poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Na Zachód z przygodami ... niezwyczajne spotkanie ...

Jak co roku, wybraliśmy się do Szklarskiej, pod Ponurą Małpę, na giełdę piosenki "łagodnej".
"Czołg"  przygotowany, pobudka trochę po północy, kawa i można jechać. Popatrywałam na prognozy pogody, miało trochę padać, trochę słońca, temperatury znośne ... będzie dobrze.
Dojechaliśmy do Tarnowa, w pewnym momencie "czołg" przestaje ciągnąć, silnik wyje, a on nie jedzie ... zatrzymaliśmy się na jakiejś bocznej ulicy, słońce ledwie wstawało, co tu można o tej porze?
Mąż uruchomił ponownie, z biedą ruszyliśmy, na następnym rondzie to samo ... z bólem serca, po szybkiej naradzie odwrót w kierunku domu ... żebyśmy tylko gdzieś nie stanęli, a tu jak na złość czerwone światło, czerwone ... tym sposobem doturlaliśmy się z powrotem do domu, na śniadanie, a w domu wielkie zdziwienie, skąd my tu? ... zapomnieliśmy ryby nakarmić, mówimy.
Mąż mówi, że "głupi ma zawsze szczęście, ale tylko co drugi głupi" ... my znaleźliśmy się w tej drugiej grupie, bo "czołg" odmówił współpracy pod samym domem, już biegi nie wchodziły.
I po naradzie męskiej części rodziny "czołg" poszedł do mechanika, rozsypana jakaś tarcza w skrzyni biegów zamówiona, syn pożyczył nam swoje auto, przepakowanie, znowu kawa w domu, i ruszamy ponownie w tę samą drogę, w największy ruch i skwar, ale co tam, jakoś przetrwamy.
U nas ponad 30 stopni upału, a już w okolicach "Roklou" temperatura coraz niżej, z 30 zrobiło się 18, leje jak z cebra ...


...  do Szklarskiej jeszcze ponad 100 km, może być różnie.
I rzeczywiście, lanie z nieba ustało, chmury podniosły się, i w całkiej przyzwoitej pogodzie dotarliśmy po 17 na kwaterę. Po szybkim posiłku pozliśmy pod Ponurą Małpę, ze swoimi krzesełkami, z wielkim parasolem i ciepło ubrani, koncert już trwa, kolejni wykonawcy, znajome piosenki, śpiewamy razem z nimi, degustujemy ciemne piwo czeskie z kramu "Ryżi pivo z hor" ...


... Cóż ci po wędrowaniu, młody, posępny człowieku, gdzie cię licho niesie, co widzisz na brzegu,
    spójrz na taflę potoku, swe podarte łachmany, gdzie, człowieku, cóż ci po wędrowaniu ... mój Boże, wieki tego nie śpiewaliśmy. Ludzie zaczynają się dopiero schodzić, zajmować miejsca, rozkładać karimaty, śpiwory ...


Krystyna Lisiecka, od lat przyjeżdża tutaj, teraz w szanownym jury giełdy, ale jej "Babka" jest moją ulubioną piosenką, charakterystyczny głos z takim "wibrattem", na pewno jakoś fachowo to się nazywa, ale tego nie można nauczyć się, to się ma ...


Tegoroczny motyw przewodni giełdy, bo już 47, do tego tramwaj z "szarym łosiem", i kolejny zespół "Zielony szlak", potem następni, ale nie potrafię ich nazwać ...



O! i tutaj patrzę, a mężowi opadła głowa nisko, już podrzemuje, zmęczony, cały czas za kierownicą, niewyspany ... idziemy odpocząć. Przed nami ciężka droga, bo trzeba wydrapać się pod górę ostro, potem łagodniej, ale krok za kroczkiem dotarliśmy w końcu na zasłużony wypoczynek.
Na następny dzień mieliśmy w planie wyjechać na Kopę, przejść górą szlakiem nad Samotnią, i właśnie z góry spojrzeć na jeziorka, na schronisko ...


... ale niestety, napłynęła gruba warstwa chmur, widoki zamykały się z chwili na chwilę ... pójdziemy tak, jak w zeszłym roku ... no cóż, będzie powtórka, ale jakże urocza ...


... to wielce budujący obrazek spod Samotni, rosną nam godni następcy ...


Sporo przed schroniskiem wypatrzyliśmy na kamieniu dostojnego zwierzaka, żbik pewnie, mówię, ale to schroniskowy kot ma tak szerokie pole działania ...


A wokół cudowne okoliczności przyrody, kwitnące tojady, wrzosy, naparstnice, którę nieustannie wprawiają mnie w podziw, bo jakże? u nas w ogrodach, a tutaj, ot, tak sobie rosną na każdym kroku ... a mgła schodziła coraz niżej, do Karpacza nam towarzyszyła ...



