środa, 21 czerwca 2023

Zanim skoszą ...

 Za potokiem rozterkotały się już traktory, koszą łąki. Różne owady bardzo dokuczają, zwłaszcza przed burzą, mąż mówi, że przy koszeniu w sadzie przydałaby osłona z siatki, jak przy pszczołach:-) Spocona twarz przyciąga je wyjątkowo, pchają się do oczu, do nosa, a gzy tną nawet przez koszulę. Ostatni tydzień był deszczowy, wszyscy tęskniliśmy za deszczem, ale w końcu co za dużo, to niezdrowo. Duża wilgotność przyniosła choroby grzybowe, zmarniała mi cebula, ogórki niezbyt urosły, bo wpierw zimne noce, a potem nadmiar wody. W deszczowe dni jeździliśmy trochę po okolicy, na łąkach Chwaniowa przy kapliczce myśliwych wystrój roślinny już zmieniony, kwitną inne storczyki, a gruszyczka, którą pokazałam wcześniej prześlicznie otworzyła swoje mikre kwiatuszki.






Kwitną pachnące podkolany, delikatne, "urodne", jakby powiedziała moja mama:-)

Zjeżdżając z kalwaryjskiejgo wzgórza uwagę zwracają różowe pszeńce, a wśród nich białe, takich jeszcze nie widziałam.  Pszeniec to ciekawa roślina, półpasożyt, a tak ładnie wyróżnia się wśród tej kwitnącej gromady.



Osobną grupę stanowią dzwonki łąkowe, niebieskie, fioletowe, liliowe, a nawet białe. 




Na specjalną uwagę zasługują skarpy rybotyckie, przystrojone wyjątkowo obficie wiązówką bulwkową. Oprócz tego stoki skarp różowieją od bodziszka, a kępy przetacznika odznaczają się wyjątkową niebieskością. I goździk kartuzek tu gości, i jastrzębiec, złocą się kozibrody. 







Nie sposób ominąć kępę maków na poboczu drogi, one też załapały się na zdjęciu, a w tle inne miejsca szczególne, ciekawe, nasze kserotermiczne łąki.


Po deszczu góry dymią, a szczególnie z dolin potoków unosi się biały opar. Chwila ulotna, bo rozwiewają się mgły szybko.



Nie lubię takich ozdobników na zdjęciu, słupów elektrycznych, przewodów, ale czasami z okna auta tylko tak pozostaje. Wzięliśmy pierwszy miód, wyjątkowo skromnie w tym roku, może lipa da coś więcej. Jeśli nie będzie spadzi, po lipie sezon będzie już skończony i trzeba będzie przygotowywać pszczoły do zimowania:-) 


Czasami pomagam mężowi w pracy, inwentaryzowaliśmy jeden budynek, teren wyjątkowo podmokły. Wśród trawy znalazłam coś dziwnego, takie zielone gluciory, uszczknęłam odrobinę, żeby zobaczyć, co to. Z zewnątrz jak cukierek żelkowy, w środku zwykły glut, pewnie to jakiś glon:-)


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!

18 komentarzy:

Anula pisze...

Witaj Marysiu, po długiej przerwie odwiedzam Twój Blog i widzę, że dalej zachwycasz nie tylko mnie wspaniałymi opisami okolic. Zawsze z przyjemnością do Ciebie zaglądam i napawam się pięknymi widokami, które od ponad 20 lat są i moje ale nie znam ich tak dobrze. Serdecznie pozdrawiam.

Pani Ogrodowa pisze...

Jestem zachwycona różnorodnością kolorowych, kwitnących roślin zdobiących te łąki w Twoim pobliżu. To niesamowite ile jest tam kolorów, gatunków... niejeden ogród nie ma takiego bogatego zasobu barw. Maki uwielbiam, w swoim ogrodzie też pozwalam im rosnąć jak chcą i gdzie chcą, są takie dekoracyjne i wdzięczne. Pozdrawiam Cię Marysiu cieplutko...

kobieta w pewnym wieku pisze...

Pięknie odpisujesz Wasze wypady po okolicy. Podziwiam Twoją znajomość wszystkich napotykanych roślin. A u nas ani kropli deszczu, czekam na niego jak na zmiłowanie. Podlewanie, nawet codzienne to za mało. Przed kilku dniami trochę zmyło kurz i dalej sucho. Dobrej nocy, oby z deszczem, ale bez nawałnic.

