poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Czosnek niedźwiedzi ...

Szykowałam się na wielkie prace grządkowe.
Zakupione nasionka różnych warzyw czekały w koszyku, cebulka wygrzana i wysuszona przy kominku również miała być wysadzona na grządki.
W piątkowe przedpołudnie przygotowałam sobie również maliny do zagospodarowania okolic działki i tylko je zdążyłam posadzić jeszcze w piątek, bo już w nocy zaczęło mocno wiać i walić deszczem o dach, tak że sobota mocno deszczowa zatrzymała nas w chatce.
Przenikliwy wiatr i wilgoć pozwalały tylko wyskoczyć po drzewo do pieca, jakieś małe robótki z wbijaniem sznura między belki, a po południu na zakupy i nad Wiar ...


Woda w rzece wysoka, mętna, bo spływały deszcze i szybciutko zasilały potoki; za to zbocza zieloniutkie, to już rośnie czosnek niedźwiedzi. Wszędzie, w rowach, na drodze, a w powietrzu unosi się czosnkowy zapach, chyba powietrze wokół ma własności bakteriobójcze i może zastępować inhalacje ...


Jest w tej chwili najlepszy czas zbioru jego młodziutkich listków.
Niestety, nie można go pozyskiwać w naturze, jest objęty częściową ochroną gatunkową od 2004 roku, tylko wojewoda może zezwolić na jego zbiór na potrzeby ziołolecznictwa. Niestety, to nie zbieracze są jego największym zagrożeniem, a prace przy regulacjach rzek, wycinka drzew w lesie, rozjeżdżanie jego stanowisk, likwidacja lasów mieszanych na rzecz monokultur, tutaj jakoś ochrona go nie obejmuje ...


Oprócz tego jest tutaj teren Parku Krajobrazowego Pogórza Przemyskiego, Natura 2000, taka częściowa ochrona gatunkowa obowiązuje tylko u nas, u zachodnich czy też wschodnich sąsiadów można zbierać liście czosnku ...


W mokrym podłożu coś zaczerwieniło się ...


... jaskrawy kolor czerwony, zgrabna czareczka ...


... jest tego więcej, tylko liście podłoża rozgarnąć, jakieś grzyby, wyjątkowo malownicze.
Zatrzymaliśmy się przy dawnej agroturystyce Wiahor, kiedyś odbywały się tu pierwsze noce Kupały ...


... świeżo ułożone płyty betonowe, bo wcześniejsze zniosła wielka woda, to przejazd na drugą stronę, a niby-wyspa na środku rzeki zatrzymała wiele wydartych z ziemi pni drzew ...


Kiedyś myślałam, że nazwa Wiahor pochodzi od rzeki, ale po rozmowach z ludźmi okazało się, że kiedyś to był przysiółek Posady Rybotyckiej, gdzieś wyżej, po którym już dawno ślad zaginął, a na jego miejscu szumią ogromne drzewa ...


Nadrabia przyroda straty bardzo intensywnie, przykrywa pogorzelisko świeżą zielenią ...


Chwilami chmury jakby lekko podnosiły się i nawet lasy za Wiarem jakby fioletowiały...


... to buki, łapią na wiosnę jakiś kolorowy odcień. Deszcz nie przestawał padać, ponieważ mieliśmy przygotowane mięso na szaszłyki i w planie był grill, w tym deszczu i wietrze rozpaliliśmy ogień, a chmury szły jedna za drugą, zaczęlo rzucać gradem ...


... szybciutkie pieczenie i ucieczka do chaty, bo tam ciepło.
Kwietniowy poranek obudził się biały, sypało jak najlepszą zimą ...


.... zleciały się ptaki pod śliwkę, co mogłam im podsypać?
Znalazłam kaszę jęczmienną, wcale dobra była na głód ...


... wygotowane kości wysypałam pod drzewo, od razu sikorki wyjadały tłuszczyk, pojawił się dzięcioł, nawet rudzik mu towarzyszył ...


