czwartek, 28 lipca 2011

Taki sobie malutki pościk o gryczanych polach i o mojej radości ...

To są wspomnienia sprzed kilku lat, które wracają do mnie, kiedy kwitną gryczane pola.
Szliśmy z Rakowej do Kuźminy czerwonym szlakiem, samochód zostawiliśmy w tej drugiej, psa na ręce i podjechaliśmy autobusem do Tyrawy Wołoskiej, potem kawałek asfaltem do Rakowej i zanurzyliśmy się w zieleni Gór Sanocko-Turczańskich. Ich rusztowy układ powoduje to, że trzeba wspinać się na wzniesienia i w dolinę, na wzniesienia i w dolinę, nakłada się tu również Szlak Szwejkowski, który prowadzi na Słowację, w tonacji żółto-czarnej ...


Czas był podobny do dzisiejszego, po deszczach, rozmoknięte mocno leśne drogi ...


Tuż przy drodze ktoś wybudował sobie solidną bramę prowadzącą do obejścia, na świerkach daszek z żerdzi, mnóstwo konarów, konarków i powyginanych gałęzi ...


,... a nieco dalej, z domku na uboczu wypadły do nas psy, szczeniaki właściwie, ale przyjaźnie nastawione do świata ...


,... czego nie można powiedzieć o naszym Maksie, trzeba było go wziąć na ręce, bo to jest zdziwaczały pies, nie lubi tupiących i biegających dzieci, innych psów, a może jest tak zazdrosny.
Pieski zostały odwołane przez zaniepokojonych właścicieli, może myśleli, że chcemy pomniejszyć ich hodowlę ...


W Zawadce, pod lasem na górce jest maleńki, drewniany kościółek, ilekroć tamtędy przejeźdżaliśmy, to zawsze kojarzył mi się ze słowami góralskiej kolędy SDM-u: "Kościółek na górce szopkę przypomina, tutaj przyszli odpocząć Józef i Maryja".... i.t.d.


Na łąkach przed Porębą stadko bocianów, to osobniki bez pary, mieszkają w różnych miejscach, nocują na ogromnych drzewach po kilkadziesiąt sztuk, widziałam kiedyś taką topolę, opanowaną przez bociany.
W lesie nie było ciekawie, rozjeżdżone drogi przez ciężkie traktory, wyciągające drzewo z lasu, błotniście, ale za Porębą otworzyły się przed nami piękne widoki, słońce prześwietliło chmury i wiał porywisty wiatr ..


Przy składzie drzewa malutki przystanek na herbatkę, na szlaku nikogo, oprócz dwóch mieszkanek Zawadki, które weszły do lasu za grzybami ...



,... zielono, pachną wysychające bale, pachnie las, zioła, nic, tylko siedzieć i patrzeć ...


A za chwilkę przestrzeń, łąki, pola ...


Przed nami Roztoka, ze śliczną cerkwią tuż przy drodze na Ustrzyki Dolne, ale my grzbietem wzniesienia skierowaliśmy się do Kuźminy ...


,... przez łąki, na których nazbierałam cały bukiet dziurawca kwitnącego ...


,... przez pola gryczane, o zapachu nieopisanym i mnogości pszczół ...


Jak napisałam wcześniej, wiał porywisty wiatr, nawiewał falami taką ilość pszczół, że myślałam, o matko! chyba rój leci, szliśmy pochyleni między kolejnymi polami, żeby nie stanąć którejś na drodze ...


Śnieżne pola kwitnącej gryki, widok niezapomniany.


I zeszliśmy do Kuźminy, połaziliśmy po cmentarzu, przy kaplicy cmentarnej Pieściorowskich i do chatki ..




I jeszcze o moim Gutku, kocie, chciałam Wam napisać.
Siedzi na swoim punkcie obserwacyjnym, na szafie, bo jest goniony przez Maksa, ale nic sobie z tego nie robi ... i codziennie przynosi mi prezent, w postaci żywego stworzenia. A to żabę, a to jaszczurkę, że o myszkach nie wspomnę, żaby udają nieżywe, wynoszę je do oczka i ożywają, jaszczurka odrzuciła ogon, ale przeżyła, a myszy nie zawsze ...

