poniedziałek, 26 marca 2012

Szukaliśmy fortalicium w Jamnej Dolnej ...

Wiosnę zazwyczaj wita się topieniem Marzanny, a my zrobiliśmy uroczyste palenie jemioły, zioło to tajemnej mocy, dziwne, ni to liście, nie ma korzeni, poszło na stos ...


Nie zlikwidowaliśmy jej zupełnie, jedna odnoga wysoka, bez bocznych gałęzi została, nikt nie mógł się tam wdrapać, a i z piłą motorową niebezpiecznie, bo opadający konar może zakleszczyć piłę.
A po robocie na zakupy w dolinę, a potem na wycieczkę ...
W zeszłym roku zajechali do naszej chatki pogranicznicy, na swoich wspaniałych motorach, posiedzieli chwilę, pogadali ... zeszło nam na nieistniejące wsie, stare studnie, fundamenty, przysiółki, po których została tylko nazwa ... i padło pytanie: A byliście w Trójcy na ruinach dworu? są tam jeszcze piwnice ...zasiali w nas iskierkę poszukiwaczy ...
Zanim dotarliśmy do Trójcy, przejechaliśmy się nad ukraińską granicę, mówili mi miejscowi, że jest tam kapliczka postrzelana przez sowieckich pograniczników, zrobili sobie z niej cel ćwiczebny ... zatrzymaliśmy się na przecudnym, widokowym wzgórzu tuż za Pacławiem; ciężko dojechać, bo jeszcze leżą tam wysoko  spore łachy śniegu na drodze ... nie znaleźliśmy, to pewnie nie tu ...


.... ale za to widoki dalekie, choć nieco przymglone. To nasze marzenie, na wschodzie góra Herburt nad Dobromilem z malowniczymi  ruinami ...


... malowniczy widok na kościół i klasztor na kalwaryjskim wzgórzu ...



... w kierunku zachodnim, bardziej na północ daleka Kopystańka, płoną dalej łąki, straż pożarna nie ma chwili wytchnienia. Ruszyliśmy dalej, może to w pobliżu Wysokiej Góry nad Paportnem? widać było z daleka takie łysiutkie połoninki, dotrzemy tam jakoś ...


Droga w miarę sucha, podjechaliśmy pod sam las, a dalej na piechotę, jakaś budka dla myśliwych z jelenim czerepem ...


... idziemy dalej. Zatrzymała nas ta tabliczka ...


... a za nią słupy graniczne ...


To też nie tu, musimy się dokładniej wywiedzieć, gdzie ta kapliczka ... a te łysinki, cośmy je widzieli, to już nie po naszej stronie ...
Minęliśmy po drodze wędrowców, deptali szlakiem na południe, coś jakby manewry jakiejś formacji, odzienie moro, kapelusze także ...


Podziwialiśmy z góry całą paportniańską dolinę, po wsiach ani śladu, stary cmentarz tylko, rzut beretem przez granicę i już Kropiwnik, a ile trzeba objeżdżać, żeby dostać się na jakieś przejscie graniczne, w miarę przyjazne ...
Zabraliśmy się stamtąd, wspięliśmy się wysoko pod Arłamów, na górze w lesie jeszcze sporo śniegu, a w młodniku to bieleje całe poszycie, tam słońce jeszcze nie dotarło; pętla i dolina Jamninki ... gdzie ten dwór mógł stać? ... tuż pod Trójcą zwróciły naszą uwagę stare dęby i lipy, w grupie, być może, że to tu ...


Na drzewach przybite plakietki, że to pomniki przyrody, w korzeniach rumowiska kamienne, ślady ścian piwnicznych ...


... nieco dalej na kamiennym kurhanie ogromna lipa ...


... tak, trafiliśmy w to miejsce ...


Poszukiwacze skarbów i przygód może byliby zachwyceni, a my nawet nie weszliśmy do prawie zasypanych piwnic, bo ściemniało się powoli, a tam nieprzyjemnie ...