Pod starymi jabłoniami żerowało stado drozdów, to one tak wyśpiewują pogodnymi wieczorami na czubku drzewa, różne dźwięki, melodyjne, jakby jakąś pieśń.
Wczoraj zajrzał do nas znajomy ze wsi, to, co usłyszałam, lekko zjeżyło mi włosy ze strachu ...
Zlokalizowano w okolicy 4 rysie, na końcu naszego pola, w świerkach za potokiem miś był, drugi pod Kopyśnem, może tam, gdzie chodzę po trzcinę? ... około 100 sztuk dzików w różnych stadach, buszujących po błotnych kąpieliskach, nie licząc watah wilczych ... no tak! zawsze czułam czyjś wzrok, jak szłam do lasu ...
... a to kopytko jelonka, które nosił ostatnio Maks, to być może ofiara rysia, on tak trzebi sarny, prawie jak myśliwy ...
Wracaliśmy do domu w południe, chmury zewsząd niosły śnieg, świata nie widać ... zatrzymaliśmy się przy kapliczce ...


Zawsze stąd roztaczał się najpiękniejszy widok, na Kopystańkę, a tym razem nic ... białość ...


... tak samo na południe, wzgórza kalwaryjskiego prawie nie widać, a dziś Niedziela Palmowa, ma odbyć się inscenizacja Misterium Męki Pańskiej, jak pielgrzymi i odgrywający role wytrzymają taką pogodę?
Dziś było wędzenie zamarynowanych w zeszłym tygodniu mięs, pogoda fatalna, wieje jak licho; trzeba było bardzo uważać przy palenisku wędzarni, bo wiatr szybko rozżarzał polana i wędzonki mogły się zanadto przypiec, a nie uwędzić.


Rozkwitła mi gałązka magnolii, przycięta w zeszłotygodniowym sprzątaniu ogrodu, dziś wypuszcza nawet listki ...
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, dziękuję za odwiedziny i dobre słowa, pa.



Miałam iść porobić zdjęcia przylaszczkowym zboczom, ale zmknęły swoje kwiatki, z zimna, może dotrwają do końca tygodnia.




40 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Witaj Mario! Zawsze się dziwiłam dlaczego ten czosnek niedźwiedzi taki drogi, teraz już wiem:) uwielbiam go, dodaję gdzie tylko się da! Cudne drogi...:) Pozdrawiam:)))

Joanna pisze...

foty jak z jesieni a nie z wiosny , która zakpiła z nas w tym roku ...
dobrze, że Magnolia chociaż rozkwitnie !

Anonimowy pisze...

Gdy popatrzyłam za okno wydawało mi się, że to jesień, a nie wiosna.

Anonimowy pisze...

ŻYCZĘ CI WSPANIAŁEGO PONIEDZIAŁKU,

ORAZ

CUDOWNEGO STARTU W PRZEDŚWIĄTECZNY TYDZIEŃ

Antonina pisze...

U Was ta wiosna bardziej intensywna była przed tym śniegiem. Mój czosnek niedźwiedzi, ani zamiaru jeszcze nie ma, żeby wystawić listki. Tylko cebulica niezrażona śniegiem na gwałt wychyla się z trawy.
A jeżeli chodzi o czosnek, chociaż pod ochrona, to liście chyba można zbierać? Przecież nie wycina się całego pędu, tylko odrywa pojedyncze listki.

grazyna pisze...

Jakos sie ociaga wiosna, a ja juz jestem w Polsce, wiec powinna teraz przyspieszyc swoje przybycie, jak na razie jeszcze posypala mnie sniegiem, to tak bym zaznala troche zimy. A na Twoich terenach wyglada jeszcze bardzo zimowo, mam nadzieje ze przylaszczki poczekaja tydzien i bedziesz mogla zrobic zdjecia, lubie takie widoczki...pozdrawiam bardzo serdecznie

*gooocha* pisze...

