Jest 3 rano, dzyń! dzyń! to Gucio, wyskok na łóżko, zeskok, wyskok, zeskok ... przecież on jest głodny.
Wstałam, napełniłam michę, czekam, aż ją pochłonie, a potem hajda! na podwórze, przyjdzie za jakieś 3 godziny i będzie odsypiał zarwaną noc ...
A ja? ja już po śnie, to może napiszę Wam, jak wyrabiam swój chlebek, pewnie nic nowego nie wniosę w tej dziedzinie, ale jest pyszny, coraz lepszy, sprężysty, a ten ze sklepu przy nim to ... pikuś!
Cała procedura zaczyna się od wyjęcia zakwasu z lodówki ...
W tym słoiku zakwas sobie mieszka już prawie od 3 lat, dosypuję tylko 4 łyżki mąki i dodaję wody, mieszam do konsystencji gęstej śmietany i zostawiam w cieple, aby się rozmnożył ...
Po tym odstaniu jest cały spieniony, aktywny do dalszej pracy, mówią, że im starszy zakwas, tym mocniejszy, potem wsypuję do miski 25-30 dag mąki żytniej, garść otrębów, wlewam zakwas, zostawiając w słoiku 2-3 łyżki na następne wypieki, dodaję na czubek łyżeczki cukru i odrobinę drożdży, jak malutki paznokietek;
dolewam trochę więcej niż pół litra ciepłej wody i mieszam łyżką do uzyskania niezbyt gęstego ciasta ...
Odstawiam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia, a właściwie dobrego rozmnożenia drożdży i zakwasu; dodatek drożdży nie jest konieczny, proces wyrastania trwa wtedy trochę dłużej, może chlebek jest nawet lepszy, ale ja jakoś nigdy nie mam czasu na oczekiwanie a tak mały dodatek drożdży nie zmienia smaku pieczywa. Zazwyczaj wygląda to tak: Ojej, chleb się kończy! i na gwałt trzeba szybciutko robić następny ...
Na zdjęciu powyżej widać dziury w cieście, cała masa jest puszysta, nabąblowana i można przystąpić do właściwego wyrabiania, już z dodatkiem mąki pszennej.
Dodaję 2 łyżeczki soli i dosypuję mąkę pszenną w ilości ok. 20 dag, to tak na oko, bo nigdy nie trzymam się receptur i też nie od razu, tylko stopniowo ... i gniotę, wtłaczam powietrze, rozciągam, a wszystko to służy do wydobycia jak najwięcej glutenu z mąki pszennej, bo on będzie stanowić jakby ruszcik dla rosnącego ciasta; chlebka z samej żytniej mąki nie wyrabia się tak długo ...
Po sporej chwili czujemy, że ciasto staje się elastyczne, sprężyste, to właśnie zasługa glutenu, wtedy oskrobujemy sobie łyżką rękę z ciasta, dodajemy chlust oleju i dalej dokładnie wyrabiamy, ciasto właściwie już nie klei się do ścianek miski, formujemy ręką z niego kulę ...można podsypać odrobiną mąki ...
Zawsze robię w takiej kuli ciasta dwa ślady palcami, potem doskonale widać, czy ciasto rośnie ...przykrywam michę ściereczką i w ciepłe miejsce, teraz szybciutko powiększa swoją objętość ...
To już wyrośnięte ciasto, ślady wgłębień prawie zniknęły, jest puszyste jak gąbka; wykładam je na stolnicę ...
Ciastu trzeba pomóc przy wychodzeniu z miski, delikatnie palcami odrywając je od ścianek ...
... rozciągam w prostokąt, podsypuję mąką, żeby nie przywarło do stolnicy ...
... składam boki jak do makownika ...
... zwijam w śliczny rulonik i siup! do blaszki, wysmarowanej smalcem i posypanej mąką, tak robiła moja mama. Próbowałam posypywać otrębami, sezamem, oczywiście, można, ale potem to wszystko odpada, brudzi, a mąka nie ... ten rulonik tak wypracowuję, bo chodzi o to, żeby ciasto na powierzchni było jednolite, napięte, wtedy podczas pieczenia nie pęka, nie obrywa mu boków, wygląda po prostu ładnie ...