A moja radość? Nasz syn przylatuje dzisiaj wieczorem na całe dwa tygodnie, nie widzieliśmy go pół roku.
W sobotę będzie wędzenie smakowitości, może w piecu coś upiekę, mam ochotę na kartoflaka.
W powietrzu pachnie mi jesienią, to już niepostrzeżenie koniec lipca, pokażę jeszcze, jak w tamtym roku zbierałam rydze i opieńki ...



Opieńki na tackach, przeznaczone do suszenia w piecu chlebowym, po upieczeniu chleba ...
I co? Jesień mi się marzy, taka ciepła, grzybna, wrzosowa, złota ...
Pozdrawiam serdecznie wszystkich, dzięki za ciepłe słowa, miłego weekendu życzę, pa.



29 komentarzy:

Magdalena pisze...

Witam! Wreszcie dotarłam. :))) Pięknie tu. :))) Nigdy nie widziałam gryczanego pola ("gryka jak śnieg biała")! Ciekawe, jak te kwiaty wyglądają z bliska. Pozdrawiam serdecznie. :)))

Bozena pisze...

Jeszcze się załapałam przed wyjazdem na Twojego posta. Jest taki, jak jego tytuł; pachnący, ciekawy i bardzo wyciszający, a przede wszystkim radosny. Nie dziwię się Tobie, że przywołujesz tak miłe i pachnące wspomnienia. Przyjazd syna jest wielkim świętem, a kartoflaka uwielbiam i często robię. Życzę miłego wspólnego świętowania, a jesień niech przyjdzie w swoim czasie. Pozdrawiam :)

Kamilla pisze...

Pieknie to wszystko opisujesz, a zdjecia cudne, nie wiem jak gryka pachnie , ale wyobrazam sobie, ze musi byc cudnie. Smaku mio na jesien narobilas, bo to moja ulubiona pora roku, a u mnei teraz nieziemskie upaly ...byle do jesieni:)) pozdrawiam serdecznie Kamilla

Antonina pisze...

Piękne te pola gryczane. A grzybów zeszłorocznych dużo. U nas w tym roku nawet w ogrodzie nie rosną ( w tych miejscach w których zawsze rosły). Mile spędzonego czasu z synem - życzę.

domowa kurka pisze...

gdzie gryka jak śnieg biała, gdzie panieńskim rumiencem Marysia nam pała, gdzie na kopy grzyby i uśmiechy słońca , tak ja pozdriwenia dziś ślę Wam bez konca...oj... bo umre z tych rymów częstochowskich... to te zdjęcia tak mnie nastroiły...buziaki

weszynoska pisze...

Syn przyjeżdża to święto, cieszymy się razem z Wami, ale jesień...tfu tfu, jeszcze lata nie było :( Te pieski co Was oszczekały bardzo mnie interesują..wśród nich Ogar polski ????

Unknown pisze...

Marysiu, kiedy patrzę na te Twoje wędrówki i zdjęcia, natrętnie nasuwają mi się słowa piosenki, którą śpiewałam drąc się przy akompaniamencie gitary:

"A jeżeli wiosną wyjdę na równinę
a bodaj się wszyscy śmieli pewnie gdzieś popłynę
Między wierzby stare, co się słońcem mienią
Albo wyspy wikliną szumiące jesienią
Zaraz się zachwycę, zaraz się zasłucham
W jakieś bajdy zaplątane w barokowych łukach.
Swoje dzieje spiszę na piaszczystym trakcie
Wyślę pocztą gołębią cztery mile za piec.
Nic więcej, bo przecież nad taką równiną
No jak tu nie lecieć, no jak tu nie płynąć?
Od końca do końca na teraz, na teraz i zawsze
No jak tu nie słuchać no jak tu nie patrzeć??

Pozdrawiam Cię serdecznie
Lusi

Ania pisze...

"Do tych pol malowanych zbozem rozmaitem,
Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;
Gdzie bursztynowy swierzop, gryka jak śnieg biała..."
Ależ Maryś dziś man Panem Tadeuszem zapachniało u Ciebie i jesienią. Chociaż nie wiem jak to możliwie, żeby jesień pachniała w powietrzu, kiedy jeszcze lata nie było. A jednak ja także ją dziś czułam. A jutro z raniuśka wybieram się na grzybki do lasu. Mam nadzieję, że będą potem pyszne pierożki. Miłych chwil w rodzinnym gronie życzę Ci Marysiu.Pa, dobrej nocki. :))

Ataner pisze...

