wtorek, 13 marca 2012

Wyprawa po domek dla murarek... spotkania z przyrodą ...

... potrzebne było kilka pęczków trzciny, przyciętych i zakończonych kolankiem, a trzciny w pobliżu nas nie ma.
Trzeba było wspiąć się wysoko, aż prawie pod Kopystańkę, tam, gdzie zbierałam ją jesienią na czapę dla Światowida ...
Odczekałam kilka godzin od nocnego mrozu, aż powietrze ogrzeje sie trochę i powędrowałam z psem, tymi łąkami, hen! za kilka pagórów ... mróz zbudował na bystrej wodzie potoku jakieś fantastyczne formy, wystarczyło, żeby tylko gałązka dotykała wody ...


... i takie ...


... i jeszcze takie ...


Trawa na łąkach zyskała teraz bardzo przyjazny kolor dla zwierząt, saren prawie nie widać na tym tle, a lisy straciły piękny, rudy odcień i również poszarzały, jak te łąki ... i nam jeden przebiegł drogę ...


.... a za pasem trzcin spokojnie polegiwało stado jeleni z łaniami ...


... nie podchodziłam blisko, żeby ich nie płoszyć, zwierzęta nie wyczuły mnie, bo wiatr wiał z przeciwnej strony, w obniżeniu terenu było im zacisznie i spokojnie.
Nacięłam cały koszyczek łodyg, w trzcinach leżał jeszcze śnieg, a ja w gumiaczkach, zmarzłam w stopy jak licho, ale wystarczył szybki marsz ...


Tak patrzę na te zdjęcia, od dłuższego czasu monotonia kolorystyczna, przedtem biało, a teraz szaro-buro...
Mąż został w chatce, zbijał daszek z desek na domek dla pszczół, przed moim wyjściem mówi :
-Będę patrzył przez lornetkę, jak idziesz górą -
Przyszłam zmachana, bo najbardziej stromy odcinek drogi prowadzi od potoku z dołu do naszej chatki, można mocno zasapać się:
- No i co? widziałeś mnie tam na górze?
- Nie! bo postawiłem sobie kawę na pasku od lornetki, jak ją podniosłem, to kawa wylała się i musiałem sprzątać! - uśmiałam się z niego serdecznie ... a potem powiązałam trzcinkę w pęczki, włożyliśmy to pod trójkątny daszek, zabezpieczyliśmy siatką, żeby ptaki nie wydziobały owadów ...


W tym pudełku jest 200 kokonów murarki, w bocznej ściance są otwory, żeby pszczółki mogły wyfrunąć i odnaleźć od razu nowe miejsce do składania jaj w łodygach trzciny, do jednej komory składany jest pyłek z 40 oblotów do kwitnących kwiatów, potem przegroda i następne jajo; będziemy obserwować, co też będzie się tu działo ...
Rankami dalej obserwowałam ptaki, na podwórzu pod jabłoniami przyuważyłam śliczne "jarzębinki" ...


... ani chybi gile, parka, samczyk jak zwykle bardziej kolorowy, samiczka stonowana, w brązach ...
Przez kilka wysiadywał na starym orzechu dzięcioł zielonosiwy i darł się wniebogłosy ...


... ale dopiął swego, przywołał sobie samiczkę i już razem przylatywali na smalcową wklejkę na śliwie ...


... samczyk oczywiście kolorowy, w czerwonym bereciku, na plecach, między skrzydłami intensywna żółta plama, a samiczka skromniutka; nie mogę napatrzeć się na te stworzenia ... tylko sikorek nie potrafię odróżnić, są zupełne podobne ...
Ptaki łączą się już w pary, odwiedzała nas również parka czyżów, dwa grubodzioby, kowaliki również w parze, jest wiele ptaków, których nie znam, przelatywały całe stada drobniutkich ptaszków, widziałam je również żerujące na łące; jak podrywały się do góry, to jeden świergot wokół ...


I wiewiórki już się obudziły, śmigają po sadzie, tu ruda, przychodzi jeszcze taka szara, ze ślicznymi pędzelkami na uszkach ... fascynujące jest obserwowanie przyrody, mogę tak godzinami ...
Pod dachem chatki mamy nowego mieszkańca, coś tłukło się od jakiegoś czasu, niemożliwe, żeby już popielice, i nie tak głośno .... przyuważyłam ją przy rąbaniu polan, biała łasiczka z czarnym ogonkiem, niektórzy nazywają ją gronostaj, śliczna, ale obawiam się, że może sobie chcieć gniazdo założyć pod dachem, o rety! ...
Wstaję wcześnie rano, bo ja jestem typ skowronka, wieczorem padam na nos ...
Przed szóstą jest już prawie jasno, wypuściłam psa, coś smyrgnęło z tarasu, myślałam, że jak zwykle wszędobylskie sikorki; odgłosy jak rozeźlony kot ... może liska zapędziłam niechcący w kąt? szukam, skąd dobiega ten głos, pod stół patrzę, pod wędzarnię, nic! dopiero jak podniosłam wzrok do góry, zobaczyłam ją ...