Taka to zmienna ta pora marcowo-kwietniowa. Ale tylko patrzeć , jak wiosna sypnie z koszyka tym, co tam najpiękniejsze jeszcze chowa :)

ankaskakanka pisze...

Ja- miastowa, nie mam niestety pojęcia co to jest czosnek niedźwiedzi. Zaraz zobaczę w Wikipedii. A dzika zwierzyna u Was w okolicy? aż zjeżył mi włos się na skórze. Nie to, że taka delikatna jestem ,ale spotkać bym raczej nie chciała. A tak, poza tym, wzrusza mnie Twoje dokarmianie ptaszków, a wcześniej - zimą lisów. Jesteś matką nie tylko dla własnego syna, ale też matką dla zwierząt i ludzi. Pozdrawiam Cię serdecznie

Unknown pisze...

Twoje grzyby to przedstawiciele gatunku czarka szkarłatna - dosyć rzadkie i pod ochroną:-)))
Pozdrawiam Serdecznie i ciepłych Świąt życzę!
Asia

Kasia K. pisze...

Witam
Od dawna podczytuję Pani bloga, a dzisiaj nie wytrzymałam i muszę to napisać - z wielką radością odbywam te spacery z Panią po tych urokliwych okolicach. Cieszę się niezmiernie, kiedy słyszę, że gdzieś widziano rysia, wilki, niedźwiedzie:)To dobrze, że są takie miejsca, w których spokojnie żyją sobie zwierzątka.
Jeszcze raz wielkie dzięki za te spacery :))
Pozdrawiam serdecznie
Kasia K.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Pozdrawiam przedświątecznie. Misterium było piękne, do dziś jestem pod wrażeniem

Piotr Sztukowski pisze...

Chciałbym u siebie zasadzić czosnek niedźwiedzi. Nie ma innego sposobu niż sadzonki?
Pyszna jest sałatka z tym zielem....
Pozdrawiam,

Wiesław Zięba pisze...

Znam aromat czosnku niedźwiedziego. Bardzo dużo rośnie go w Górach Opawskich. Pięknie wyglądają takie kobierce.

mania pisze...

Makłowicz w jednym ze swoich programów przygotowywał czosnek niedźwiedzi ale zdaje się, że to był program z Austrii.
Macie niesamowitych sąsiadów - misie i rysie, kto by pomyślał! Takie rzeczy to tylko na naszym dzikim Podkarpaciu :)
Dobrego tygodnia życzę, chociaż przez ten śnieg wcale mi się nie wydaje, że to już Wielkanoc!

wkraj pisze...

Znów z przyjemnością pospacerowałem po Waszych okolicach. Masz taka łatwość pisania o zwykłych rzeczach, że czyta się je jak powieść. Zawsze znajduję jakieś urozmaicenie. Dziś o tych rysiach znów mnie zaskoczyłaś. Szaszłyków zazdroszczę, wyglądają bardzo smakowicie. A zima zniknie jak to z zimą bywa.
Pozdrawiam

Ataner pisze...

Zaintrygowalas mnie tym czosnkiem niedzwiedzim. Szkoda, ze jest nieosiagalny dla zwyklych smiertelnikow. Musze poszperac w internecie, moze mozna gdzies zakupic nasionka.
Musze sie pochwalic, ja rowniez dokarmiam ptaszki, oddziweczaja sie pieknymi koncertami.
Pomimo pochmurnego nieba i zimna, pieknie u ciebie Marys, usciski:)

Magda Spokostanka pisze...