Powierzchnię ciasta smaruję olejem, podczas wyrastania nie wysycha i nie przykrywam już foremki żadną folią ani ściereczką ...
Ciasto szybciutko wyrosło, grzeję piekarnik na maksa w momencie, gdy wyrastanie zaczyna mijać brzeg foremki, patyczkiem od szaszłyka nakłuwam dziurki, żeby gazy zbierające wewnątrz miały ujście, to takie kominy w cieście i chronią przed nieestetycznymi spękaniami, ale jeśli ktoś lubi ...
Wkładam blaszkę do tak gorącego piekarnika na 15 minut, potem zmniejszam gaz o połowę, na powierzchni jest już rumień i skórka, po półgodzinie jeszcze zmniejszam odrobinę i dopiekam ...całość trwa ok. godziny ...
Upieczony chlebek sam wyskakuje z blaszki, przy popukaniu wydaje głuchy odgłos, daję go na siatkę, żeby sobie ostygł spokojnie z każdej strony, powierzchnię smaruję wodą i przykrywam ściereczką ...
Jeśli ktoś lubi bardzo chrupiącą skórkę, to zostawia do ostygnięcia bez przykrywania ...
W domu unosi się zapach, nikt nie przejdzie koło niego obojętnie, smaku tego chleba nie przebije nic, czasami zdarzy się, że zabraknie swojego i trzeba dokupić w sklepie, nie ma porównania ...
Chlebek przechowuje się doskonale, po tygodniu nie zmienia zupełnie smaku, nie czerstwieje, nie pleśnieje, nie kruszy się, jest sprężysty jak gąbka ... do ciasta można dorzucać wszelkie dodatki, suszone zioła, oprócz wymienionych wyżej otrębów dodałam ostatnio dla siebie ziarna słonecznika i dyni, dla siebie, bo mąż nie lubi, no to upiekłam dwa ... jest pyyyyszny ... mąkę używam żytnią typ 720 i pszenną 750, im wyższy wskaźnik, tym mniej mąka oczyszczona, a tym samym zdrowsza ...
A następne chlebki upiekę już w piecu chlebowym, tam, na Pogórzu ...
Nie podaję dokładnych proporcji, bo one zależą od mąki, przy wyrabianiu czuje się, czy dosypać mąkę czy już nie, z tych ilości wychodzi ciasto na sporą keksówkę ...
Nie jest to nic strasznego, sama kiedyś zaczynałam eksperymenty z zakwasem, nie zawsze udane, a teraz jakoś wychodzi mi chlebek raz za razem, tfu! tfu! na psa urok! żeby nie zapeszyć ...
Zakwas można wyhodować sobie samemu, dostać od przyjaciółki, cioci, a najprostszy sposób to dać do słoika mąkę żytnią z wodą, w równej ilości, zamieszać, odstawić w cieple do następnego dnia, i tak powtarzać przez 5 dni, w którymś momencie ciasto zaczyna pracować, zakwas namnaża się i już mamy swój ...też tak zaczynałam ...
Może chociaż jednej osobie przydadzą się moje wskazówki, jakby coś niejasnego, pytajcie, chętnie pomogę.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i ciepło, uśmiechu na twarzy życzę i ciepła w sercu, wszystkiego dobrego, pa.
33 komentarze:
Wykorzystam Twój nocny przepis na chlebek, jeśli pozwolisz. Ostatnio jak piekłam okrutny gniot mi wyszedł. Nie wiem dlaczego. Zaraz już nastawiam zakwas i niech rośnie przez parę dni.A dzisiaj będzie zwykły chlebek drozdżowy:-)))
Dzieki za piekarnicze natchnienie!
Asia
PS. Moje zwierzaki to łaskawcy. Budzą mnie po piątej...
Mgły o świcie nad polami są naprawdę piękne:-)))
to ja się kiedyś na zrobienie takiego chlebka pokuszę :) Ja mam podobny przepis, w sensie "na oko i rękę", przepis na placki drożdżowe :) Pozdrawiam ciepło
Ja już kiedyś miałam przygodę z zakwasem, ale gdy nie wyszedł 4 chleb z rzędu mąż powiedział żebym już nie próbowała. Czasem piekę taki zwykły na drożdżach. Też pyszny
Mario, narobiłaś mi smaku na ten pyszny chleb, a ja nie mogę nic jeść bo za godzinę muszę robić badania krwi na czczo.