"Pola gryczane - a po nich hasa Marysia nasza". Nigdy nie widzialam pol gryczanych, pieknie wygladaja.
Marysiu, zycze Ci samych wspanialych chwil w towarzystwie syna, bawcie sie dobrze.
Pozdrawiam:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Magdaleno, jakże miło mi gościć Cię w naszych progach! A kwiaty gryki, zebrane w jakieś takie chwościki, pachną, jak wiatr zawieje, a miód jest intensywny, kiedyś robiłam na takim krupnik, smak tego miodu przebijał wszystkie inne smaki, serdeczności.

Bożeno, przed Tobą wspaniały wypoczynek, ja zimą często oglądam nasze letnie zdjęcia i czuję wręcz te zapachy lata. Syn już w domu, czuję zawsze niepokój na czas jego podróży.
A wiesz, czekam na jesień, pozdrawiam serdecznie.

Kami, jesień też potraktowałam wspomnieniowo, bo rzeczywiście lata jeszcze nie było, ale lubię tę porę, łażenie po lesie, kapiące złote liście.
Od pól z gryką wiatr niesie pachnące tchnienie i ... pszczoły, serdeczności.

Antonino, jeszcze nie byłam w tym roku w lesie, teściowa zbiera kurki, ale to podłoże piaskowe, nie takie jak u nas.
A może po tych deszczach coś zacznie się dziać? Słoneczko posyłam.

Ania pisze...

Marysiu, kiedy się cieszysz raduję się z Tobą, a kiedy Ci smutno to jeśli mogę przytulam Cię, by choć troszkę ten smutek utulić. Życzę Twojej mamie duuużo zdrówka i żeby wszystko ułożyło się jak najlepiej. Pa kochana.:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Domowa Kurko, raduję się, że tak nastroiły Cię te zdjęcia gryczane, rymy całkiem w porządku, pozdrowienia ślę.

Weszynosko, dziecko moje, prawie dwumetrowe na długość, jeszcze śpi spokojnie, a ja czuję ulgę, że spokojnie doleciał. Lato jeszcze mogłoby być, ale bez wystrzałowych temperatur, na jesień czekam. Tak mi się wydawało, że nie są to zwykłe kundelki, chociaż nie znam się na psach, serdeczności.

Lusi, czytam i czytam słowa tej piosenki, bardzo pięknie musiałaś je śpiewać i akuratnie oddają odczucia,
dzięki, ciepełko ślę, pa.

Aniu, wiedziałam, że gryka będzie nam się kojarzyć tylko i wyłącznie z Panem Tadeuszem, tak mamy wtłoczoną tę Inwokację. Widzę w słońcu, w chmurach na niebie, w chłodku porannym tę jesień, a wypadu na grzybki zazdraszczam, chociaż może i mnie się uda, słoneczko posyłam, pa.

Ataner, nie wiedziałam, że pola gryczane wyzwolą takie pokłady rymów, a są cudne, miodne, pszczele i pachnące, pozdrowienia cieplutkie ślę za wielką wodę, dzięki.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aniu, dzięki.

Maja pisze...

Pięknie mi zapachniało. I łąką, i grzybem, i deszczem, i Ustrzykiem (kami). Zazdrość...

Mona pisze...

Pozdrawiam :)) wedrownika niestrudzonego :) ah, te bociany bez pary mnie zasmuciły :(.
Ciesze się ze dziecko Twoje przylatuje..znam tą tesknotę i ja .
Grzyby tez bardzo lubie zbierać..w tamtym roku zbiearałam pierwszy raz kołpaki :)) .
Stawiam jako Podlasianka abys zrobiła tego kartoflaka :)) .

Go i Rado Barłowscy pisze...

W UchoDyni jakoś listopadowo. Jest czas poużerać się z Internetem, ale na werandzie nogi marzną, a w domu zasięg pada... Jak w tym roku z grzybami???
Rydzów kiszonych nam braaaak

Cudownych chwil rodzinnych życzymi
Buziaki

PS. Trawy pokonane, ufff.

Go i Rado Barłowscy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Inkwizycja pisze...

Ach, Marysiu, jakie piękne lato na Twoich zdjęciach... chociaż sobie popatrzę i poczuję zapach kwitnącej gryki w wyobraźni,... niestety za oknem pogoda nie skłania ku spacerom, ale raczej ku kartoflakom ;-))) chyba zrobię i ja...
To wspaniale, że dziecko przyjeżdżam życzę Wam cudnego czasu i nacieszcie się sobą!
Ściskam czule!