Czy szaro-buro, czy buro-biało, to i tak u Was zawsze pięknie. Ale nie dziwię się, że już nikt nie ma ochoty kulić się pod uderzeniami wiatru ze śniegiem. U nas też mocno wiało i sypało kłującym gradem.
Ciekawa jestem czy u nas rośnie też ten czosnek, czy to podgórska roślina? Nie wiem, czy umiałabym rozpoznać.
Niesamowite z tymi rysiami i niedźwiedziami! Przypuszczam, że nie brakuje im naturalnego pokarmu, ale jednak ... Paskudna, śmierdząca ludzina jest szczęśliwie na samym końcu ich jadłospisu. No ale czuć wpatrzone z pobliskiej gałęzi oczy rysia ... oj ... Ależ tam u Was dzicz niesamowita!
Jeszcze o ptaszkach.
U nas, na dąbku przed domem założyła gniazdo rodzina srok. Są drapieżnikami, więc żywią się pisklętami różnych ptaków i okolica powoli pustoszeje ze śpiewu. Sąsiedzi niszczą gniazda srok, żeby zachować jak najwięcej ptaków śpiewających. Kurczę, nie jest to dla nas taka prosta sprawa ...
A ostatnio, jak wieszałam pranie w sadzie, zelektryzował mnie okrzyk polującego jastrzębia. Kogut natychmiast podniósł alarm i zwołał kury do ukrycia się. A to żartowniś szpak? kos? tak świetnie naśladował drapieżnika. Musiał mieć niezły ubaw!
Pozdrowienia pełne ciepła!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Guga, gdzieś czytałam, że kiedyś go przywozili zza wschodniej granicy; w końcu nie jest tak długo u nas pod ochroną, mam zasadzony w domowym ogrodzie, mąż lubi, ja nie przepadam; serdeczności.

Joanno, grad jeszcze stolerowałam, ale biały poranek i zamieć niemile zaskoczyły; a magnolia już dziś opada, pies nosi płatki w pysku, pozdrawiam.

Moniko, rzeczywiście niemiło na zewnątrz, siąpi, zimno, ale świat jednak zaczyna się zielenić, wiosenne deszczyki cuda czynią, ciepło pozdrawiam.

Oj, Agatko! ten start w świąteczny tydzień intensywny mocno, pozdrawiam Cię serdecznie.

Antonino, kwitnie dużo roślin, miodunka, cebulice, teraz chyba zatrzymało się wszystko ze względu na temperatury; mój czosnek w ogrodzie rozsiewa się już w całkiem ładną łączkę; też burzę się na tę ochronę, nie dotyczy ona każdego użytkownika lasu w równej mierze; nie każdy go lubi, jakoś do tej pory nie wyginął, rozsiewa się wręcz agresywnie; nigdy nie widziałam jakiegoś intensywnego zbieractwa, no ale cóż, mundurowy jakikolwiek ma prawo wlepić Ci mandat; pozdrawiam serdecznie.

Grażyno, no to masz szczęście, jeszcze doświadczyłaś śniegu, za którym tęskniłaś; ten śnieg jest niegroźny, spadnie i od razu topnieje, bo ziemia już trochę ogrzana; będą przylaszczki, trochę słońca iznowu rozkwitną, cieplutko pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Gooocha, marzy mi się takie ciepłe słońce na twarzy, posiedzenie na suchej trawie na przylaszczkowym zboczu, to już chyba niedługo, serdeczności.

AnkoSkakanko, ma listki jak konwalia, ale różni go czosnkowy zapach, jest mocny, mocniejszy od czosnku; wiedziałam, że jest dzika zwierzyna, ale nie tak blisko, no cóż, same lasy wokół i mało ludzi; a dokarmiam te stworzenia, bo przylatują i szukają; pozdrawiam serdecznie.

Kasiu K., witaj w naszych progach, i ja cieszę się, że ktoś lubi przyrodę, dzikie miejsca; mąż mój widział rysia na drodze, ja nigdy; chyba zwierzęta już nigdzie nie mają spokoju, ludzie docierają wszędzie, a zwłaszcza myśliwi; pozdrawiam Cię serdecznie.

Krzyśku Pogórski, chyba niepotrzebnie martwiłam się o pogodę, bo na Misterium nawet słońce przyświecało, ale śnieg sypał również, bo widziałam na Twoich zdjęciach; my jeździmy w Wielki Piątek, nie wiem, jak będzie w tym roku, bo mąż przeziębiony, chyba, że będzie ciepło; i ja przeżywam mocno wszystkie sceny, najbardziej ukrzyżowanie; pozdrawiam serdecznie.