Ja od paru lat piekę chleby i bułki sama, ale dużo tego, bo piec chlebowy pojemny jest i nie ma sensu piec tylko dla siebie.
Ostatnio moje noce też są krótsze. Szczeniaki szaleją tak od trzeciej nad ranem. Serdecznie pozdrawiam
I u mnie zapachniało słodkawym i przecież dobrze mi znanym zapachem chlebka. Jednak coś się stało i przestałam piec. Już wiem dlaczego. Mój nie był tak piękny, jak Twój, czasami twardy, czasami za bardzo mokry. Nie potrafiłam chyba dobrze go zrobić. Ale po twoim poście...może spróbuję od nowa.
W odpowiedzi na zadane na moim blogu pytanie odpowiadam, że w moich żyłach płynie ukraińska krew. Może dlatego tak mnie ciągnie na wieś. Nawet na Ukrainie w Babcinej Witczówce, mieszkając w drewnianych chałupach bez wygód,(przebywając u jej siostry) podobało mi się bardzo.
Pozdrawiam serdecznie
Mario, już czyję zapach tego chlebka, dziekuję za przepis,wydrukuje go sobie i zacznę pieczenie.
Wiem, własny chleb nie da się z żadnym innym porównać!
To prawdziwy rarytas!
Pozdrawiam serdecznie
Normalnie...jesteś wszech utalentowana. Gratuluje i podziwiam. Twój chleb Mario smakuje nawet po przeczytaniu wpisu, a co dopiero jak by się go na żywo posmakowało...ach...
Marysiu, ale zjadłabym takiego chlebka i w takich pięknych okolicznościach przyrody jak u Ciebie są:))) Maksio cudny, bardzo podobny do mojej Kluski. Miłego i ciepłego dnia Wam życzymy:))))))
Tak, Marysiu, też piekę taki chlebek, ale nie wstaję o 3 w nocy i odważam składniki na wadze, chyba się już pokuszę o odmierzanie na wyczucie;-)) Mój zakwas nazywa się Zygmuś i traktuję go troszeczkę jak członka rodziny ;-)) Uściski ślę!
Marysiu, dziękuję za przepis :) dobrych przepisów na chleb nigdy dość.
Ostatnio szukałam przepisu na chleb orkiszowy - w efekcie "zmiksowałam" 2 przepisy a chleb wyszedł całkiem niezły. Teraz się przymierzam do chleba na ciemnym piwie, w najnowszym lawendowym domu jest przepis. A jakby tak jeszcze dodać do niego suszonych śliwek...
Dobrego weekendu :)
tak ten post zapisuje :) gdzies miałam zapisane i opisane obrazowo dlaczego np. wychodzi nam zakalec lub dlaczego za gruba skórka..itp..musze poszukac i wrzucic na bloga..Pozdrawiam wiosennie mamy piekna pogode:))
Dzięki za wskazówki, zaraz nastawię zakwas. Mimo wielu nieudanych prób, spróbuję znowu. :))) Z zakwasem to trochę potrwa. Jak mi coś z tego wyjdzie, to dam znać. Serdeczności :)))
Pychota!
A u mnie o pieczeniu chleba marzy chłop!
Przekażę mu przepis, on uwielbia taką swobodę wypowiedzi (nieodmierzanie)
Ja ważę nawet składniki do ciasta naleśnikowego ... Zgroza! Śmiejcie się, śmiejcie.
Zakwas Zygmuś jest obłędny!
Marysiu, w piecu chatkowym masz wkład żeliwny, czy szamotowy? Zapomniało mi się, wiem, że na pewno pisałaś o tym.
U nas zaczęła pachnieć żywica sosnowa, więc
Żywiczne pozdrowienia!
jak z tym zakwasem? maka zytnia i woda, zamieszac,i w cieple miejsce, i potem przez 5 dni mieszac od nowa i w cieple miejsce? juz nic nie dodawac...oj mam ochote na taki chlebek, tutaj w Wenezueli chleb jest skandaliczny...tylko trzeba bdzie sobie przywiezc tutaj maka zytnia. Z pszennej nie robi sie zakwasu? pozdrawiam serdecznie i juz w zasadzie siedze na walizkach...
jak pachnie! praktykuje taką mieszankę z torebki, ale co tu porównywać.