Wszędzie szum wody spadającej po głazach, na początku potok dziko, uroczo przemyka w dół ...


... by potem, spiętrzony na sztucznej kaskadzie, stworzyć ścianę wody ...


Doliną Pląsawy, drogą Bronka Czecha dostaliśmy się w punkt wyjścia, i wróciliśmy do bazy. Kapkę snu i z powrotem krzesełka pod pachę i na wieczorne zaśpiewy ...


Po drodze stanął nam dom "głowie", do licha, trzeba mieć fantazję, żeby zbudować sobie takie domostwo, i wprawić wszystkich w osłupienie, z różnych powodów. Na scenie kolejne zespoły, różne xxx-lecia, gratulacje, i śpiewamy razem z nimi ...


... Labolare ...

... Browar Żywiec ...


... męska część Wolnej Grupy Bukowina ...
... wśród widowni mignęła mi znajoma twarz, wąsy, okulary, do licha, to niemożliwe!!!! nie, no poznaję ten sweter, który Gosia pokazywała na blogu, robiony na wzór łemkowskiej koszuli z krzyżykowym haftem, przecież to Radek i Gosia ... a na kamieniach bawi się z dziećmi nikt inny, tylko Cyprian Prezes ... teraz już byłam pewna ... Gosiu, to ja, Maria z Pogórza ... Uściskom nie było końca, doszedł do nas Radek, a Gosia mówi, że przyuważyli już wczoraj mój warkocz i chustkę, tylko nie byli pewni ... Co za spotkanie, trzeba było jechać ponad 600 km, żeby poznać sąsiadów zza Sanu, z Ogarzego Pogórza! ... nie mogliśmy się nagadać, jakbyśmy znali ich od zawsze ...
Rado wystąpił w konkursie giełdowym, został zaproszony na niedzielny koncert laureatów, niestety, nie widzieliśmy jego występu, ani w eliminacjach, ani w niedzielę, ale to żadna strata ... mamy obiecany prywatny koncert, już na "naszej ziemi" ... a ja jestem dumna, że śpiewał piosenki o pogórzu, bo jak mówił, w każdej jego piosence jest o tej krainie ...


Potem wystąpił Szymon Zychowicz ...


... Piotr Bakal ...


... Maciej Służała ... co za głos! grzmiący, potężny, dwie piosenki śpiewał acapella, widownia zamilkła zasłuchana ...


... Leszek Kopeć, niewidomy bard z Wrocławia, radiowiec ... człowiek niezwykle ciepły, przyjazny ...


...Za Mało Piwa ... jejku, przecież ich znamy, śpiewali dwa tygodnie temu hymn kropkowy w Głuchołazach ... śpiewanie sprawia im radość, to widać po uśmiechach na twarzy, nie są spięci, i tak ma być ... ale tego nie można powiedzieć o wszystkich wykonawcach, hm! co niektórzy uważają się za gwiazdorów, ba, nawet sztorcują publikę ...


... Piotr Płaza, Płazior, jak go nazywają ... i tutaj zakończyliśmy nasz udział w koncercie, bo zrobiło się już koło drugiej nad ranem, a my chcieliśmy jeszcze w górki polecieć, trzeba przespać się odrobinę.
Na bazie płonie bez przerwy ognisko, przy nim zbierają się śpiewający do białego rana. Pewnie i my kiedyś skusimy się na nocleg tutaj, pod namiotem, kiedy już złazimy trochę okolicę, bo na razie wybieramy kwaterę ... nie da się śpiewać do rana, i coś jeszcze skubnąć dla ducha i trochę powędrować. Jednak te kilka dni pod Ponurą Małpą ma zupełnie inny wymiar, będąc tam na bieżąco, wśród tych ludzi, a nie tak jak my, dochodzący tylko na wieczór. I powtórzę po raz nie wiem już który, to jest inna kategoria ludzi, wrażliwych, przyjaznych, uśmiechniętych, bez spinania, zadęcia i udawania...


Strasznie dużo Wam tu naopisywałam, a można by jeszcze więcej, żeby to wszystko opowiedzieć.
W każdym razie, impreza bardzo klimatyczna, jedyna w swoim rodzaju, nasza najulubieńsza. Zrobię jeszcze jeden wpis z soboty, o wędrowaniu na zachód, już w spokojniesze rejony, w Izery.


Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie, dziękuję za odwiedziny, trzeba mi poszukać jakiejś ochłody, bo zapowiadają temperaturę odczuwalną 37 stopni ...bywajcie zdrowi, pa!




Dopisek: Teraz jadę na Pogórze, kosić trawsko, przepraszam, że nie zdążyłam odpowiedzieć na Wasze komentarze, postaram się po powrocie, pa!








18 komentarzy:

baba na wsi pisze...

Marysiu,
Brawo za wytrwałość. Niejednego po pierwszej próbie zniechęciłoby do jazdy:)!

grazyna pisze...