Asiu i Wojtku, bardzo wiele dowiaduję się od moich blogowych przyjaciół, dzięki; i ja pozdrawiam, Zdrowych Świąt!

Alicja pisze...

Witam. I ja się przysiądę :) Przyjemnie czyta się Twoje wpisy. Pozdrawiam.

Inkwizycja pisze...

Marysiu, tam u Ciebie jest chyba wszystko - czosnek niedźwiedzi, którego pożądam ;-) rysie, ptaki różniste, a nawet te niesamowite grzybki "czarki szkarłatne"! Nawet jak pogoda kaprysi tak pięknie jest u Was - dziko, niesamowicie... zawsze potrafisz coś pięknego z tej krainy wykrzesać i nam pokazać ;-))
Uściski!

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

oj u nas też zimno i śnieg leży. Mieliśmy sprzątać ogród, ale za wiele z tego nie wyszło...

Pozdrawiam cieplutko.

amelia10 pisze...

Wiosna jak to wiosna... kapryśną Panią jest... i zanim słoneczkiem przyświeci i ogrzeje... wystawi na wiele cieżkich prób.
Ale u Ciebie jak zawsze... ciepło i miło! I jak zwykle potrafisz rozgrzać nasze serca i dusze.
Więc i to chwilowe zimno nie takie straszne!
Czosnek niedżwiedzi... hmmm, nigdy nie widziałam, pewnie to domena tylko górzystych terenów.
Zazdroszcze szczerze tych przepięknych okolic!
I czekajmy na prawdziwą wiosnę... ona już tuż...tuż!
pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Piotrze, mam u siebie w ogrodzie czosnek, ładnie rozmnaża się z nasionek, rozsiał się już na sporej powierzchni, myślę, że nasiona albo cebulki gdzieś dostaniesz; pozdrawiam serdecznie.

Tojav, prawda, że pachnie bardzo intensywnie? pewnie lubi tereny górskie, nie wiem, jak na nizinach, pozdrawiam.

Maniu, a ja jeszcze dawniej oglądałam Makłowicza na Ukrainie, przygotowywał "czeremszę" na ciepło; myślę, że to nasze zwierzęce sąsiedztwo boi się trochę ludzi i nie wejdzie nam w drogę; w tamtym roku święta były później, jak oglądałam zdjęcia, wszystko kwitło; serdeczności.

Wkraju, bo nasze życie jest zwykłe; sama jestem zaskoczona tym sąsiedztwem; chociaż, kiedy robiliśmy w chatce tą modernizację cieplną, rano przyszli majstrowie, a ja zostawiłam poprzedniego dnia kości dla lisów, to mówili, że były ślady dużych łap, hm! szaszłyki były pyszne, bo mięso długo macerowało się w marynacie; pozdrawiam serdecznie.

Ataner, trochę na wyrost wydają mi się te przepisy ochronne, a może tylko tak mi się wydaje? ptaki są wdzięczne za zimę rzeczywiście, oprócz śpiewania będą zbierać szkodniki; deszcz przestał padać, wyszło słońce, od razu lepiej, pozdrowienia serdeczne za wielką wodę ślę.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Magdo, zimy już dość; nie mam pojęcia, dokąd on sięga, ten czosnek, widziałam go dużo w Bieszczadach, u nas przyuważyłam kilka lat temu; jeśli rośnie u Ciebie, rozpoznasz go przede wszystkim po zapachu czosnkowym, a liście ma podobne do konwalii; troszkę mrozi mnie to bliskie sąsiedztwo, dobrze, że jestem na końcu ich ulubionych pokarmów; sroki, podobnie jak sójki, polują na dzieci innych, wszędzie ich pełno, ale czy stanowią takie zagrożenie, żeby niszczyć im gniazda?; też słyszałam, że kosy szybko uczą się doskonale naśladować zasłyszane dźwięki, miałaś świetną okazję przekonać się o tym, a kos robił sobie jaja z ptactwa domowego; pozdrawiam serdecznie, Magdo.