Ruiny tego fortalicium znajdują się tuż przy drodze, część skarpy zwanej Zamczyskiem runęła do Jamninki, część zniszczono budując drogę do ośrodka arłamowskiego. Chlapaliśmy się w tym miejscu w potoku nie raz, bo tu bystry nurt wyrobił sobie malutką "głębię", można było zanurzyć się po pas, do głowy nam nie przyszło, że powyżej są jakieś ruiny ...
Miejscowości w tej dolinie należały do klucza rybotyckiego, wzmianka w dokumentach o tym obronnym dworze pochodzi z XVII wieku, kiedy przebywał tu słynny rozpustnik, gwałtownik i okrutnik, Mikołaj Ossoliński, więził tu swoją drugą żonę przez 14 lat, mówiono również o haremie w posiadłościach rybotyckich.
Dopiero podczas wyjazdu do Lublina na zjazd trybunalski szanowna małżonka jakoś porozumiała się z krewnymi, zawiązano spisek i Mikołaj wpadł w zastawioną pułapkę. Próżno błagał o litość i próbował wykupić się szkatułą pieniędzy, rozsiekano go bez litości.
Pani Ossolińska nie pocieszyła się wolnością, pasierb doniósł na nią i skazano ją na śmierć za mężobójstwo, jednak potem karę zamieniono na dożywotnie zamknięcie w klasztorze w Zamościu.


Jak wróciliśmy do siebie, słońce już zaszło, rozpaliliśmy grilla, upiekliśmy jakieś specyjały, a przyświecał nam księżyc, klamociarniany, z drewna ... w jego dolnym rogu jest miejsce na świeczkę, zawisł na tarasie ...


Bardzo szybko zmorzył nas sen, dzień przy pracy fizycznej na powietrzu, potem wycieczka bardzo dobrze robią na spanko. Świt był bardzo wczesny, koncerty ptasie pod oknem chatki budzą mnie nieodmiennie, jeszcze nie przyzwyczaiłam się do nich.
Zobaczcie, jak nad Wiarem, gdzie wpływa do niego Sopotnik pysznią się puchate topole, taki widok jest tylko późnym popołudniem, kiedy słońce oświetla je pod odpowiednim kątem, rankiem niedzielnym wcale nie było tego efektu ...


Wyglądają, jak kwitnące czereśnie ... ciepełko wypędziło już na zewnątrz prawie wszystkich mieszkańców ...


... brązowa piękność z malowniczym zygzakiem też wypełzła na świat, już zaczynają się ich gody.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie, z bukiecikiem modrych przylaszczek, dziękuję za Wasze dobre i ciepłe słowa, że zaglądacie do nas, pa.


Całe zbocza niebieszczą się nimi, a ja siedzę, patrzę, i nadziwić się nie mogę.




25 komentarzy:

Anonimowy pisze...

prześliczne zdjęcia są cudne pozdrawiam

mania pisze...

Zazdroszczę Wam tych wycieczek! My z Nuną ruszymy się gdzieś pewnie dopiero po świętach. Na razie doglądam biednego Flo, który ma chore uszy, dostał zastrzyki i już drugą maść, mam nadzieję, że ta pomoże.
Taką zygzakowatą o mało nie nadepnęłam w Komańczy :)
Pozdrawiam serdecznie :)

*gooocha* pisze...

Jak wspaniale wędruje się zawsze z Twoją opowieścią, okraszoną niezmiennie pięknymi fotkami:) Pozdrawiam wiosennie!

ankaskakanka pisze...

Opowiadasz, jak prawdziwy bajasz. Miło się Ciebie czyta. Cudne to wszystko i piękne. Te widoki zza monitora koją moje nerwy i emocje.

Tylko ta żmija. Okropnie się boję.

Myśl o gadach psuje mi radość chodzenia po górach, choć później z wrastającym zmęczeniem obawa mija. Najwięcej żmij widziałam W Pieninach, ale przeżyłam, jak widzisz. Taką mam fobię.
Gdybym jednak żyła w środowisku dzikich zwierząt, myślę że przyzwyczaiłabym się. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za cudne komentarze.

ZielonaMila pisze...

Piękne są te górskie widoki. Pozdrawiam

Mażena pisze...

Dziękuję za wycieczkę.

Inkwizycja pisze...