Magda Spokostanka pisze...

Pozaciągałam się pięknymi zapachami i rozmarzyłam nad gryczanym miodem ...
To mój ulubiony, taki mocny, o ostrym smaku. A pszczelarze nie stawiają uli przy polach?
Życzę Ci pięknego spotkania z synem! Pół roku to nie tak dużo, więc chyba będzie Wam od razu dobrze, bez wstępnej "kwarantanny".
Wszystkiego dobrego Marysiu!

Zyfertowy Młyn pisze...

Wspaniałe opowieści ilustrowane...
Widać, że jak idziesz, zwiedzasz, podziwiasz i fotografujesz - już w myślach układasz słowa do tego bloga (albo opowieści dla znajomych)...
Miło do Ciebie zajrzeć, zwłaszcza kiedy zamiast na łonie natury, siedzi się w miejskim domu...
Pozdrawiam - Kordian

leandra pisze...

Jak pieknie!Dziekuje Ci za ta wirtualna wycieczke,na moment zapomnialam o calym swiecie i przenioslam sie na te pola....cudownie,pozdrawiam

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Wirtualne Anomalia, wszystko pachniało, a Ustrzyki poczekają chwileczkę, aż Klarka podrośnie ociupinkę, pozdrawiam serdecznie.

Mona, to chyba normalny objaw u bocianów, zanim nie dojrzeją do życia w parze, kołpaczki znam, takie mięsiste, i pyszne, i z blaszkami pod kapeluszem, ciepełko ślę.

Go i Rado, listopadowo, i przygnębiająco, tak jest chyba wszędzie. Poprawił nam się kontakt ze światem, zaczęła komórka dzwonić w chatce, może internet zacznie działać.
A na grzybkach jeszcze nie byłam, chociaż wczoraj w lesie stały samochody, znaczy coś jest, a może grzybiarze przyjechali tylko na "razwiedku". Cieplutko pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Inkwizycjo, lato tylko na zdjęciach, dobre i to, kaloszki teraz tylko potrzebne, chociaż teraz, gdy piszę, nie pada, ale jest rozpaczliwie ponuro, ciepełko ślę.

Magdo, nie każdy lubi gryczany miód, jest tak intensywny, chyba gdzieś te ule były za krzakami, bo skąd tyle pszczół. A dziecko weszło w dom jak w wygodne buty, a mnie wydawało się, że nigdy nie wyjeżdżał, serdeczności ślę.

Kordianie, nie tak całkiem, kiedy byliśmy na tej wędrówce, nie wiedziałam nic o blogowym świecie, a odkryłam go całkiem niedawno. W chatce na Pogórzu bywam, w mieście pomieszkuję, tak na razie być musi, pozdrawiam serdecznie.

Witaj, Leandro, na naszym Pogórzu i za towarzyszenie w wędrówce, gryczane pola zabrały nas choć na chwilę w lepsze lato, bo pogoda nastraja nie najlepiej, serdeczności, pa.

Łucja pisze...

Pozdrawiam serdecznie. Naciesz się swoim maleństwem :)
A ja właśnie przyniosłam pół koszyka kozaków.
Łucja

megimoher pisze...

krok za krokiem, krok po kroku... niespiesznie... a ja nie wiem, dlaczego nie ma cię na mojej liście blogów. Naprawiłam błąd, ale blogger nie chce mi tego pokazać!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Łucjo, to moje maleństwo mierzy prawie 2 metry na długość, ale wydaje mi się, że nigdzie nie wyjeżdżał, przystał do domu od razu i psy go poznały po głosie. Kozaki? czerwone czy brązowe? zazdraszczam, pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Megimoher, ostatnio piszą dziewczyny, że blogger buntuje się, przejdzie mu. W zeszłym tygodniu, w deszczowy wieczór długo wędrowałam z Tobą po tych zniszczonych pałacach, starych parkach, oglądałam unikatowe drzewa czy rośliny nawet usiłowałam rozpoznać rośliny z zagadek, bardzo interesująco być u Ciebie, pozdrawiam z południowego wschodu.

Anonimowy pisze...

Świetny blog. "Świeże" zdjęcia z Pogórza, to jest to!
Przy okazji zapraszam na mojego bloga:
http://turnickiparknarodowy.blogspot.com/

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Dzięki, Wojciechu, za wizytę, jesteśmy Pogórzem zauroczeni, pozdrawiam serdecznie.