Ale jestescie konsekwentni...slicznie to wszystko opisalas, a spotkanie!!! niesamowite, ja tez mialam podobne, ale w Wenezueli...i naparstnice i Ty z warkoczem. Tesknie za Samotnia i Karkonoszami, w tym roku pewnie tam nie bede...sciskam Cie serdecznie z Porto

BasiaW pisze...

Ale mieliście atrakcji...
Super klimaty, fantastyczne miejsca...
A do Tarnowa mam 30 km!!!!
Pozdrówki, miło Cię poznać. W majowy weekend byliśmy pierwszy raz w Przemyślu- zauroczył nas, wrócimy tam...

Izydor z Sewilli pisze...

Ale spotkanie!
Warkocz masz Marysiu piękny. Jesteście niesamowici. Podróż mieliście z przygodami. Nie wiem czy bym miała tyle samozaparcia po przygodach o brzasku, by jechać tak daleko. Znów byliście blisko. Od nas do Roklou jest tylko 40 km. Następnym razem musicie moglibyście mnie odwiedzić. Zapraszam.
Pozdrawiam serdecznie

Go i Rado Barłowscy pisze...

Nas jeszcze nie stać na relację, wróciliśmy dziś o 4 rano...
Wybieramy się teraz po psy, rzecz jasna, jak sójki za morze :D

Buziaki siarczyste

Mażena pisze...

Najważniejsze ze dotarliście i było cudownie.. Bakal na żywo, to było dawno...

wkraj pisze...

Cudowne są Twoje wpisy Marysiu o śpiewaniu i wędrowaniu. Żadne przeszkody nie są w stanie Was powstrzymać w swojej pasji do słuchania tej formy muzyki i przebywania w grupie ludzi, którzy podobnie odbierają ten świat. Pogoda może nie sprzyjała widokom, ale miała swój urok, a zamglona Samotnia wygląda bardzo klimatycznie.
Pozdrawiam serdecznie.

mania pisze...

Mieliście dużo szczęścia, że czołg odmówił współpracy na początku podróży.
Namawiam Nunę, żebyśmy się kiedyś wybrały na giełde do Szklarskiej, na razie skusiła się na Rumunię wiec moze za rok.
Czekam na dalszą relację, serdecznosci :)

Olga Jawor pisze...

Radek laureatem?! Strasznie się cieszę!Słyszałam jak śpiewa, wiec wcale sie nie dziwię, ze go zauwazyli i docenili.
Cieszę sie też Waszym spotkaniem w Szklarskiej i troche szkoda mi, że na razie nie moge w takich imprezach uczęstniczyć.Byłam kiedyś w młodosci na samotni - niezapomniana przygoda!
Pozdrawiam serdecznie Marysiu!

Pellegrina pisze...

Mówią, że na takie dusziszczipatielne imprezy nie przyjeżdża się ale wraca. Ta ulubiona muza na żywo, Ci serdeczni ludzie, te urokliwe miejsca. To samo mówi mój wnusio po tygodniowym pobycie na Przystanku Woodstock.
A zdjęcia Twoje mgielne pasjami teraz oglądam bo chłodzą i dają nadzieję.

Unknown pisze...

Wspaniale, że nie poddaliście się przeciwnościom losu i dotarliście na miejsce. Deszcz, upał? Bez znaczenia kiedy serce się raduje, a dusza tańczy i śpiewa. Zdjęcie dzieciaczków mocno mnie rozczuliło! Właśnie o takiej przyszłości marzę;)
Uwielbiam czytać o Waszych wyprawach, zawsze ozdabiasz opisy takimi pięknymi zdjęciami, że mam wrażenie jakbym tam była razem z Tobą i tak samo mocno przeżywam:)

Anna Kruczkowska pisze...

Odwiedzasz Izery, gdy mnie już w nich nie ma! :( Jaka szkoda, spotkałybyśmy się gdzieś w połowie drogi :)

Anna Kruczkowska pisze...

Odwiedzasz Izery, gdy mnie już w nich nie ma! :( Jaka szkoda, spotkałybyśmy się gdzieś w połowie drogi :)

Grażyna pisze...

Lubię czytać o takich wyprawach, koncertach. Te "z klimatem" są właśnie najpiękniejsze.
Serdeczności :)

Magda Spokostanka pisze...

Ale spotkanie!

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Rzeczywiście to Wasze spotkanie niesamowite! Cudowna wyprawa, coś dla ciała i ducha. Zawsze jak czytam Twoje posty, to żal mi że nie w górach mieszkamy, chociaż Warmii bym nie oddała.

Ania pisze...