Witaj, Alicjo, ja miło Cię gościć u nas, dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

Inkwizycjo, a wiesz, że kiedyś zastanawiałam się, że przecież to, co do pokazania i opisania, kiedyś się wyczerpie, i co wtedy? pewnie będę tylko chodzić z wizytami po blogach, a sama spokojnie żyć w chatce; przy takiej pogodzie ciepły piec to podstawa, reszta zależy od naszych ulubionych, a nawet podrzemać można; serdeczności.

Wonne Wzgórze, po dniach mokrych i zimnych wreszcie wyszło słońce, nie wiem, na jak długo, ale od razu świat przyjaźniejszy, a nasionka moje dalej nie posiane; cieplutko pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Amelio10, a bywało, że przysypała kwitnące brzoskwinie, czereśnie, niech się wyszaleje teraz, póki owocowe jeszcze w pąku; grzaliśmy się przy piecu, to i widoki zaokienne niestraszne były; pewnie ten czosnek tak daleko nie rośnie, w górach tylko go widywałam, na granicy lasów bieszczadzkich połonin, no i tutaj; pozdrawiam Cię serdecznie.

jola pisze...

U nas jeszcze nie widać czosnku, też są całe zbocza nim porośnięte. Marysiu myśle, że nic się złego nie stanie, jak sobie zbiore, troche listków do ususzenia, przecież są tego całe zbocza. Nie wyrywamy korzeni, tylko skubiemy listki, to roślinie chyba nie zaszkodzi? Jak myślisz? Piękne krajobrazy i smakowitości niesamowite. Jak dobrze, że u nas oprócz saren i dzików nie grasują inne dzikie zwierzęta.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jolu, też mi się tak wydaje, po listku z roślinki, zostaje w ziemi cebulka z młodszymi cebulkami, a nad ziemią kwiatostan, który sieje wokół nasionkami; więcej szkody przyniesie zrywka drzewa albo jakieś buldożery przewalające ziemię; kiedyś śmiałam się do męża, że jak przyjedzie, a tu tylko kupka kosteczek po mnie; e, chyba nie zjadłyby mnie, jak to pisała Magda, ludzinki niedobre; zasadziłam sobie kiedyś niedźwiedzi w ogrodzie pod brzozą, całkiem ładnie zajmuje sobie teren, rozrasta się kępa, a chyba przesadzając cebulki, zachowujemy roślinę, dla potomnych;
pozdrawiam Cię, Jolu, serdecznie.

Izydor z Sewilli pisze...

Czosnek niedźwiedzi uwielbiam, ale u nas nie rośnie. Pełno go zawsze było na górze zamkowej we Wleniu. Już u podnóża czosnkiem pachniało.
O każdej porze roku u Was pięknie.

Tupaja pisze...

Czareczki przepiękne. U nas też występują, ale trzeba trochę poszukać.
Co do czosnku niedźwiedziego- to podobno ziele magiczne. Jeśli para zje z jednej rośliny choć po listeczku- połączy ich miłość...:)
Jeden kolega mnie namawiał. Nie skorzystałam...Hmmm, może źle zrobiłam...;)

Ananda pisze...

Przypomniałaś mi, ze ja kiedyś dostałam od cioci taki słoiczek z pastą z czosnku niedźwiedziego i zajadaliśmy się nim z makaronem, pychota. Ciekawe, czy u nas gdzieś rośnie i czy go poznam?

I jak zwykle piękna przechadzka razem z Tobą, dziękuję.

Anonimowy pisze...