Kuna ... to ona w zimie zjadała ptakom kulki tłuszczowe, smalec z sęka śliwkowego, teraz też przyszła posilić się ... zgrabnie przeskoczyła z gałęzi na gałąź, na sąsiednie drzewo, coraz dalej ... i oddaliła się ...


Na łące widłak goździsty rozpanoszył się na całego, zajmuje coraz większe obszary, cieszy mnie to, jest chroniony, a tu będzie sobie spokojnie rósł ...


Również kopytnik zajmuje swoimi rozłogami coraz większe tereny, ciekawa to roślina ... ma niepozorne, dzwonkowate  kwiatuszki, które w okresie kwitnienia leżą na ziemi, a zapylają je włażące wszędzie muchówki, mrówki ...


... i specyficznie pachnie.
Przyszła zamówiona podpuszczka, zrobiłam bundz z mleka krowiego, już ocieka na sicie, jeszcze tylko do solanki, a potem z świeżo upieczonym chlebem żytnim, może listek bazylii na wierzch, będzie pycha!
Posadziłam dziś cebule do doniczek, będzie również własny szczypior, szybko rośnie ...

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i ciepło, dziękuję za odwiedziny i dobre słowa,  już czuje się wiosnę w powietrzu, pachnie ziemia, wszystkiego dobrego, pa.




32 komentarze:

ZielonaMila pisze...

Piękne zdjęcia, a kiedy przyjdzie wiosna okolica na nich uwieczniona będzie jeszcze piękniejsza. Pozdrawiam

Joanna pisze...

ech ... ta nasz matka natura i jak jej nie kochać ?

monho pisze...

Przepiękne zdjęcia i super opis :-)
Ja też bez końca mogłabym podpatrywać zwierzątka. U mnie dzwońce strasznie rozrabiają przy karmnikach, ciągle brzęczą głośno i próbują przegonić sikorki, ale te się nie dają :-)
Pozdrawiam cieplutko,
Monika

grazyna pisze...

Niby dzieje sie niewiele a jednak dzieje sie tyle, ze potrafisz z tego wyczarowac za kazdym razem interesujace opowiadanko. Ja tez moglabym bez konca obserwowac przyrode, jest to bardo zajmujace i budujace zajecie..a gile przepiekne musza byc..pozdrawiam serdecznie

mania pisze...

Ale zwierzyniec! Najbardziej podoba mi się ten zieloniutki dzięcioł - co za kolor! I berecik - po prostu cudo!
Pozdrawiam serdecznie :)

Rick Forrestal pisze...

Great pics.

I love what ice does this time of year.

wkraj pisze...

Piękne obserwacje. Zazdroszczę ci tego kontaktu z przyrodą. Widać, że wiosna tuż, tuż.
Pozdrawiam

jolanda pisze...

Zafundowałaś nam ciekawą wycieczkę po cudach natury. Dzięki.
Jedno wiem, trzeba umieć patrzeć, Ty umiesz, ja się uczę i zaczynam coraz więcej dostrzegać.
Serdeczności
jolanda

GAJA pisze...

Pięknie podpatrujesz przyrodę, wspaniale, gratuluje!

Inkwizycja pisze...

Słyszałam w radiu, że coraz mniej pszczół... niedługo nie będzie miał kto zapylać. Takie pszczoły-murarki to chyba wybawienie dla każdego ogrodnika, który obawia się, czy zaowocują mu rośliny. Pewnie podpatrzę Twój patent i kiedyś też sobie je zahoduję ;-)) Kiedyś... ;-)
Rozmaitość ptactwa u Was wciąż mnie zdumiewa ;-)
Ściskam czule!

Mażena pisze...

W mieście jednak mniej widać i czuć!
Tam u Ciebie jest fantastycznie.
A co do szanownego małżonka, mój miał kiedyś uwiecznić ekstremalny zjazd mój i syna na zdjęciu ale reperował sprzączkę buta...
A gdybyś sobie nóżkę zwichnęła, albo napadli Cię zbójcy..żartuję. Nic Ci nie groziło

Magdalena pisze...