Anonimowy pisze...

U nas takie łąki trzeba zakładać, u was rosną same i cieszą oczy oraz owady!
kiedyś natknęliśmy się na podobną łąkę,naturalnie bogatą. Ile tam było roślin na metrze kwadratowym!
jotka

Olga Jawor pisze...

Tak, prześliczne są pogórzańskie łąki. Jak zawsze podziwiam Marysiu, że potrafisz nazwać te wszystkie kwiatki.
Tak, koszenie teraz to męka. Owady bardzo napastliwe. Trawa mokra. A tu kolejne deszcze na widnokręgu. Ale nie narzekajmy na ten nadmiar wody. Podobno w innych częściach Polski susza.Już straszą, że wzrosną przez to ceny płodów rolnych. Tak jakby do tej pory było tanio!
Pozdrawiam Cie serdecznie!:-)

Aleksandra I. pisze...

Dość bogate Wasze łąki w kwiaty. Widzisz u Was pada za dużo, u nas tak bardziej punktowo pada w naszej kotlinie sucho. A teraz kilka dni piekielny upał, nic tylko siedzieć w domu. Pozdrawiam

grazyna pisze...

Przypomniałaś mi nasze większyckie łąki, gdzie włóczyłam się z koleżanką..tez były takie kolorowe i bogate w kwiaty. Przecudną wycieczkę łąkową zrobiliście, ucieka mi ta pora kwitnienia w Polsce, a tak ją lubię. czekam na noc świętojańską w PORTO, podobno jest bardzo celebrowana i zjawiskowa.
Tez nie lubię wszelkich slupów, kabli, ustrojstw industrialnych na zdjęciach...staram się tal kadrować, by nie je nie złapać na fotografii.
pozdrawiam i niech Wam pszczółki tego miodu narobią dużo...

Stanisław Kucharzyk pisze...

Albinotyczny pszeniec cudowny! Glut to trzęsidło – rodzaj kolonijnych sinic https://pl.wikipedia.org/wiki/Trz%C4%99sid%C5%82o

Anonimowy pisze...

Zaglądam tutaj często, podziwiając Twoją znajomość tylu gatunków roślin. Łąki, te naturalne przepiękne. Takie pamiętam tylko z dzieciństwa, kiedy to brodziłam wśród obfitości traw i kwiatów. Dzisiaj żal. Łąki zaorane pod kukurydzę,sprzedane deweloperom, którzy nie zważając na nic, zabierają coraz więcej i więcej przestrzeni.Namiastkę takich niegdysiejszych łanów różnorodności kwietnej miałam okazję podziwiać na trasach rowerowych na Spiszu po słowackiej stronie. Przepadłam. Pozdrawiam i życzę wiele radości z możliwości przebywania w tak pięknym zakątku naszego kraju.

wkraj pisze...

Piękne i bogate są łąki na Waszych terenach, mnóstwo tu kwiatów, kwiatuszków, kolorowo i swojsko. Bardzo spodobało mi się określenie Twojej Mamy, że coś jest urodne. U nas gorąco, deszczu wcale to też jest męczące, codziennie trzeba ogródek podlewać. Pozdrawiam serdecznie :)

blogchwila pisze...

Pokazałaś tyle piękna, które od dziecka mi w duszy gra. Ukochane łąki "Boży Ogród" tak mawiała moja mama. Wprawdzie u nas były nieco inne gatunki, ale ta sama aranżacja czyli wszystko rośnie jak chce. Rośliny i krajobrazy zachwycające. Pozdrawiam serdecznie!!!

Pellegrina pisze...

Kocham łąki, teraz nawet w miastach np Kraków czy Wrocław sieją łąki zamiast trawników. To jaskółka ale może czyni wiosnę, może wreszcie władza zmądrzała. Wiem, jak się ma jak ty całe hektary dzikich łąk to te miejskie mizerne ale dobre i to. Narazie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Anula, niezmiennie:-) a to już długo trwa, od 2011 roku. Świat się zmienia z każdym rokiem, u nas kiedyś okolica spokojna, teraz odwiedza ją wielu turystów, na szczęście my na uboczu; pozdrawiam.