Przepiękne przylaszczki,Marysiu, już wieki ich nie widziałam ;-))
Tak, popróbowałam piec chleb bez wagi, na wyczucie... wyszedł zbyt ciężki, nie wysoki, ale w smaku pyszny, z kminkiem -taki jak Padre lubi najbardziej. Dziękujemy za życzenia zdrowia, wciąż jeszcze jest w szpitalu, jakoś nie ma spektakularnej poprawy, chociaż lekarze są dobrej myśli. Uściski czułe!

Krystynka w podróży pisze...

Stare drzewa wyglądają cudnie, mają charakter, tak zresztą jak bardzo starzy ludzie. Byłam w Trójcy i Arłamowie ale już dawno i raczej imprezowo, pamiętam jednak do dziś jakaś magię i dzikość w otoczeniu. Przylaszczki uwielbiam za ich modrość ale u nas one bardzo rzadkie, już raczej łany białych zawilców. Przedwiośnie już całą gębą!!!

Anonimowy pisze...

Boże!Przylaszczka!Myślałam już ,że to nieistniejący kwiatuszek.Rzeknę pretensjonalnie ;) :jako pacholę trzymające się matczynej spódnicy :D,podglądałam przylaszczki,pierwiosnki,podbiał,zawilce,sasanki....To było w erze dinozaurów :o!Tu,gdzie mieszkam nie ma tych kwiatków.No,może zawilce w jednym dzikim miejscu,trzeba wiedzieć gdzie.Ech....

Rick Forrestal pisze...

Great shots.
Rugged, beautiful.
I love the snake.

grazyna pisze...

Przylaszczki! chyba ich nigdy nie widzialam, sa sliczne. Powedrowalam sobie z Wami z przyjemnoscia, widac,ze obydwoje lubicie takie spontaniczne wycieczki i zawsze cos ciekawego mozna znalezc, tylko oczy szeroko trzeba miec otwarte.
Pozdrawiam z Caracas!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Dziękuję Ci, Agatko za pochwały, i ja pozdrawiam serdecznie.

Maniu, to wszystko blisko nas, w promieniu ok. 10km; też byłam z Maksiem w lecznicy, bo drapał uszy, czyszczę mu je teraz odpowiednim płynem, nie lubi tego, został odrobaczony, a teraz szczepienia; A Flo? czy to jakieś zapalenie? ugłaskaj go ode mnie; pozdrawiam serdecznie.

Gooocha, teraz jest fajne, bo nie ma liści, sporo widać; dzięki i pozdrawiam serdecznie Najszybszą Rękodzielniczkę Świata.

AnkoSkakanko, tak, pamiętam z Twoich wcześniejszych wypowiedzi, że boisz się gadów; nie powiem, nie są to miłe spotkania, ale do przeżycia; one teraz wędrują, żeby spotkać partnera; pozdrawiam Cię serdecznie.

ZielonaMilo, faktycznie, ładne są nasze pogórzańskie widoki, dużo lasów, a także widokowe, łagodne "łysinki", serdeczności.

Marzeno, miło nam było z Tobą po drodze, ciepełko ślę.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Inkwizycjo, przylaszczki kwitną na całego, całe zbocza w niebieskościach, pewnie wybiorę się na wycieczkę fotograficzną; za drugim razem chlebek wyjdzie lepszy na pewno, ja swoich nieudanych prób nie zliczę, ale nie poddałam się, też piekłam wczoraj, otręby dałam na samym końcu, już na stolnicy, bo musiałam je zakupić, i też wyszedł dobry; nadal zdrowia życzę, pozdrawiam serdecznie.

Krystyno, to prawda, są dziuplaste, z naroślami, powykręcane; moja mama zawsze porównywała tak starego człowieka, że rosną mu różne brodawki, plamy na skórze, wykręcają się stawy, jak na pniu starego drzewa; ho! ho! to musiały być wyjazdy integracyjne; przylaszczek u nas mngość, najwięcej na nasłonecznionych zboczach, jak niebo; serdeczności.

Joasxo, a istnieją, istnieją, i to całkiem dużo, wykorzystują słońce, dopóki liści jeszcze nie ma; ja podglądam je do tej pory i niezmiennie mnie zadziwają, ledwie spłyną śniegi, trochę słońca i już są; w w erze dinozaurów, a jakby wczoraj, prawda? serdeczności.