Marysiu, jak wspaniale spędziliscie ten czas. Ci ludzie - nadzwyczajni, oby wiecej takich ! Jak zwykle piękne zdjęcia, a warkocz - ho, ho, w życiu takiego sie nie dochowałam :-) ! Uściski !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Babo, niecna myśl przeleciała mi przez głowę, żeby zostać w domu, ale zaraz ją przepędziłam, nawet nie wydostała się na zewnątrz; pozdrawiam.

Grażyno, czekaliśmy przecież cały rok, taka drobnostka jak awaria "czołgu" nie mogła nas zniechęcić; pamiętam, jak opisywałaś to spotkanie z blogerką, a Samotnia poczeka do następnego roku; pozdrawiam serdecznie.

Basiu, witaj w naszych progach; nie tak dawno zaczęliśmy odkrywać Dolny Śląsk, który zauroczył nas bardzo; w majowy weekend? to pogoda Wam się nie udała, było zimno i mokro; też lubię Przemyśl, a my mieszkamy jeszcze 30 km dalej; pozdrawiam serdecznie.

Owieczko, zupełnie nieoczekiwane spotkanie, i my byliśmy zaskoczeni; jednak daleko jest do Was, ale autostrada pomaga trochę szybciej pokonać drogę, chociaż ja nie lubię takich dróg, a te prędkości mnie przerażają; miałam wrażenie, że Ty bliżej Poznania, nie wiem dlaczego; pozdrawiam serdecznie.

Go i Rado, bo co mi tu pisać? lepiej się gada; pozdrawiam.

Mażena, to jest impreza jedyna w swoim rodzaju, jak tam nie być, kiedy tak rozsmakowaliśmy się; przecież 2 tygodnie wcześniej byliśmy w Głuchołazach, ale tam nie ma takiej atmosfery; pozdrowienia ślę.

Wkraju, do Szklarskiej zawsze, a chcemy i zobaczyć, powędrować, i posłuchać, trochę ciężko pogodzić to wszystko, maraton totalny, w wielkim pośpiechu; cieszyliśmy się, że deszczu nie było, mgła nie przeszkadza, no może w podziwianiu krajobrazów; i ja pozdrawiam.

Maniu, może bardziej mieliśmy to szczęście, że dotarliśmy do domu, i "czołg" odmówił posługi przed bramą, bo gdybyśmy utknęli w Tarnowie, nie zdążylibyśmy na giełdę; impreza przednia, klimaty nadzwyczajne, na pewno podobałoby się Wam, skuście się za rok; i ja pozdrawiam.

Olu, a jakże! i teraz już wiesz, że dostał wyróżnienie, i pojedzie na Bazunę, a ja miałam okazję wysłuchać w sobotę prywatnego koncertu; spotkanie tak nieoczekiwane, że sama nie mogłam uwierzyć; pozdrowienia ślę za San.

Krystyno, święte słowa, my tam rzeczywiście wracamy, i to z wielką przyjemnością, i na skrzydłach; mąż mówi, że ma niedosyt i słuchamy płyt, albo radia internetowego z krainy łagodności; a wnusio wie, co mówi, choć woodstock to inny rodzaj muzyki; pozdrawiam w ten upalny wieczór, choć błyskawice obiecują ochłodzenie.

Ziołoludku, zabezpieczyliśmy się na każdą ewentualność, i ciepła odzież, i wielki parasol był; i mnie rozczulił ten widok, dziewuszka jeszcze z pampersem, a już dzielnie maszeruje z rodzicami; pozdrawiam Cię.

Ruda, szukaliśmy w Izerach spokoju, bo pamiętaliśmy, że w sobotę odbywa się karkonoski bieg, i mnogość ludzi przebywa wtedy na Szrenicy czy Śnieżce; już dwa razy pozwoliliśmy sobie zapomnieć o tym; pozdrawiam serdecznie.

Grażyno-M, jak nas tam ciągnie, ustawiamy cały dom pod ten nasz wyjazd, bo musi być opieka dla wszystkich naszych zwierzaków; a klimaty giełdowe jak nigdzie, nie do podrobienia; pozdrawiam.

Magda, wyobrażasz sobie? jak patrzysz, i masz świadomość, że przecież znasz tych ludzi, i to tak daleko od domu, i ten sweter, i w rozmowie czujesz, że to Twój duch; spotkanie niesamowite, wierz mi; serdeczności ślę.

Natalio, o takich spotkaniach to tylko czytałam na innych blogach, i w końcu sama tego doświadczyłam; a Dolny Śląsk to coś ma w sobie, tak nas mami i przyciąga; pozdrawiam serdecznie.

Aniu, wspomnienia zostają na cały długi rok, i coś mi się wydaje, że póki sił i zdrowia, nie odpuścimy teraz żadnego wyjazdu; a z tym warkoczem to jakoś tak jest, że ja sobie żyję, żyję, a on coraz dłuższy, nawet nie wiem, czy to wypada, za to wygodnie; pozdrawiam serdecznie.