Chyba jestem śpiąca, bo się zabawnie nabrałam. Czytam Twój tekst i nastawiłam się na nazwy roślin i zwierząt. A tu nagle: "przyszła zamówiona podpuszczka"... i mnie zatkało. Po chwili dotarło, że wkraczamy na tematy spożywcze... :)))) U mnie znowu kot wdarł się do karmnika - muszę w zimie zacząć wieszać kulki smalcowe na trzepaku, chyba nie sięgnie. :))) Piękne gile - bardzo je lubię, ale dawno w mojej okolicy nie widziałam. Serdeczności :)))

Szczypta Kasi pisze...

Wspaniałe te zwisające bryły lodu.

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Już czuć u Ciebie wiosnę. Też uwielbiam obserwować przyrodę i również uwielbiam obserwować ją razem z Tobą.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

ZielonaMilo, wszystko wtedy kwitnie, całe łany niebieskich cebulic, potem pierwiosnki żółte pomieszane z zawilcami i miodunką, a jeszcze potem falujące, zielone łąki, i już przychodzi lato, serdecznie pozdrawiam.

Joanno, przypatruję się tej naturze i zadziwia mnie ona coraz bardziej, serdeczności.

Monho, nie było ich u nas w tym roku, dzwońców, za to wróble i mazurki bandą opanowywały karmnik i nie wpuszczały sikorek, nie raz je przeganiałam, pozdrawiam cieplutko.

Grażyno, czasami spędzi się kawał dnia przy jakiej niezauważalnej pracy, i tylko spojrzy się za okno, a tam tyle się dzieje; lubimy to, staramy się żyć w przyjaźni z przyrodą, cierpimy, kiedy słyszymy strzały polowań, albo widzimy dymy wypalanych traw; gile są cudne, zauważyłam, że szukały "nosków" z jawora, zjadały część nasienną; pozdrawiam Cię serdecznie.

Maniu, i mnie się on podoba, pierwszy raz miałam okazję widzieć go tak z bliska, przy karmniku; gustowny ma zestaw ubranka, nieprawdaż? serdeczności.

Witaj, Rick, dziękuję, w dolinach zima jeszcze nie ustąpiła, czekamy na wiosnę, pozdrawiam serdecznie.

Wkraju, poranna kawa zawsze przy oknie, bo za nim dzieje się najwięcej, łąkami wędrują sarny, słabo teraz widoczne, bo zlały się z otoczeniem, przemknie lis, a o odgłosach z lasu nie wspomnę, choćby szybki werbel dzięcioła, jak pałeczkami po pustym pniu; myślę, że lada moment coś zakwitnie, obiecuję sobie dużo po tym ciepłym weekendzie, pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Witaj, Jolando, trochę jeszcze pary w płucach brakuje po zimie na te wyprawy, ale z każdym dniem coraz lepiej; lubię przyrodę, podpatruję ją, świt na tarasie z kubkiem kawy i te ptasie śpiewy, cóż może być piękniejszego! zaglądam do Ciebie od jakiegoś czasu, czytam o remontowych zmaganiach,lepieniu z gliny, o kotkach i kunie; pozdrawiam Cię serdecznie.

Gaju, może mam większą możliwość obserwowania natury, bo u nas bezludzie, czasami całymi dniami nie widać żywej duszy, czyste środowisko, mnogość lasów i łąk, prawie nie ma pól uprawnych; pozdrawiam Cię serdecznie.

Inkwizycjo, to hodowla eksperymantalna, zobaczymy, czy zechcą się pszczółki osiedlić w przygotowanym domku, jest jeszcze stary pień jabłoni, mieliśmy go wyciąć, ale teraz zostaje; nawiercimy w nim jeszcze dużo otworów i może tam jeszcze, w sadzie, coś go zasiedli; domki dla trzmieli mamy jeszcze w planie; pozdrawiam Cię serdecznie.

Mażeno, nawet rozmawialiśmy z mężem na ten temat, że gdyby tam wysoko coś się wydarzyło, to znikąd pomocy, pozostaje czekanie i ewentualnie kontakt przez komórkę, bo kto usłyszy wołanie o pomoc, jak nikogo dookoła? dobrze, że granica niedaleko i wopiści mogą pomóc na wezwanie, chyba! pozdrawiam Cię serdecznie.