Piękne życzenia. pozwolisz?, będę "rozdawać"je bliskim.
Dziekuję.
ja sie zabieram i zabieram, ale przy apetycie mojego dziecka wizja codziennego pieczenia chleba jednak osłabia mój zapał. Zjada sam jeden chleb dziennie...no a my???
Ja piekę chleb regularnie i jem tylko swój:) jednak nie umiem wyhodować zakwasu, dlatego opieram się na drożdżach:( buziaki!
3 lata?:) Słabo znam się na pieczeniu ,ale to brzmi jak "stare wino". Grzech nie skorzystać ,kiedy taki przepis podają na tacy;) Już sam przepis pachnie!
Pozdrawiam najserdeczniej!:)
Mniam...Jak tylko dorobimy się nowej kuchenki- w starej padł piekarnik- nie omieszkamy wykorzystać Twój przepis!
pozdrawiam! :)
Oj Racja, racja, ja dziś raniutko też włożyłam chleb do pieca i ten zapach rozniósł sie po całych Jaworzynach. Wiesz Marysiu ja też tak wyrabiam ciasto jak Ty, czyli dobrze wgniatam i rozciągam, co niektórzy mówią, że wystarczy zamieszac i finito. Kupiłam sobie książkę "Księga chleba" i tam wyczytałam, że właśnie wyrabianie chleba ma duże znaczenie, pozdrawiam tak wiosennie :)
z pewnością kiedyś wykorzystam ten przepis. No i wreszcie wiem jak robi się zakwas. Ps. jestem córką piekarza ale jakoś nigdy się tym głębiej nie zainteresowałam. :-)pozdrowienia
Gratuluję - świetny foto/przewodnik jak upiec domowy chleb:) aż ślinka cieknie.
Pozdrawiam
Asiu, i ja tak miewałam; myślę, że zakwas może był za słaby; mam wrażenie, że ten na zakwasie ma lepszy smak, nie ujmując drożdżowym wypiekom; nie wyspałam się na Pogórzu, pod otwartym oknem mam śpiewaka, koncertuje od czwartej; na razie nie ma u nas mgieł, suchość ogólna, serdeczności.
Aneto, koniecznie, jak spróbujesz, to nie zechcesz chleba ze sklepu; zapodaj ten przepis "garstkowy" na drożdżaka, takie są najlepsze; ciepełko ślę.
Kasiu, nie myśl, że mnie się od razu udawało, czasami miałam ochotę grzmotnąć tym zakwasem do śmietnika; jestem zdania, że nie jest ważne dokładne odważanie, to trzeba czuć w ręce przy wyrabianiu, bo mąka ma różną wilgotność; nie rezygnuj, ten na zakwasie ma niepowtarzalny smak; pozdrawiam Cię serdecznie.
Owieczko Rogata, dobrych wyników krwi Ci życzę; jasne, rozpalenie w takim piecu wymaga pełnego wsadu, dobrze, że dzielisz się specjałami z sąsiadami; w mojej wioseczce Haneczka też piecze dla okolicy, oczywiście odpłatnie; trzeba szczeniaczki polulać, pogłaskać, lubią to na pewno; i ja pozdrawiam cieplutko.
Ankoskakanko, jasne, że wygodniej kupić w sklepie, ale domowy jednak najlepszy; chyba istota dobrego chleba tkwi w dobrym wyrobieniu, nie wierzę w chleb typu zamieszć i dać do blachy; próbuj, kochaniutka, dalej, samemu trzeba wyczuć, a to kwestia wprawy, czyli udanych lub nieudanych bocheneczków.
Pamiętam Twoją wypowiedź w komentarzu, że byłaś na Ukrainie, mieszkałaś w chacie bez wygód i odnalazłabyś się tam, w takich warunkach; może spełnisz kiedyś swoje marzenie, może znajdziesz swoje miejsce; czy mąż podziela Twoje pasje? pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
Amelio, dasz radę, na pewno uda Ci się, w co mocno wierzę, a zapach w domu nieporównywalny z żadnym, ciepełko ślę.