Rick, naprawdę? lubisz węże? dziękuję serdecznie za odwiedziny, pozdrawiam.

Grażyno, być może nie pamiętasz przylaszczek, pewnie były w przypałacowym ogrodzie, gdzie przeżyłaś swoje dzieciństwo; lubimy tak szwędać się po okolicy, to niedaleko nas i tylko nasłuchujemy, co, gdzie jest jeszcze do zobaczenia; szczęśliwego powrotu do kraju, pozdrawiam serdecznie.

Izydor z Sewilli pisze...

Mario, zawsze z niecierpliwością czekam na Twoją relację z pobytu w Waszej chatce i opowieści z wycieczek, no i te piękne zdjęcia. Tak dobrze się z Wami podróżuje. Bardzo się cieszę z tych wycieczek, dla mnie wirtualnych. A przylaszczek tak dawno nie widziałam. Piękny ten błękit na zboczach. Zazdroszczę. Serdecznie pozdrawiam

Magda Spokostanka pisze...

Całe zbocza przylaszczek? Toż to rozpusta oczna! :)
Jemioła może zrozumiała i się odczepi choć trochę. W takim ogniu można też spalić smutki, złe myśli i różne takie. Potem ciut lepiej.
Zamyśliłam się nad panią Ossolińską i jej pasierbem ... Szkoda, że nie mogła się uwolnić, nie poprzez jego zasiekanie, ale rozumiem, że żadnej innej drogi nie było. On na nią doniósł i ... był to czyn czysty moralnie? Pewnie tak ... Ale jednak ...
Nasi znajomi zgłosili na policję miejsce ukrywania się ich syna, który był poszukiwany za kilka kradzieży. Bardzo to wszystko trudne ...
Pozdrawiam pięknie!
ps. naprawdę ważę, nie żartowałam niestety.

kyja pisze...

wiele jest takich zapomnianych już miejsc, fajnie jest je odkrywać:)u nas nie widziałam chyba nigdy przylaszczek :( a piękne są!
Pozdrowienia!

Sunniva pisze...

Mario! Masz niesamowity dar opowiadania... Twoje sowa płyną tak lekko! Piękne widoki,piękne historie. U mnie przylaszczki jeszcze przyczajone ;) nie widać ich. mam nadzieję, że przed świetami wylezą ;) Pozdrawiam wiosennie. S.

mania pisze...

Florian ma zapalenie uszu, już drugi raz. Jakoś tak na wiosnę go to dopada. Dostał 2 maść i już mu lepiej. Tylko muszę mu ją aplikować podstępem, bo spryciula wie, co jest grane i ucieka. Potem opatulam go kocem i trzymam na kolanach przez godzinę, żeby nie wydrapywał maści z ucha. Gorzej niż z dzieckiem!
Pozdrawiam serdecznie :)

wkraj pisze...

Twoje spotkania z przyrodą dają mi wiele przyjemności. Prawie czuję ten zapach pół i lasów. Pokazujesz piękne widoki, a przy okazji od niechcenia to jakieś zwierzątko, to roślinka. Tak trzymaj.
Pozdrawiam serdecznie

jola pisze...

Piękne niebieskości, u nas nie widziałam przylaszczek, Marysiu w tym roku musimy nasuszyć czosnku niedźwiedziego, ale ja jeszcze nie wiem, kiedy można go zbierać, może Ty coś wiesz? I ten księżyc..będzie Ci oświetlał wieczory, ostatnio mam słabość do księżyca, tym bardziej, że jego rogalik widze codziennie nad moją głową :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Rogata Owieczko, a wiesz, jak mnie to cieszy? że ktoś oczekuje? a zdjęcia to robię, jak mnie coś zachwyci: widok, kwiatek, o! albo żmija! łazikujemy po terenie najbliższym, niewiele wiemy, a chcemy poznać; przylaszczki są najpierwsze, razem z podbiałem; i ja pozdrawiam serdecznie.