Magdaleno, ha! wydało Co się, że przeskoczyłaś o jeden pościk; a piszę tak czasami bez ładu i składu, wszystko chciałabym pokazać, co się wydarzyło, nie trzymam się twardo jakiegoś planu; gile pojawiły się na konec zimy, może gdzieś przelotem podążają? pozdrawiam cieplutko.

Kasiu, niektóre zwisały z gałęzi, niektóre stożki rosły do góry, co też sama natura potrafi stworzyć? serdeczności ślę.

Wonne Wzgórze,, ktoś mówił we wsi, że ziemia tylko warstwą z wierzchu odmarzła, a w głębi jeszcze zmarzlina, czuje się to pod nogą, jak głucho dudni; strasznie mi miło patrzeć na świat w Twoim towarzystwie, pozdrawiam Cię cieplutko.

Izydor z Sewilli pisze...

U Ciebie już wiosna się zaczęła. U nas chyba powoli też, bo wczoraj widziałam dwa czarne bociany i gęsi przylatują w ogromnych ilościach, i kury jajka dają chyba już wszystkie, a wcześniej zastój był. Pięknie u Ciebie o każdej porze roku. Pozdrawiam

jola pisze...

Niesamawite te lodowe rzeźby, a ja Marysiu juz tęsknię nawet za takim szarym krajobrazem, bo u nas wciąż śnieg leży jak okiem sięgnąć i żadnej wiosny dostrzec nie mogę. Piękne mieszkanko przygotowałaś dla murarki, jak się obudza, to oczom nie uwierzą :) No niezły obserwator z Twojego męża, jak nic by go podeszli wrogowie, podczas, gdy on by ścierką machał, czyli wniosek z tego taki, jak się obserwuje, to się kawy nie pije :) pozdrawiam ciepło i czekam tej szarości w różnych odcieniach, a po niej szybciutko zielonych pąków na drzewach.

Tenia pisze...

Witaj Mario.
Dla mnie każdy Twój post to swoista lekcja przyrody.
Żadna zmiana w przyrodzie nie umknie Twojej uwadze.
Pozdrawiam serdecznie:))

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Rogata Owieczko, nigdy nie widziałam dzikich gęsi, pewnie nie ma ich u nas; a jaj od własnych kurek to Ci naprawdę zazdroszczę, jaka różnica w smaku w porównaniu z tymi z ferm; jak przyleciały czarne bociany, to i pewnie za chwilę będą białe, mówią, że na Józefa przylatują, a to już za 5 dni, serdeczności.

Jolu, wyobrażam sobie, jak tęsknisz już za wiosną po tak ciężkiej zimie, a Wy jesteście tak wysoko, musi być naprawdę ciepło, żeby śniegi spłynęły; czekamy też, co to będzie się działo z naszymi owadami, nawiercimy im jeszcze pień starej jabłoni; ciepełko na Jaworzyny ślę i pozdrawiam Was serdecznie.

Teniu, co za zgodność w czasie, właśnie przed chwilką byłam z wizytą u Ciebie; lubię przyrodę, podpatrywać, obserwować, zasypiać pod śliwkami latem, wcale nie ciągnie mnie do wielkiego świata; pozdrawiam Cię cieplutko.

Bozena pisze...

Marysiu- to pierwsze zdjęcie urzekło mnie. W pierwszym momencie myślałam, że to wiszą na sznurze jakieś gorsety z falbankami i koronkami, płócienne pantalony... Zanim zaczęłam czytać przez ułamek sekundy próbowałam połączyć te murarki z pantalonami...A tu niespodzianka!
Też lubię obserwować przyrodę. Tylko w mieście mam na to zbyt mało okazji. A na razie tu spędzam większą część roku. Pozdrawiam :)

Nasza Polana pisze...

no i znów z Waszego bloga mam blog edukacyjny bom o tych murarkach nic wcześniej nie wiedziała. A skąd takie kokony się bierze? Kupuje? :-)
No i cała reszta też wspaniała od form lodowych na wodzie po gile i inną zwierzynę. Ściskamy i pozdrawiamy

Krystynka w podróży pisze...

Pierwsza fotka urocza i czyni zamęt bom myślała przez dłuższą chwilę że suszysz zwiewne koszulki i majtałaski. Dopiero następne zdjęcia i przeczytanie tekstu ze zrozumieniem rozwiało to nieporozumienie. Masz rację, dość monotonnie kolorystyczne były wszędzie fotki ale już i u Ciebie dołem zieleń a górą kolorowe gile, dzięcioły, wiewiórki. Na murarkach się nie znam ale widzę, że to skomplikowana hodowla i z ciekawością i niecierpliwością będę śledzić co tam się będzie działo !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Bożeno, jak ten mróz nas mami! rzeczywiście teraz widzę podobieństwo do uroczej bielizny; połączenie murarek z pantalonami, to może być superciekawe; do świąt niedaleko, wynagrodzisz sobie w swojej chatce pobyt w mieście, będzie na co patrzeć; pozdrawiam Cię serdecznie.