Iwona, mamy łąki kserotermiczne z dzikimi roślinami, które można spotkać w ogrodach, kwiaty i kwiaty, a nie tylko trawy. Maki są wyjątkowo wdzięczne, dzięki barwie zauważa się je wszędzie, choćby w najbrzydszym miejscu, porastają rozkopaną ziemię, rowy, a na polach traktowane są jak chwasty, bo i takie pewnie dla rolnika są. pozdrawiam.

Ela, nasze wyprawy po okolicy są bardzo spokojne, toczymy sie powolutku, pewnie denerwując niejednego kierowcę, a już jak któryś wisi nam za plecami, to szybciutko przepuszczamy:-) Bardzo dużo opadów mieliśmy ostatnio, aż zmienił się zapach ziemi, bo zaczęła pachnieć stęchlizną:-) pozdrawiam.

Jotka, łąki na pagórach, odwieczne, nienawożone, zachowały rośliny w niezmienionym składzie, tylko żeby jeszcze nie zarastały je krzaki i wypasały zwierzęta:-) zakładanie kwietnych łąk to dobry pomysł, żeby jeszcze nie kosili ich do gołej ziemi, a pozwolili wysypać się nasionom; pozdrawiam.

Ola, już łąk coraz mniej, koszą, choć pogoda nie sprzyja i wiele trawy zostanie niezebranej, bo po prostu zgniła. Ojejku, tyle roślin, które nie znam, ale troszeczkę znam:-) przynajmniej te, które rzucają się w oko. Musiałam motyczką przesiekać ścieżki przy grządkach, bo bardzo zarosły, dopadły mnie meszki, a ulubiły sobie moje ucho; ogryzły je do krwi, ucho spuchło, swędzące, normalnie odczyn zapalny; wyobrażam sobie, jak dokuczają zwierzętom. Tak, na półkach ceny straszą, a nie wszystko człowiek jest w stanie wyhodować sobie; pozdrawiam.

Ola, nasze łąki o tyle ciekawe, że to jakby wycinki stepów ze wschodu:-) roślinność ciekawa, niespotykana nigdzie indziej. Padało dużo, powietrze wilgotne, parne, ciężko pracowało się w towarzystwie dokuczliwych owadów, nawet cień wśród drzew nie przynosił ulgi; pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyna, byłam ostatnio na łąkach, już nie jest tak ładnie, deszcz wyłożył trawy, ciężko się po nich chodzi, a ponieważ było po deszczu, zmoczyło mnie po pas, ale przynajmniej Mima zaznała kąpieli w kroplach:-) Moja bratanica mieszka w Barcelonie, tam tez świętowali nadejście lata, a dużo strzałów straszyło bardzo jej psa, jak i u nas na sylwestra:-) Nasze noce Kupały są ładniejsze, wianki na głowach dziewczyn, białe giezłeczka, a jak jest pogodnie, to świetliki towarzyszą:-) rozkwitły lipy szerokolistne, zapach niesie się z góry do nas, a pszczoły pracują od rana do nocy, okaże się, z jakimi efektami; pozdrawiam.

Staszek, bardzo zwraca uwagę ten pszeniec w grupie roślin, na początku myślałam, że to wiązówka pochyliła się, wreszcie za którymś razem jak zwykle zatrzymaliśmy się wreszcie; to przy drodze do Huwnik, na którymś zakręcie; trzęsidło, co za nazwa, ale faktycznie taki glucior, wręcz brzydki:-) poczytałam o tych trzęsidłach, aż mnie zadziwiło, że z rodziny sinic, jakie bywają w naszym morzu:-) a przed kilku dniami zobaczyłam je również na naszym podjeździe, wśród kamyków małe grupki, pewnie za dużo wilgoci ... jednak paskudne to-to:-) pozdrawiam.

A, szkoda, że nie znam Twego imienia:-) bardzo zmienia się otoczenie wokół, widzimy to jeżdżąc po pustych niegdyś okolicach, a teraz powstają tam domy, jakieś budowle przemysłowe, stadniny koni w lesie, gdzie zbieraliśmy maślaki. Nie zatrzyma się pędu cywilizacji, może zachowa się choć skrawki. No i jak tu być obojętnym na takie bogactwo roślin, choćby i przy trasach rowerowych:-) miałaś i widoki, i łąki, zestaw pierwsza klasa; dzięki i pozdrawiam.