Magdo, ja w dzieciństwie nie znałam tych kwiatuszków, były tylko zawilce i przebiśniegi u nas; tak się zastanawiam, a może by z resztek jemioły jakiś medykament uskutecznić?
pani Ossolińska nie mogła inaczej, to było aż 14 lat; z Mazowsza przybyła na zapadłą wieś, była zamykana w komnatach, lżona, poniewierana, na zamku rządziły dwie metresy; oprócz niej Mikołaj uwięził dominikanina, który zbierał datki; kiedy klasztor wysłał posłannika, aby dowiedział się, co z poprzednikiem, tegoż również uwięził; wdano wyrok na gwałtownika, karę śmierci do wykonania przez starostę; wykupił się niewdzięcznik ogromną sumą pieniędzy; Magdo, jakie to są trudne sprawy, wydać kogoś; swoje dziecko, może dla jego dobra? to są bardzo trudne wybory; serdeczności nad Drawę posyłam, pa.
P.S. A co, jak masz zrobić 4 naleśniki więcej? ciasto ma być konsystencji gęstej śmietany, chwilę odpocząć po wybełtaniu i można smażyć, odważ się na "garściowe" odmierzanie.

Kyjo, my chyba niewiele widzimy w takich miejscach, są jakieś doły, resztki po bastionach, mnóstwo kamieni z murów; wprawne oko zauważy może fosy, nasypy, ale lubimy takie miejsca; przylaszczki moje najukochańsze, pewnie bardziej od zawilców, serdeczności.

Sunnivo, dzięki serdeczne, ja tylko opisuję, co dzieje się wokół nas; mam nadzieję, że przylaszczki będą jeszcze, bo wybieram się na sesję zdjęciową, a tu śnieg u nas zapowiadają; serdeczności.

Maniu, psy są strasznie mądre i szybko uczą się, czasami trzeba je brać podstępem; oglądałam zdjęcia z zeszłej wiosny, prawie na każdym Maks i Bigos, a dziś już nie ma żadnego; Maks odszedł ze starości, a Bigosa zmiotła niewydolność nerek, podstępne choróbsko, jeśli nie zrobi się badania krwi, to ciężko rozpoznać po objawach; tak sobie wyrzucam, gdyby wcześniej ...
to se ne wrati; pozdrawiam serdecznie.

Wkraju, a cieszę się mocno na Twoje słowa, dzięki wielkie, i ja pozdrawiam serdecznie.

Jolu, po pierwsze - to muszę go zasadzić u siebie, a widziałam całe łany młodziutkiego nad Wiarem, potem nasuszyć, a jeszcze oprócz tego zmiksować z olejem i solą, do słoika i do lodówki, takie niby pesto; a można używać do marynowania miąs wszelakich, do serów, prawdopodobnie bardziej jadowity od czosnku, tak słyszałam, jeszcze chyba za młody na zbiór; lubię świeczuszki wieczorem na tarasie, a niechże będą z księżycem; księżyc piękny, widać rogalik na niebie i podświetloną tarczę, magiczny; serdeczności na Jaworzyny ślę, pa.

domowa kurka pisze...

tak pieknie... oglądam zawsze po kilka razy...i pozdrawiam

Tenia pisze...

Witaj Mario.
Niesamowita ta wasza wycieczka ,tak naprawdę w nieznane.Dobrze ,że potraficie poruszać się po tych bezdrożach.Ja pewnie bałabym się zagłębiać w obce miejsca.
Historia o rodzinie Ossolińskich bardzo mroczna,ale za to piękne zdjęcia,tych niesamowitych terenów.
I oczywiście prześliczne przylaszczki.
Pozdrawiam serdecznie:))

Go i Rado Barłowscy pisze...

Hej, ależ powiało wiatrem ze wschodu! Swobodą zapachniało!
Pozdrawiamy serdecznie!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Kurko domowa, radują mnie Twoje słowa, serdeczności.

Teniu, już dobrze poznaliśmy najbliższą okolicę, zazwyczaj wiemy, gdzie jesteśmy; takie ruiny kryją w sobie niezwykłe historie, pozdrawiam cieplutko.

Go i Rado, szkoda tylko, że stoją te słupy graniczne nie do pokonania, komu by przeszkadzało, jakbyśmy tak przeszli na drugą stronę? pozdrawiam.