Naszapolano, ja też dowiedziałam się o murarkach z blogów dziewczyn, i tak sobie pomyślałam, dlaczego nie spróbować, pszczół miodnych coraz mniej, zapylać nie ma kto; kokony kupiłam na allegro, oprócz tego widziałam te pszczoły u siebie na kwiatkach, żyją w starym pniu, ale jest ich mało; pozdrawiam Was cieplutko.

Krystyno, Ty druga piszesz mi, że lodowe sople skojarzyły Ci się z frywolną bielizną z początków ubiegłego wieku; przyznaję, jest podobieństwo; nie, nie jest skomplikowana hodowla, ja tylko pomagam im osiedlić się u nas, coby wesprzeć stary sad i winorośl, będziemy podpatrywać je razem, serdeczności.

Magda Spokostanka pisze...

Kawa na pasku od lornetki jest super :):):)
Panicznie boję się pszczół! Wiem, że murarki są nieagresywne, ale chyba nie potrafiłabym mieszkać w ich sąsiedztwie ...
Jak Ty to robisz, że zdążasz sfotografować te wszystkie ślicznoty?
Nie potrafię nie spłoszyć dzięcioła. Czy może masz obiektyw tak mocno zbliżający?
Pozdrawiam cieplutko!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Magdo, zza okna je podglądam, zazwyczaj przy porannej kawie, siedzę sobie spokojnie, aparat leży przygotowany, jak tylko coś się pojawi, to ja od razu trzask! pewnie, zdjęcia zza szyby nie są piękne, jakieś odbłyski, ale co? skoro tylko wychylę się z tarasu, wszystko ucieka, niech będą chociaż takie; przy ostatnim pobycie jeszcze je dokarmiałam, przylatywały, bo mróz był; nie bój się pszczół, zwłaszcza tych, łagodne nad wyraz; całkiem dobrze nam się żyło zeszłego lata z gniazdem os w belce nad wejściem do domu; obserwowałam, jak wachlowały skrzydełkami i schładzały wnętrze gniazda; serdeczności na Drawę ślę, pa.

Dorota i Marek Szala pisze...

Piękne przedwiośnie. Czuje się jeszcze chłód powietrza, ale też odradzającą się przyrodę. Ładnie pokazane, a i miejsce piękne. Pozdrawiamy.

Go i Rado Barłowscy pisze...

My też wreszcie ogłaszamy przyjście wiosny. Katary opanowane, a autko spakowane. Do kosztowej!
Hura!

Zdjęcia młodych listków jeszcze nam zaostrzyły apetyty na wrażenia :D


Pzdr.

Joanna Wilgucka-Drymajło pisze...

Ta kuna ma świetne "spojrzenie" - jakby dwa ogniki miała zamiast oczu;D Trzymam kciuki za pszczółki. Wproszę się na miodek heheheh

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Marku, Doroto, Alicjo, Elu, dzięki za odwiedziny, zima odeszła już w niepamięć; i my lubimy nasze Pogórze, jego dzikość; pozdrawiam Was serdecznie.

Go i Rado, tfu! tfu! na psa urok! jakoś mnie w tym roku obeszły katary i przeziębienia, ale to nie koniec zdradliwych chłodów; będzie sporo do obejścia i pozaglądania w każdy kąt, po takiej zimie; serdeczności.

Joanno, spojrzenie jak diabelskie; patrzyłam do pszczółek, jeszcze chyba nie wylatują; one miodku nie składają, ale chętnie poczęstuję Cię takim ze słoika, cieplutko pozdrawiam.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Mario ten domek dla murarek wspaniały. Ja tylko budki dla szpaków i sikorek powiesiłem. Na szpaki czekałem 3 tyg. i się doczekałem. Budka dla sikorek na razie pusta. Może ogłoszenie w Internecie dać?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzyśku, u nas ptaki mają mnóstwo dziupli w starych drzewach, nie wieszaliśmy dla nich budek; murarki już wylatują, są puste, przegryzione kokony; sikorki bardzo szybko odnajdą budkę, mogę podesłać Ci kilka swoich, pozdrawiam serdecznie.