Tak to bywa wczesną wiosną, wiatr śnieg i słońce na przemian, nic przewidywalnego i kiedyś to mnie denerwowało a teraz tylko zadziwia. Kwiaty stulone, widoki zamglone, grzybki magiczne w podszyciu, w domu trzeba rozpalić piec - ola, la - wiosna !!! Pellegrina

domowa kurka pisze...

pobieliło i u mnie w weekend, ale szybko śnieg się stopił i zawiało słoneczkiem. Marysiu, pięknie wszystko opisujesz, przeglądam zawsze z dwa , trzy razy z góry na dół z wielką przyjemnością.pozdrawiam światecznie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Owieczko Rogata, jakoś nie przepadałam do tej pory za nim, mimo, że rośnie w moim ogródku, dopiero w tym roku nabrałam na niego ochoty, zwłaszcza w serze, raczej mąż używa go; pachnie chyba intensywniej, niż sam czosnek; serdeczności.

Tupajo, nie żałuj magicznego ziela i kolegi, widocznie tak miało być; ale o tej jego mocy czarodziejskiej nie słyszałam, będę musiała uważać, z kim jem listki; pozdrawiam.

Anando, właśnie na taką pastę mam w tym roku wielką ochotę, lubię takie, robiłam z bazylii; powinnaś spotkać go u siebie, rośnie w Karkonoszach i na pogórzu, a poznasz po zapachu, cieplutko pozdrawiam.

Pellegrino, a bo to tak sobie przeplata ten kwiecień, dziś już lepiej, tylko my smarkamy na potęgę; zimę przeżyliśmy bez choróbska, musimy odrobić teraz; serdeczności ślę.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Oj, Kurko! i u nas śladu nie ma po zimie, tylko choróbsko się przyplątało, najpierw mąż, kichał, prychał, kaszlał, a teraz przelazło i na mnie, może słoneczko mnie podleczy; dziękuję Ci za ciepłe słowa, i ja pozdrawiam świątecznie.

Ania pisze...

Marysiu, dużo zdrówka życzę przede wszystkim. Kolejna cudna wycieczka po Twoim Pogórzu. Czosnek niedźwiedzi jest w mojej kuchni obecny zawsze. Ach, jak smakowicie wyglądają wasze szaszłyczki. Pozdrawiam Cię cieplutko i życzę ciepłych i pogodnych świat w gronie rodzinnym. Ania:)

Joanna Wilgucka-Drymajło pisze...

Walka wiosny z zimą trwa:) ale patrząc na Twoje zdjęcia - widać, że jest nadzieja:) Przyroda budzi się do życia. Pozdrawiam ciepło

Go i Rado Barłowscy pisze...

Maryjko, bloger się chyba na nas obraził, pod ostatnim postem Twoim trzy razy wysyłaliśmy komentarz i nie docierał... Może tym razem się uda.

U nas też i śnieg i grad i (hura!) pierwszy grzmot już był.
Ale zawilce kwitną!!!
Dziś, po wczorajszym "upale", znów szaro i zimno, okna umyte dwa tygodnie temu zakapane deszczem, a wyjazd do Kosztowej odwołany. Heh.

Cokolwiek by nie było, do lata piechotą będziem szli!

Sąsiedztwo dzikie, mimo, że czasem o ciarki na plecach przyprawić może, jednak cieszy. Żyjemy na wyjątkowym kawałku świata!


Zdrowych i wspaniałych Świąt życzymy!!!


Pzdr.

Mażena pisze...

Radosnych Świat!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aniu, dopiero zebrałam się do odpowiedzi, choróbsko ledwo przeszło, mąż postawił mi bańki bezogniowe, obyło się bez silnych medykamentów, serdeczności.

Joanno, jeszcze porannymi przymrozkami straszy, ale idzie ku dobremu, pozdrawiam.

Go i Rado, czasami ten bloger robi sobie z nas jaja; zazdroszczę wiosennego grzmotu, bo lubię takie wiosenne ulewy, i zimno idzie precz; najlepiej nie myśleć, jak idzie się do lasu, że tam może być jakiś drapieżca, bo i na pewno jest, ja podśpiewuję całkiem głośno, niech mnie słyszy, pozdrawiam już poświątecznie.

Wszystkiego dobrego, Mażeno, pozdrawiam.