Węszynosko, a jaka tam utalentowana, uparta raczej, bo było mnóstwo wpadek po drodze, glutów nie do zjedzenia; próbuj, kiedyś to może być przebój w Twojej agroturystyce, serdeczności.
Guga, jak miło znowu zobaczyć Cię na moich stronkach, myślę, że kłopoty z bloggerem już się skończyły; pewnie, nawet pajda z masłem zjadana na krzywej śliwce smakuje wyśmienicie; ostrzygłam Maksia sama, może niepięknie, ale cena u fachowega postrzygacza lekko mnie przeraziła; wszystkiego dobrego dla Was, pozdrawiam serdecznie.
Inkwizycjo, jak nie Gutek, to ptaki o świcie pod oknem chatki na Pogórzu nie dają spać; nie lubię przepisów typu 23 deko lub 15 i pół, przecież to wszystko zależy od rodzaju mąki, ręka musi wyczuć, że jest dobrze wyrobione ciasto; nie wymądrzam się, to trzyletnie doświadczenie; pewnie mało; muszę i ja jakoś nazwać swój zakwas, może Waldek? serdeczności ślę, zdrowia życzę, bo gdzieś wyczytałam, że Padre w szpitalu, pa.
Maniu, może to nie jest strasznie dobry i niezawodny przepis, ale u mnie się sprawdza; jasne, wszystko można dodać do chlebka, co kto lubi; suszone śliwki? a dobre to? pozdrawiam Cię cieplutko.
Mona, i mnie się wydawało, że jak zrobię wg receptury, to ma wyjść najlepszy na świecie; dopiero teraz zaczynam czuć to ciasto, bo przedtem, był kleisty, albo zakalec, albo oklapł, albo rozlazł się; serdeczności.
Magdaleno, i ja miałam niesamowite wpadki, tak pewnie być musi; będę czekać na wieści ze świata, że wyszło dobrze, pozdrawiam.
Magdo, a wiesz, że chłopy pieką całkiem dobre chleby? do naleśnikowego ważysz? chyba sobie zażartowałaś ze mnie lekko;
w piecu komora zbudowana jest ze zwykłej cegły, a szamotowe jest tylko palenisko; a dlatego szamotowe, że mieliśmy tam płytę kamienną, jednak nieodpowiednią, bo przy pierwszym napaleniu zaczęlo strzelać i pryskać odłamkami, jakby ktoś granaty wrzucił do pieca; trzeba wiedzieć, jaki kamień się nada; lasy sosnowe pięknie pachną, można się inhalować; serdeczności nad Drawę posyłam, pa.
Grażyno, dodawać przez kolejne dni i mąkę i wodę, i zamieszać, wystarczy po czubatej łyżce mąki i chluście wody, całość ma mieć konsystencję gęstej śmietany; wyjdzie na pewno, próbuj; swój chlebek najlepszy, z pszennej też można zrobić zakwas, ale ja nie próbowałam; żytni chleb smaczniejszy; pewnie mocno cieszysz się na przyjazd do kraju, a ja razem z Tobą, serdeczności.
Mażeno, może z torebki też dobre, ja nie próbowałam; kupiłam ostatnio po 25 kg mąki pszennej i żytniej, obie chlebowe, starczy na długi czas; "rozdawaj" do woli; pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
Kurko, zrób 2 bocheneczki, jeden dla Was, a drugi dla pociechy; a jak w Twoim Dworze, zachował się piec chlebowy? pozdrawiam bardzo serdecznie.
Olu_83, może zakręcasz słoik z zakwasem?
on musi oddychać, no i musi się udać; chlebek na drożdżach nie jest zły, ma nieco inny smak; serdeczności.
Mateusie, a jakże! cały czas ten sam; jeżeli zdarzały się okresy, że nie piekłam, to dosypywałam mu łyżkę mąki, żeby miał co "jeść", czasami oskrobałam osuszone ciasto na brzegach słoika, zamieszałam i to wystarczyło, on cały czas żyje; zakwas pachnie kwaśno, może nawet bardziej jak ocet balsamiczny, tak ma być; próbuj, a jak u Was z piecem chlebowym? serdeczności.