Wkraju, to zachowane jeszcze skrawki natury, niezmienione od lat, bo za ubogie na pola, albo za strome:-) tak, mama miała swoje bardzo trafne określenia, które teraz i my z siostrą powtarzamy, zachowując je w pamięci. Heh, jedni mają za dużo deszczu, inni wcale, a gdyby tak równo rozłożyć:-) sam wiesz, że potrzeba deszczu zależna od potrzeb różnych ludzi, wypoczywający chcą słońca, rolnicy deszczu, i jak tu dogodzić wszystkim? pozdrawiam.

Janeczko, "Boży Ogród", co za piękna nazwa, pozwolę sobie zagarnąć:-) natura jest najlepszym ogrodnikiem, my w swoich ogrodach usiłujemy ją naśladować, czasami sadząc różnie, za małe, za duże, nieprzystosowane do miejsca, za delikatne, ale chcemy mieć piękno wokół; w moim ogrodzie, co przetrwało, to rośnie:-) pozdrawiam.

Krystynko, to pożyteczna idea, tylko żeby nie kosili do gołej ziemi, i to czasami w upał; kiedyś widziałam, jak golili pasy zieleni na obwodnicy miasta, pełne rozkwitłej koniczyny, aż chciało się zatrzymać i okrzyczeć tę bezmyślność; teraz jakby później koszą, a może po prostu brak funduszy:-) pozdrawiam.

Krzysztof Gdula pisze...

Mario, kwiaty i Ciebie, bratnia duszo! :-) Faktycznie, przed koszeniem najwięcej jest kwiatów, więc jesteśmy u szczytu łąkowego kwitnienia. Jak czytam, glut to trzęsidło. Czyż nie urocza nazwa?
Dla pszczelarzy ten rok nie jest dobry? Wydawało mi się, że tak dużo pszczół widzę na kwiatach, więc jestem zaskoczony. Miód zapewne podrożeje. Mario, odkąd bliżej się przyglądam pszczołom, oczywiście jako amator, uważam, że miody są za tanie. U nas litrowy słoik kosztuje w warzywniaku 40-45 zł, a żona niedawno kupiła od pszczelarza, nie w sklepie, trzy litrowe słoiki miodu rzepakowego za 75 zł. Około 20 zł za kilo, a co warte jest obecnie 20 złotych?…
Przypomniała mi się scenka z „Noce i dnie”. Barbara Niechcic pomstowała na pracę na ziemi: albo za dużo deszczu, albo za mało. Tak niestety jest.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzysztof, już widziałam Twoją ulubioną cykorię ale w urodzie przebija ją kwitnący len; o dziwo, spotkaliśmy wczoraj pole kwitnącego lnu:-) nazwa akuratna do tego czegoś, zielonego paskudztwa, jak z kosmosu, i faktycznie trzęsie się jak galareta. Nasze pszczoły nie mają dużego pola do popisu, łąki, stare drzewa owocowe, lipy, jak nie będzie spadzi, to cieniutko. Pszczół jest w ulach bardzo dużo, ale co, jak nie mają co zbierać, był rok, że w lecie dokarmialiśmy je. Biznes z miodem rzadki, ale mąż lubi, tym bardziej, że to jego hobby, bo oprócz tego pracuje; obdarowujemy rodzinę, robimy nalewki na miodzie, jemy, pijemy:-) Przed ostatnią burzą złościły się, jedna mnie użądliła pod folią, kiedy podlewałam pomidory, ręka spuchnięta z gorączką do dziś:-) A tak, albo za dużo, albo za mało, a mówią, że rolnik tylko leży, a w polu mu rośnie samo; pozdrawiam.

Krzysztof Gdula pisze...

Zazdroszczę widoku kwitnącego lnu. Nie byłem na Roztoczu dwa tygodnie, pojadę dopiero za kilka dni. Może jeszcze zdążę?...
Biznes z miodem to raczej magia, więc nie dziwię się mężowi.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzysztof, w sobotę będziemy wybierać lipowy miód, to ostatni w tym sezonie i już trzeba będzie przygotowywać pszczoły do zimy; pozdrawiam.