krzyże bruśnieńskie, co prawda niedużo ich, nowe błyszczące nagrobki zajmują teren, ale dopiero teraz dorosłam do zainteresowania się nimi; dawniej teren naszego cmentarza okalały stareńkie lipy, na ziemi dywan z barwinków, śliczny był; ale któryś z proboszczów zarządził wycinkę, posadzili tuje i cmentarz stracił zupełnie swój charakter; no tak, kurkowe lasy, te grzyby lubią piaski i sosny:-) miłe wspomnienia z Narola:-) pozdrawiam.

Ismar pisze...

Odkrywacie tyle ciekawych miejsc, zapomnianych i opuszczonych. Wasze wycieczki to zawsze odkrywanie czegoś nowego. Widać jak ciekawi jesteście otoczenia.

Anonimowy pisze...

Ismar, lubimy włóczyć się po takich miejscach, odczytywać stare inskrypcje, daty,a wreszcie było bez pośpiechu, pozdrawiam Maria z PP.

Stokrotka pisze...

Znam trochę okolice Horyńca-Zdroju i Lubaczowa. Byłam tam trzy razy w sanatorium i odbyłam wiele wycieczek tuż przy granicy z Ukrainą. Sa to piękne tereny ale też bardzo smutne, bo przecież walki UPA były tam na porządku dziennym. Ale pozostały piękne cerkiewki no i te krzyże brusnieńskie no i piękny krajobraz.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

Anonimowy pisze...

Stokrotko, ojoj, zazdroszczę sanatoryjnych pobytów, nie skorzystałam jeszcze, chętnie pojechałabym 😄 akuratnie Horyniec i Lubaczów to znane mi strony, niedaleko jest moja rodzinna wieś. Od dziecka przysłuchiwałam się opowieściom o bandach UPA, w rodzinie męża wymordowano mężczyzn, są pochowani w Horyńcu, a kobietom darowano, okropne historie. Ale cóż, życie idzie dalej, ale teściowa nie zapomniała. Lubimy z mężem takie włóczęgi, bez pośpiechu, pozdrawiam Maria z PP.

Krzysztof Gdula pisze...

Nie fascynują mnie cerkwie i stare zapomniane cmentarze, ale wyobrażam sobie, że ich wyszukiwanie i poznawanie jest nie tylko poznawaniem śladów historii, ale i pewnego rodzaju przygodą dającą satysfakcję.
Jednak przedstawiony na zdjęciach zarośnięty lasem cmentarz wrażenie uczynił i na mnie. Faktycznie, można powiedzieć, że tak wygląda przemijanie. Dodam od siebie: tego, co ludzkie. Zostaje Natura biorąca we władanie miejsca zapomniane przez ludzi.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzysztof, nie omijamy, gdy coś ciekawego mamy po drodze, ale nie nowe, tylko stare:-) cmentarz dzięki temu, że w lesie, pewnie przetrwał, bo bliżej ludzi byłby zniszczony; czy to greckokatolicki, prawosławny, żydowski czy poniemiecki, coś w ludziach jest, żeby zniszczyć, zatrzeć ślad; zobacz, jakie te pnie sosen potężne, od wojny minęło sporo lat; pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

Jak fajnie wybrać się z Wami w podróż i zwiedzać takie cerkwie i cerkiewki. Pogodę też mieliście śliczną, prawie wiosenną, przynajmniej na zdjęciach. Praca, dom, chata i jeszcze macie siły i ochoty na zwiedzanie - podziwiam bezustannie.

Anonimowy pisze...

Krystynko, to był czas styczniowej wiosny, śnieg stopniał i było w miarę ciepło. A trzeba troszkę ruszać w teren, bo zastoimy się, pozdrawiam, Maria z PP