Tupajo, jasne, że piecz chlebek, jest zdrowszy, także dla dzieci, bo ma mało glutenu i nie ma tylu kalorii, co czysto pszenny, a smak niepowtarzalny; serdeczności.
Jolu, pamiętam mamę, jak wyrabiała chleb w dzieżce, czasami po czole ściekała kropla potu, czyli spora to praca; im dłużej wyrabiamy, tym ciasto bardziej sprężyste, nie kruszy się, pewnie w przyszłym tygodniu uruchomimy piec przy chatce, dojdą jeszcze kartoflaki, kapuśniaki i może coś na słodko, ciepełko na Jaworzyny ślę, pa.
Naszapolano, a może śpią w Tobie nieodkryte umiejętności? próbuj, pozdrawiam serdecznie.
Joanno, dzięki serdeczne, spróbujesz upiec? uda się na pewno, skoro wyszły Ci pączki, chlebek też wyjdzie, pozdrawiam.
Jeśli się raz już chleb upiekło, trudno zadowolić się kupnym, z tysiącem chemicznych ulepszaczy.
Z dodatków, prócz tradycyjnych pestek i siemienia lnianego polecamy czarnuszkę. Pycha!
Pzdr.
("Chlust oleju" nas rozwalił - tak formułują przepisy tylko wytrawni specjaliści. Moja babcia też miała na podorędziu takie cudne określenia miarek kuchennych)
Chlebek pięknie wygląda i zapewne jest smakowity. Pozdrawiam
Go i Rado, też słyszałam wiele dobrego o czarnuszce, ruszam dziś na poszukiwanie, a i otrąb też już zabrakło; a gdzie tam wytrawni specjaliści, po co smarować łyżkę, jak ten chlust świetnie ją zastąpi, nawet jak będzie trochę większy, to nie zaszkodzi, serdeczności.
ZielonaMilo, smakowity nieziemsko, nie chwaląc się, rzadko bardzo kupujemy, pozdrawiam cieplutko.
Mario piękny post o chlebie, ja też wypiekam, mój zakwas ma osiem miesięcy :) I w związku z tym mam do ciebie prośbę, napisz proszę, jak wypiekasz w piecu chlebowym? Pieczesz w palenisku, w rozgarniętym żarze czy w duchówce? Ja się jeszcze nie odważyłam, a bardzo bym chciała spróbować. Pozdrawiam ciepło :)
Anando, pamiętam, jak pisałaś u siebie, że masz piec chlebowy i będziesz kiedyś próbować. W piecu chlebowym piekę po wygarnięciu żaru do wiadra, bo mój piec jest malutki, taki w sam raz dla nas; rozpalam w nim, kiedy chleb zaczyna rosnąć, drobno porąbanym drzewem, co szybko daje temperaturę i żar; sklepienie pieca jest na początku czarne, a im dłużej palisz, tym ono bardziej bieleje; ja przesuwam ogień od końca pieca coraz bardziej do przodu, żeby cały piec nagrzał się równomiernie; gdy sklepienie jest białe, można wkładać chleb; jeszcze innym wskaźnikiem jest włożenie ręki do pieca, jeśli nie możesz jej utrzymać z powodu gorąca, to też jest już dobry; zamykam też komin szubrem, żeby ciepło nie uciekało. Spróbuj na jednym bochenku czy blaszce, żeby nie marnować dużo ciasta, jeśli za pierwszym razem nie wyjdzie; wprawisz się, zobaczysz, każdy kiedyś tak zaczynał; jeśli masz jeszcze jakieś pytania, śmiało, chętnie pomogę, serdeczności.
hej! mam pytanie odnosnie "dziurkowania" ciasta przed wlozeniem do piekarnika..w celu uniknięcia pęknięc- czy można tak zrobic w przypadku ciasta mieszanego łyżką? tzn. niewymagajacego zagniatania?:)
Myślę, że można, bo przecież on też rośnie sobie w foremce, nie zaszkodzi mu, i smaruję obowiązkowo olejem, żeby nie wyschła powierzchnia ciasta, pozdrawiam.
Prześlij komentarz